środa, 13 listopada 2013

O Wandziu, który nie chciał Niemca II


   Wandziu zaniósł swojego gościa do przygotowanej dla niego wcześniej komnaty sypialnej. Po drodze dowiedział się, od nieustannie trajkoczącego dowódcy niemieckiej straży, że to jest jego narzeczony hrabia Godfryd. Drobny chłopak, którego właśnie trzymał na rękach nie bardzo mu pasował do obrazu potężnego wojownika, jaki pod wpływem miejscowych plotek pojawił się w jego głowie. W tej chwili patrzył na niego spod długich rzęs, najwyraźniej zmieszany ich bliskością i chyba nawet próbował go powąchać, bo co chwilę pociągał piegowatym nosem. Mężczyzna ostrożnie posadził swój kłopotliwy ciężar na wielkim łożu przed płonącym kominkiem. Mimo tego chłopak nadal drżał.
- Z-zimno… - wyszeptał zbielałymi wargami.
- Jeszcze chwila, zaraz przyniosą balię. Gorąca kąpiel dobrze ci panie zrobi – Wandziu uśmiechnął się łagodnie do małego topielca, chcąc dodać mu otuchy.Wróg czy nie, wyglądał niesamowicie żałośnie z tymi mokrymi włosami, wypaprany w rzecznym mule i glonach.  Chłopakowi zrobiło się go żal. Do pokoju służba wniosła dużą wannę, pachołkowie wlali do niej kilka wiader gorącej wody. – Pomóc ci? – zapytał ochoczo. Właśnie miał możliwość sprawdzić jedną z plotek.
- Mam się przy tobie rozebrać? – pisnął z pod pledu Godfryd. – Chyba żartujesz?! – Wyobraźnia zaczęła mu pod suwać niepokojące obrazki. Przypomniał sobie, co rycerze mówili o temperamencie Polaków. – Sam się umyję! – warknął groźnie na swojego wybawcę.
- Dobrze, już sobie idę. – Mężczyzna z rękami podniesionymi do góry wycofał się tyłem z komnaty. Niemiec dziwnie się mu przyglądał, na policzkach miał ciemne rumieńce i otulał się kocem niczym tarczą. Czyżby się go bał? Wandziu nie miał pojęcia co myśleć o jego zachowaniu.

   Kiedy Wandziu wyszedł Godfryd odetchnął z ulgą, zrzucił mokre ubrania i z radosnym piskiem wskoczył do wody. Zaczął się energicznie szorować lawendowym mydłem, w końcu usiadł, zanurzył po szyję w pachnącej pianie i przymknął oczy. Powoli dochodził do siebie, dreszcze przestały nim wstrząsać, zrobiło się nawet całkiem przyjemnie. Ogień trzaskał  wesoło w kominku, a brzuchu chłopaka zaburczało głośno z głodu.
- Poszedł Franco na borówki, oblazły go w lesie mrówki… - zaczął podśpiewywać, wymachując nogą do taktu. Swoją drogą był ciekawy, skąd u Polaków takie porządne mydło, skoro kapią się tylko dwa razy do roku. Może trzymają je specjalnie dla gości?

   W tym czasie Wandziu, miał zupełnie inny dylemat. Ten diabelski rodowód Niemów nie dawał mu spokoju. Niania zawsze opowiadała, że pochodzą wprost od Belzebuba. Ich dzieci rodzą się z ogonami i kopytami jak wszystkie biesy. Niesamowicie go kusiło, by przekonać się o tym na własne oczy. Jego sypialnia sąsiadowała z komnatą Godfryda. Otworzył okno i wyszedł na szeroki gzyms otaczający cały zamek. Było już zupełnie ciemno, więc raczej nikt nie powinien go zauważyć. Posuwał się powoli i ostrożnie. Po kilku minutach był już na miejscu, zerknął do środka i o mało nie spadł w przepaść. Godfryd właśnie wstał, mógł teraz podziwiać jego sylwetkę w całej okazałości. Proste, ładnie umięśnione plecy, zgrabne, zaróżowione od gorąca pośladki i długie nogi. Diabelskich atrybutów ani śladu, ale za to jakie widoki! Chłopak chętnie by się wgryzł w te kuszące krągłości.
- Cudny tyłek! – Nawet nie zdawał sobie sprawy, że powiedział to dość głośno. Niemiec doskonale usłyszał jego okrzyk, bo gwałtownie się odwrócił i z oburzonym piskiem wyskoczył z balii.
- Zboczeniec!! – Zakrył się szybko pozostawionym przez służki ręcznikiem. Wandziu chciał się wycofać, ale zahaczył nogą o parapet i z wielkim hukiem wpadł do środka, rozpłaszczył się na brzuchu, niczym wielka żaba, przed rozgniewanym Godfrydem.
- P- przepraszam -  wyjąkał zmieszany. Pozbierał z kamiennej posadzki swoje potłuczone szczątki. Nie miał niczego na usprawiedliwienie swojego kretyńskiego postępowania. – Naprawdę nie miałem nic złego na myśli – dodał, widząc, jak chłopak cofa się do tyłu i nabiera powietrza do płuc, by wezwać pomoc. Niewiele myśląc zatkał mu usta ręką, nie chcąc dopuścić do międzynarodowego skandalu.
- Mmm… - mamrotał wściekle Niemiec.
- Daj spokój, taka awantura o odrobinę golizny – szepnął mu na ucho Wandziu, ponieważ z korytarza dobiegł go jakiś podejrzany hałas. - Chciałem tylko sprawdzić twój rodowód.
- Szukasz rodowodu na moich pośladkach?! Chyba kpisz! To zwykłe podglądactwo! Nie wiedziałem, że jesteś aż tak zdesperowany, dziewek ci w zamku brakło?! – burczał, łypiąc groźnie na chłopaka, Godfryd. – A może tak się objawia ten słynny, słowiański temperament?
- Wypatrywałem kopyt i ogona. Skoro pochodzicie, jak niesie wieść gminna, wprost od Belzebuba, to powinno być jakoś widać. Chciałem się przekonać na własne oczy! – bezczelnie pomacał swoją ofiarę po tyłku i natychmiast dostał z liścia od krewkiego Niemca.
- Uważaj, żebym ja nie zaczął sprawdzać tych głupich plotek! – Czerwony jak jego włosy Godfryd otworzył drzwi i wypchnął rechoczącego Wandzia za drzwi. – Rogów jeszcze nie skontrolowałeś idioto! – Prychnął rozjuszony i opuścił skobel. Oparł się czołem o ścianę, aby się nieco ochłodzić. Było mu strasznie gorąco, ta wielka łapa na jego pośladkach i wpatrzone w niego błyszczące oczy przyszłego narzeczonego, spowodowały, że zabrakło mu tchu. Policzki zaczęły go piec, pewnie się przeziębił w tej zimnej rzece, stąd te wszystkie sensacje.

***

   Godfryd po obfitej kolacji nie mógł spać. Okazało się, że nad Wisłą umieją robić równie dobrą kiełbasę co nad Renem. Napchał się bezwstydnie i teraz ponosił tego konsekwencje. Surowego mięsa, jak się tego obawiał nie zauważył, za to przyniesiono mu również przepyszne pierożki i gorący barszczyk do popicia. Przebrany w nocną koszulę miotał się po łóżku, a do głowy przychodziły mu coraz bardziej niemądre historie, jakie usłyszał od swoich rycerzy.
- Może wina? – Do komnaty wszedł jego służący Klaus i nalał mu pachnącego malinami trunku.
- Jak myślisz, jakimi mężami są Wiślanie? – zapytał go zafrasowany chłopak. Miał coraz mniejszą nadzieję, że wywinie się z tego małżeństwa. Jeśli chciał temu zapobiec, musiał mieć jakiś argument nie do obalenia. A na razie jedyne czym mu podpadł Wandziu, to było podglądactwo. I te jego żałosne tłumaczenia, kto normalny uwierzyłby, że pochodzi od szatana. Pewnie miejscowe panny mu się znudziły i szuka czegoś egzotycznego.
- Moja babcia opowiadała, że Wiślanie dlatego są tacy jurni, bo mają po dwa członki. Jak je która dziewka zobaczy, to tak głupieje, że przestaje się opierać. Gapi się jak zaczarowana i nie może się ruszyć z miejsca. Oni to wykorzystują, rzucają się na biedaczkę. Podobno wystarczy jeden raz się z takim przespać, żeby zostać zbrzuchaconym. – Opowiadał podekscytowany Klaus.
- Na wszystkich bogów, czarami się parają! Jak się mój ojciec dowie, na pewno każe mi wracać! – Ucieszył się Godfryd. – Ale przydałoby się sprawdzić, czy to prawda.
-W kuchni jest taki jeden, kawał z niego chłopa. Jak panie chcesz, zrobię to dla niego, poświęcę się dla ojczyzny. – Zaproponował chłopak, a jego oczy podejrzanie zabłysły w świetle świec. – Dobro naszego księstwa jest ważniejsze niż mój tyłek! – Zadeklarował uroczyście, uśmiechnął się do panicza i wyjątkowo ochoczo pognał na parter, gdzie mieściły się pomieszczenia dla służby.
- Ale… - nie zdążył dokończyć Godfryd, ale po niecnocie nie było już ani śladu. Nie miał pojęcia, że Klaus był aż takim patriotą. Będzie musiał go pochwalić przed ojcem po powrocie do domu. Przez chwilę siedział spokojnie, popijając winko i rozmyślając nad poczciwością swojego sługi. Powoli dochodził jednak do wniosku, że to nie w porządku, że inni się tak poświęcają, a on tutaj leży sobie wygodnie i nic nie robi. Z tego co widział przez okno, Wiślanie nosili identyczne nocne koszule jak Niemcy. Właściwie nie byłoby chyba trudno, zobaczyć co nieco, bo Zygfryd może mu potem zarzucić, że jakiś prosty pachołek, to nie to samo co książę krwi. Poza tym będzie miał się okazję odegrać na tym zboczeńcu Wandziu. Wziął świecę i po cichutku wspiął się na ten sam gzyms, którym wędrował wcześniej mężczyzna. Miał szczęście, bo okno od sypialni miał uchylone. Jego ofiara najwyraźniej mocno spała cicho pochrapując. Bez trudu wszedł do środka, w komnacie na szczęście nie było zbyt ciemno. W kominku palił się jeszcze ogień, oświetlając nieco pomieszczenie. Po cichu podszedł do łóżka i odkrył kołdrę. Faktycznie nocny strój się sięgał prawie do kolan, niczego ciekawego więc nie zobaczył. Pochylił się nad mężczyzną, chwycił za brzeg materiału i zaczął go podciągać, odsłaniając muskularne uda. Nagle usłyszał szybkie kroki za drzwiami. Przestraszony, nie mając zbytnio gdzie się ukryć, wpełznął do łóżka i nakrył ich obu kołdrą. Położył się płasko między nogami Wandzia, starając się nawet nie drgnąć.
- Synu nie widziałeś czasem hrabiego? Jego sypialnia jest pusta, a niemiecki dowódca zaczyna siać panikę. – Godfryd usłyszał ku swojemu przerażeniu głos samego Kraka.
- Ojcze daj spokój, pewnie znowu zgłodniał. Widziałeś ile to maleństwo zjadło na kolację, gdzie mu się to mieści? – zachichotał Wandziu.
Poprawił się na łóżku, a jego koszulka podjechała aż do pasa. Miał dziwne wrażenie, że coś go łaskota po wewnętrznej stronie uda. Ugiął nogi w kolanach i nagle poczuł czyjś oddech na swoim podbrzuszu.
- Apisk…! – rozległo się nagle spod kołdry. Mężczyzna podniósł powoli nakrycie i ku swojemu niebotycznemu zdziwieniu zobaczył między swoimi nogami wielkie szare oczy wpatrzone w jego penisa. Mały rudzielec nawet nie mrugał, wyglądał jakby zamienił się w żywy posąg.
- Co się stało? – zapytał zaniepokojony jego przedłużającym się milczeniem ojciec.
- Nic, coś mnie ugryzło. Każę jutro wytrzepać porządnie pościel – stwierdził z niewinną miną Wandziu, ale jego policzki przypominały kolorem dorodne pomidory. Ręką trzepnął chłopaka w głowę, ten się rozpłaszczył i przycisnął twarz do jego łona.
- Śpij już, jutro czeka nas sporo pracy. Ten Niemiec na pewno się odnajdzie. Dobrze się czujesz? – Krak dopiero teraz zauważył rumieńce syna.
- Ach… hm… jakoś tak dziwnie. Powiedz służącej, by przyniosła mi ziółek na niestrawność - jęknął słabym głosem.
- A śmiałeś się z tego biedaka, może Zygfryd każe mu pościć? Słyszałem, że jego matka jest strasznie oszczędna. Nie karmiła go należycie i dlatego wyrósł taki niepozorny  – zastanawiał się głośno władca.
W tym momencie oburzony wywodem mężczyzny Godfryd ukąsił Wandzia w udo, a potem polizał to miejsce, by złagodzić ból. Podciągnął się nieco wyżej i ze złośliwym uśmieszkiem dmuchnął na nabrzmiewającego coraz szybciej członka chłopaka. Doskonale wiedział, że mężczyzna zrobi wszystko, by jego obecność się nie wydała. Dla nich obu zdemaskowanie znaczyłoby natychmiastowe małżeństwo, a młody Wiślanin nie chciał tego, tak samo jak on.
- Pewnie jedzą samą marchewkę, stąd te piegi na nosie i rude włosy – odezwał się z kpiną w głosie chłopak. Na odpowiedź nie musiał długo czekać, paskudny szkodnik ujął w dłoń swój warkocz, rozsunął mu szerzej nogi i zaczął go miziać końcówką po jądrach. Doskonale się przy tym bawił, czując jak drży pod jego dotykiem i widząc pierwsze krople, spływające z pęczniejącego penisa.
Wandziu z wielkim trudem próbował nad sobą zapanować, na jego czole pojawiły się krople potu, a oddech mocno przyspieszył. Ten pomiot Belzebuba chciał go doprowadzić do szaleństwa. Ojciec tylko pokręcił z troską głową i nalał mu kubek wody z miodem.
- Wypij, zaraz poślę po Wrzosową – Krak popatrzył na jedynaka. Dzisiaj był dość chłodny dzień, a on skąpał się w Wiśle, oby tylko się nie rozchorował.
- Nic… mi nie… będzie… – wystękał chłopak. Poprawił kołdrę i posłał zabójcze spojrzenie uśmiechniętemu od ucha do ucha Godfrydowi, który zerknął psotnie na jego penisa i wystawił język. – Nie odważysz się! – Wyrwało się nieszczęsnemu, a może raczej szczęsnemu Wandziowi.
- To było do mnie? – zapytał zaskoczony Krak.
- Skądże, gadam do brzucha, strasznie boli skubaniec – wydyszał.
    Niemcowi z kolei coraz bardziej podobało się dręczenie mężczyzny. Co prawda nie posiadał dwóch penisów, ale to co miał przed swoim nosem, też było nie do pogardzenia. Słowa przyszłego małżonka potraktował jak wyzwanie i wstąpił w niego prawdziwy diabeł. Polizał zaróżowioną końcówkę, a potem lekko ją possał. Pachniała ładnie piżmem i morzem, plotki o myciu się przez Wiślan dwa razy do roku z pewnością były bujdą.
- Na Światowida! – krzyknął udręczony Wandziu i wypuścił obfity strumień spermy prosto na twarz rudego drania. Żałował, że nie widzi zaskoczenia w tych szarych oczach oraz jego głupiej miny. – Skurcz! – Rzucił w stronę ojca, który poruszony jego cierpieniem sam ruszył na poszukiwanie znachorki. – Zatłukę cię! – Warknął na Gotfryda, który ledwie się za władcą zamknęły drzwi, niczym pocisk, wyskoczył z łóżka, ocierając rękawem koszuli upapraną twarz.
- Aleś ty szybkostrzelny! – zachichotał bezczelnie. – Na szczęście było tylko jedno działo!
- Zobaczymy jak będziesz piszczał, kiedy cię dopadnę! – Wandziu ruszył za nim w pogoń, nie był jednak tak zwinny jak rudzielec, a nogi się pod nim nadal uginały po przeżytym przed chwilą orgazmie. Nie miał pojęcia o co chłopakowi chodziło z tym działem.
- Ratunku, on oszalał! – Darł się wniebogłosy Niemiec, wybiegając na korytarz. Wpadł do swojej komnaty i natychmiast zaryglował za sobą drzwi, to samo zrobił z oknem. Serce biło mu jak szalone, to było najbardziej ekscytująca rzecz, jaka mu się do tej pory przytrafiła.  Nadal czuł oszałamiający zapach mężczyzny, a między nogami spory dyskomfort. To niemożliwe, żeby podniecił się takim dzikusem zza Wisły. Co by na to powiedziała jego matka? Zawsze twierdziła, że sprawy sypialniane są tylko po to, by powstało potomstwo. Wszystko inne było grzechem i bogowie krzywo patrzyli na wszelkie inne igraszki, nawet takie niewinne jak trzymanie się za ręce. Godfryd był wychowany dość surowo, niestety jego przekorna natura buntowała się przeciw wszelkiej dyscyplinie. Obawiał się nieco zemsty Wandzia za dzisiejszy wyczyn. Właściwie nie wiedział skąd nabrał takiej odwagi, by zdobyć się na coś podobnego. Możliwe, że to jednak prawda co mówił Klaus. Został zaczarowany i pozbawiony własnej woli jak te biedne dziewki.

 

13 komentarzy:

  1. Boskie, uwielbiam to opo :D haha czekam, aż Klaus spotka przystojnego dowódcę wojsk Wiślan i odda mu się, czekam też na wielką miłość klausa i jego Wilślanina:D
    Haha, Godfryd pojechał po całości:D

    OdpowiedzUsuń
  2. haha. wspaniałe i takie sexowne <3
    Ale podglądacz nie ładnie na szczęście rudowłosy się odwdzięczył... ale to chyba nie tak miało być :D
    Miał mu dać nauczkę i się przekonać o tym ile członków posiadają wiślanie haha:)
    A dostał za to orgazm.. to raczej nagroda haha :)
    Cudowne :3
    Twoja Maru;3
    PS: pisz szybciutko, nie mogę się doczekać zemsty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszcze po prostu talentu do pisania. Cudowny rozdział i aż chce się więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No nieźle :) Gotfryd dał trochę popalić Wandziowi za podglądanie. No cóż, chłopcy muszą sprawdzić wiarygodność plotek dotyczących ich rodów i widać, że ciekawie się za to zabierają. Rozdział na prawdę świetny. Życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Coraz bardziej podoba mi się ta zwariowana historia. A Gtfryg jest w gorącej wodzie kąpany żeby za odrobinę golizny... Podobają mi się plotki i pomówienia jakie krążą w ich otoczeniach to może być zabawne jak będą to sprawdzać.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem dlaczego w twoich opowiadaniach kazdy chlop ma ogromnego penisa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Marudo! Miej odwagę i się podpisz, niezbyt lubię rozmawiać z anonimami. Ta uwaga to ci się akurat nie udała, bo tu nie ma najmniejszej wzmianki o ogromnym penisie, czytaj uważniej. Z drugiej strony to bardzo dziwne, że nadal coś u mnie czytasz skoro ci się tak bardzo nie podoba.

      Usuń
    2. Drogi Korku vel Marudo! Przezwisko jest twoją winą, jakoś musiałam się do ciebie zwrócić, a nie raczyłeś się wcześniej podpisać. Żebyś znowu nie narzekał, że ci coś usunięto publikuję osobiście twój komentarz. Niestety znowu utkwił na poczcie.
      ,,,to co miał przed swoim nosem, też było nie do pogardzenia.'' Wybacz, ale umiem czytac z uwaga. W kazdym twoim tekscie pisze ,,ogromny penis, nie wiem jak to ogromne cos sie we mnie zmiesci,, . To po pierwsze.
      Po drugie: nie pisalem, ze opowiadanie mi sie nie podoba. Tylko odnosze wrazenie, ze ''dyskryminujesz,, osoby z malymi penisami.
      Po trzecie: w kazdym twoim opowiadaniu jeden ( aktyw) jest umiesniony,silny,przystojny, a drugi (pasyw) jest drobny i wyglada jak ksiezniczka. Co przyczynia siendo tego iz czuje, ze najwazniejszy jest wyglad i nie piszesz nic o osobach troche ''brzydszych,,
      I co jawazniejsze nie jestem maruda, tylko osoba, ktora wyraza swoje zdanie. Przykro mi , ze ciezko przyjmujesz krytyke. KOREK"

      Usuń
    3. 1.Przykro mi to stwierdzić, ale nie umiesz czytać ze zrozumieniem i widzisz to, co chcesz widzieć.,, To co miał przed swoim nosem, też było nie do pogardzenia. – w tym cytacie nie ma nic o wielkości, zapachu, kolorze. Nic co by określało, jak wyglądał członek Wandzia. Wynika z niego jedynie, że Godfrydowi spodobało się to co zobaczył, a jego preferencji przecież nie znasz, bo i skąd. Moja odpowiedź na twój zarzut dotyczyła tylko tego opowiadania, bo co do innych masz rację. I pamiętaj, o gustach się nie dyskutuje, a ja mam właśnie taki. Nie jest to w żadnym wypadku dyskryminacja. Jeśli podobają mi się duże nosy, to nie znaczy, że dyskryminuję małe.
      2. Jeśli ktoś jedynie narzeka, to chyba mogłam odnieść wrażenie, że opowiadanie mu się nie podoba. Zdziwiło mnie jedno, że zainteresował cię jedynie wygląd postaci, bo dla mnie to sprawa trzeciorzędna. Nie napisałeś nic o fabule, pomyśle, ani treści.
      3. Jeśli szukasz u mnie realizmu, to naprawdę źle trafiłeś, bo go tu nie znajdziesz. A chyba o to ta cała awantura. W niektórych opowiadaniach jest nawet na początku ostrzeżenie, że to świat alternatywny. Zwykłego, ponurego życia mam po dziurki od nosa na co dzień, pisanie jest moim hobby przy którym odpoczywam. Jest wiele osób, które tworzą obyczajówki, może powinieneś właśnie tam zastukać.

      Usuń
    4. Gdyby twój facet mial malego penisa to zapewne byś go wyrzucila za drzwi tak? Okey. ''Zdziwiło mnie jedno, że zainteresował cię jedynie wygląd postaci, bo dla mnie to sprawa trzeciorzędna. Nie napisałeś nic o fabule, pomyśle, ani treści.,, Wybacz, ale ta reszta mi się spodobala tylko mialem kilka zastrzeżeń wlaśnie do tego co napisalem wcześniej. Funkcja ,,komentarz'' zostala wprowadzona po to by krytykować i wychwalać, a nie tylko wychwalać. Licz się z tym, że nie każdemu podobają się niektóre sytuacje w twoich opowiadaniach.
      I jeszcze jedno. Nie udawaj. Każdy najpierw patrzy na wygląd. W twoim opowiadaniu tez tak bylo. ''Jaki on piękny''bla, bla, bla.
      Pozdrawiam
      KOREK.

      Usuń
    5. jakieś kompleksy Korek? tu chodzi o STEREOTYPY!

      Usuń
  7. Witam,
    och rewelacja, rewelacja.... Godfryd musiał się osobiście przekonać.... podobają mi się te plotki jakie krąż wokół nich, będzie ciekawie jak będą sprawdzać ich prawdziwość... ciekawe co mu Wandziu zgotuje za ten występek...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, super, co za psotnik z Godfryda... och Wandziu coś na pewno wymyśli w ramach zemsty...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń