czwartek, 21 listopada 2013

O Wandziu, ktory nie chciał Niemca III


   Godfryd od wczesnego rana miotał się po swojej komnacie w poszukiwaniu księgi, którą na drogę dała mu matka. Szlachetna Ksenia, wręczając ją chciała najwyraźniej coś ważnego mu powiedzieć, ale w tym momencie nadszedł Zygrfryd i całą swoją uwagę skierowała na niego. Chłopak zerknął na okładkę i po przeczytaniu samego tytułu: ,, Przykazania ojca Olafa” ziewnął szeroko. Znał autora, który nieraz odwiedzał jego matkę, był najnudniejszym klechą jakiego znał. W ciężkim tomiszczu na pewno nie napisał nic godnego uwagi. Niestety kobieta przywiązywała ogromną uwagę do wykształcenia i Godfryd wolał się jej nie narażać. Na pewno przy następnym spotkaniu zapyta go o treść księgi. Nie miał pojęcia, gdzie mógł ją zgubić. Pruł kufry i szafy niczym korsarski statek, wkrótce jego sypialnia przypominała pobojowisko. On sam siedział w rozchełstanej koszuli, w samych tylko obcisłych pantalonach, niemożliwie wręcz rozczochrany i zupełnie zapomniał o śniadaniu u przyszłego teścia.
- Ktoś cię napadł? – zapytał Wandziu, wchodząc do komnaty i z rozbawieniem przyglądając się pogromowi. Rudy diabeł miał chyba faktycznie jakieś ukryte moce, bo nigdy w życiu nie widział takiego bałaganu.
- Zapodziałem książkę od matki, obedrze mnie ze skóry przy najbliższej okazji – jęknął żałośnie. - Na pewno przybędzie na ślub, czyli pozostało mi już niewiele dni na tym świecie.
- Hm… - Wandziu zerknął łakomie na prześwitujące przez koszulę sutki chłopaka. – Pomogę ci, ale nie za darmo… Jakoś mi dzisiaj zimno…
- Co masz na myśli? – Godfryd popatrzył na niego podejrzliwie.
- Kilka entuzjastycznych, rozgrzewających buziaków na pewno by mi pomogło i nabrałbym chęci do pracy. – Uśmiechnął się do obserwującego go czujnie Niemca. Patrzył na niego poważnie, widać było, że rozważa jego bezczelną propozycję.
- Mówiono mi, że Polacy są porywczy i wszystko robią na żywioł. Jakoś mi ten opis do ciebie nie pasuje, strasznie jesteś interesowny. – Zaczerwienił się po uszy.
- Ojciec powiedział, że mam się zachowywać po europejsku, ale skoro nie muszę – Wandziu uśmiechnął się szeroko i rzucił się na niczego nie spodziewającego się chłopaka. Przygniótł swoim ciałem do podłogi, unieruchomił jego twarz w swoich dłoniach i zaczął brać sobie darmo to, co jeszcze przed chwilą gotów był wynegocjować. Muskał najpierw delikatnie, a potem coraz namiętniej kształtne usta Godfryda, który wił się pod nim jak szalony, prychając niczym wściekły kot. Pocałunki miały zniewalającą moc. Ofiara protestowała coraz słabiej, a kiedy rozchyliła wargi, by nabrać powietrza, ciekawski język Wandzia wdarł się szturmem do środka. Chłopak dzielnie się bronił, wygiął ciało w łuk bezwiednie ocierając się o napastnika i zaczął pełen westchnień pojedynek. Usta miażdżyły usta, zęby kąsały nabrzmiałą czerwień, język ocierał się o język w szalonej walce o dominację. Obaj przeciwnicy oddali się temu zajęciu z wielką pasją, żaden nie chciał drugiemu ustąpić pola.
- Och… - jęknął Godfryd, kiedy biodra mężczyzny nacisnęły jego miednicę, członek otarł się o członek i chłopak miękko się poddał, obejmując go za szyję.
- Ee... – usłyszeli niepewne chrząknięcie. – Jego wysokość Krak oczekuje panów na śniadaniu …- podjął już śmielej pachołek. – Siedzi przy stole i bębni po nim palcami…
- Och… - Wandziu z trudem odsunął się od swojego towarzysza. – Musimy iść, jeśli tak się zachowuje, to znaczy, że jest zły.
- Rety, zupełnie zapomnieliśmy o śniadaniu! – Godfryd cały potargany poderwał się z podłogi. – To przez ciebie całuśny złodzieju!
- Nie protestowałeś zbyt przekonująco – zachichotał mężczyzna, pomagając mu doprowadzić się do względnego porządku.
– Musimy się pośpieszyć, zanim ojciec się naprawdę wkurzy.
                                                               ***
    Krak był rzeczywiście nieco zdenerwowany spóźnialstwem obu chłopców. Czekał już na tych smarkaczy od kwadransa, pogryzając myśliwską kiełbasę. Kwiat rycerstwa z obu krajów siedział za Stolem, rozmawiając przyciszonymi głosami. W końcu spojrzenie księcia powędrowało na księgę, którą poprzedniego wieczora zostawił na ławie Godfryd. Władca był odrobinę ciekawy, jakie to światłe rady dała na drogę synowi słynąca z surowości Ksenia. Otworzył księgę, zerknął najpierw na piękne, pozłacane obrazki i…
- Ehe... yh… ohy… - zakrztusił się wędliną mężczyzna. Służący natychmiast podbiegli i z rozmachem klepnęli go w plecy tak mocno, że omal nie spadł na ziemię.
- Czyżby kazania Olafa były aż tak ciekawe? – roześmiał się siedzący obok wojewoda Zagon. – Strasznie się musiał zmienić ten łakomy dziad, od naszego poprzedniego spotkania. Zazwyczaj interesowało go tylko to, co leżało przed nim na stole. – Sięgnął zaciekawiony po zakurzone tomiszcze.
- Zostaw to…! – Ubił mu ciekawską łapę władca.
- Tylko sobie zerknę – przysunął się bliżej. Krak odskoczył gwałtownie do tyłu  z krzesłem i przycisnął księgę do piersi niczym skarb.
- Po pierwsze to nie twoje, po drugie tobie akurat mogłoby jedynie zaszkodzić. Już i tak papież dwa razy cię ekskomunikował.
- Prze- przepraszamy… - wyjąkał od drzwi niepewnym głosem Godfryd.
- Jakoś tak nam zeszło… - tłumaczył się nieumiejętnie Wandziu.
- Czy któryś z was to czytał?! – zapytał Krak podnosząc książkę do góry i wskazując im miejsca za stołem.
Popatrzył uważnie na obu chłopców, ale żadnemu nie drgnęła nawet powieka. Odetchnął z ulgą i nalał sobie miodu. Nie miał pojęcia co sobie myślała ta głupia kobieta dając synowi na drogę coś takiego. Jak on miał ich teraz utrzymać z daleka od siebie aż do ślubu?
- Nie miałem okazji. Mogę? – Godfryd wyciągnął rękę po swoją własność, ale przyszły teść niezbyt mu się kwapił ją oddać.
- No dobra… - powiedział po chwili namysłu Krak. – Pod warunkiem, że obaj przysięgniecie, nie wyjść do wesela poza dwa pierwsze rozdziały! Jak się dowiem, że oszukujecie zakuję was w dyby w najciemniejszym lochu ze szczurami i wypuszczę dopiero w dzień ślubu!
- Ojcze, po co te nerwy. Przysięgam! – odezwał się uroczyście Wandziu, kompletnie nieświadomy czego się podejmuje.
- Też przysięgam. – Poszedł za jego przykładem Niemiec.
- W taki razie proszę. – Podał mu książkę władca, niezbyt przekonany czy dobrze robi. Nie dowierzał tym smarkaczom i postanowił wysłać za nimi kogoś sprytnego na przeszpiegi. Zaufanie zaufaniem, ale bez przesady. Żył już wystarczająco długo, by wiedzieć, co warte jest słowo, gdy górę wezmą inne względy.

                                                       ***
     Tymczasem na błoniach za zamkiem Kraka, wokół zrobionej naprędce z nieociosanych bali zagrody, zebrała się spora gromadka zarówno Wiślan jak i Niemców, a nawet Rusinów. Właśnie przybyli handlarze ze wschodu i przyprowadzili pokaźne stado rasowych wierzchowców. Mężczyźni, których życie toczyło się wokół koni podziwiali je z ogromnym entuzjazmem, komentując zarówno zalety jak i wady przeprowadzanych okazów. Niemiecki dowódca Franko nie mógł oderwać oczu od czarnego ogiera.
- Przecież to zwierzak mojego kuzyna Bernarda! – krzyknął mocno poruszony. – Ukradli mu go w tamtym roku! Złodziejska nacja!
- Niemożliwe, kupiłem go niedrogo od niemieckiego hodowcy na targu w Brnie! – oburzył się handlarz. – Mam na to papier!
- Jeśli mam rację ma gwiazdkę na lewej łopatce – odezwał się już nieco spokojniej rycerz. Podprowadzono rumaka i rzeczywiście znaleziono opisane znamię. – A widzicie, jest na pewno kradziony!
- Chwileczkę - odezwał się Rusin, stojący do tej pory z boku. – To przecież mój Kirys, zniknął mi ze stajni trzy lata temu! Zobaczcie na kopyto, ma tam moje inicjały KB - Kirył Bychaczow.
- Faktycznie są – potwierdził trzymający konia pachołek.
- Wtedy, gdy zaginał, byli u nas czterej Francuzi. Dość szybko odjechali, mimo że byli mocno zdrożeni.
- Kuzyn mówił, że nabył dość tanio go od Francuzów. Nawet był zaskoczony niską ceną – odezwał się Franko. – Nie dali jednak żadnych  papierów.
- Dobre sobie – zachichotał wojewoda zagon, który przysłuchiwał się całej aferze. – Czyli Rusinowi ukradli konia Francuzi, sprzedali go Frankowi, który kupił go za bezcen i dobrze wiedział, że pochodzi z podejrzanego źródła. Potem zwinął go jakiś niezły cwaniak i nawet udało mu się podrobić papiery. Nabył go podejrzanie tanio nasz handlarz i teraz próbuje wcisnąć Krakowi. Międzynarodowy konik z naszego Kirysa! I nie ma co wyzywać nikogo od złodziei mości panie dowódco! Wszyscy byli tu po trosze winni!
      Po tym wywodzie  emocje nieco opadły, a na twarzach mężczyzn zamiast gniewu pojawiły się iskierki rozbawienia. Pechowy wierzchowiec faktycznie odbył długą i zawiłą drogę przez Europę. W każdym kraju są ludzie dobrzy i źli, a okazja czyni złodzieja. Bieda czasem zmusza do nieuczciwych czynów, ale i zamożni często sami sobie są winni, chcąc oszczędzić kilka monet nabywają podejrzane towary.
  
***
    Było już prawie południe, a służącego ani śladu i Godfryd zaczął się poważnie martwić. Minęła prawie doba jak wyszedł i wszelki słuch o nim zaginął. Bał się, że ten beztroski trzpiot wdał się w jakąś awanturę. Nieraz już wyciągał go z opresji. Inny pan być może już dawno pozbył by się sprawiającego problemy pachołka, ale hrabia naprawdę lubił Klausa. Miał swoje wady, ale był zawsze wobec niego niezwykle oddany i lojalny. Właśnie chciał ruszyć na poszukiwania, kiedy ktoś zastukał do drzwi komnaty i zaraz potem w szparze, pojawiła się jasna głowa ozdobiona długim, mocno potarganym warkoczem.
- Mogę…? – zapytał cicho Klaus.
- Gdzieś ty się włóczył łapserdaku?! – warknął na niego Godfryd, ale w jego piwnych oczach można było dostrzec ulgę.
- Wypełniałem misję, którą mi zleciłeś – uśmiechnął się beztrosko chłopak i usiadł u stóp swojego pana na tureckim dywaniku.
- Zwykłe podglądanie zabrało ci tyle czasu? – popatrzył na drania z powątpiewaniem.  – Wystarczyło wejść do pierwszej lepszej łaźni!
- Zawsze mówisz panie, że jestem roztrzepany, więc tym razem chciałem to zrobić jak należy. Proszę – podał zaskoczonemu hrabiemu mały notesik. Chłopak go otworzył, ale niestety nie zrozumiał ani słowa. Wyglądało to na jakiś dziwny szyfr.
,,Kowal Janko – stan 1, 10 cm odpoczywa, 16cm maszt – (mięśnie to nie wszystko!)
Wojewoda Zagon –  stan 1, 12 cm odpoczywa, 20 cm maszt – ( nieźle!)
Pachołek Semen – stan 1,  9 cm odpoczywa, 13 cm maszt  - ( Nie ma jak doświadczenie!)
Koniuszy Mściwój – stan 1,  11 cm odpoczywa, 14 cm maszt – (mistrz!)”
    Było tego więcej, ale Godfrydowi nie chciało się wszystkiego analizować i tak nie miał pojęcia o co chodzi. Spojrzał na zadowolonego z sobie sługę, który właśnie podkładał sobie pod tyłek trzecią poduszkę.
- Wytłumacz co to jest? – wskazał palcem na cyfry.
- Ech, widać, że jesteś panie prawiczkiem – westchnął Klaus. – Pamiętasz plotkę, którą kazałeś sprawdzić? Patrz - kowal stan 1 oznacza, że ma jednego penisa, jak każdy niemiecki chłop, a przynajmniej ci, których znam. Dalej 10 cm odpoczywa, czyli, że w zwisie tyle mierzy jego członek, podobnie następna liczba, tylko w wzwodzie.
- Rozumiem – odparł lekko zarumieniony chłopak -  A te dziwne uwagi na końcu?
- Takie osobiste spostrzeżenia. – Teraz również służący odrobinę się zaczerwienił. - Kowal Janko od razu wpadł mi w oko, zbudowany niczym olbrzym, same lśniące mięśnie opalone na smakowity, złocisty brąz. Niestety z techniką u niego słabo, zachowuje się jak jakiś ogr.
- Tylko mi nie mów, że spałeś z nimi wszystkimi?! – Godfryd popatrzył wytrzeszczonymi oczami na Klausa. W głowie mu się nie mieściło jak można być takim niewyżytym. Wiedział, że sługa ma spory temperament, ale tym razem przeszedł samego siebie. – Może przynieść ci puchową podusię? – zaproponował nieco złośliwe.
- Zrobiłem to dla ciebie panie, w celach naukowych i oczywiście dla ojczyzny. – Nadął się chłopak. - Następnym razem niech ktoś inny ci pomaga! – Położył się na brzuchu cicho pojękując. – Człowiek się poświęca, omal nie pada na twarz ze zmęczenia, cierpi – pomasował swoje pośladki - a tu taka niewdzięczność!
- No dobrze – uśmiechnął się do niego pobłażliwie młody hrabia. – Napracowałeś się to prawda, a że nie rękami, to już twoja sprawa.
- Rękami też, bo po dwóch razach szczęka mnie trochę rozbolała – przyznał się szczerze sługa. - Jakiś skurcz mnie złapał.
- Wiesz ty co, idź już lepiej do swojego pokoju odpocząć. Z twoich obserwacji wynika, że niczym się od Wiślan nie różnimy, więc nie mamy dla Zygfryda żadnego dowodu. Trzeba szukać dalej – westchnął strapiony Godfryd i przycisnął twarz do zimnego drewna na oparciu fotela. Miał wrażenie, że jego biedne policzki zaraz spłoną żywcem. Obracał w rękach otwarty notes i za każdym razem jak na niego spojrzał, od nowa oblewał się rumieńcem. Nawet nie zauważył, kiedy wyszedł Klaus. Chciał znaleźć jakiś haczyk, który pozwoliłby mu uniknąć małżeństwa z Wandziem i powrót do domu. Tymczasem zyskał tylko problem w spodniach, który z każdą chwilą przybierał coraz większe rozmiary. Na domiar złego narzeczony miał za chwilę do niego wpaść, aby mogli przestudiować razem tą książkę od jego matki. Żywił tylko nadzieję, że to nie są jakieś wzniosłe kazania na temat małżeństwa. Bardzo zdziwiła go reakcja Kraka, ta dziwna przysięga i widoczna w jego oczach niechęć do oddania mu nieszczęsnego tomiszcza. W końcu uznał jednak, że nie warto się martwić na zapas, za chwilę się wszystko wyjaśni. Jakoś nie miał ochoty zaglądać do środka sam.





7 komentarzy:

  1. Oh ten rozrabiak Klaus, no napracował się chłopak, dla dobra Państwa Niemieckiego. Już widzę minę narzeczonych, jak otworzy ową książkę.
    Krak był dobry. :D
    Czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  2. huehuehue! XD Brak słów! XD Mogłybyście zrobić dziewczyny z tego opowiadanie! ;P

    Jakie jajca XD
    weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istnieję w liczbie pojedynczej, co prawda codziennie widzę drugą osobę w lustrze, ale zawsze mi mówiono, że to moje odbicie.:))
      Ten blog ma tylko jedną autorkę, gościnnie piszą tu czytelnicy, tak jak to było w przypadku ,,Brzydkiego kaczątka" autorstwa Kaeru.

      Usuń
  3. Najbardziej pokręcone twoje opowiadanie. Uwielbiam je. Obaj są nieźli i pewnie jeszcze wiele ciekawych rzeczy wymyślą. Oby tak dalej.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No nieźle :) Reakcja Kraka na książkę od Kseni była niezła. Ciekawi mnie reakcja Wandzia i Gotfryda. No, a Klaus cały oddał się sprawie he he. Czekam na następną część i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    och rewelacja.. dużo humoru... no i Klus, który jak to powiedział poświęcał się dla ojczyzny....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, no nasz Klaus poświęcił się dla dobra ojczyzny, ciekawe czy nie będą ich ciekawić pozostałe rozdzialy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń