wtorek, 15 października 2013

Śnieżek II

Śnieżek rozmawiał właśnie z nowo poznanym mężczyzną na tarasie. Świeciły gwiazdy, kląsały słowiki, mrok rozświetlały palące się pochodnie, jednym słowem atmosfera była bardzo romantyczna. Jerzy Rokita, bo tak się przedstawił, był dokładnie w jego typie. Wysoki, dobrze zbudowany blondyn o stalowych oczach, w dodatku świetnie prosperujący biznesmen. Mieli więc sporo wspólnych tematów. Chłopak zasypał go pytaniami, chcąc się o nim jak najwięcej dowiedzieć.
- To dziwne, że do tej pory nie wpadliśmy na siebie, chociaż mieszkamy tak blisko – błękitne oczęta Śnieżka sprawiały, że serce Jerzego wywijało koziołki.
- Dobrze znałem twoją matkę, ale z ojcem nie łączyły mnie żadne interesy – mężczyzna starał się nie ujawniać na razie zbyt dużo na swój temat. – Poza tym nie przepadam za takimi oficjalnymi przyjęciami.
- W takim razie dlaczego akurat dzisiaj przyszedłeś? – zapytał Fabian.
- Zobaczyłem twoje zdjęcie w gazecie i nie mogłem uwierzyć, że jesteś już dorosły. Poznałem cię jako brzdąca w pieluchach, więc byłem ciekaw co wyrosło z tego gruchającego, wiercącego się pączka.
- No wiesz – wydął usta zarumieniony chłopak. Nikt chyba nie chce, żeby obiekt jego westchnień widział w nim śliniącego się niemowlaka w beciku.
   Czart ze swej strony nie mógł się na niego napatrzeć. Najchętniej od razu porwałby Fabiana do swojego zamku, zamknął się z nim w najwyższej wieży co najmniej na miesiąc, w wiadomym wszystkim celu. Obawiał się tylko jak mały zareaguje, kiedy się dowie z kim ma do czynienia. Teraz najważniejsze jednak było nastawić go do siebie pozytywnie. Postanowił odrobinę skusić chłopaka walorami ciała, na które najwyraźniej nie był obojętny, sądząc po spojrzeniu z jakim błądził wzrokiem po jego twarzy i  umięśnionej klatce. Musiał tylko uważać na tą bystrooką macochę, odkąd wyszli z sali balowej nie spuszczała ich z oczu. Kiedy już miał zamiar wprowadzić swój plan w życie podszedł do nich wyfraczony lokaj.
- Przybył ktoś z fabryki do pana – zwrócił się do Śnieżka. – To chyba coś ważnego.
- Przepraszam, ale muszę to sprawdzić – Fabian uśmiechnął się do czarta i wyszedł. Na dole, w holu czekał na niego nieznajomy mężczyzna.
- Jestem Antoni, nowy ochroniarz. Zauważyliśmy ślady włamania i chcieliśmy prosić by pan zobaczył czy coś nie zginęło – ukłonił się grzecznie.
- Oczywiście, tylko się przebiorę – chłopak wrócił po chwili ubrany w jeansy, podkoszulek i bluzę z kapturem. Na dworze było już zupełnie ciemno. Przez okna samochodu niewiele było widać. – Czy nikomu nic się nie stało? – zapytał troskliwie. – Mogliście się nie narażać tylko wezwać policję – ciepły, pełen autentycznego niepokoju o swoich pracowników, głos Fabiana powodował, że Antoniemu robiło się coraz bardziej nieprzyjemnie. Mimo, że wyglądał na tępego osiłka miał jednak jakieś sumienie i sporo zdrowego rozsądku. Zauważył kontrast między pasierbem a macochą. Mieszkał w okolicy i zaczął się zastanawiać, co stanie się z fabrykami, jak dobierze się do nich ta chciwa kobieta. Wszyscy jego znajomi i krewni tam pracowali. Zawsze bardzo pochlebnie wyrażali się o właścicielu. Zahamował gwałtownie pośrodku ciemnego lasu.
- Co się stało? – Fabian spojrzał na niego swoimi lazurowymi, niewinnymi oczami.
- Wysiadaj – rzucił groźnie bandyta. – I nie waż się wracać do domu. Twoja macocha zapłaciła mi za pozbycie się ciebie, ma w kieszeni połowę zarządu i prawie wszystkich akcjonariuszy. Jeśli posiadasz jakiś przyjaciół musisz u nich poszukać pomocy. Ja udam, że cię zabiłem. Da ci to trochę czasu na opracowanie jakiegoś planu – otworzył drzwiczki.
- Dlaczego? – Śnieżek wysiadł, a nogi się pod nim zaczęły uginać. Widać było, że drży ze strachu i szoku. Wiedział, że macocha go nie lubi, ale nigdy nie spodziewałby się czegoś takiego. Co on teraz zrobi bez pieniędzy, sam w nocy na pustej, odludnej drodze?
- Magdalena, to głupia, chciwa dziwka, która niszczy wszystko wokół siebie. Twój ojciec pewnie nie był jej pierwszą ofiarą. Jeśli ona przejmie fabryki zrujnuje je w ciągu roku. Razem z nimi upadnie cała okolica, a tego bym nie chciał – odpowiedział spokojnie mężczyzna, błądząc wzrokiem po krzakach, po czym wyszedł z samochodu i wyciągnął pistolet. Na ten widok Śnieżek przeraził się nie na żarty. Zerwał się do biegu i niczym spłoszona sarna, skoczył między drzewa. Za plecami usłyszał wystrzał. Serce podskoczyło mu do gardła. Wpadł w panikę, wydawało mu się, ze bandyta zmienił zdanie i teraz go ściga. Słyszał za sobą jakieś trzasku, tupot i parskanie. Zaczął przedzierać się na oślep przez kolczyste krzewy malin. Potargały jego koszulkę, poraniły ramiona i twarz. Kilka razy przewrócił się i rozbił sobie kolano. Pokrwawiony i poobijany dotarł na niewielką polankę. Usłyszał szmer strumienia. Całe szczęście, że noc była pogodna. Księżyc oświetlił mu drogę. Uklęknął na dużym głazie i zaczął się obmywać, sycząc za każdym razem, kiedy dotknął jakiejś ranki. Fabian był z natury delikatny i niezbyt wytrzymały na ból. Zaczęło mu się robić słabo, usiadł więc pod rozłożystym kasztanem i otulił się bluzą. Rozglądał się przy tym nerwowo i nasłuchiwał odgłosów płynących z lasu. Nawet nie wiedział kiedy zmorzył go sen.

***
   Antoni wcale nie gonił chłopaka i bynajmniej nie miał takiego zamiaru. Wypatrzył w przydrożnych krzakach żerującego dzika i udało mu się trafić go jednym strzałem. Ponieważ namiętnie oglądał Discovery i National Geografic, wiedział, że świńskie serce jest bardzo podobne do ludzkiego. Nie sądził, żeby taka pusta lalka jak Magdalena była mądrzejsza od niego. Wyciął więc potrzebny mu organ, włożył go do woreczka po chipsach i ruszył z powrotem do pałacu. Wykręcił numer macochy i zaczekał na nią w ogrodzie. Na jego widok uśmiechnęła się drapieżnie.
- Załatwiłeś sprawę? – zapytała jakby chodziło o zakupy na targu.
- Oczywiście, ale najpierw kasa – warknął do niej gburowato Antonii. Wziął  gruby plik banknotów, bezczelnie dwukrotnie go przeliczył i dopiero wtedy wyciągnął z kieszeni pakunek. Niecierpliwa kobieta przestępowała w tym czasie z nogi na nogę, nie mogąc się doczekać, kiedy zobaczy dowód zbrodni. Wyciągnęła przed siebie rękę, a bandyta z krzywym uśmieszkiem położył na niej serce w taki sposób, że obryzgał z góry na dół krwią jej nową, balową suknię.
- Co robisz idioto?! – krzyknęła oburzona. - Wynoś się natychmiast, nie chcę cię tu więcej widzieć! – odwróciła się wyniośle i pośpieszyła do swojej sypialni, by się przebrać. Nie mogła przecież w takim stanie pokazać się gościom.
   Oboje nie wiedzieli, że zza muru ktoś ich obserwował, zgrzytając co chwilę zębami. Kiedy tylko Magdalena zniknęła z horyzontu, przed zaskoczonym bandytą pojawiła się rozwścieczona Nastusia i bez namysłu z całej, wcale niemałej siły, kopnęła go kolanem w rodzinne klejnoty.
- Aaa…! – zaskowyczał i osunął się na ziemię.
- Giń potworze! – poprawiła mu trzymaną w ręce chochlą, waląc gdzie popadnie po szerokich plecach. – Gadaj co zrobiłeś mojemu aniołkowi, bo zatłukę jak karalucha!
- Kobieto, spokojnie – wyjęczał Antonii, nadal nie mogąc złapać oddechu. Zerknął na falującą, obfitą pierś i roziskrzone gniewem brązowe oczy. Tak musiała wyglądać bogini zemsty. Nic tylko dać jej tarczę i miecz. Uśmiechnął się, mimo rozdzierającego bólu w podbrzuszu.
- Nie szczerz mi tu tej durnej mordy! – zamierzyła się ponownie do ciosu.
- Bądź grzeczna piękna amazonko, mam dla ciebie dobre wieści. Fabianowi nic się nie stało, ale z pewnością potrzebuje pomocy – wyjął delikatnie z rąk Nastusi narzędzie zagłady i opowiedział jej co się wydarzyło. Usiedli w odległym kącie w parku, gdzie nikt nie mógł im przeszkodzić i długo jeszcze dyskutowali co mają zrobić.
- Na twoim miejscu, natychmiast odzyskałbym suknię Magdaleny, zanim ją zniszczy. Może być jednym z dowodów w sprawie – zaczął bandyta, przysuwając się bardzo blisko do kobiety. Krągłości w jej dekolcie niesamowicie go kusiły.
- A ty co? W żurawia się bawisz?! – natychmiast trzepnęła go w ucho. Wzdychając ciężko przesiadł się na drugi koniec ławki. Cały czas zerkał jednak w wiadomym kierunku z miną niesłusznie skarconego psiaka.

