wtorek, 5 listopada 2013

Król Drozdobrody V

   Następnego dnia Przemko wstał bardzo wcześnie, ponieważ miał do załatwienia wiele zaległych spraw. Chciał udać się do pałacu i jakoś ogarnąć te najważniejsze. Ostatnio ministrowie ciągle narzekali, że poświęca im zbyt mało czasu. Niestety Kacper obudził się chwilę po nim i już zaczął kręcić się w kuchni, przygotowując śniadanie. Udało mu się nawet złapać go kilka razy i wyłudzić parę słodkich pocałunków.
- Kochanie, muszę iść do pracy. Powinniśmy odłożyć trochę talarów na zimę –odezwał się z uśmiechem do męża. Zaczął się pakować, zabrał lutnię i kilka kanapek na drogę. Nie lubił okłamywać chłopaka, ale jakoś nie mógł zebrać się na odwagę i wyznać mu prawdy. Bał się, że może zostać odtrącony, dobrze znał jego upór i dumę.
- Dobrze, ja popracuje w gospodarstwie. Słyszę jak Mućka zaczyna porykiwać w obórce – musnął ustami jego policzek. Coś w twarzy Przemka go zaniepokoiło. Nie patrzył mu w oczy kiedy mówił, jakby się czegoś obawiał. Poczekał aż wyjdzie, wypuścił zwierzaki do ogródka i skradając się ruszył za mężczyzną. Najwyraźniej ten drań miał coś na sumieniu, bo co chwilę oglądał się za siebie.
   Przemko zauważył śledzącego go Kacpra, musiał więc zrezygnować ze swoich planów. Zamiast do zamku pomaszerował do gospody. Był dzień targowy, w miasteczku aż roiło się od kupców i wieśniaków próbujących zarobić kilka talarów. Usiadł w kącie, wyciągnął lutnię, a potem zaczął grać skoczne melodie, przytupując nogą do rytmu. Wszyscy go tu znali i chętnie słuchali jego piosenek. Zawsze miał dla nich jakąś nową opowieść czy balladę. Zaraz postawiono przed nim dzban wina i półmisek z pachnącą czosnkiem kiełbasą. Posługaczki oraz atrakcyjna karczmarka nie spuszczały z niego wzroku. Jedna z kobiet usiadła mu na kolanach, a dwie inne szczerzyły zęby, prężąc dumnie piersi, doskonale widoczne w kusych gorsecikach. Po kwadransie mężczyzna zapomniał o gnębiących go problemach, bawił się razem z gośćmi i obejmował w talii piszczącą z radości dziewkę, oczywiście tylko po to, aby nie spadła na podłogę. Taki właśnie obrazek zobaczył przez okno Kacper i krew zaszumiała mu w uszach. Świat poczerwieniał, a mgła zazdrości i gniewu przysłoniła mu oczy, nie mówiąc już o rozsądku. Wpadł do środka niczym małe tornado, roztrącając biesiadników.
- Złaź stąd, ty złodziejko z wielkim zadem! – złapał za dzbanek z winem, po czym wylał go siedzącej na kolanach męża dziewczynie na głowę. Przerażona furią w jego oczach padła na kolana i wczołgała się pod stół.
- Spokojnie kochanie, ja tu tylko pracuję. – Podniósł w obronnym geście ręce Przemko. Kacper, taki wściekły z roziskrzonymi oczami i rozwianymi włosami wyglądał niesłychanie pociągająco. A te rozchylone, różowe usta…
- Pracujesz?! – wysyczał chłopak i wziął się pod boki. – Chyba kpisz draniu?! Obmacywanie dziewek nazywasz pracą?! – Porwał ze stołu mokrą ścierkę i strzelił nią barda w głowę.
- Ale twój mąż ma charakterek – zachichotał ktoś z tłumu. – Czy w łóżku też jest taki ognisty?
- Milcz baranie! – warknął do żartownisia Kacper, nie zaprzestając celnych ciosów mokrą szmatą.
- Skarbie, czy to nie ty mi zrobiłeś wczoraj wykład na temat mojej przesadnej zazdrości i prostactwa? – Przemko usiłował złapać narzędzie tortur, ale nie bardzo mu to wychodziło. Chłopak był bardzo zwinny i miał niezłego cela.
- Śmiesz mi robić wymówki?! – skoczył z rozpędu na niespodziewającego się takiego ataku męża, który zatoczył się do tyłu. Na szczęście złapał go w ramiona zanim zdążyli obaj upaść, podniósł do góry, zarzucił na ramię niczym worek mąki i przy gorących wiwatach podchmielonych gości wyniósł z karczmy. – Aa..! Śmieciu, karczemny podrywaczu! – darł się na całą okolicę książę. Kopał przy tym nogami oraz bębnił pięściami o plecy barda aż dudniło.
- Czy to o takim poziomie kultury wczoraj mówiłeś? – Dolewał przysłowiowej oliwy do ognia Przemko i dzielnie maszerował z rozwrzeszczanym mężem przez miasteczko.
- Nienawidzę cię, zabierz ode mnie te łapy! Nie wiadomo ile wszy miała ta dziewka! – Próbował ugryźć mężczyznę, ale niezbyt mu to wychodziło. Nawet nie zauważył kiedy znaleźli się na polnej drodze prowadzącej do ich domu. W końcu udało mu się złapać za pasek od spodni i wbić ostre ząbki w plecy barda.
- Ożesz ty! – Mężczyzna nie spodziewał się takiego ataku, poskoczył, poślizgnął się na trawie i padł jak długi, pociągając za sobą chłopaka. Zaraz potem obaj zaczęli turlać się z górki w dół. Bard nie puścił jednak prychającego gryzonia, kiedy się zatrzymali przygniótł go swoim ciężarem do ziemi. – Przeproś! - Zażądał, unieruchamiając mu ręce nad głową.
- Prędzej zacznę śpiewać! – warknął nieprzyjaźnie Kacper i w tym momencie został tak namiętnie pocałowany, że zaparło mu dech w piersiach.
- Trzymam cię za słowo kochanie – mężczyzna otarł się o niego lubieżnie. Właściwie, dlaczego by sobie nie mieli trochę pofiglować w wysokiej trawie. Ścieżka prowadziła przez rozległą, mało uczęszczaną łąkę i niewielki, brzozowy zagajnik. Mało kto tędy chodził, ich chata stała nieco na uboczu.
- Świntuch – pisnął zawstydzony chłopak, kiedy ciepły język zaczął błądzić po jego szyi. – Jest środek dnia! – Próbował się uwolnić od paskudnego natręta, którego duże dłonie zakradały się właśnie pod jego koszulę. Guziki rozpięły się jak zaczarowane, ukazując gładką skórę.
- Tym lepiej, dokładnie cię sobie pooglądam. Ostatnio było dość ciemno – zachichotał bard. – Mniam… - wziął do ust sterczący sutek, a biedny Kacper wciągnął głośno powietrze. – Chętnie posłucham jak śpiewasz skarbie. – Zręczne palce zabrały się za ściąganie spodni,  a usta wyznaczały gorące ścieżki na ciele wijącego się chłopaka.
- W życiu się nie doczekasz! – fuknął mały uparciuch. Nie docenił swojego przeciwnika, natychmiast został obrócony na brzuch, a pantalony odrzucone daleko pod krzak jałowca. – Co ty wyprawiasz?! – zaczerwienił się gwałtownie. Ta pozycja wydała mu się niesamowicie wyzywająca, klęczał z wypiętym tyłkiem z twarzą wtuloną w polne rumianki. Na pośladkach poczuł najpierw dłonie męża, a potem dołączył do nich język.
- Już obmyślasz piosenkę? - Zapytał uprzejmie Przemko, po czym włożył ruchliwy organ w drgającą w oczekiwaniu dziurkę i zaczął namiętne harce.
- Zapomnij! – sapnął zadziornie Kacper, choć uda zaczęły mu się trząść i same, bez udziału jego woli rozsunęły się szeroko, ułatwiając bardowi zadanie.
- Podpowiem ci słowa – wymruczał gorąco mężczyzna. – Zaczynają się od… ,,przepraszam…” , a refren brzmi ,,przeleć mnie…” – Jedna z jego rąk powędrowała do przodu i zaczęła pieścić nabrzmiałego penisa Kacpra.
- Cholera… to nieuczciwe… - pisnął żałośnie chłopak i mocniej wypiął tyłek. Czuł, że cały płonie, a rozkosz obmywa go odbierającymi rozum, ognistymi falami. Już po chwili cały był pożądaniem, topił się jak świeże masło w rękach tego łobuza. – P… przepraszam – wyjąkał z trudem. – Weź mnie, p… proszę!
- Już dobrze. – Mężczyzna wbił się w to chętne, piękne ciało jednym ruchem. Nie potrafiłby odmówić temu błagalnemu skomleniu. – A teraz zaśpiewasz! – Celnie zaczął uderzać w prostatę, która posłała chłopaka wprost do nieba. Rozkosz jaką odczuwał, była wprost powalająca. Poddał się ulegle odwiecznemu rytmowi, zupełnie już nad sobą nie panując.
- Aa… aaa…! - zakwilił, a jego świat rozpadł się na milion kawałków. Po chwili dołączył do niego Przemko, mrucząc z przyjemności swoim niskim głosem. Jeszcze kilka spazmatycznych ruchów i padli na aksamitną trawę. Mężczyzna przytulił, nadal drżącego chłopaka i nakrył ich obu jego koszulą.
- To była bardzo piękna pieśń, kochanie – szepnął do ucha  Kacpra, który natychmiast spłonął ciemnym rumieńcem. – Mam nadzieję, że będę jej słuchał każdej nocy.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. – Chłopak wtulił się w silne ciało męża. Schował twarz na jego ramieniu, by ukryć swoje zawstydzenie. Nie miał pojęcia, dlaczego zawsze ulegał temu grajkowi, jakby silna wola i rozsądek kompletnie go przy nim opuszczały. Czyżby naprawdę kochał tego mężczyznę? Czyżby to dziwne, drżące uczucie w jego sercu było miłością?
***
   Gdy późnym rankiem wstał  z łóżka Przemka już nie było w domu. Tym razem nie miał zamiaru go śledzić, poprzedniego dnia nauczył się kilku rzeczy. Między innymi tego, że wierności nie da się wymusić. Powinien po prostu zaufać mężowi w tej sprawie. W gospodarstwie nawarstwiło się wiele robót do wykonania. Na codziennych czynnościach zastało go południe. Kiedy mył się w strumieniu, mając zamiar zabrać się potem za gotowanie posiłku, podeszła do niego zanana mu z widzenia wieśniaczka. Mieszkała niedaleko, w pobliżu rzeki.
- Panie Kacprze, nie chciałby pan zarobić? Moja córka jest pokojową w zamku i złamała nogę. Potrzebuje kogoś, kto ją zastąpi na jakiś czas. Praca nie jest zbyt ciężka i dobrze płatna. – Od razu przystąpiła do rzeczy. – Pomyślałam o panu, bo wiem, że potrafi pan czytać i pisać. Niewiele osób w miasteczku spełnia ten warunek.
- To miło z pani strony, pójdę tam i zapytam. Zimą przydadzą się odłożone pieniądze. – podziękował serdecznie kobiecie. W sumie, to chętnie zobaczy zamek sławnego króla Drozdobrodego. Nie sądził by ktokolwiek poznał w nim dumnego, humorzastego księcia. Ubrał się skromnie w prostą, białą koszulę i dopasowane, lniane spodnie, zaczesał długie włosy z jednej strony na twarz, po czym ruszył w drogę. Nie miał zamiaru pytać męża o pozwolenie, bo ten zazdrośnik jeszcze zabroniłby mu pracować, a przecież potrzebowali talarów. Kiedy dotarł do zamku, w bramie został zatrzymany przez straże, ale wytłumaczył po co przyszedł i bez problemów wpuścili go do środka. Ruszył na poszukiwanie ochmistrzyni do której miał się zgłosić. Gdy przechodził przez dziedziniec, z ogrodu obok, usłyszał znajomy głos. Wspiął się na niezbyt wysoki mur i zerknął ciekawie. Bokiem do niego w pobliżu eleganckiej, marmurowej fontanny stał nie kto inny, ale jego mąż, którego z trudem rozpoznał w bogato odzianym mężczyźnie. Usiadł i nastawił uszu.
- Wasza wysokość, musisz skończyć z tą maskaradą, potrzebujemy cię tutaj – tłumaczył mu siwowłosy dworzanin. – Twój małżonek też powinien wreszcie się pokazać, krążą o was coraz dziwniejsze plotki.
- Wiem, ale to nie takie proste. Niepotrzebnie go okłamałem i teraz boję się jak zareaguje na prawdę. Jest strasznie porywczy i uparty – westchnął Przemko alias Drozdobrody.
- Obaj zachowujecie się dziecinnie, a państwo na tym cierpi – odezwał się surowo staruszek. – Zawsze myślałem Wasza Wysokość, że wychowałem mężczyznę nie mięczaka!
- Dobrze już dobrze, idę mu powiedzieć. – Król nie bardzo miał ochotę na konfrontację z mężem. Dopiero co się pogodzili, a tu szykowała się nowa awantura. – Przygotuj lepiej ziołowe okłady na siniaki, mogą się przydać.
- Ty tchórzu, żadne okłady ci nie pomogą jak cię dopadnę! – warknął z muru Kacper i zeskoczył na ziemię, tuż przed nosem pobladłego Przemysława.
- Skarbie – jęknął przestraszony nie na żarty mężczyzna i padł przed chłopakiem na kolana. – Wybacz, wiem, że to było głupie, ale inaczej nigdy byś się nie zgodził za mnie wyjść. Skorzystałem tylko z nadarzającej się okazji. – Nie musiał przecież wiedzieć, że planował małą zemstę za złe traktowanie oraz kpiny. Kochał go z całej duszy i nie wyobrażał sobie, co by było, gdyby go opuścił. – Poza tym tu będzie nam wygodniej, niż w chacie.
- W tamtym małym domku, spędziłem najpiękniejsze chwile swojego życia głuptasie. – Uśmiechnął się promiennie książę. – Nie sądzę by jakikolwiek pałac, miał coś więcej do zaoferowania. A za te kłamstwa znajdzie się na pewno jakaś kara – mrugnął do niego z psotnym błyskiem w oku.
...............................................................................................................

                                                  KONIEC

9 komentarzy:

  1. O tak bardzo mnie się podobało to zakończenie <3 Naprawdę słodkie.
    Dziewczyno piszesz naprawdę świetnie i uwielbiam Twoje opo i pomysły

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie zakończyłaś to opowiadanie :) Cud miód i orzeszki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podobał mi się koniec opowiadania. Kacper dużo zrozumiał i to dobrze:) Przemko świetnie zapanował nad rozpieszczonym księciem, ale wszystkie niepowodzenia zostały mu wynagrodzone.
    Jestem bardzo ciekawa co wymyślisz teraz.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Buuu jak to koniec? Tak szybko to zleciało i to miłe wpomnienia każdego rozdziału.
    Cudownie. Mam nadzieje, że pojawi się coś nowego

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaka szkoda, że już się skończyło...Mam nadzieję, że kolejna bajka będzie równie fajna. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha, obaj mają bojowe charakterki... :) Nie dziwię się, że byli zazdrośni:)
    Na targowisku tyle mężczyzn się łasiło do księcia,, :) haha
    A Przemko? haha ta dziewka na jego kolanach,,,, brawo Kacper <3
    Bzykanko w trawie ? haha :) Ładne przeprosiny ;)
    I sprawa się wyjaśniła, Kacper przez przypadek się wszystkiego dowiedział haha aż się boję myśleć jaką to karę wymyśli dla niego Rafał :)
    Niestety tego się już nie dowiem :( Będę tęsknić za tym opowiadankiem :3
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    wspaniałe zakończenie tej bajki.... Kacper zazdrosny.... tak łatwo dał się za uwarzyć Przemko.... a ta akcja w zamku jak poznał prawdę.... boska.... no i tak jak sam powiedział, najlepsze chwile przeżył właśnie w tej chatce....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. To było genialne, ale żełuje, że to już koniec i nie dowiemy się jaką kare nasz książę mu zafundował
    ^,^

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejka,
    wspaniale, trochę niedosytu czuje, obydwaj są bardzo porywczy, Kacper pokazał w tej karczmie swoją zazdrosną stronę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń