poniedziałek, 23 czerwca 2014

Wiele hałasu o miłość.

   Wstawiam wam fick autorstwa Ariany. To bardzo zabawna historia opisująca przygotowania do ślubu Hermiony i Rona, oczywiście z przymrużeniem oka. Mamy tu kilka dobrze znanych wam par, oczywiście w wersji yaoi. Ja uśmiałam się serdecznie, czego i wam życzę. Zapraszam do czytania.




Teatr Umyślnie Straconej Wolności
Ma zaszczyt zaprosić
Severusa Snape’a oraz Harry’ego Pottera
Na przedstawienie pod tytułem
„A potem żyli długo i szczęśliwie”
Adaptacja sztuki przez życie pisanej w III Aktach

Premiera
20 październik 2000 r.

Obsada
W rolach głównych:
Panna Młoda: Hermiona Jane Granger
Pan Młody: Ronald Billius Weasley
W pozostałych rolach:
Mistrz Ceremonii, Świadkowie, Rodzice, Goście i Gapie

Akt I „Dla duszy”
Ślub odbędzie się o godzinie 16:00
w Sali numer 15 w Ministerstwie Magii

Akt II „Dla ciała”
Uroczystość weselna odbędzie się
W rezydencji rodu Blacków przy Grimmauld Place 12 w Londynie

Akt III „Noc poślubna”
Bez udziału widowni!


Obowiązują stroje wieczorowe. Dla panów, szata wyjściowa, dla osoby towarzyszącej balowa suknia


   Harry wiedział. Po prostu wiedział, że powierzenie Fredowi i George’owi tak odpowiedzialnego zadania jak adresowanie i rozsyłanie zaproszeń nie było dobrym pomysłem. Pewności nabrał raptem kwadrans wcześniej.
Wszystko zaczęło się od tego, że Ron z Hermioną ulegli wreszcie presji rodziców i zdecydowali się pobrać. Przygotowanie wesela pozostawili całkowicie na głowach swoich szczęśliwych matek, zastrzegając sobie tylko prawo wyboru kreacji, w jakich wezmą ślub oraz świadków. To ostatnie było właściwie jedynie formalnością. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że świadkiem Rona zostanie jego przyjaciel Harry Potter, a Hermiony przyszła szwagierka Ginewra Weasley. O ile Ginny nie miała najmniejszego problemu z namówieniem partnera, do towarzyszenia sobie na tej imprezie (w końcu każdy wiedział, że Neville jest przyjacielem państwa młodych, a swojej dziewczynie był gotów podarować gwiazdkę z nieba jeśli tylko by poprosiła), o tyle Harry musiał się nieźle nagimnastykować, by skłonić męża do przyjęcia zaproszenia. I to dosłownie. Miał zdecydowanie dość zadowolonej miny Severusa i domyślnych uśmieszków uczniów, gdy po tym „przekonywaniu” przez trzy dni nie mógł wygodnie usiąść na krześle.
Jakby tego było mało, niedyspozycja profesora stała się przedmiotem żartu uczniów. Harry był w stu procentach pewien, że to sprawka Ślizgonów. W końcu Puchoni i Krukoni są za spokojni na takie numery, a Gryfoni nie kpiliby z uwielbianego nauczyciela. Na pewno też nie podarowaliby mu kiczowato różowej poduszki z napisem „Poduszka – mięciuszka. Nawet najnamiętniejsza noc, nie będzie odczuwalna dla twojej pupy.” I nawet logo Magicznych Dowcipów Weasleyów nie przekonało go do winy przedstawicieli innego domu. W końcu po upadku Voldemorta sklep bliźniaków stał się niezwykle popularny wśród mieszkańców domu węża. Fred nawet śmiał się raz, że jeśli dotąd przyczyną ubóstwa wśród czysto krwistych rodów był głównie hazard, to oni stanowią całkiem niezłą konkurencję dla nielegalnych kasyn.
A potem doszły do niego plotki o planach pań Weasley i Granger… Uroczystość miała się odbyć w Ministerstwie Magii. Udało im się nawet przekonać Kinsleya Shacklebolta, wybranego po wojnie na Ministra Magii, by osobiście udzielił młodej parze ślubu. Tylko to, że ceremonia miała się odbyć w trakcie roku szkolnego przekonało je, by nie urządzać wesela w Hogwarcie. Ich łupem padło zamiast tego Grimmauld Place 12. Syriusz był tak przerażony zmianami jakie w jego domu wprowadziły, że zdecydował się prosić swojego wroga numer jeden, Severusa Snape’a, o pozwolenie na zamieszkanie w Hogwarcie do czasu, gdy całe to szaleństwo ustanie. Severus przez tydzień chodził z miną kota, który wypił miseczkę najlepszej śmietanki w całej Anglii.
A dziś rano do Hogwartu dotarły zaproszenia na ślub. I niby Harry wiedział, że skoro zajmują się nimi bliźniacy, to trzeba się spodziewać jakiegoś dowcipu, ale paczka jaką od nich dostał zdecydowanie była przesadą.

Wychodząc z założenia, że nie posiadasz odpowiedniego stroju, pozwoliliśmy sobie zamówić coś specjalnie dla Ciebie. Mieliśmy mały problem z odpowiednim rozmiarem, ale mamy nadzieję, że przynajmniej kolor będzie Ci odpowiadał.
Fred i George

Po otwarciu dołączonej do listu paczki Harry, ku uciesze uczniów i kolegów z kadry pedagogicznej, wyjął z niej… suknię balową! I to jaką! Zielona kreacja sięgała ziemi, miała naprawdę głęboki dekolt i mnóstwo drobnych falbanek.
- A gorsetu panu do tej kreacji nie przysłano?
Na dnie paczki leżało coś srebrnego, co po wyjęciu okazało się, a jakże, sznurowanym z przodu gorsetem!
- Madame Malkin się pomyliła i wysłała panu strój druhny, a nie drużby?
- Pan profesor chyba nie chce nam powiedzieć, że jest dziewczyną?
- Niech się pan nie martwi profesorze, będzie panu w niej do twarzy!
- Przynajmniej pan profesor będzie wreszcie miał strój odpowiedni dla ŻONY dyrektora. I nawet barwa odpowiednia.
Każda kolejna uwaga rzucana przez uczniów sprawiała, że Harry na przemian bladł i czerwieniał z gniewu. Nie zdążył jednak odpowiednio zareagować, bo ubiegł go mąż.
- Minus pięćdziesiąt punktów, miesięczny zakaz wyjść do Hogsmeade i szlaban w każdą sobotę z panem Filchem do odwołania dla każdego, kto obraził profesora Pottera. A jeśli ktoś jeszcze odezwie się choćby jednym słowem, to Hogsmeade nie zobaczy do końca swojej nauki w Hogwarcie.
Zimne słowa dyrektora sprawiły, że nikt nie śmiał nawet głośniej odetchnąć, gdy ten wraz z mężem opuszczał Wielką Salę. Spojrzenie, jakie profesor Potter rzucił szóstorocznym Ślizgonom zapowiadało krwawą zemstę na lekcji obrony przed czarną magią. Nikt jednak się nimi nie przejął.

***

   Profesor Potter nigdy nie cieszył się specjalnymi względami u Ślizgonów. Wiadomo, Gryfon. Oczywiście czuli do niego coś na kształt szacunku. Zarówno ze względu na jego zasługi dla świata magii, jak i ze względu na to, że był naprawdę dobrym nauczycielem. Uważali też, że jest sprawiedliwy. W przeciwieństwie do starego Slughorna, który pobłażał swoim ulubieńcom, czy faworyzującej Gryfonów McGonagall, przyznawał i odbierał punkty nie ze względu na przynależność do domu, a za faktyczne zasługi. Co prawda krążyły legendy o tym, jakoby Tiara Przydziału chciała go umieścić w domu węża, ale kto by wierzył plotkom.
Tak więc Ślizgoni na swój sposób szanowali nauczyciela OPCMu, niektórzy nawet przyznawali się w duchu, że go lubią, ale się go nie bali. Dlatego byli pewni, że profesor mścić się nie będzie, a w każdym razie niezbyt okrutnie, i szybko zapomnieli o zdarzeniu w Wielkiej Sali. Jak wielki błąd popełnili przekonali się dopiero po tygodniu.
Już na początku roku Harry obiecał szóstoklasistom, że gdy tylko znajdzie bogina będą mogli przećwiczyć zaklęcie Patronusa. Oczekiwali tego z niecierpliwością, więc gdy tylko na początku zajęć profesor oznajmił, że ma dla nich niespodziankę z trudem opanowali podniecenie.
- Jak zapewne pamiętacie, obiecałem wam, że w tym roku będziecie mogli przećwiczyć zaklęcie Patronusa. Swoją ciężką pracą zasłużyliście na to, bym dotrzymał słowa. Niestety, szkoła cierpi na niedobór boginów, musiałem więc użyć swoich wpływów na Ministra Magii i naszego kochanego dyrektora, by sprowadzić do szkoły jego.
 Po tych słowach Harry otworzył drzwi do swojego gabinetu, a salę lekcyjną wypełniło przenikliwe zimno. Uczniowie z przerażeniem zdali sobie sprawę, że nie doceniali wykładowcy.
To, co działo się przez dwie godziny Obrony Przed Czarną Magią stanowiło najbardziej wstydliwe wspomnienia dziesięciorga nieszczęśników. Pot, drżące dłonie, szczękające zęby, a nierzadko i mokre szaty skutecznie przekonały Ślizgonów, że Harry Potter jest niebezpiecznym przeciwnikiem, którego należy się bać. Jednak tym, co najbardziej przeraziło uczniów nie był wcale dementor, a słowa jakimi nauczyciel zakończył lekcję:
- I uważajcie, bo jeśli na temat wydarzeń z Wielkiej Sali choć jedno słowo, jedna aluzja, padnie z ust jakiegokolwiek mieszkańca Slytherinu, to włożę wspomnienie tej lekcji do jakiegoś pojemnika i przypadkiem zgubię je w pokoju wspólnym Gryffindoru.

***

Cztery dni po pamiętnej lekcji obrony o azyl w Hogwarcie poprosił Ron Weasley.
- Stary, one są po prostu nie do wytrzymania! – żalił się przyjacielowi, krążąc nerwowo po jego gabinecie. – W całym domu poniewierają się jakieś katalogi, wykresy, plany, próbki materiałów i Merlin wie co jeszcze! Ojca to nie rusza, bo większość czasu spędza w pracy, a na dodatek skumał się z moim przyszłym teściem i ciągle rozmawiają tylko o jakichś mugolskich wynalazkach. Wszystko byłoby właściwie dobrze – dodał po chwili zastanowienia – gdyby zostawiły w spokoju mój pokój. Ale nie! Usunęły z niego wszystkie plakaty, przemalowały ściany na jakiś łososiowy kolor. Łososiowy! To róż przecież! Czy ja jestem dziewczyną?! Nawet nie wiesz jak żałuję, że nie zrobiliśmy z Hermioną tak, jak ty i Snape. Pobrać się w sekrecie i dopiero po roku czy dwóch powiedzieć o tym rodzinie i przyjaciołom.
Harry zmieszał się słysząc te słowa. Uznawszy jednak, że przyjaciel potrzebuje jego wsparcia, zdecydował, że pora opowiedzieć mu o pewnych bardzo wstydliwych wydarzeniach, które doprowadziły do tego, że jest dziś szczęśliwym człowiekiem.
- Wiesz, to nie do końca tak, że sami podjęliśmy decyzję o cichym ślubie.
Słowa Harry’ego sprawiły, że Ron wreszcie zatrzymał się i usiadł.
- Jak to nie wy? Myślałem, że ten cichy ślub był ze względu na to, żeby Voldemort się o niczym nie dowiedział i nie wykorzystał profesora do zwabienia cię do siebie, tak jak to było z Syriuszem.
- No cóż, pobraliśmy się właśnie ze względu na bezpieczeństwo Severusa.
- Nie no, stary, ja już niczego nie rozumiem.
- Nigdy nie zapytałeś jak właściwie doszło do tego, że Severus i ja jesteśmy razem.
- Tyle razy narzekałeś na brak poszanowania dla twojej prywatności, aż Hermiona uznała, że o nic nie będziemy pytać, bo powiesz, gdy będziesz na to gotowy.
- Teraz jestem. Ale musisz mi coś obiecać.
- Co tylko chcesz.
- Pozwól mi wszystko opowiedzieć. Nie przerywaj, nie komentuj, a przede wszystkim nie oceniaj.
- Słowo.
Harry westchnął i po chwili zaczął mówić.
- Właściwie, to wszystko zaczęło się po wydarzeniach w ministerstwie, pod koniec piątego roku. Kiedy Syriusz… Kiedy Syriusz trafił do Św. Munga i nie było wiadomo, czy kiedykolwiek odzyska przytomność, ja… zdemolowałem gabinet Dumbledore’a. Zniszczyłem wszystko, co miał na biurku, naubliżałem mu od kłamców i oszustów, a broniącego go Fineasa Nigellusa obraziłem tak, że zaczął się do mnie odzywać dopiero, gdy powiedziałem mu, że Tiara Przydziału chciała mnie umieścić w Slytherinie.
- Tiara chciała cię wysłać do Slytherinu?!
- Miałeś mi nie przerywać – upomniał przyjaciela Potter. – Ale tak, chciała. Prosiłem ją, żeby tego nie robiła i tylko dlatego ostatecznie przydzieliła mnie do Gryffindoru. Ale nie o tym mieliśmy rozmawiać. Na czym to ja skończyłem?
- Na zdemolowaniu gabinetu Dumbledore’a.
- No tak. Jak już skończyłem, przypomniałem sobie o Snape’ie. Że stan Syriusza jest też jego winą, bo nawet słowem nie wspomniał o tym, że zna sposób by się z nim skontaktować i może wtedy to wszystko by się nie wydarzyło. Nie polecielibyśmy do ministerstwa, a Syriusz byłby zdrowy. No więc poszedłem do niego. Gdy tylko otworzył mi drzwi do swoich kwater uderzyłem go pięścią w twarz. Potem rzuciłem się na niego i trochę się poszarpaliśmy. W końcu złapał mnie za nadgarstki i przygwoździł do podłogi. Powiedział, że zna lepsze sposoby na wyładowanie się niż bicie. No i wtedy mnie pocałował.
- Rany, całowałeś się ze Snape’m jak miałeś piętnaście lat?
- Ron, nigdy, przenigdy nikomu o tym nie mów, ale my wtedy na pocałunkach nie skończyliśmy.
Weasley otworzył szeroko oczy i usta ze zdumienia.
- Chcesz powiedzieć, że ty… że on… że wy… wy ten no teges…
- Tak, my ten no teges. I to nie raz. Przychodziłem do niego zawsze, gdy miałem problem. To był tylko seks. Dziki, namiętny, czasem niemal brutalny seks. Pod koniec szóstego roku mieliśmy pecha. Podczas jednego ze „szlabanów” Severus zapomniał zablokować kominek.
- I ktoś was przyłapał.
- Nie ktoś, tylko Dumbledore.
- O kur…
- No właśnie.
Obaj mężczyźni na chwilę zamilkli.
- I co on zrobił? – Zaciekawił się Ron.
- Powiedział, że w tej sytuacji mamy dwa wyjścia. Pierwsze było takie, że on zwalnia Severusa, donosi na niego do Departamentu Przestrzegania Prawa o uwiedzenie nieletniego ucznia, a tym samym skaże go na dożywocie w Azkabanie, lub śmierć z ręki Voldemorta. Drugie wyjście… Drugim wyjściem był nasz ślub. Powiedział, że wszystko załatwi tak, żeby nikt się nie dowiedział. No i załatwił. Nie wiem jak, i chyba nawet nie chcę wiedzieć, ale w trzy dni później wezwał nas obu do swojego gabinetu i podpisaliśmy odpowiednie dokumenty.
- No dobra, ale to nie wyjaśnia dlaczego nadal jesteście razem. Przecież po wojnie z łatwością mogliście uzyskać rozwód. Ba, biorąc pod uwagę to, że Dumbledore praktycznie was do tego zmusił, mogliście nawet to małżeństwo unieważnić. I nie mów mi, że seks z nim jest aż tak dobry, bo tak naiwny nie jestem.
- Ron, kiedy się zorientowałeś, że mój stosunek do Severusa się zmienił?
- We Wrzeszczącej Chacie, kiedy wykrwawiał się po ataku Nagini, a ty błagałeś, by nie zostawiał cię samego, bo go kochasz.
- Wtedy i ja zdałem sobie sprawę, co tak naprawdę do niego czuję i jak bardzo mi na nim zależy.
- A on?
- Kiedy powiedział, że nie kocha? Nigdy. Severus nie jest typem osoby, która potrafi i lubi mówić o swoich uczuciach. Woli je okazywać. Na tysiące drobnych i z pozoru nic nie znaczących sposobów.
 - O Merlinie. To… - Ron przez chwilę szukał właściwego słowa. – To urocze – wykrztusił w końcu. – Ale kiedy…
- Kiedy po raz pierwszy zauważyłem co on do mnie czuje? Podczas procesu. Mógł powiedzieć o naszym małżeństwie już przy aresztowaniu, mógł powiedzieć podczas przesłuchań, czy nawet podczas procesu, a jednak tego nie zrobił.
- I to cię przekonało?
- Acha. Sam przecież mówiłeś, że ty i Hermiona nie pytaliście o nic, bo zdawaliście sobie sprawę z tego, jak bardzo zależy mi na prywatności. Nikt poza osobami, którym na mnie zależy nie zwraca na to uwagi i wiele osób wykorzystuje znajomość ze mną do własnych celów. Severus, gdyby mu na mnie nie zależało, bez chwili wahania użyłby jako argumentu na swoją korzyść tego, że jest moim mężem.
- A zamiast tego pozwolił, żebyśmy razem z Hermioną i Neville’m go bronili.
Obaj przyjaciele uśmiechnęli się na wspomnienie zszokowanego wyrazu twarzy profesora, gdy najbardziej dręczony przez niego uczeń opowiadał, jak chronił uczniów przed Carrowami dając im szlabany z Hagridem.
- Ale i tak nic nie przebije twojego „Profesor Snape i ja od roku jesteśmy małżeństwem.”
- No nie wiem. Twoja mama, łapiąca się za serce mamrotająca coś o biednej Ginny i przygniatająca siedzącego za nią Colina Creeveya też była niezła.
Rozmowę młodych mężczyzn przerwało pukanie do drzwi i pojawienie się Syriusza.
- A tu się chowacie. Wszędzie was szukałem. Co robicie?
- Właśnie prosiłem Harry’ego o zorganizowanie mojego wieczoru kawalerskiego – odpowiedział przytomnie Ron.
- A ja właśnie mu tłumaczyłem, że nie bardzo mogę się tym zająć, bo mam lekcje i uczniów na głowie – podjął grę Harry.
- Ja się mogę tym zająć. Mam dużo wolnego czasu – zaproponował Black.
- Ale nie trzeba.
- Ale ja chcę!
- Syriusz, naprawdę mogę się obyć bez jakiejś wielkiej imprezy. Zabunkrujemy się w Pokoju Życzeń, wypijemy morze Ognistej i…
- Ron, proszę, błagam – Syriusz padł na kolana z błagalnym wyrazem twarzy – daj mi to zrobić. Z domu musiałem uciekać, błagałem Smarkeusa o pomoc… No daj mi trochę przyjemności z przygotowań do tego ślubu.
- Łapo, ale do tego jest potrzebny ktoś delikatny.
- Na drugie mam Delikatny.
- A ja myślałem, że Napalony Pies – rzucił kpiąco Harry.
- To moje pierwsze drugie imię – odparł z godnością Black.
- Będę tego żałował, ale zgoda. Tylko nie zrób czegoś, za co Hermiona urwie mi głowę, a tobie Lupin odgryzie klejnoty rodowe.
Słowa Rona utonęły w triumfalnym wyciu Syriusza.

***

- Sev, myślisz, że oni przeżyją ten wieczór kawalerski? – Harry z cichym westchnieniem wsunął się do łóżka i ułożył u boku partnera.
- Weasleyowie i Longbottom zapewne tak, ale Black… Nie byłbym tego pewien. – Severus machinalnie objął męża i mocniej przyciągnął do siebie. Choć nigdy się do tego nie przyznał, uwielbiał czuć go rozciągniętego u swojego boku.
- Dlaczego? – Harry przesunął bosą stopą po łydce mężczyzny.
- Potter, pomyśl! Lupin jest wściekły, a bliźniacy są na tyle sprytni, by skierować całą złość obecnych i przyszłych pań Weasley na twojego chrzestnego. A teraz przestań mnie macać i  śpij już.
- Ale fajnie było, co nie? – nie dawał za wygraną Potter, drażniąc czubkami palców sutki towarzysza.
- Na pewno – zadrwił Snape mocniej obejmując partnera. – Black miał naprawdę „cudowny” pomysł z zabraniem trzech homoseksualistów do mugolskiego klubu z damskim striptizem.
- Nie mów, że ci się nie podobało, jak te wszystkie skąpo ubrane panienki zręcznie unikały ocierania się o nas obu – Harry potarł policzkiem o bark męża i pocałował go w szyję. – Nawet one nie wytrzymały siły twojego spojrzenia.
- O wiele bardziej podobała mi się mina twojego przyjaciela, gdy ta blondynka usiadła mu na kolanach i przystawiła swój wydatny biust do twarzy.
- Nie musiałeś jednak pożyczać od Łapy aparatu fotograficznego i robić mu wtedy zdjęcia – Potter zaczął skubać zębami długą szyję partnera.
- Odmawiasz mi odrobiny przyjemności z tego żenującego wieczoru?
- Nie. Ale śpijmy już. Na jutro jesteśmy zaproszeni na obiad do Nory i czeka nas tam zapewne sądny dzień – Harry pocałował czule męża i chciał się odsunąć, ale przeszkodziły mu dłonie ciasno obejmujące go w pasie. – Sev?
- Chyba nie sądzisz, że pójdę teraz spać, ty mały kusicielu.
Pod wpływem pieszczot partnera śmiech Harry’ego szybko zmienił się w jęki rozkoszy.

***

Powiedzieć, że Molly Weasley jest władczą osobą, to spore niedopowiedzenie. Niska i przysadzista kobieta była budzącą postrach wśród krewnych dyktatorką. Dlatego też, gdy zarządziła rodzinny obiad na tydzień przed ślubem najmłodszego syna, nikt nie śmiał się jej sprzeciwić. Ani żadne z jej dzieci, ani Syriusz Black z partnerem, ani stanowcza babka jej przyszłego zięcia Augusta Longbottom, ani nawet przybrany zięć, dyrektor Hogwartu Severus Snape. Wszyscy potulnie stawili się w Norze.
Nie był to już jednak rozpadający się domek, jaki Harry pamiętał z pierwszej wizyty u państwa Weasley. Ta pierwsza Nora została spalona przez śmierciożerców w dniu ślubu najstarszego z braci, Billa z piękną Francuzką, Fleur Delacore. Po wojnie synowie, wdzięczni za trud, jaki rodzice włożyli w ich wychowanie, wybudowali dla nich nowy, przestronny dom. Młodzi Weasleyowie zadbali, by znalazło się w nim miejsce na przytulny salon, przestronną małżeńską sypialnię, pracownię pana domu, oraz osiem sypialni dla każdego z nich. Osiem, bowiem Artur i Molly szczycili się posiadaniem siedmiorga własnych dzieci, oraz honorowego członka rudego klanu, Harry’ego Pottera. Prawdziwe serce domu nie znajdowało się jednak w żadnym z tych pomieszczeń. Biło ono w olbrzymiej jadalni, oraz przylegającej do niej kuchni. To właśnie tu zebrała się cała rodzina na uroczystym obiedzie.
Atmosfera była tak gęsta, że można było ją kroić nożem. Wściekłe spojrzenie Molly Weasley przesuwało się od męża, przez synów, po Syriusza Blacka. Ten, zupełnie nie zwracając na to uwagi, zachwalał kuchnię pani domu, bezczelnie stwierdzając, że jego Remus małżeńskie obowiązki wypełnia świetnie, ale do kuchni zupełnie się nie nadaje.
Harry nie był pewien kto po tej uwadze był czerwieńszy na twarzy. Remus z wściekłości na partnera, czy może jednak Tonks z zażenowania. Gapowata aurorka co prawda już się pogodziła z tym, że przegrała walkę o względy wilkołaka z własnym kuzynem, ciężko jej jednak było słuchać o jego szczęśliwym pożyciu małżeńskim. Młodego mężczyznę zastanawiało, kiedy kobieta w końcu zauważy zakochanego w niej Charliego.
- … i wtedy Ron zrzucił z kolan tą cycatą blondynę i uciekł do toalety!
Głośny śmiech Syriusza wyrwał chłopaka z zamyślenia. Instynktownie przysunął się bliżej męża, jakby szukając u niego ochrony, gdy rozwścieczona Molly oparła obie dłonie na stole i uniósłszy się syknęła w stronę Blacka:
- Ty…
- Oj Molly, nawet ty musisz przyznać, że oddałem wszystkim przysługę.
- Ty…
- No co? – Syriusz nie tracił dobrego humoru. – Nic tak nie sprawdza wierności mężczyzny, jak stadko półnagich bab. No przyznaj Hermiono – zwrócił się do przyszłej panny młodej – nie jesteś spokojniejsza o wierność Rona wiedząc, że potrafi się oprzeć nawet najpiękniejszym, najskąpiej ubranym i najbardziej chętnym kobietom?
- Ja Rona byłam pewna zawsze – odpowiedziała spokojnie. – Nawet bez twoich testów. Poza tym – Hermiona uśmiechnęła się domyślnie – ty wcale nie zabrałeś ich do tego klubu by przetestować wierność mojego narzeczonego.
Uśmiech Syriusza znikł błyskawicznie.
- Nie no, Miona. Niby z jakiego innego powodu Syriusz miałby nas tam zabrać. Raczej nie dla siebie. Chociaż jest biseksualny, to jednak zawsze przecież powtarza, że Remus mu wystarcza i nie potrzebuje żadnej kobiety.
- Och, to chyba oczywiste – Hermiona nie zwracała uwagi na coraz bardziej przerażoną minę Blacka. – Łapa myślał, że Severus nie będzie chciał z wami pójść. Zapewne miał zamiar upić Harry’ego i zacząć przekonywać do rozwodu. Założę się, że zapłacił jednej z tych panienek za uwiedzenie chrześniaka, bo liczył, że wtedy sam Severus złożyłby papiery. Wtedy tak czy inaczej ich małżeństwo byłoby skończone.
Po wypowiedzianych przesłodzonym głosem słowach Hermiony w jadalni zapanowała cisza, a oczy wszystkich zgromadzonych w niej osób zwróciły się w stronę Syriusza. Przerażenie widoczne na jego twarzy aż za dobrze potwierdzało domysły dziewczyny.
- Syriuszu, jak mogłeś!
- Ale numer.
- To oburzające!
- Jesteś niereformowalny!
- Ty się chyba nigdy nie zmienisz.
Obecni przy stole przekrzykiwali się jedno przez drugiego, by dać wyraz swojej dezaprobacie dla poczynań Blacka. Tylko dwie osoby milczały. Łajany przez wszystkich Syriusz Black, oraz Severus Snape.
Dyrektor Hogwartu od momentu, gdy dowiedział się kto organizuje wieczór kawalerski najmłodszego z braci Weasley, spodziewał się podstępu. Zbyt dobrze i zbyt długo znał Blacka, by nie wiedzieć, że ten wykorzysta każdą okazję do rozbicia jego małżeństwa.
Syriusz siedział przecież w pierwszym rzędzie widzów podczas jego procesu. Był też pierwszym i jedynym, który spróbował podważyć zeznania Harry’ego. Nawet odpis aktu małżeństwa nie był w stanie go przekonać, że ukochany chrześniak związał się z jego największym szkolnym wrogiem. Jeszcze przez kilka miesięcy próbował przekonać go do rozwodu, albo lepiej do unieważnienia małżeństwa. Przestał, gdy pewnego dnia, tuż przed zapowiedzianą wizytą Blacka, Severus zapomniał nie tylko o wizycie, ale również o zablokowaniu kominka i dokładnym zamknięciu drzwi sypialni. Gdy wreszcie wraz z małżonkiem ją opuścił, biedny Łapa był cały czerwony na twarzy. Godzinne wysłuchiwanie jęków chrześniaka i jego okrzyków Mocniej!, O taaak…, Jeszcze!, Kocham cię Sev, sprawiło, że nie był w stanie spojrzeć żadnemu z nich w oczy.
Przez niemal pięć lat Severus i Harry mieli spokój, a teraz…
- To może zostawimy panów samych i przejdziemy do salonu?
Propozycja Fleur spotkała się z akceptacją wszystkich pań, które szybko opuściły jadalnię. Zaraz za nimi wyszedł Artur Weasley z synami, oraz Neville. Gdy w pomieszczeniu zostali tylko Harry z Severusem, oraz Syriusz i Remus, Potter postanowił rozmówić się z ojcem chrzestnym.
- Rozczarowałeś mnie Łapo – oznajmił. – Myślałem, że już zrozumiałeś, że Sev i ja się kochamy i jesteśmy razem szczęśliwi.
- Kochacie? Ty może i go kochasz, ale on? Nie jest zdolny do jakichkolwiek uczuć poza nienawiścią!
- Nic o nim nie wiesz!
- Założę się, że nigdy nie powiedział, że cię kocha!
Harry umilkł. Domysły Syriusza były słuszne. Severus nigdy nie wypowiedział tych słów. Na jedną, krótka chwilę w sercu profesora obrony zagościło zwątpienie. W tej samej jednak chwili poczuł, jak Severus splata swoje palce z jego i delikatnie je ściska. Odwzajemnił uścisk i spojrzał na męża z pełnym czułości uśmiechem.
- Nie musi. Ja i tak wiem, że mnie kocha. - Przeniósł spojrzenie na chrzstnego. -  Okazuje to o wiele lepiej niż ty – Harry bez chwili namysłu przeszedł do kontrataku.
- O czym ty mówisz? Przecież wiesz, że cię kocham! Jestem twoim ojcem chrzestnym!
- No to dlaczego robisz wszystko, żeby udowodnić, że jest inaczej?
Syriusz zamilkł. Nie wiedział co odpowiedzieć na taki zarzut. Harry był jedną z dwóch osób, dla których dałby się nawet zabić. Nie mógłby zrobić nic, co by go unieszczęśliwiło.
- Ja…
- Syriusz, Harry ma rację – wtrącił się do rozmowy Remus. – Kochasz go, ale mu tego właściwie nie okazujesz. Powinieneś pozwolić mu żyć tak, jak on chce i z kim chce. To dorosły, odpowiedzialny mężczyzna, który wie czego pragnie i potrafi o to walczyć. Musisz się pogodzić z tym, że chce dzielić życie akurat z Severusem, albo go stracisz. – Widząc, że partner znów chce powiedzieć coś niemiłego pod adresem Snape’a dodał szybko: - Zrobisz to, albo osobą, która poważnie zastanowi się nad złożeniem pozwu rozwodowego nie będzie Harry, ale ja. Nie mogę żyć z kimś, kto nie potrafi zapomnieć o przeszłości. Nie byłbym pewny, czy i mi wybaczyłeś moją wiarę w to, że zdradziłeś Lily i Jamesa.
Syriusz już miał powiedzieć, że to nie to samo, gdy zobaczył wyraz oczu męża. Remus był… zraniony i rozczarowany jego postępowaniem. Gdzieś głęboko kryło się też postanowienie, że dotrzyma słowa i odejdzie. A tego jednego Syriusz by nie przeżył. Black przesunął spojrzenie z partnera na chrześniaka i jego męża. Ze zdumieniem spostrzegł, że ich ręce są złączone, a znienawidzony Smarkeus z trudem panuje nad sobą, by nie objąć drżących ramion drobnego chłopaka stojącego u jego boku. Zauważył niebezpieczne błyski w oczach wroga i zrozumiał, że jeśli wypowie jeszcze choć jedno słowo, to może się zacząć sprawdzać, czy przypadkiem w spożywanych posiłkach nie znajdzie trucizny, a przynajmniej silnego środka na przeczyszczenie.
- Syriusz?
- Zgoda. Wygraliście. Już nigdy nie zrobię nic, co mogłoby zagrozić małżeństwu Harry’ego ze Smar… To znaczy z Severusem. Słowo Huncwota.
Obietnica Syriusza zadowoliła najbliższych mu mężczyzn, dlatego postanowili dołączyć do czekających w salonie przyjaciół. Gdy przekraczali próg Severus niby przypadkiem nachylił się do Syriusza i wysyczał mu do ucha:
- Nie myśl, że wykpisz się tak tanio. Jeśli jeszcze raz zrobisz cokolwiek co choćby zasmuci Harry’ego, to opowiem twojemu mężowi o tym, że wcale nie miał bogatego krewnego, który zostawił mu majątek, a za wszystkim stoisz ty.
Black zbladł. Wiedział, że Snape nie daruje mu tej akcji z klubem, ale nie spodziewał się, że pozna jego najbardziej skrywaną tajemnicę. Odkąd pamiętał Remus cierpiał na kompleks niższości. Uważał, że ze swoim futerkowym problemem, brakiem pieniędzy i pochodzeniem z niższej sfery społecznej nie nadaje się na partnera kogoś z rodu Blacków. Dlatego Syriusz wykorzystał śmierć jakiegoś dalekiego krewnego kochanka i przekupił… to znaczy przekonał kilku urzędników by sfałszowali testament starca i przekazali jego jedynemu krewnemu sporą sumkę w złocie. Skąd jednak Snape o tym wiedział? Ach, no tak. Septimus Lupin był przecież mistrzem eliksirów. Przeciętnym i niezbyt znaczącym, ale ktoś taki jak Snape znał ich przecież wszystkich. I zapewne wiedział, że rzekomo zamożny krewny umarł w nędzy.
Syriusz pokiwał smętnie głową i przywoławszy na twarz sztuczny uśmiech wkroczył do salonu.

***

Tydzień po nieszczęsnym obiedzie grono rodziny i przyjaciół państwa młodych zebrało się w ministerstwie magii. Panna młoda, wraz z matką, przyszłą teściową i druhną przygotowywała się do ceremonii w gabinecie ministra. Jej przyszły mąż, w towarzystwie tylko najlepszego przyjaciela zabunkrował się w gabinecie swojego ojca. Przy czym określenie zabunkrował należy traktować jak najbardziej dosłownie. Do ślubu zostało bowiem zaledwie pół godziny, a pan młody dygotał ze strachu niczym osika.
- Nie dam rady. Nie dam rady. Nie dam do cholery rady!
- Ron, dlaczego tak panikujesz?
- Bo nie dam rady!
- Ale co nie dasz rady? Dojść do urzędnika czy wypowiedzieć przysięgi małżeńskiej?
- Nie dam rady być dobrym mężem dla Hermiony! – krzyknął z rozpaczą Weasley. – Będę odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale i za Hermionę.
- I za wasze dzieci – wtrącił z uśmiechem Harry.
- I za nasze dzieci – zgodził się Ron. – Zaraz, jakie dzieci? To my mamy mieć dzieci?
Potter roześmiał się na cały głos widząc osłupiałą minę przyjaciela.
- Sądzę, że za jakiś czas na pewno. Przecież tyle razy mówiłeś, że chciałbyś mieć córkę tak piękną jak Hermiona.
- No tak, ale co jak sobie nie dam rady?
- Nie zapominaj, że nie jesteś w tym sam. Masz Hermionę.
- A jak ją zawiodę?
- Przywykła – zażartował Potter.
- To nie było zabawne – obruszył się pan młody. – Sęk w tym – dodał po chwili – że ja się boję. Do tej pory mieszkałem albo z rodzicami, albo w dormitorium. A teraz? Teraz mamy mieć z Hermioną własny dom, o który sami będziemy musieli dbać.
- Hej, uspokój się. Przecież się kochacie, macie stabilną sytuację finansową, rodzinę i przyjaciół, którzy pomogą wam w każdej potrzebie. Czego ty chcesz więcej?
- Nie wiem. Chyba nie jestem… Nie mogę się do tego wszystkiego przyzwyczaić. – Ron zamilkł na chwilę, po czym zapytał: - A ty? Kiedy w końcu doszedłeś do siebie? To znaczy, jak długo trwało zanim poczułeś się normalnie jako partner Snape’a?
- Dam ci znać, jak nadejdzie ten moment.
- O Merlinie. To… - Ron przez chwilę szukał odpowiedniego słowa. – To urocze – wykrztusił w końcu.
- Tylko nie mów tego przy Severusie.
Przyjaciele roześmieli się i Ron poczuł, że przynajmniej część jego lęków mija. Po chwili usłyszeli dobiegający zza drzwi głos Artura Weasleya:
- Chłopcy? Jesteście gotowi?
- Już idziemy tato.
Mężczyźni spojrzeli na siebie i jednocześnie ruszyli w stronę drzwi. Harry przystanął z ręką na klamce.
- Jesteś gotowy?
- Jestem.

***

Sześć godzin później Harry i Severus stali na samym końcu rozentuzjazmowanego tłumu gości żegnających nowożeńców. To oni pomogli przyjaciołom w na tyle dyskretnym opuszczeniu wystawnego przyjęcia, że o nieobecności państwa młodych goście dowiedzieli się na tyle późno, że zdołali im tylko pomachać na do widzenia . Oni też podarowali im w ramach prezentu ślubnego prawo do wyłącznego użytkowania przez dwa tygodnie małej wysepki na Karaibach i obiecali zaopiekować się kotem panny młodej.
Severus ostatni raz rzucił okiem na czarną limuzynę uwożącą młodych Weasleyów, po czym zwrócił wzrok na stojącego u jego boku małżonka. Spojrzał prosto w jego zielone, teraz lekko zamglone ze wzruszenia oczy i powiedział:
- Mówiłem ci już kiedyś, że cię kocham?
Harry zamrugał ze zdziwienia.
- Dobrze wiesz, że nie.
- Cóż, kocham cię.
Mąż spojrzał mu uważnie w oczy i uśmiechnął się.
- Wiem. Zawsze to wiedziałem – przysunął się odrobinę bliżej w poszukiwaniu ciepła. – Naprawdę myślałeś, że o tym nie wiem?
- Cóż, Zawsze przypuszczałem, że sam na to wpadniesz.
- Więc skąd te słowa? Ach, już wiem – na usta Pottera wkradł się domyślny uśmieszek. – Liczysz na to, że jednak przymknę oko, gdy przerobisz Krzywołapa na jakiś paskudny eliksir? – Zapytał drapiąc jednocześnie znajdującego się w jego ramionach kota za uchem. – Nic z tego. Hermoina nigdy nie darowałaby mi, gdyby coś się stało jej ulubieńcowi.
- Mogła poprosić o opiekę nad tym potworem rodziców. – Severus skrzywił się patrząc na ozdobioną trzema głębokimi ranami po kocich pazurach dłoń.

Radosny śmiech Harry’ego wzbił się w powietrze. Wiedział jak poprawić humor zrzędliwego małżonka. A Krzywołap na pewno się nie pogniewa, gdy jego tymczasowi opiekunowie zamkną się na kilka godzin w sypialni.

..............................................................................................................................................
Autor Ariana