wtorek, 15 października 2013

Śnieżek IV

Każdego ranka dziewczęta wychodziły do pracy i ostrzegały Śnieżka, aby nikogo obcego nie wpuszczał do domu. Magdalena daleko, ale licho nie śpi. Często trafiali tutaj podejrzani osobnicy, myślący naiwnie, że taki domek pośrodku lasu, to wyjątkowo łatwy łup. Miejscowe pogotowie było wzywane za każdym razem po takiej wizycie, a ortopeda z pobliskiego miasteczka mógł dwa razy do roku jechać na ekskluzywne wczasy. Siostry dostarczały mu sporo pacjentów za co był im niezmiernie wdzięczny.
- Pamiętaj zamknij się i nie otwieraj nikomu – przykazywała Gburka.
- Sprawdź zasuwy w oknach i włącz alarm – dodała Kujonka.
- Spoko, nie jestem dzieckiem – machnął na nie zniecierpliwiony Fabian, myślami będący przy klęczącym przed nim Jerzym i robiącym mu dobrze w brzuch, jak to obrazowo ujęła Nieśmiałka. Zresztą od kilku dni, a tym bardziej nocy nie myślał o niczym innym. Nie mógł się doczekać ponownego spotkania.
Siostry uspokojone jego zapewnieniami udały się do pracy.  Tartak był trzy kilometry dalej i gdyby się coś stało, nie usłyszałyby wołania o pomoc, z tego powodu niedawno zamontowały czujniki. Ich śliczny gospoś wart był każdej złotówki, którą na niego wydały. Ogromnie polubiły tego delikatnego chłopaka i traktowały jak młodszego braciszka.
***
      
   Minęło kilka godzin i na zewnątrz zaczęło szybko robić się ciemno, ponieważ była już późna jesień. Magdalena w połatanej spódnicy i starej pelerynie przedzierała się przez las. Samochód schowała w pobliskich krzakach, tak, by mogła do niego szybko dotrzeć w razie jakiś niespodziewanych problemów. Niosła ze sobą w koszyku kilka, spreparowanych w swojej alchemicznej pracowni,  jabłek, a po drodze dla lepszego kamuflażu uzbierała trochę grzybów. Nikt by w tej pogarbione, siwej staruszce w połatanej chustce nie rozpoznał znanej w okolicy królowej piękności. Wkrótce stanęła przed chatką siedmiu sióstr i zawahała się. Miała wiele na sumieniu, ale nigdy nikogo nie zabiła. Przez okno zobaczyła pasierba gnącego się w skocznym tańcu i piekącego kruche ciasteczka. Był naprawdę piękny i doskonale wiedziała, że nigdy mu nie dorówna.  W dodatku wszyscy go lubili i szanowali. Zazdrość zalała jej czarne serce i zaczęła dławić w gardle. Podniosła stanowczo rękę i zapukała. Fabian wyjrzał przez wziernik, ale na widok pokurczonej starowinki machnął ręką na wszystkie przestrogi siedmiu sióstr. Otworzył i uśmiechnął się serdecznie.
- Czy dałbyś mi szklaneczkę wody? – odezwała się drżącym głosem babina i usiadła na ławie pod drzewem.
- Proszę chwilę zaczekać – chłopakowi zrobiło się żal kobiety. Wyglądała na zmęczoną i słabą. Nie przyszło mu do głowy, że może stanowić dla niego jakieś zagrożenie. Wrócił po chwili z owocową herbatką i ciastkami, które przed chwilą upiekł.
- Niech się pani poczęstuję, są jeszcze cieplutkie – odezwał się uprzejmie. Czułe serduszko Śnieżka ścisnęło się na widok nędznych łachman, słabo chroniących przed jesiennym chłodem. Pewnie biedaczka jak większość emerytów dorabiała gdzie mogła.
- Dziękuję, pozwól, że w zamian czymś cię poczęstuję – Staruszka wyciągnęła z koszyka piękne czerwone jabłuszko. – To za twoją dobroć, bierz – pochyliła głowę by nie widział jej tryumfalnej miny. Zwycięstwo było tuż tuż, a dzieciak naiwny jak rzadko. Chłopak z lekkim wahaniem wziął od niej owoc. Wyglądał bardzo apetycznie i wydzielał niezwykły zapach migdałów. Wbił w niego ząbki i po kilku sekundach poczuł zawroty głowy. Spojrzał na babcię, która już nie wyglądała tak miło. W jej oczach zobaczył błysk okrucieństwa.
- Dziwnie się czuję – osunął się na ziemię i zaczęły nim miotać drgawki. –Pomocy – wyszeptał. Oddychał ciężko, łapał się źdźbeł trawy, usiłując się podnieść i walcząc o każdy chaust powietrza. Starucha pochyliła się nad nim i sprawdziła puls.
- Teraz ja będę najpiękniejsza – zachichotała wrednie, widząc jak chłopak traci przytomność. Nie zauważyła, że Fabian w ostatnim przebłysku świadomości rozpoznał ją. Te idiotyczne słowa, które tyle razy słyszał z ust Magdaleny i dumny, zimny głos, zdradziły z kim miał do czynienia. Wiedział, że to już koniec. Dusił się, a straszny ból zaczął palić jego wnętrzności. Popiskiwał żałośnie jak śmiertelnie ranne zwierzątko. Kończyny zaczęły mu drętwieć, a serce biło coraz wolniej. Powoli osuwał się w miękkie objęcia ciemności.
   Magdalena, widząc że to już koniec pomknęła w las. Na ramionach usiadł jej strach i spowodował, że faktycznie przygięła się do ziemi. Z jednej strony była zadowolona z tego co zrobiła, bo teraz już nikt nie zaszkodzi jej pozycji królowej piękności. Z drugiej, wyrzuty sumienia chwyciły ją za gardło. Ten chłopak, mimo że była dla niego naprawdę paskudna, zawsze był wobec niej grzeczny. Nigdy niczym jej nie ubliżył. Wsiadając do samochodu, doszła do wniosku, że czas się stąd ewakuować. Prędzej czy później dojdą prawdy, a wtedy czekałoby ją wieloletnie więzienie.
***

   Tymczasem w pałacu Nastusia nie mogła sobie znaleźć miejsca. Czuła każdą komórką swojego bujnego ciała, ze dzieje się cos złego. Magdalena przez kilka dni przesiadywała w swojej czarnoksięskiej pracowni. Sprytna gospodyni już dawno skojarzyła fakty. Robiła tak tylko wtedy, gdy ktoś jej podpadł i chciała się go pozbyć. Lądował potem biedaczek na długi czas w szpitalu, gdzie tylko rozkładali ręce, nie mając pojęcia co mu dolega. Przeważnie potem wycofywał się ze wszelkich interesów z jej panią i wyprowadzał jak najdalej stąd. 
Dzisiaj jednak kobieta nie mogła znaleźć sobie miejsca. Bała się, że Magdalena odnalazła Śnieżka i planuje jakąś nową zbrodnię. Wyszła gdzieś wczesnym rankiem i jeszcze nie wróciła. Złapała w końcu za komórkę i zadzwoniła to tego podejrzanego bandyty Gruchy.
- Musimy porozmawiać, dzieje się coś podejrzanego. Spotkajmy się tam gdzie poprzednio – wyrzuciła z siebie jednym tchem.
- Spokojnie piękna pani – Antoni jak tylko usłyszał jej głos natychmiast się rozmarzył. Siebie widział jako błędnego rycerza, zakutego w złotą zbroję, a Nastusia niczym dama jego serca powiewała by mu z balkonu koronkową chusteczką. Mieszkała w pałacu więc jakoś tak mu się skojarzyło. Gdyby się wtedy nachyliła, zobaczyłby wtedy jej powabne piersi, wychylające się z gorsetu dla nich gotowy był jechać na każdą wyprawę, choćby na koniec świata. Hmn… Odegnał od siebie ręką nieprzyzwoite obrazki.– Jestem na twoje rozkazy.
- Ruszaj się obwiesiu, chcę cię tu widzieć za godzinę! – gospodyni szybko schowała do kieszeni telefon. Mimo że była rozsądną kobietą Antoni też zrobił na niej spore wrażenie. Chociaż wiedziała, że pochodził z marginesu wyglądał na prawdziwego faceta, nie jakąś ciemięgę. Widać było, że wiele w życiu przeszedł. Na przystojnej twarzy miał kila blizn, brązowe oczy patrzyły mądrze i ze sporą dozą dystansu. A na wspomnienie tych szerokich ramion całych w tatuażach kobiecie natychmiast zrobiło się gorąco.

   Spotkali się na umówionym miejscu i od razu doszli do wniosku, że należy odwiedzić Fabiana. Antoni wiedział, gdzie dokładnie przebywa i kazał go mieć na oku jednemu ze swoich ludzi. Wsiedli wiec na motor i pojechali do domku siedmiu sióstr. Kiedy tylko się zatrzymali, ku swojemu przerażeniu zobaczyli leżącego w trawie, bladego jak trup Fabiana, u jego boku warował ogromny pies. Kiedy podeszli bliżej obwąchał ich, szczeknął i pognał w las. W swoim małym rozumku doszedł do wniosku, że ci dwoje dobrze pachną, wiec zaopiekują się chłopcem, a on tymczasem zawiadomi swoje pańcie, że w domu stało się coś złego.
Antoni pierwszy nachylił się nad Fabianem. Wciągnął powietrze i pokiwał ze smutkiem głową.
- Dzwoń po pogotowie, ktoś podał mu cjanek, ma specyficzny zapach gorzkich migdałów – rzucił do trzęsącej się, zapłakanej  Nastusi. Zaczął szukać tętna, ale go nie znalazł. Śliczny Śnieżek wyglądał jakby spał, niestety jego serce nie biło nie widać też było, żeby oddychał. Uklęknął obok zrozpaczonej kobiety, która właśnie tłumaczyła lekarzowi jak tu dojechać. Przytulił ją, a w jego oczach też pojawiły się łzy. – On chyba nie żyje – wyszeptał jej do ucha łagodnie.
- Komu wadziła taka słodka kruszyna? – zawodziła kobieta. – Był taki dobry, zawsze troszczył się o wszystkich.
   Pogotowie dotarło dopiero po godzinie, prawie jednocześnie przybiegły też siostry. Po całym lesie rozlegał się lament płaczących kobiet. Lekarz, mocno na kacu po wczorajszych chrzcinach syna, przyłożył tylko słuchawkę do piersi Fabiana, lusterko do jego ust i stwierdził zgon. Powinien wziąć dzieciaka na sekcję, ale w głowie mu łupało i w oczach się ćmiło. Marzył tylko o swoim cichym gabinecie i przespaniu kilku godzin w świętym spokoju. Machnął więc ręką na formalności i odjechał złożywszy kondolencje rodzinie.
   Dziewczęta, lejąc obficie łzy zaniosły Śnieżka do domu. Zostawiły przy nim Nastusię z Gruchą, a same ruszyły do warsztatu wykonać trumnę. To miał być ostatni prezent dla ukochanego braciszka. Włożyły w pracę całą swoją wdzięczność i miłość do malca. Pracowały cała noc, nad dziełem swojego życia. Z drzewa cennego jak złoto czarnego dębu powstała pięknie rzeźbiona w roślinne motywy trumna, ze szklanym wiekiem. Wyłożyły ją białym aksamitem i gotową zaniosły do domu. Ułożyły w niej ciało Śnieżka tak delikatnie i z taką czułością, jakby to był dla niech najcenniejszy skarb. Cała procesja ruszyła do pobliskiej jaskini, tam na kamiennym postumencie złożyły do wiecznego odpoczynku swojego ukochanego braciszka. Na ścianach paliły się łuczywa, zwisające z sufitu stalaktyty lśniły w ich blasku. To był naprawdę królewski grobowiec stworzony przez hojną naturę. Wszyscy uklękli i pomodlili się za tą czystą jak śnieg duszę, którą anioły na pewno porwały prosto do nieba.
Właśnie mieli wychodzić, gdy do groty wpadł z rozwianym włosem Jerzy, prowadzony przez psa.
- Gdzie on jest? Co się stało?! – nikt jednak nie odważył się odezwać. Nieśmiałka tylko podniosła rękę i wskazała na trumnę, po czym ukryła twarz na piersi Kujonki. – To niemożliwe! – krzyknął zrozpaczony mężczyzna i opadł obok postumentu na kolana. – Przecież on był taki młody, nie mógł umrzeć od tak! – trząsł się na całym ciele. Trzy dni temu trzymał tego słodkiego chłopaka w ramionach i był taki szczęśliwy jak nigdy przedtem. Po powrocie do domu planował wspólne życie, zrobił odpisy notarialne swoich dóbr, kupił piękne obrączki i pierścionek godny jego małego księcia. Chciał, by miał wszystko co najlepsze, a teraz leży tu zimny i martwy. – Nieeee …! – potworny krzyk, pełen niezmierznego bólu i bezgranicznej rozpaczy rozdarł powietrze. – Musisz do mnie wrócić, nie możesz mnie zostawić! Umrę bez ciebie! – zanim ktoś zdążył zareagować, Jerzy skoczył do trumny, otwarł ją i gwałtownie przytulił do piersi piękne ciało narzeczonego. Po chwili, mimo zamętu jaki miał w głowie, dotarło do niego, że chłopiec nie jest sztywny jak każdy nieboszczyk, a na jego buzi widać delikatne rumieńce. Zaczął przyglądać mu się uważniej, czule musnął jego wargi swoimi i zauważył, że w ustach ukochanego coś tkwi. – Pomóżcie mi to wyciągnąć! – rzucił w stroną dziewcząt. Po kilku minutach udało im się wyciągnąć z mocno zaciśniętych szczęk Śnieżka kawałek jabłka. Wydawało im się, ze drgnął, więc mimo protestów Nastusi, że profanują ciało, zanieśli go z powrotem do chatki. Ułożyli w najlepszej sypialni i obsiedli kołem łóżko. Po jakiejś godzinie Fabian poruszył się, nabrał głęboko powietrza i otworzył oczy.
- Jerzy? – wyszeptał drżącym głosikiem, a na jego bladej twarzy wykwitł śliczny uśmiech.
- Mój kochany, najsłodszy – mężczyzna natychmiast usiadł obok niego i ucałował drobne dłonie. Po jego gładko wygolonych policzkach popłynęły łzy ulgi.
- Co się stało? Była tu Magdalena… jadłem jabłko… więcej nie pamiętam – próbował usiąść, ale natychmiast opadł na poduszki. – Dlaczego jestem taki słaby?
- Zaraz coś na to poradzimy dziecino – Nastusię tak jak pozostałych rozpierała radość. Miała ochotę tańczyć i śpiewać. Pogładziła go po policzki i zakasała rękawy. – Co się gapicie? – warknęła na pozostałych. - Koniec przedstawienia do roboty. Moja kruszyna potrzebuje porządnego obiadu! Rozpalić pod piecem, gdzie macie zapasy? – pokrzykiwała wesoło na siostry. – Grucha nie stój jak cielę, po ziemniaki do piwnicy! – wypchnęła Antoniego z pokoju.
- A dlaczego on może zostać? –wtrąciła się Nieśmiałka, wskazując na Jerzego. – Znowu będą robić coś dziwnego? Ja chcę zobaczyć!
-  Ty jesteś za młoda na takie rzeczy, więc spieprzaj do sklepu po kurczaki i kiełbasę! – Gburka wyrzuciła ja siła z sypialni, bo smarkula zapierała się w drzwiach.
***
    Narzeczeni przytuleni do siebie w końcu zostali sami. Patrzyli sobie serdecznie w oczy i szeptali do uszu słodkie głupstwa jak to robią wszyscy zakochani. Po chwili jednak Fabian zaczął się odsuwać pociągając noskiem.
- Co się stało kwiatuszku? – zapytał zaniepokojony Jerzy.
- Chciałbym się umyć, jak róża to ja nie pachnę – odezwał się nieśmiało chłopak. Usiadł powoli, ale kiedy chciał wstać zakręciło mu się mocno w głowie. – Chyba nie dam rady – odparł ze smutkiem.
- Zaczekaj, przygotuję ci kąpiel – mężczyzna udał się do łazienki, napuścił wody do wanny, nalał konwaliowego żelu i pojawiła się gęsta, gruba na kilkanaście centymetrów piana. – Gotowe kochanie – wziął chłopaka na ręce i zaniósł do łazienki. Posadził na pralce i patrzył jak niemrawo gmera przy guzikach. Udało mu się ściągnąć koszulkę, ale już zamek od spodni okazał się ponad jego siły.
- Jestem do niczego – wydął różowe usta Śnieżek zirytowany swoją nieudolnością.
- Pozwól sobie pomóc – Jerzy sięgnął do jego rozporka, ale  Fabian wstydliwie złapał go za ręce.
- Ale… ee… - zmieszany spuścił oczy.
- To tylko ja najdroższy – uśmiechnął się do niego uspokajająco czart – jednym ruchem ściągnął z niego bieliznę i spodnie. – Jesteś taki śliczny – objął go zachwyconym spojrzeniem, od którego Śnieżek zrobił się cały czerwony.
- Przestań tam zerkać! – burknął do niego.
- Tam? – mężczyzna rozbawiony udał, że nie ma pojęcia o co mu chodzi.
- Dobrze wiesz gdzie, draniu. – Jerzy podniósł go i włożył ostrożnie do wanny. Wziął do ręki miękką gąbkę i zaczął myć piękne ciało, które od kiedy poznał chłopaka, śniło mu się każdej nocy. Fabian zanurzył się po szyję i bez dalszych narzekań pozwalał mu się dotykać. Ulegle rozsunął nawet uda, aby narzeczony mógł dosięgnąć także i tam.
- Nie kuś cukiereczku – Uśmiechnął się do niego Rokita, którego oddech nieco przyśpieszył. Widok zaróżowionego od ciepła, ponętnego ciała zaczął odbierać mu rozsądek. – Jak wyzdrowiejesz, wykąpiemy się razem w jeziorze – pocałował rozchylone usta. – Muszę ci jednak coś wyznać – zaczął z wahaniem. – Nie jestem człowiekiem tylko czartem. Bałem się powiedzieć ci o tym wcześniej, niektórzy ludzie reagują na tą wiadomość dość nerwowo – spojrzał niespokojnie na Śnieżka, bojąc się jak przyjmie tą niespodziewaną nowinę.
- I sprowadzasz na złą drogę niewinne duszyczki? – zapytał Fabian i z psotną minką przekręcił się tak, że przed nosem Jerzego mignął okrągły tyłeczek.
- Jesteś w tym o wiele lepszy ode mnie – jęknął mężczyzna z ogłupiałą miną wpatrując się w to cudowne zjawisko.
***
 Magdalena po powrocie do pałacu zaczęła się po kryjomu pakować. Zabrała głównie wszystkie swoje najlepsze ubrania, z którymi nie potrafiła się rozstać, kosmetyki i biżuterię. Po czy siadła przy komputerze i zaczęła przelewać na swoje potajemne konto wszystkie firmowe pieniądze. Rano była już gotowa, bagaże leżały w samochodzie. Fabian nie żył i już nic jej tu nie trzymało. Pragnęła błyszczeć na salonach stolic świata i postanowiła znaleźć tym razem jakiegoś sławnego męża. Wróciła jeszcze do domu po czarodziejskie zwierciadło. Nie mogła się powstrzymać i dla pewności zapytała:
- Lustereczko, lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w powiecie? – niecierpliwie czekała na odpowiedź.
- Odczep się niedorobiona trucicielko – burknęło niegrzecznie zwierciadło – ponieważ podniosłaś rękę na swojego pasierba z zamiarem zabójstwa, nasz kontrakt został automatycznie rozwiązany.
- Chwila, jakim zamiarem? To ten bachor żyje?! – krzyknęła wściekle, choć prawdę mówiąc, gdzieś w głębi czarnej duszy poczuła ulgę.
- A pewnie, że żyje – wykrzywiło się złośliwie - a jak byś była ciekawa, to on teraz jest najpiękniejszy i rozszerzyłbym to z powiatu na Europę, bo taki mam zasięg – zafalowało radośnie.
- Ty wredne coś! – wrzasnęła i walnęła w szklaną taflę metalowym świecznikiem. – Giń cudaku! – Niestety przeliczyła się, zwierciadło nie tylko nie rozprysło się na kawałki , ale w dodatku poraziło ją mocno prądem, tak że upadła do tyłu, prezentując czerwone stringi i przebierając nogami jak dziwaczny żuk.
- Dupa ci urosła głupia wiedźmo – zachichotało zwierciadło. –Żresz za dużo czekolady! I nie waż się podnieść więcej na mnie tych wymalowanych szponów, bo pożałujesz – prychnęło pogardliwie.
- A ja cię codziennie polerowałam – miauknęła z wyrzutem kobieta.
- Jasne ty skąpa wywłoko, płynem za złoty dziewięćdziesiąt i to kupionym w promocji – pokazało jej język i zgasło.
***
   Magdalena, naprawdę w paskudnym humorze, udała się do garażu. Pocieszała się, że jeszcze im wszystkim pokaże. Pojedzie do znanego wszystkim pana F, zapłaci ile trzeba i już on jakoś wkręci ją w doborowe towarzystwo. Nie zdążyła jednak wsiąść do samochodu, bo spotkała ją przykra niespodzianka. Nagle jak spod ziemi wyrosło wokół niej siedem wielkich, jasnowłosych dziewuch, umięśnionych niczym starożytne gladiatorki.
- O co chodzi? Czy to jakiś napad? – zapytała przerażona i jednocześnie zafascynowana ich potężnymi sylwetkami.
- To ta cała Maga czy jak jej tam? – zapytała Gburka potrząsając kijem, grubym jak pień drzewa.
- Chyba tak, wystrojona jak manekin i śmierdzi jak te cudaczne perfumy co je ostatnio w telewizji reklamują – odezwała się Śpioszka, ziewając jak wieloryb.
- Przerabiamy na karmę dla psa czy od razu do piachu? – zapytała uprzejmie Nieśmiałka. Na te słowa pod Magdaleną ugięły się nogi. Czyżby Śnieżek wynajął jakieś płatne zabójczynie?
- No co ty, chcesz zaszkodzić zwierzaczkowi – postukała ją po głowie Gapa. – Nie wiadomo co ma w środku, teraz modne te silikony i inne paskudztwa. Psina by jeszcze się pochorowała.
- Wiecie, taka szybka śmierć to żadna kara – odezwała się Kujonka wpatrując się chłodno w trzęsącą się kobietę. – Skoro Śnieżek za parę dni odejdzie ze swoim narzeczonym, znowu zostaniemy bez gosposi. Założy się jej na nogę alarm i niech się bierze do roboty.
- Masz rację – ze złośliwym błyskiem w oku potaknęła Gburka. Wzięły więc słaniającą się Magdalenę pod ramiona, związały i wrzuciły jak worek kartofli na przyczepę dostawczaka.
    Minęły dwa tygodnie i kobieta doszła do wniosku, że trafiła do piekła. Na początku myślała, że zdoła zbiec, ale dziewczęta szybko wybiły jej to z głowy. Jak wcześniej obiecały założyły jej na kostkę elektronicznego strażnika jak to nazwały. Nie mogła odejść dalej niż na sto metrów od domu. Zwaliły na jej głowę wszystkie prace domowe i bynajmniej nie ułatwiały jej życia, grymasząc jak księżniczki i bałaganiąc jak stado dzikich małp. Harowała od rana do wieczora urabiając dłonie po łokcie. Miała swój maleńki pokoik na poddaszu i po zmroku padała na wąskie łóżko jak nieżywa. Trzeba jej przyznać, ze nie narzekała i nie jojczała. Wypełniała swoje obowiązki bez słowa z zaciętą miną. Miała jeden wolny dzień w tygodniu i poświęcała go na zabiegi upiększające , z których potem przez resztę tygodnia nabijały się te barbarzyńskie dziewuchy.
   Któregoś dnia, myła właśnie podłogę na czworakach, ubrana w obcisłe jeansy i wydekoltowany podkoszulek. Dwie dziewczyny stanęły pod ścianą i nie spuszczały jej z oka, szepcząc coś między sobą.
- Właściwie to ona trochę się marnuje – odezwała się wyższa, wskazując wymownie na wypięty tyłek Magdaleny.
- Chyba tak – przytaknęła jej siostra, patrząc w dekolt gosposi i oblizując usta.
- Ej ty, Maga, chcesz zarobić na kosmetyki? – zaproponowała z uśmieszkiem Kujonka.
- A skąd ja je wezmę na tym odludziu? – zapytała ostrożnie Magdalena.
- Kupimy ci, ale nie za darmo – klepnęła ją w pośladek Gburka.
   Od tej pory kobieta pracowała na dwie zmiany – w dzień jako gosposia, a w nocy jako zabawka w rękach siedmiu niewyżytych dziewuch. I wierzcie albo nie, ale podziałało to na nią jak kuracja w najlepszym salonie piękności. Schudła i zmężniała, włosy jej zgęstniały, a cera się wygładziła od zdrowego jedzenia, świeżego powietrza i dużej ilości ćwiczeń z Kamasutrą w ręku. Nawet charakter dziwnie jej złagodniał, bo na co zdałby się jej upór wobec takiej przewagi wroga?
***
   Po kilku miesiącach odbyły się dwa wesela – Śnieżka z Jerzym i Nastusi z Antonim. Oczywiście siedem sióstr było na nich honorowymi gośćmi. Wszyscy doskonale się na nich bawili, a młode pary promieniały szczęściem. I żyli długo i było im zielono…

KONIEC

3 komentarze:

  1. Hejeczka,
    wspaniałe zakończenie tej historii, Rokita w rozpaczy jak zobaczył martwego Śnieżka ale na szczęście żyje, a Magdalenka ha praca na dwa etaty...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń