środa, 23 października 2013

Brzydkie Kaczątko

      Kiedyś obiecywałam, że wstawię tu także krótkie opowiadania czytelników. Oto pierwsze z nich autorstwa Kaeru. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Nie oceniajcie jej zbyt surowo, bardzo się starała i poprawiała opowiadanie wiele razy. To współczesna wersja bajki o Brzydkim kaczątku. Miłego czytania.


   Ernest był najmłodszym synem państwa Kaczewskich. Miał jeszcze dwóch starszych braci i siostrę. Krystian był światowej sławy fotografem, Kuba był modelem, a Hania aktorką. Państwa Kaczewskich duma rozpierała z owej trójki. A co z siedemnastoletnim Ernestem? Ponieważ nie posiadał żadnych wybitnych zdolności rodzina odstawiła go na boczny tor. Chodził do zapyziałego liceum, był ogromnie zakompleksiony, wyśmiewany w szkole i poza nią..Przezywano go Brzydkim Kaczątkiem.Jak jego prześladowcy wpadli na taki pomysł? Ich miasteczko było znane w całym kraju, iż w nim urodziło się najwięcej bajkopisarzy. Z tego powodu każdy mieszkaniec od najmłodszych lat miał wpajaną wiedzę na temat bajek. Brzydkie Kaczątko wzięło się od nazwiska Ernesta oraz jego wyglądu. Na tle atrakcyjnego rodzeństwa niepozorny chłopak wypadał bardzo mizernie.
Wstał po siódmej co oznaczało, że się spóźni do szkoły. Po wstaniu z łóżka założył szary sweter, przetarte jeansy, a na nos okrągłe jak denka od musztardy okulary zakrywające błękit jego oczu. Przejrzał się w lusterku wyszczerzając swoje odziane w aparat z różowymi gumeczkami zęby. Niesforne brąz kosmyki, jak każdego ranka wędrowały w najróżniejsze strony. Nawet nie próbował ich ogarnąć, doskonale wiedział, że i tak by nic to nie dało. Założył tenisówki, wziął czarny plecak i wybiegł z domu.
Było siedem minut po dzwonku jak dotarł pod salę biologiczną. Wszedł do środka, przeprosił za spóźnienie i usiadł na swoim miejscu. Już po chwili rzucano w niego papierkami i pluto zwiniętymi karteczkami. Przyzwyczajony do takiego traktowania zignorował prześladowców. Zaczął pisać co dyktował nauczyciel.
Na długiej przerwie nie zdążył schować się w toalecie. Na bocznym korytarzu dorwał go blond przystojniak z jego klasy ze swoją bandą.
-I co Brzydkie Kaczątko nie zdążyło zwinąć swych kaczych nóżek przed nami?
Paweł Lendecki i jego banda od dłuższego czasu lubowali w dokuczaniu brunetowi. Był dość niezdarny i strachliwy co zapewniało im rozrywkę. Tak łatwo jest się znęcać nad słabszymi od siebie.
-Z-zostaw.- szarpał się mimo oczywistej porażki.
- Nie, nie odpowiedziałeś na moje pytanie! - Przycisnął go mocniej do ściany.
-I nie zamierzam.
Nieposłuszeństwo nie opłaciło się, został dotkliwie pobity i nikt nie udzielił mu pomocy. Nauczyciele tej speluny do której chodził nigdy nie reagowali na przejawy przemocy.
   Ernest mimo złego traktowani i wielu upokorzeń, nie potrafił znienawidzić Pawła. Dlaczego? Cenił sobie ludzi z pasją, a blondyn takową posiadał. Był w tym co robił naprawdę dobry. Jako kapitan drużyny siatkarskiej miał w szkolę wiele przywilejów i przez palce patrzono na jego wybryki. Na lekcji wychowania fizycznego Ernest wiele razy z fascynacją obserwował jego grę.
Wieczorem po ciężkim treningu Paweł wziął prysznic w łazience obok sali gimnastycznej. Szybko ubrał się i wysuszył. Nie miał na ten dzień już więcej planów, mógł spokojnie wskoczyć do marketu na zakupy i bez pośpiechu wrócić do domu. Do sklepu dotarł dość szybko.
Wziął wózek, bo zamierzał zrobić trochę zapasów. Zawitał na stoisko z warzywami i owocami, skąd do jego koszyka trafiły jabłka, pomarańcze, banany, pomidory, sałata i kilka marchwi. Dalej zaopatrzył się w pieczywo. Przy nabiale zauważył Brzydkie Kaczątko, który również robił większe zakupy, bo miał już ładnie wypchany wózek. Paweł tak naprawdę nie chciał, aż tak bardzo dokuczać chłopakowi. Ulegał jednak wpływowi kolegów, z którymi się zadawał, nie umiał się przeciwstawić ich presji. Słyszał, że rodzina Kaczewskich wiele osiągnęła, ale Ernest był w niej czarną owcą. Na pewno nie było mu łatwo, ale przecież każdy ma jakieś swoje problemy i musi dawać sobie z nimi radę. Przeszedł obok niego zerkając ledwo kątem oka, w tym momencie za szkaradnymi okularami zobaczył błękitne jak niebo w słoneczny dzień tęczówki i przez chwilę odtwarzał ten widok w pamięci. Nie jedna ślicznotka pozazdrościła by chłopakowi takich oczu.
Kapitan drużyny siatkarskiej nie zwracał na dziewczyny przez całe liceum większej uwagi, choć chętnych do zawarcia z nim bliższej znajomości nie brakowało. Nie potrafił jednak zapomnieć tych błękitnych kawałków nieba, prześladowały go aż do ukończenia szkoły.

    Przyszedł czas na studia w kierunku weterynarii. Na rozpoczęciu roku akademickiego nikt go nie poznał chociaż wiele osób z jego liceum tu zawitało. Ale nie ma się co dziwić, gdyż przeżył całkowitą transformację.
   Miesiąc przed rozpoczęciem studiów zdjęto mu aparat i jego zęby były idealnie proste. Jego rodzeństwo zauważając tu pewien potencjał postanowiło działać. Wcześniej nawet nie kiwnęliby na to palcem, ale fakt, że ich braciszek przez tyle lat swojego życia nigdy się nawet nie całował to trzeba było się ulitować i coś zdziałać. Jego okropne okulary zamienili na soczewki, włosy zostały skrócone i wycieniowane, sposób ubierania chłopaka również został drastycznie zmieniony. Rodzeństwo Kaczewskich wraz z rodzicami patrzyli szeroko otwartymi oczami na przemienionego Ernesta. Czy zasługiwał na miano Brzydkiego Kaczątka? Zdecydowanie wyewoluował w Łabędzia.
   Uśmiech wypłynął na jego usta po ujrzeniu w sali wykładowczej swojej miłości z czasów licealnych. Nadal posiadał ciało atlety, zabójczy uśmiech i prawie w ogóle się nie zmienił. Paweł Lendecki chyba jeszcze nie wymazał się jeszcze z jego serca całkowicie. Jego widok nadal przyprawiał go o dzikie palpitacje serca, a od zielonych oczu mógł się uzależnić.

   Dopiero na pewnym egzaminie ustnym sprawdzającym podstawową wiedzę z zakresu naskórka zwierzęcego, gdy wyczytano nazwisko Kaczewskiego, blondyn z ciekawości rozejrzał po sali w poszukiwaniu Brzydkiego Kaczątka. Jakie było jego zdziwienie, gdy na podest wkroczył przystojny brunet w dobrze dopasowanej koszuli w kratę i wąskich jeansach, podkreślających wyraźnie jego tyły. Trzeba przyznać, iż Paweł zadławił się na moment powietrzem. Nie możliwością było, by Brzydkie Kaczątko przeszło tak drastyczną zmianę. Jeszcze do tej pory wspominał jego workowate ciuchy, paskudne okulary, druciany aparat i rozmierzwione włosy. Chłopcy podczas wykładów zerkali na siebie raz za razem. Blondyn wciąż był zafascynowany tym co się stało z Ernestem.
   Mijały dni, a nawet tygodnie, gdzie odwaga pozwalała tylko na spojrzenia i nic więcej. Paweł zebrał się w końcu w sobie i pewnego dnia po wykładach dogonił Ernesta i zagadał:
-Em.. Hej, kojarzysz mnie? Byliśmy w jednej klasie w liceum…
-Nie da się zapomnieć.- sarknął pod nosem, ale zaraz uśmiechnął się pogodnie- Ale było, minęło.
-To nie miałbyś nic przeciwko, aby wyskoczyć dziś wieczorem na jakieś piwko?
-No ok.. Iii gdzie dokładnie?
-W Ralphicio, o 20?
-Uhm. To do zobaczenia.
-Tak, pa.
Ta rozmowa była niepewna. Zaledwie kilka słów, gdyż nic więcej nie zdołali z siebie wydusić.
Klub Ralphicio był dla ludzi w wieku studenckim. Wieczorna okazja by się wyszaleć i pobyć wśród swoich. Pierwszy na miejsce przyszedł Ernest.. Zajął stolik w kącie, gdzie można było spokojnie pogadać, bez obawy plotkarzy. Chwilę później zjawił się Paweł, nienagannie ubrany i wypachniony przysiadł się do chłopaka. Przerwał niezręczną ciszę, proponując piwo, po czym powędrował po nie do baru. Gdy wrócił, nie mógł się powstrzymać i zapytał:
-Cóż się takiego stało, że się nagle tak..-zakręcił dłonią w powietrzu- zmieniłeś?
-Wpływ rodzeństwa i takie tam.- zarumienił się lekko.
-To miło z ich strony, bo bez obrazy, ale teraz wyglądasz o niebo lepiej.
-Taki był zamiar… Takiej zmiany w…- przerwał nagle.
-W..?
-Łabędzia.- zachichotał nerwowo czując, że zabrzmiało to bardzo głupio.
-Oj taaak.
-No weź, nie rób sobie żartów.
-Nie robię, ale chyba wolisz to niż miano Brzydkiego Kaczątka, które by teraz zupełnie nie pasowało hm?
-Też racja… A pamiętasz jak…?
I tak zaczęli gawędzić i poznawać się od prywatnej strony, otwierali się przed sobą z każdym spotkaniem. Blondyn powoli przekonywał Ernesta, że ma wobec niego jak najlepsze zamiary.        

   Spotykali się najpierw w każdy piątek, były to wypady na piwo, na pizze, do kina, na kręgle itp. Jednak wciąż im było mało, zaczęli widywać się dwa razy w tygodniu, trzy, aż doszło do tego, że spędzali ze sobą czas prawie każdego dnia . Ich znajomość wspaniale się rozwijała. Jednak obawa przed odrzuceniem przez stronę przeciwną, trzymała ich w niepewności i ciszy.
   Pewnego dnia umówili się kiedyś na basen. W szatni speszeni zerkali na swoje półnagie ciała, jednak nie zamienili ze sobą ani słowa. Później już w wodzie czuli się bardziej wyluzowani i pływali gawędząc o mało znaczących rzeczach.
-Ej Paweł..- zagadnął brunet.
-Hm?
-A tak właściwie to ty masz dziewczynę?- zapytał z napięciem w głosie.
-Nie, a ty?
-Nie zrozum mnie źle tylko.. Uh.. Pomyśl co chcesz, ale wolę chłopców.- zacisnął oczy w obawie przed uderzeniem, ale nic się nie stało, a jedynie usłyszał:
-Ja w sumie też.. Ej, zobacz jaka ogromna zjeżdżalnia! Założę się, że będę tam pierwszy! – Uśmiechnął się i popędził w stronę spiralnych schodków.
Błękitnooki zaraz podążył za nim niesamowicie szczęśliwy z szaleńczo bijącym sercem. Podziwiał Pawła za takie wyluzowanie, a fakt, że jest gejem dodawał mu siły i nadziei na przyszłość.

Aż pewnego dnia…
   Siedzieli u blondyna i oglądali maraton komedii. Ogromnie się ze sobą zżyli. Nie było więc nic dziwnego w tym, że obydwaj leżeli właśnie pod kocem na rozłożonej kanapie. Ernest zapatrzył się w napisy końcowe, gdy na udzie poczuł ciepłą dłoń, głaszczącą je delikatnie. Natychmiast spłonął rumieńcem i speszony spojrzał na Pawła.
-Um co robisz?
-To co pragnę od dłuższego czasu.
Nim Ernest zdołał powiedzieć coś więcej, jego usta nakryły ciepłe wargi. Całowali się namiętnie z początku powoli, potem coraz śmielej. Całowali się namiętnie przeplatając języki z ust do ust. Blondyn zaczął muskać wargami jego szyję, podszczypując obojczyki, a błękitnooki potrafił tylko leżeć i wzdychać rozmarzony. Sprawca tych zabiegów chcąc dowiedzieć się jak to wpłynęło na bruneta zawędrował dłonią na jego krocze i ścisnął je lekko.
-Hmm… Widzę, że ten Łabędź ma całkiem długą ‘szyję’..
Tej nocy całkowicie oddali się rozkoszy. Z zapałem poznawali swoje ciała, aż zastał ich poranek. Na wyka lady dotarli niezbyt przytomni i kompletnie nieprzygotowani. Ernest powili, niczym staruszek, siadał na boku krzesła, z czego nawet profesor pośmiał się cicho pod nosem. Już dawno widział, że między chłopcami była jakaś chemia i tylko czekał na jej wybuch.

   Może zastanawiacie się czy Ernest również czymś zabłysnął i upodobnił się do swojego rodzeństwa? Oczywiście, kiedy tylko zyskał pewność siebie, wszystko zaczęło mu się układać. Rodzice byli nim zachwyceni! Po studiach wraz z Pawłem postanowili otworzyć przychodnię weterynaryjną. W mgnieniu oka zaczęli odnosić sukcesy, pisali o nich nawet w gazetach. Jednym słowem – I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE jak to we wszystkich bajkach bywa.

AUTORKA : KAERU

..........................................................................................................................
Niestety nie umiem pod spodem wyłączyć swojego podpisu. :(( strega bianca

8 komentarzy:

  1. Bardzo dziekuje za publikacje, a juz szczegolnie za cierpliwosc i pomoc Stregi ;) mam nadzieje, ze nie jest, az tak zle i sie spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajna bajka. Trzymaj tak dalej.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie napisane:) Trzymaj tak dalej bo masz talent.
    Postacie z kaczuszek w ludzi. Super pomysł:)
    KAERU dużo weny i chęci do dalszego pisania

    OdpowiedzUsuń
  4. za szybko akccja się potoczyla. Trochę pokazalaś w tym opowiadaniu, że liczy się bardziej wygląd niż chcarakter, bo Pawel go zauważyl dopiero na studiach..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja myślę, że charakter też się w tym opowiadaniu liczy, bo przecież wcześniej Paweł nie miał okazji normalnie z nim porozmawiać, bo go gnębił, a później Ernest się zmienił z wyglądu co szczególną uwagę przyciągnęło, ale i Paweł rozmawiając z nim, spotykając się poznawał jego charakter i mu się spodobał

      Usuń
  5. Świetna bajka :) Trzymaj tak dalej. Weny życzę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    musze powiedzieć, że wspaniała przeróbka tej bajki, trzymaj tak dalej, czytało się naprawdę dobrze...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę fajne... Była bym rada, gdybyś Kaeru napisała tez inne bajki, bo strasznie lubię takie nowsze wersje:D

    OdpowiedzUsuń