***

   Śnieżek pokręcił zgrabnym noskiem. Coś okropnie śmierdziało, jakby ktoś przypalił owsiankę. Było mu ciepło i miękko. Powoli zaczął sobie przypominać wydarzenia z poprzedniego dnia i jęknął. Bolało go całe ciało, ale o wiele mniej niż mógłby się spodziewać. Bał się otworzyć oczy, nie wiedząc gdzie się znajduje, bo że to nie był las, zdążył już się domyślić.
- Te Gapa, znowu spaskudziłaś żarcie. Rzygać mi się chce od tego smrodu – rozległ się blisko, niski kobiecy głos.
- Odwal się Kichawo, jak ci się nie podobna sama se ugotuj!
- To nie mój dyżur, poza tym mam alergię i mogłabym nasmarkać do garnka – odpaliła złośliwie.
- Całe życie wymigujesz się od roboty delikatnym zdrowiem – walnęła w muskularne plecy siostrę, aż zadudniło. – Na chucherko to mi ty nie wyglądasz!
- Zamknijcie się wreszcie, truchełko się poruszyło! – ryknęła na nie trzecia kobieta siedząca tuż obok Śnieżka, który z wrażenia omal nie spadł z kanapy. – Jest taki słodziuteńki i śliczniusi, niczym książę z bajki. Jeszcze go wystraszycie gorylice!
- Ty Kujonka się nie wymądrzaj, jak zobaczy twoją gębę, to na pewno zemdleje z wrażenia – zarechotała wysoka, barczysta, wyglądająca jak wiking z norweskich legend dziewczyna. – Może najpierw go nakarmmy, straszne słabowito wygląda – podniosła do góry szczupłe ramię leżącego chłopaka.
- Masz rację Śmieszko, ale czym? Ta ohydna breja – wskazała na kipiący garnek – nie nadaje się do spożycia.
- Co się z nim tak patyczkujecie, pokroić na kawałki i do kotła, będzie chociaż gulasz na kolację, oczywiście jak Nieśmiałka go też nie spali, bo to jej kolej – Fabian pod wpływem tego tubalnego, ponurego głosy aż się wzdrygnął.
- Gburko, przypominam ci, że to nasz gość! – odezwała się oburzona Chrapka, która właśnie obudziła się z głębokiej drzemki. – Nie pamiętasz co mówiła mamusia? Ludzie są niejadalni, idź zapoluj na zajączki jak jesteś taka głodna!
- To może ja coś ugotuję? – zaproponował cichutko Śnieżek, siadając na łóżku. – Dajcie mi z kwadrans. – Rozejrzał się dookoła i przełkną głośno ślinę. Leżał na kanapie w dużym jasnym pomieszczeniu, które wyglądało na kuchnię. Nic więcej nie mógł dojrzeć, bo otaczało go siedem młodych kobiet, a każda nich miała bary jak kulturysta i przynajmniej ze dwa metry wzrostu. Wszystkie jasnowłose i piegowate, ubrane w jeansy i wygodne podkoszulki w króliczki. Gapiły się na niego wprost nieprzyzwoicie, przepychając się nawzajem.
– Czyżbym zamiast do św. Piotra trafił do krainy olbrzymów? – przemknęło mu przez skołataną głowę.
- Coś zapiszczało? Mamy w domu myszy? – Kichawa jednym susem wyskoczyła na stół, który zadrżał pod jej niemałym ciężarem.
- Głupiaś, to mały chce coś powiedzieć? – uszczypnęła ją w udo Gapa. – I nie dewastuj sprzętów, bo będziesz żreć z podłogi!
- Zrobię wam śniadanie, tylko się odsuńcie i pokażcie gdzie macie lodówkę – odezwał się nieśmiało Fabian.
- To super, ale na pewno dasz radę? Jesteś bardzo blady – pogłaskała go po ciemnej główce Kujonka.
- Świetnie, wrzuci tam parę grzybków i żegnaj piękny świecie – odezwała się ponownie Gburka. – Potem zgarnie naszą kasę i ruszy w Polskę!
- Idź sobie zaparz ziółka. Tam w szafce jest Figura 2 – pokręciła z politowaniem nad nią głową Śmieszka. – Dostaniesz po nich sraczki, przynajmniej będziesz mieć inteligentne zajęcie i przestaniesz snuć te spiskowe teorie – po czym odwróciła się do chłopaka. - Oczywiście skarbie, że pokażemy ci wszystko – wzięła za drżącą rękę Śnieżka. – Kiepskie z nas kucharki, więc jeśli naprawdę umiesz gotować, możesz tu zostać ile chcesz – uśmiechnęła się do niego, a biedny Fabian miał wrażenie, że stadko wygłodniałych lwic darowało mu chwilowo życie.

KONIEC CZĘŚCI II

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    ciekawe czy Rokita zainteresuje się zniknieciem Fabiena, o tak Antoni okazał się sie dobrym człowiekiem, i co już smali cholewki do Nastusi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń