poniedziałek, 31 marca 2014

Poduszka VIII

  Ron Weasley wsiadł właśnie w ekspres jadący do Hogwartu. O tej porze roku w pociągu było zupełnie pusto, mógł więc wybrać wygodny przedział i zająć ulubione miejsce przy oknie. Taszczył ze sobą ogromny plecak, ponieważ  jechał wprost z obozowiska Charliego, któremu pomagał zajmować się smokami. Wbrew temu co myślała Hermiona była to z jego strony raczej ucieczka niż wakacje. Miał poważny problem z którym borykał się od lat i nie miał pojęcia jak go rozwiązać. W tym roku kończył szkołę i nie mógł więcej chować głowy w piasek jak to robił do tej pory, lawirując między Harrym, a Hermioną. Kochał ich oboje, o wiele bardziej niż powinien i nie umiał pomiędzy nimi wybrać. Kiedy zdał sobie sprawę, że to co czuje wcale nie było przyjaźnią przeraził się nie na żarty. W jego domu tego rodzaju tematy były zakazane, rodzice zupełnie nie rozumieli pociągu do tej samej płci i uznawali go za dziwaczną chorobę. Próbował walczyć z tymi uczuciami przez cały poprzedni rok, ale jego wysiłki na nic się nie zdały. Nadal miał ochotę całować pełne usta Harrego, a potem wziąć Hermionę w ramiona i nigdy nie wypuszczać. Czasami odnosił wrażenie, że za niedługo zwariuje. Wiele wysiłku kosztowało go ukrywanie swoich uczuć przed przyjaciółmi, ponieważ bał się, że go opuszczą, kiedy się o tym dowiedzą. W dodatku niepotrzebnie, pod wpływem rodziny wszedł w związek z przyjaciółką. Doskonale zdawał sobie sprawę, że robi dziewczynie krzywdę, nie mówiąc jej prawdy.
   Pracując z bratem, z dala od cywilizacji i mieszających mu w głowach ludzi zdał sobie sprawę, że dłużej nie może tak żyć. Postanowił wrócić do Hogwartu i rozwiązać w końcu swoje problemy, choćby miało go to kosztować utratę dwóch najbliższych mu osób. Marzył o stworzeniu jednej, wielkiej rodziny, najlepiej we trójkę. On siedzący na fotelu przed kominkiem, na jednym kolanie Harry na drugim Hermiona, tuliliby się do niego i opowiadali swoje sekrety do ucha. W sumie oboje nie byli z nikim związani, więc jego plany mogły się urzeczywistnić. Nie miał pojęcia, że sytuacja przez ten miesiąc diametralnie się zmieniła. Pogrążony w fantazjach przestał zwracać uwagę na otoczenie.
- Mogę się dosiąść? – usłyszał znajomy głos. Odwrócił głowę i zobaczył uśmiechniętą twarz profesora Lupina. Najwyraźniej wakacje mu służyły, bo świetnie wyglądał. Widać było, że zaczął o siebie w końcu dbać i przestał zwalać wszystko na swoje ,,wilcze problemy”. Sportowa koszulka opinała zgrabne ciało, a długie, jasne włosy miał związane w schludny kucyk. Jedynie złote oczy zdradzały czający się w jego duszy smutek.
- Oczywiście. Pan też już wraca? – Ron był ciekawy, dlaczego przerwał należny mu wypoczynek. Na pewno miał ku temu ważne powody. Poza tym Lupin nie przypominający menela spod budki z piwem, był dla niego miłą niespodzianką. Wyglądał naprawdę młodo i atrakcyjnie. Być może został wezwany przez dyrektora z powody kłopotów przyjaciela, o których napisała mu Hermiona, albo tak jak on postanowił zmienić swoje życie i zawalczyć o Blacka. Wszyscy wiedzieli o tym zadurzeniu, oczywiście oprócz samego zainteresowanego.
- Miło będzie spędzić resztę wakacji wśród przyjaciół. Albus do mnie napisał dość dramatyczny list. Chyba utrata dropsów strasznie nim wstrząsnęła. Martwię się o Harrego, biedak ma wmontowany jakiś magnes przyciągający problemy.
- Podobno sporo osób jest zaangażowanych w pomoc. Nawet rodzina Malfoyów zjawiła się w komplecie. Ten ulizany blondas znowu będzie wypatrywał ślepia za Hermi – westchnął z rezygnacją Ron.
- Ale po co tam Narcyza i Lucjusz? Pewnie pilnują się nawzajem – mężczyzna sam sobie odpowiedział na pytanie. – Nie podoba mi się to. – Nie znosił  cwanego arystokraty, który zawsze kręcił bezwstydnie, tym swoim sławnym tyłkiem przed Syriuszem, beztrosko zapominając, że był żonaty.
- Faktycznie podejrzana sprawa – przytaknął mu chłopak. – Trzeba jakoś wykurzyć te ślizgońskie węże.
- Mamy trzy godziny, by ułożyć plan. Razem pozbędziemy się ich bez trudu. Co myślisz o jakiejś akcji dywersyjnej w ich rodowej siedzibie? Małe podpalenie, kradzież artefaktów, wysadzenie w powietrze biblioteki?
- Musimy tak to zorganizować, by nikt się nie domyślił. Na przykład zwalić winę na byłych kumpli Śmierciożerców – Ronowi rozbłysły oczy.
- Dokładnie, przybij piątkę! – Remus wyciągnął do niego rękę. Ostatnio wilczy instynkt coraz bardziej brał nad nim górę, dojrzał i potrzebował stada. Skoro żadne go nie chciało, postanowił sobie stworzyć własne, najlepiej przy pomocy Blacka.
***
   Nieświadomy nadciągającej burzy Syriusz czytał sobie spokojnie  książkę o najnowszych wynalazkach z dziedziny zaklęć domowych. Pogoda była naprawdę piękna, wybrał się więc na pobliskie wrzosowiska. Słoneczko grzało, bzyczały leniwie pszczółki, po prostu idealny dzień. Brakowało jedynie łaszącego się do niego Lucjusza, który czule oddawałby pocałunki. Ta wizja tak mu się spodobała, że na jego twarzy pojawił się niemądry, rozmarzony uśmiech.
- Gdzie jesteś ohydny dzieciorobie?! – Usłyszał wściekły wrzask kochanka i od razu zerwał się na nogi z przytulnego gniazdka, które sobie uwił w trawie.
- Kogo szukasz? Co się stało? – zapytał zaskoczony jego dramatycznym wyglądem.  Zwykle idealnie ułożone  włosy stały na wszystkie strony, niebieskie oczy pobłyskiwały dziko, a w ręce trzymał nóż.
- Jeszcze pytasz?! Koniec z tym zbrodniczym narzędziem! – warknął i włożył zaskoczonemu Syriuszowi rękę między nogi, zaciskając ją na rodowych klejnotach.
- Spokojnie kochanie – jęknął zaatakowany mężczyzna. – Nie rób nic pochopnie. Nie będzie ci żal tych upojnych chwil, kiedy łkając z przyjemności błagałeś o jeszcze?
- Teraz będą chwile grozy! – pomachał pobladłemu Blackowi skalpelem przed nosem. – Powiedziałeś, że się zabezpieczyłeś niewyżyty draniu! Narcyza poszła złożyć sprawę o rozwód! – Krew się w nim dosłownie gotowała.
- Będziemy mieć szczeniaczka? – Syriusz gdyby mógł zacząłby machać ogonem, a jego oczy rozbłysły radością niczym gwiazdy. – Swoje własne maleństwo? – Zupełnie zapomniał o zagrożeniu ze strony wściekłego kochanka. Nie zważając, na trzymany przez niego ostry nóż przewrócił go ostrożnie na plecy i usiadł na udach. – Muszę zobaczyć jak się czuje mały Black – stwierdził stanowczo i podniósł do góry koszulę wyrywającego się Lucjusza. Najpierw zaczął obwąchiwać zupełnie płaski jeszcze brzuch niemiłosiernie przy tym łaskocząc, potem za nosem poszedł język i usta. Kiedy już każdy milimetr został dokładnie sprawdzony, wylizany i wycałowany Syriusz podciągnął się do góry i spojrzał niepewnie w oczy kochanka. – Powiedz, że go chcesz. Proszę. Kocham cię i chcę byś stanął u mojego boku jako mąż. – Zdawał sobie sprawę, że ta nieplanowana ciąża na pewno nie była mu na rękę. Ponadto, gdyby wszedł do jego rodziny musiałby ustąpić miejsca Draco i przyjąć nazwisko Black. Nie była to więc łatwa decyzja dla dumnego mężczyzny jakim niewątpliwie był Lucjusz, który do tej pory nie musiał się nikomu podporządkować, pomijając incydent z Czarnym Panem. – Zaopiekuję się wami – dodał, delikatnie całując drżące wargi.
- Syri, jesteś pewny? – Malfoyowi złość zupełnie przeszła pod wpływem tego czułego, psiego spojrzenia. Gryfoński łobuz uwięził jego uparte serce w swoich dłoniach, a ono wtuliło się w nie niczym w miękki kokon, szczęśliwe, że wreszcie znalazło swoje miejsce. Nie potrafił mu niczego odmówić. – Jeśli myślisz, że dzieci to słodkie aniołki chyba zupełnie zwariowałeś!
- Poradzimy sobie, ty masz już doświadczenie, a ja kupię sobie podręczniki – W mężczyznę wstąpił niesamowity zapał. - Oczywiście przeniesiesz się do mnie, tylko wiesz, mój dom nie przedstawia się najlepiej, trzeba go będzie wyremontować zanim maluch się urodzi.
- Nie zamierzam mieszkać w jakiejś ruinie, moja księżniczka ma mieć swój zamek! Ze zwodzonym mostem, głęboka fosą z krokodylami i pilnującym jej smokiem! – Malfoy zaczął wyliczać swoje wymagania. Nóż gdzieś przepadł, a on objął kochanka i położył mu głowę na piersi. Może uczucia go zaślepiły, ale ufał temu mężczyźnie bez zastrzeżeń. Był darowanym przez los okrętem na którym jego dusza i ciało unosiły się w rytm fal życia.
- A więc to córeczka? – Syriusz był coraz bardziej zachwycony. – Na pewno będzie taka piękna jak ty – wziął we władanie usta Lucjusza i nastała cisza, która jednak nie trwała zbyt długo. – Wiesz, że za wysoki standard trzeba dobrze zapłacić? – zaczął rozpinać jego spodnie, a pożądliwe wargi błądziły po smukłej szyi.
- Ile chcesz, ty chciwy draniu? – wyjęczał Malfoy, gdy pożądliwa dłoń zacisnęła się na jego penisie. – W jakiej walucie?
- W naturze oczywiście, jeśli będziesz przekonywujący, to teraz zarobisz na porządnego smoka. – Zaklęciem pozbawił ich ubrań.
***
   Harry długo nie mógł zasnąć, może dlatego, że został wyciągnięty z wanny niczym przemoczony kociak, otulony puchatym szlafrokiem i zaniesiony do sypialni. Taki popis czułości ze strony groźnego mistrza eliksirów nie mieścił mu się w głowie. Mógłby się do tego zbytnio przyzwyczaić i potem za nic nie chciałby odejść. W ciągu tych kilku tygodni polubił mieszkanie w lochu i wszystko, co się z tym wiązało. Zwłaszcza, że jeden złośliwy Ślizgon zapadł mu głęboko w serce i prześladował nawet w snach. Bał się momentu, kiedy przyjdzie im się rozstać. Miał zamiar symulować utratę pamięci jak długo się dało. Wszystkie wspomnienia właściwie powróciły już na miejsce, jedynie mania porządkowo - poduszkowa nadal głęboko w nim tkwiła. Spełznął z łóżka i na palcach zaczął skradać się do salonu, nie chcąc przeszkadzać Severusowi, który nadal coś warzył w swojej pracowni. Nalał sobie soku do kubka i jego spojrzenie padło na szafkę, wypełnioną po brzegi książkami na temat tworzenia eliksirów. Nawet laik jak on szybko się zorientował, że było wśród nich sporo bezcennych woluminów. Ale dlaczego takie skarby poupychane były w barbarzyński sposób bez składu i ładu? Harrego przeszedł znajomy prąd, nie mógł się oprzeć i podszedł bliżej. Wyciągnął rękę, by delikatnie poprawić kilka wystających z szeregu tomów. Niestety to nie pomogło, wyglądało, że się zaklinowały. Popchnął mocniej, ku jego przerażeniu szafka się zachwiała i runęła z łoskotem.  Przewróciła go, przygniatając do podłogi. W ostatniej chwili zdołał jeszcze wyciągnąć różdżkę i wyszeptać zaklęcie trwałego przylepca, chcąc ratować książki.  Okazało się to jeszcze głupszym pomysłem, niż próba uporządkowania biblioteczki. Woluminy zamiast jak to było w planie przykleić się do szafki,  przylgnęły do niego, nie mógł nawet drgnąć.
- Aaa....! – zdołał jedynie zaskrzeczeć, bo ciężki mebel odbierał mu oddech.
- Harry? Co znowu wyprawiasz?! – Severus przestraszony rumorem wpadł do salonu, mając w oczach szereg krwawych wizji . Ta, w której Harry konał rozerwany na strzępy przez jeden z wybuchowych eliksirów była najłagodniejszą.
- Chrr... yy... – usłyszał cichy charkot i dopiero teraz zauważył Gryfona pod stertą książek. Podniósł najpierw ciężki mebel, a potem zaczął odkopywać nieszczęśnika, który właśnie nabierał kolorów. Okazało się to niełatwym zajęciem, bo książki ani myślały z niego zejść.
- Bachorze, jakim zaklęciem je potraktowałeś? Masz chyba w tej głowie galaretkę zamiast mózgu! – Mężczyzna odetchną z ulgą, kiedy zobaczył, że jego posiniałe usta zaczynają przybierać znowu różową barwę.
- Przylepca, chyba... – miałkną cichutko Harry starając się wyglądać jak najbardziej niewinnie. Miał do tego prawdziwy talent, latami ćwiczony na swoim otoczeniu. Psotny i ciekawski z natury ciągle wpadał w tarapaty. Niewiele osób potrafiło się oprzeć tym załzawionym, szmaragdowym oczom patrzącym błagalnie, niczym moknąca na deszczu kocia sierotka.
- Brawo, naprawdę genialny pomysł! – Profesor ledwo się powstrzymał, by nie wziąć łobuza w ramiona i nie zacząć go pocieszać. W życiu by nie pomyślał, że może dać się wziąć na tak oklepaną zagrywkę. Wstrętny Gryfon zniszczył kilka cennych woluminów.
- Zostawisz mnie tak? – Usta chłopca wygięły się w podkówkę i zaczęły drżeć.
- Potem cię spiorę! – popatrzył na niego groźnie, choć w sercu poczuł, że wcale nie ma na to ochoty. – W sumie to jak z tobą skończę, nie będę wcale musiał cię karać. – Dodał nieco złośliwie. – Trzeba to z ciebie zedrzeć siłą.
- Nie ma mowy! – Harry próbował usiąść, ale nic z tego nie wyszło. Padł z powrotem na dywan, spod góry książek wystawała tylko jego głowa.
- Albugines libris... – Snape machnął różdżką i chłopak był wolny. Zerwał się podłogi i natychmiast poczuł na nagiej skórze chłodny powiew klimatyzacji.
- O cholera! – pisnął, po czym rzucił się biegiem do sypialni, zasłaniając porwaną ze stolika gazetą strategiczne miejsca. Skóra niemiłosiernie go swędziała, kiedy zerknął na swój brzuch zobaczył czerwone placki. Zamknął szybko drzwi i oparł się na nich całym ciężarem.
- Nie bądź niemądry, otwórz – Severus doskonale znał skutki zaklęcia. – Mam tu maść na twoje problemy. – Nie miał nic przeciwko zobaczeniu jeszcze raz tego smukłego ciała. Na samą myśl, że znowu go dotknie zrobiło mu się gorąco.
- Podaj przez szparę, sam to zrobię. – Nie dawał za wygraną chłopak.
- Przecież nie dosięgniesz wszędzie, a trzeba to zrobić dokładnie, inaczej przez tydzień będziesz się drapał.  – Mężczyzna próbował nadać swojemu głosowi chłodny, medyczny ton.
- No dobra, ale zaczekasz aż cię zawołam – pobiegł i rzucił się na łóżko, wciskając czerwoną twarz w poduszkę. – Już!
- Nie denerwuj się, pomyśl, że jestem twoją pielęgniarką – Severus usiadł na materacu i spojrzał na wypięte, zgrabne pośladki noszące ślady paznokci chłopaka.
- Chyba pielęgniarza! – zaprotestował i podskoczył, kiedy poczuł na plecach duże, ciepłe dłonie. – Skoro z ciebie służba zdrowia to zachowuj się jak profesjonalista i przestań obmacywać mój tyłek!
- No wiesz, ja tylko dbam, żeby znowu był tym NAJ... – zamruczał mężczyzna. Widok jaki miał przed sobą zupełnie zamieszał mu w głowie. Nawet największy z filozofów miałby problemy z zachowaniem rozsądku.
   Zajęci sobą nie zauważyli, że drzwi się za nimi otworzyły, a do środka wszedł zupełnie niespodziewany gość. Wytrzeszczył oczy i znieruchomiał, jakby poraziło go podwójne petryfikus totalus.
   Ron po przybyciu do Hogwartu był przekonany, że zastanie przyjaciela w sypialni Gryfindoru. Niestety tak się nie stało, więc kiedy tylko rozpakował swoje rzeczy poszedł do profesor Minerwy, która odesłała go do lochów. Co prawda była już dwudziesta, ale o tej godzinie chodziły spać tylko dzieci, a on bardzo stęsknił się za Harrym. Trochę bał się Snapa, ale czego nie robi sie dla przyjaciół, zwłaszcza tak uroczych jak pewien zielonooki Gryfon. Kilkakrotnie zapukał, ale nie dostał żadnej odpowiedzi. Drzwi były otwarte, usłyszał głos chłopaka więc bez wahania wszedł do środka. Przez chwilę stał w milczeniu, bo widok zaskoczył go tak bardzo, że kompletnie zaniemówił. Ohydny, krzywonosy Śmierciożerca, właśnie dobierał się do jego ula.
- Co ty się do wszystkich diabłów wyprawia?! Puszczaj go, ty zboczony wężu! – ryknął i złapał stojącą na półce wazę, by rzucić nią w degenerata.
- Panie Wesley – Severus nakrył Harrego pledem – proszę odłożyć pamiątkę po ciotce Zenobii. Co pan robi w moim mieszkaniu? – Zapytał chłodno, przeszywając intruza gorejącymi, czarnymi oczami. 

10 komentarzy:

  1. Ale się porobiło. Lucek w ciąży z psiakiem, Ron i Lupin knują przeciw Malfoyom, HERMIONA I DRACO? No nie! Dziewczyno! I do tego Snape jako pielęgniarka! leże i nie wstaję ! To wszystko wina tych dropsów xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacja czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Więcej! I love it!

    OdpowiedzUsuń
  4. ,Taszczył ze sobą ogromny plecak, ponieważ  jechał wprost z obozowiska Charliego, któremu pomagał mu zajmować się smokami. '' Powinno byc bez ,,mu''.
    W niektorych miejscach powinno byc ,,u'' zamiast ,,y''. Np. ,,Co ty sie do wszystkich diabłów wyprawia?!"
    Znowu to samo.. Szkoda, ze zawsze kiedy ktorys z chlopakow zachodzi w ciaze to robisz dokladnie ta samo scene jak w innych opowiadaniach, czyli - ostre narzedzie, proba usuniecia narzadu, wyzywanie od dzieciorobow, mowa o tym, ze po co urywac penisa skoro on ci bedzie robil tak dobrze, a na sam koniec czule pocalunki, zgoda i seks.. Czuje sie dokladnie jakbym czytal ten sam rozdzial caly czas.
    Tesknie juz za tamtymi opowiadaniami. Dawno nic nie dodawalas, ale rozumiem - brak czasu, moze weny.
    Pozdrawiam


    Damiann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedynie w Krasnej górze jest podobna scena, ale nie taka sama, więc nie mów, że we wszystkich innych. To jest naprawdę efekt komiczny więc fajnie, że jest wykorzystywany xD

      Usuń
    2. Nie widze tu nic komicznego.

      Usuń
  5. No, plany Rona mnie zaskoczyły. Mam nadzieję, że nie zmieni się w psa ogrodnika z powodu tego, bo się spóźnił? Ten jego spisek z Lupinem hmm... ciekawe jak się zakończy? Rozdział mi się podobał i cierpliwie zaczekam na kolejny. Weny życzę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. wiedziałam że będą kłopoty:D. Szkoda mi Remusa i mam nadzieje że nie zostawisz go samego. Widzę że jednak zdecydowałaś się na takiego Ron'a. To dobrze. Syriusz jest tu wspaniały ale Lucjusz bardzo nie swój mimo to mi się podoba. No i dziewczynka. Będzie śliczna.
    A Severus zajmujący się Harrym. Piękne:)
    Tylko jak mogłaś skończyć w takim momencie.
    Poproszę więcej Seva:)
    Już czekam na kolejną notkę.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  7. sweet!! ^^ Rozumiem Rona, chce trójkąta, ale niech wybierze, nie można kochać 2 osób tak mocno itd... a Harry i Hermiona nie zgodzą się na taką sprawę, a Harry ma już Sevy'ego! ;PP Hehe...

    Severus do boju! :)
    WENY ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    rozdział cudowny, Ron zakochany w Harrym, a tu taka niespodzianka, Harry jednak kimś innym jest zainteresowany, reakcja Rona cudowna
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń