wtorek, 15 października 2013

Historia pewnych oświadczyn.

   Aragorn od kilku tygodni prawie nie wychodził z sali obrad. Życie króla nie było łatwe. Bolał go już kark i plecy od siedzenia za stołem. Wolałby nadal przemierzać równiny Śródziemia z Drużyną Pierścienia, niż ślęczeć godzinami nad dokumentami i zarządzeniami. Nadeszło lato, a jego coś zaczęło ciągnąć na szlak. Byłoby mu o wiele lżej, gdyby mógł z kimś dzielić swoje troski. Wstał i podszedł do okna. Wciągnął głęboko rześkie powietrze i uśmiechnął się do siebie. Od pewnego czasu w jego głowie krążył pewien pomysł, który teraz postanowił zrealizować. Odwrócił się do swoich doradców.
- Nie sądzicie panowie, że najwyższy czas, aby wybrać królową? – mężczyźni, z początku zaskoczeni, nie wiedzieli co powiedzieć, ale po chwili zastanowienia wszyscy zgodnie mu przytaknęli. Wysłano posłańca do władcy elfów, aby uprzedzić go o wizycie.
Po krótkiej kłótni ze starszyzną, która uważała, że powinien podróżować z całym orszakiem, król wyruszył w podróż w towarzystwie zaledwie kilkuosobowej drużyny. Dzięki temu poruszali się bardzo szybko i  już po kilku dniach dotarli do Rivedell. Aragorn skierował się prosto do domostwa Elronda. Elf przywitał go z honorami i poprowadził do gościnnej komnaty, gdzie usiedli przed wesoło płonącym kominkiem. Rozmawiali przez chwilę o starych znajomych, ale widać było, że Elronda ciekawi z jakiego powodu władca tak naprawdę przybył do jego domu. Powstrzymywał się jednak od pytań, cierpliwie czekając, aż król sam podejmie temat. Po chwili do izby weszła Arwena, a za nią Legolas. Aragorn prześlizgnął się z aprobatą w oczach po wdzięcznej sylwetce dziewczyny i zatrzymał wzrok na przyjacielu. Zgięty w dworskim ukłonie patrzył na niego iskrzącymi się z radości błękitnymi oczami, a jego usta rozciągały się w szerokim uśmiechu.
- Witaj Arweno, Legolasie – skinął im głową. – Elrondzie, masz wspaniałe dzieci – zwrócił się do pana domu – a Gondor potrzebuje królowej. – Piękna elfka aż zaróżowiła  się z radości, już widząc na swej głowie koronę najpotężniejszego z królestw Śródziemia. W dodatku we władcy kochała się już od jakiegoś czasu, a nawet podarowała mu swój wisiorek, kiedy udawał się na wyprawę z Drużyną Pierścienia. – Myślę, że przyszła królowa powinna pochodzić z twojego rodu – Aragorn położył rękę na ramieniu starszego elfa, który dumnie uniósł głowę, choć widać było, że jest ogromnie zadowolony z takiego obrotu sprawy.
- Ta niemądra dziewczyna już od świtu spacerowała po ogrodzie i wyglądała twojego orszaku. W dodatku zupełnie sama, bez żadnej ochrony. Jak tylko usłyszała o twoim przyjeździe nie mogła sobie znaleźć miejsca  – mężczyzna pogroził palcem córce.
- Nieprawda, Legolas był tam o wiele wcześniej ode mnie i chyba wcale się nie kładł. Towarzyszył mi przez cały czas – tłumaczyła się zmieszana elfka.
- Nie gadaj bzdur, po prostu nie mogłem spać – odciął się młody mężczyzna, mocno się rumieniąc. – Poza tym, musiałem cię przecież pilnować.
Władca nie mógł oderwać od niego wzroku. Nie widzieli się od prawie dwóch miesięcy i bardzo za nim tęsknił. Tak bardzo się ze sobą zżyli, że brakowało mu go na każdym kroku. Wielokrotnie łapał się na tym, że szukał smukłej figury elfa wśród swoich dworzan.
- Skoro więc jesteśmy tu wszyscy razem, pozwól Elrondzie, że poproszę cię o rękę two…- W tym momencie Legolas pobladł gwałtownie, zerwał się na równe nogi i nie żegnając się z nikim wybiegł z komnaty, omal nie wyrywając z futryn ciężkich, dębowych drzwi. Ojciec popatrzył za nim kompletnie zbity z tropu.
- Bardzo cię przepraszam – zwrócił się do króla. – Odkąd wrócił z wyprawy dziwnie się zachowuje. Dzisiaj pierwszy raz od tygodni widziałem jego uśmiech. Chyba będę musiał kogoś za nim posłać, by nie narobił jakiś głupstw. Jest jeszcze strasznie młody i narwany.
- Nie martw się, ja go poszukam, ale najpierw zakończymy sprawę między nami – uśmiechnął się do elfa Aragorn.
***
   Legolas pędził przez las jak szalony, łykając spływające mu po policzkach gorzkie łzy. Kilka razy przewrócił się o wystające korzenie i był już cały uwalany w trawie i błocie. Gdy dotarł do swojego ulubionego miejsca, małej polany, na której biło ciepłe źródełko, padł na kolana i zaniósł się głośnym szlochem. Przeczuwał to, wiedział na co się zanosi od wielu miesięcy, kiedy to siostra dała Aragornowi ten wisiorek. Starał się przygotować na to swoje serce i był pewny, że mu się udało. Jednak na widok przyjaciela całe jego opanowanie prysło jak bańka mydlana. Uderzał pięściami w ziemię nie mogąc się uspokoić. Cała ta wyprawa z Drużyną Pierścienia wydała mu się jednym, wielkim snem. Spędzili ze sobą tyle czasu, wielokrotnie ratowali sobie nawzajem życie. Spali obok siebie pod jedną derką, jedli z jednej miski, śmiali się z tych samych żartów, a teraz ta omdlewająca dziewica ma mu go zabrać? Gdy oni wylewali pot i przelewali krew, ona leżała na kanapie i czytała romanse, wzdychając nad swoim losem.
- A niech to szlag! – wstał i spojrzał na stojącą po drugiej stronie polany zdziczałą jabłonkę, pełną jeszcze zielonych jabłek. Nie wiadomo dlaczego przypominała mu siostrę. Widział unoszącą się między gałęziami uśmiechniętą tryumfalnie twarz Arweny. Podniósł łuk i napiął go z całej siły. Zaczął wypuszczać strzały jedną po drugiej, strącając na ziemię niczemu nie winne owoce.
- To za te głupie, słodkie minki! – Jabłko rozprysło się na tysiąc kawałków. – To za kręcenie tyłkiem i dekolt do pasa! – następne spadło na ziemię. – To za to, że ośmieliłaś się podarować mu ten idiotyczny klejnocik! – Omal nie przeszył pnia na wylot. – A to za ten obleśny całus, jaki mu dałaś durna dziewucho! – Olbrzymi konar z trzaskiem runął na ziemię. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że wrzeszczy na całe gardło. Zdenerwowany nie usłyszał cichych kroków za swoimi plecami. Silne ramiona objęły go w pasie, a na karku poczuł gorący oddech. W pierwszym momencie spanikował, lasy nadal nie były zbyt bezpieczne. Ale zaraz potem dobiegł go znajomy zapach.
- Legolasie, dlaczego znęcasz się nad tym biednym drzewkiem? – zapytał Aragorn niskim, aksamitnym głosem.
- Ćwiczę sstrzelanie, żeby nnie wyjść z wwprawy – wyjąkał niepewnie elf.
- Czy możesz to powtórzyć, patrząc mi prosto w oczy? – Mężczyzna usiłował odwrócić do siebie opierającego się z całej siły elfa, który nie chciał, by przyjaciel widział w jakim jest stanie. Jeszcze by się czegoś domyślił, a on potem umarłby ze wstydu.
Aragorn doskonale wiedział, jak uparty i skryty potrafi być Legolas. Złapał go więc w tali, wziął na ręce, a potem usiadł sadzając sobie na kolanach zarumienionego mężczyznę, który patrzył na niego z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami.
- Co ty wyprawiasz, puszczaj – zaczął się wyrywać. Arwena go obedrze ze skóry jak się o tym dowie. Siostra była straszną zazdrośnicą, o czym w rodzinie wszyscy wiedzieli i schodzili jej z drogi. Wolałby się nie obudzić o poranku w łóżku pełnym jadowitych węży. Poza tym, bliskość umięśnionego, twardego ciała już zaczęła na niego działać. Speszony zacisnął uda, co z rozbawieniem natychmiast zauważył jego towarzysz.
- Uspokój się – cmoknął go w szpiczaste ucho Aragorn – naprawdę stałeś się płochliwy jak sarna. Najpierw mnie wysłuchaj, chcę ci o czymś opowiedzieć.
-  Nie chcę słuchać o twoim ślubie – szepnął i zatkał sobie uszy rękoma. Zachowywał się dziecinnie i zdawał sobie z tego sprawę. Był tak przerażony tym, że kompan odkryje jego tajemnicę, że aż cały się skulił.
- W takim razie, może mi powiesz, dlaczego masz takie czerwone, zapuchnięte oczy i mokre policzki? – zaczął ścierać ślady łez wierzchem dłoni. Przytulił elfa do siebie, czując jak cały dygocze, choć z całych sił stara się to ukryć. – Straszny z ciebie głuptas. Gdzie się podział ten odważny wojownik, który potrafił jednym machnięciem miecza zabić kilku orków? – pogładził delikatnie jego policzek. – Wykaż odrobinę cierpliwości.
- Dobrze – Legolas widząc, że nic nie wskóra usiadł sztywno i spuścił oczy na swoje kolana. Skoro przyjaciel chce go dobić, to proszę bardzo, nie będzie mu tego bronił. Najwyżej wpadnie w histerię, a on już potem nie będzie chciał go więcej widzieć. Zrobi z siebie pośmiewisko na całe Śródziemie.
- W takim razie…- Aragorn, niby od niechcenia, zaczął głaskać napięte plecy mężczyzny.
Gdy uciekłeś, twój ojciec chciał posłać za tobą zbrojnych, ale go powstrzymałem. Najpierw pragnąłem z nim załatwić sprawę.
- Czy mogę cię prosić o rękę twojego syna?
- Aragornie, chyba się przesłyszałem. Pomyliłeś się z emocji – Elrond patrzył na mnie jak na wariata. – Ty przecież kochasz moją córkę - złapał za ramię zaskoczoną dziewczynę i postawił ją przede mną.
- To prawda, że kiedyś byłem w niej zakochany, ale zmieniłem zadnie podczas wyprawy. Kocham Legolasa i nic tego nie zmieni. Przykro mi, nie chciałem cię skrzywdzić – zwróciłem się do bladej jak płatki śniegu Arweny. Otwierała i zamykała usta, nie mogąc wykrztusić ani słowa, a na dodatek zaczęła się chwiać na nogach . Choć nie obiecywałem jej niczego, chyba faktycznie była przekonana, że się z nią ożenię
- Co ja powiem przyjaciółkom, wysłałam im już projekty sukien dla druhen – jęknęła i osunęła się na ziemię. Elrond rzucił się ją ratować, a ja skorzystałem zamieszania i wymknąłem się z domu.
Mężczyzna uniósł brodę elfa do góry. Spojrzał w piękne, błękitne oczy, które od tylu miesięcy prześladowały go w snach. Zobaczył w nich nieśmiało pojawiającą się nadzieję.
- Kocham cię jak nikogo na świecie i ufam jak nikomu innemu. Wyjdziesz za mnie? – odwrócił go do siebie przodem.
- Ale… ale przecież… – Legolas jąkał się nieporadnie, ale jego zarumienioną twarz rozjaśniło szczęście. Rzucił się przyjacielowi na szyję z tak  wielkim entuzjazmem, że runęli na miękką trawę. Leżał na nieco oszołomionym Aragornie i obcałowywał jego szorstkie policzki. Wiercił się i kręcił, wywołując w jego ciele  coraz przyjemniejsze dreszcze.
Mężczyzna, nie doczekawszy się odpowiedzi, zamknął w ramionach niepoprawnego elfa.
- To chyba znaczy tak, co? – w tym momencie jego usta zostały skutecznie zatkane przez różowe wargi. Zręczne palce zaczęły rozpinać koszulę, a smukłe biodra ocierały się o niego niecierpliwie. – Jeśli zaraz nie przestaniesz, to będziemy się tutaj kochać.
- Czy w twojej rodzinie wszyscy są tacy gadatliwi? – wymruczał elf i ugryzł go w szyję, sięgając jednocześnie do paska od spodni.
- A więc tak chcesz się bawić? – władca przekręcił ich ciała tak, że elf znalazł się pod nim. – Twój ojciec nas zabije. Dobrze wiesz, co sądzi o takich igraszkach przed ślubem.
Rozerwał mu szatę na piesi i polizał stwardniały sutek.
- Aaa...! – smukłe ciało wygięło się w łuk. – Umrzemy szczęśliwi. Zrób to jeszcze raz – rozsunął szeroko uda, by przyjaciel mógł się między nimi wygodnie ułożyć.
- Nienasycone z ciebie stworzonko, co?
Zaczęli w pośpiechu zdzierać z siebie ubrania. Nie upłynęło nawet kilka minut, a nadzy tarzali się w aksamitnej trawie.
- Weź mnie w końcu! – zniecierpliwiony elf wił się pod dotykiem mężczyzny.
- Królowa powinna być bardziej powściągliwa – roześmiał się Aragorn i wsunął w niego od razu dwa palce.
- Skąd wiesz? Spałeś już z jakąś? – wymamrotał, ulegle poddając się jego pieszczotom. – Szybciej! – miał wrażenie, że zaraz wybuchnie, a całe ciepło skumulowało się w dole brzucha.
- Nie śmiałbym się sprzeciwić Waszej Wysokości. – Podniósł jego nogi do góry i wszedł w ciasną dziurkę jednym, mocnym pchnięciem. Na chwilę znieruchomiał, by zaraz wpaść w stary jak świat rytm. Byli teraz jednością, poruszali się zgodnie, dostarczając sobie nawzajem niewiarygodnych doznań.
- Kocham cię, kocham, kocham… ! – jęczał ochryple Legolas za każdym razem, gdy Aragorn celnie trafiał w jego prostatę. Roztapiał się w ramionach tego mężczyzny. Właśnie spełniły się wszystkie jego najskrytsze marzenia. Nawet nie śmiał sobie nigdy wyobrażać takiego szczęścia. – Aaa…! – krzyknął na całe gardło, gdy zaczęła go ogarniać potężna fala rozkoszy.
- Teraz, razem – szepnął namiętnie do jego ucha Aragorn i wytrysnął silnym strumieniem w gorące wnętrze kochanka. Elf natychmiast poszedł w jego ślady, a jego wysoki głos wypłoszył całą okoliczną zwierzynę. Dwa spocone ciała zastygły w promieniach zachodzącego słońca. Przytuleni do siebie mężczyźni nadal szeptali sobie do uszu gorące wyznania miłości.
***
   Aragorn był szczęśliwy jak nigdy wcześniej w swoim życiu. Legolas okazał się wspaniałym mężem i kochankiem. Niektórzy nie byli jednak zadowoleni z takiego wyboru królowej. Bali się o swoje posady, bo skoro zadawał się teraz z elfami, to sądzili, że na pewno nimi obsadzi najważniejsze stanowiska w państwie. W ponurym nastroju wracał z kolejnej narady, która skończyła się zawziętą  kłótnią z doradcami. Wszedł do komnaty i  jego twarz natychmiast się rozjaśniła na widok elfa w rozchełstanej kozuli i obcisłych spodniach, siedzącego przy ławie i pałaszującego coś z zapałem.
- Podzielisz się? – schylił się i pocałował go w pachnący kark.
- Proszę – wyciągnął do niego rękę z talerzem.
- Na wszystkich bogów, co to za paskudztwo?! – pozieleniał na twarzy, gdy doszedł go paskudny zapach. Uśmiechnięty małżonek zajadał się kiszoną kapustą, polaną obficie bitą śmietaną z rodzynkami. – Jak możesz przełknąć coś takiego?! To obrzydliwe! – Odsunął się na bezpieczną odległość i zatkał nos.
- Smaczne – oblizał się różowym języczkiem.
- Masz naprawdę ohydne upodobania kulinarne i z każdym dniem robią się coraz dziwaczniejsze – zaczął się cofać, bo elf ruszył w jego stronę, skubiąc jasny warkocz.
- Ty mnie już nie kochasz! – stwierdził rozżalony, a jego usta ku przerażeniu mężczyzny ułożyły się w podkówkę. Ostatnio naprawdę niepokojąco się zachowywał. Miał niesamowite zmiany nastrojów i cała służba zaczęła unikać go jak ognia. Przy stole to nawet Gimli, który miał niezwykle odporny żołądek, nie chciał z nim siedzieć przy jednym stole. – Nawet mnie nie przytu…- nagle jęknął, zasłonił usta dłonią i popędził do okna. Zdenerwowany Aragorn poszedł za nim.
- Nie ma co, te paskudztwa, które od jakiegoś czasu jesz w końcu ci zaszkodziły. Mam tylko nadzieję, że nikt nie stał na dole – pomógł dojść do łóżka słaniającemu się na nogach mężowi i krzyknął na służbę. Po godzinie przyszedł do komnaty zdyszany medyk. Niestety razem z nim pojawił się też Elrond, który właśnie przybył z wizytą i na wieść o chorobie syna pośpieszył do jego sypialni.
- Co za zbiegowisko, przecież nic mi nie jest – mruknął na ich widok Legolas i popatrzył na męża z urazą. Dziecinnym gestem pociągnął kołdrę i cały się pod nią schował, wyraźnie dając do zrozumienia gościom, co sądzi o ich wizycie.
- Synu, co się z tobą dzieje? – Elrond nie mógł uwierzyć, że jego zwykle powściągliwy i ułożony potomek, zachowuje się jak rozgrymaszony bachor. – Pięknie, wystarczyły trzy miesiące w twoim towarzystwie i już widać skutki! – odezwał się z przekąsem do zięcia, o którym od czasu oświadczyn miał nienajlepsze zdanie.
- Kochanie pozwól się zbadać, to tylko chwila – Aragorn usiadł na łożu. Delikatnie zaczął głaskać przez materiał plecy obrażonego elfa. Po chwili spod nakrycia wyjrzała jasna głowa.
- Ale zrobi to szybko, a ty będziesz trzymał mnie za rękę – zapytał cichutko i wbił w niego niebieskie oczęta. Król Gondoru skinął głową, westchnął ciężko i przywołał gestem medyka. Doświadczony lekarz osłuchał klatkę piersiową chorego, obmacał mu brzuch zadał kilka pytań, od których oboje małżonkowie zrobili się cali czerwoni i uśmiechnął się do nich.
- To już trzeci miesiąc, gratuluję waszym Wysokością. Już za sześć miesięcy zobaczymy naszego przyszłego króla – ukłonił się nisko i wyszedł z komnaty, by rozgłosić radosną nawinę.
- Zaraz, zaraz! Wy przecież jesteście tylko dwa miesiące po ślubie – warknął do nich Elrond. – Śmiałeś uwieść mojego syna zanim zostaliście pobłogosławieni?! – złapał za szatę na piersi Aragorna, podniósł go do góry i przycisnął do ściany.
- Eee…! – zdołał wycharczeć mężczyzna.
- Och…! – jęknął głośno Legolas i zemdlony opadł na poduszki. Ukradkiem łypną jednym okiem na ojca, mając nadzieją, że odpowiednio się przejął i nie udusi mu męża.
- Na bogów, źle się czujesz? – Elf puścił swoją posiniałą ofiarę i rzucił się w stronę syna. – Przepraszam, nie powinienem cię denerwować. – Pogłaskał go po szczupłej dłoni. – Masz szczęście, tym razem ci się upiekło – spojrzał groźnie na zięcia. – Ale wszystko przed nami i ,,co się odwlecze to nie uciecze” – dorzucił złośliwie. Aragorn już go jednak nie słuchał. Wziął w ramiona swojego wspaniałego męża i obsypał jego zarumienioną twarz tysiącem pocałunków. Już widział jak uczy jasnowłosego maluszka jeździć konno, walczyć mieczem. Zabiera go na wyprawy do puszczy. Jego serce wypełniła po brzegi niesamowita radość.
- Dziękuję kochanie, bardzo ci dziękuję – tulił do siebie równie szczęśliwego jak on mężczyznę. Obaj mieli w oczach łzy.

   Elrond widząc, jak bardzo małżonkowie są zajęci sobą po cichu wycofał się z komnaty. Będzie musiał się chyba tutaj przeprowadzić na stałe, bo taki dzikus jak  Aragorn nie będzie umiał wychować odpowiednio jego wnuka. Zaczął planować co zabrać z Rivedell i zastanawiać, co właściwie powinien wiedzieć taki mały książę. Władca Gondoru to przecież nie byle kto i musi dostać najlepsze wykształcenie.

2 komentarze:

  1. Chociaż nie lubię Aragorna, to pasują do siebie z Legolasem. Są słodką parką.
    Opis rozpaczy Legolasa był świetny :)
    haha, reakcja Arveny bezcenna
    Zrób ficka o Thorinie i Bilbo! Ładnie proszę:D

    OdpowiedzUsuń