środa, 11 grudnia 2013

O Wandziu, który nie chciał Niemca V

     Co do wierszyka poniżej to moja nieco straszna twórczość własna, więc nie śmiejcie się za bardzo. Niestety w Internecie nie znalazłam nic stosownego na tę okazję.
   Jeśli chodzi o pasy cnoty, to są używane nadal i można je kupić na allegro pl. zarówno w męskiej jak i w damskiej wersji. Te urocze, małe kłódeczki rozbawiły mnie do łez.

   Wandziu po turnieju udał się od razu do swojej komnaty. Umówili się z Godfrydem, że spotkają się u niego po zmierzchu. Miał więc kilka godzin na przygotowanie się do pierwszej w swoim życiu miłosnej schadzki. Co prawda musieli studiować księgę od teściowej, żywił jednak nadzieję, że przy okazji uda mu się skraść kilka całusów. Stara służąca zapytana, jak się właściwie przygotować do takiego sam na sam, najpierw się zdrowo uśmiała, ale potem zlitowała się nad czerwonym niczym pomidor biedakiem i dała mu kilka dobrych rad. Dlatego właśnie siedział w wannie i pławił się w pachnącej pianie. Tymczasem jego pachołek przygotował mu eleganckie, skórzane spodnie i białą koszulę z najcieńszego lnu. Kiedy książę się ubrał, rozczesał i ułożył jego jasne włosy. Opadały mu na ramiona bujną grzywą.
- Wspaniale wyglądasz panie, ten Niemiec padnie ci do stóp – zachichotał, lustrując uważnie chłopaka.
- A ty co, byłeś u Klausa na korepetycjach? Uważaj, bo skończysz  jak ten nadpobudliwy pachołek! – Burknął zmieszany pod jego pełnym podziwu wzrokiem.
- Z rycerzem podobnym do Mściwoja w łożu? – Bezczelny sługa rzucił się przed zdumionym chłopakiem na kolana. – Powiedz panie jak on to zrobił, a będę ci służył do końca życia za darmo! Dla takiego ogiera w sypialni warto się poświęcić, może być nawet z niemieckiej hodowli!
- Wynocha diable! Ci obcy są tutaj dopiero tydzień, a już zdążyli służbę zdeprawować! – Wygonił zaśmiewającego się sługę z komnaty.
***
   Godfryd kazał rozpalić ogień w kominku, aby porządnie ogrzać komnatę. Postawił na stole lichtarz z trzema świecami, który powinien im zupełnie wystarczyć do czytania tej głupiej księgi. Obok położył tacę ze słodkimi przekąskami, kielichy i butelkę mocnego wina. Starał się jak mógł stworzyć przyjemną atmosferę. Własnoręcznie posprzątał swoją sypialnię, co było z jego strony ogromnym poświęceniem, upychając po prostu wszystkie walające się dookoła rzeczy w skrzyni.
- Jestem… Coś się stało? – Wandziu wszedł do komnaty, a Godfryd zagapił się na niego z otwartą buzią. Nie zdążył się jeszcze uczesać, więc włosy splataną dżunglą opadały mu do pasa, a koszula zapięta na jeden guzik zsunęła się z ramienia, ukazując gładka skórę.
- Chyba mnie złapał skurcz. – Chłopak opadł na kanapę z dość niemądrą miną. – Może usiądź i zacznij czytać. – Poklepał miejsce obok siebie. Chciał, by narzeczony zajął się książką, a on wtedy mógłby go jeszcze troszeczkę popodziwiać, bez zwracania na siebie uwagi.
- W porządku. – Wandziu niepewnie przełknął ślinę, choć tak naprawdę miałby ochotę przełknąć coś zupełnie innego. Zwłaszcza to nagie ramię, wyglądało wyjątkowo apetycznie.Usiadł jednak grzecznie i wziął do ręki nieszczęsne tomiszcze. Zaczął czytać, a z każdą linijką jego błękitne oczy robiły się coraz większe, a policzki czerwieńsze.

,,Cni rycerze i damy na pewno to wiecie
Że sprawy alkowy najważniejsze w świecie
Rozkoszne potyczki prowadzone w nocy
Sprawią, że w dzień będziecie pełni mocy
Ta księga wam pokaże jak się nigdy nie poddać
Lub rzucić się na łoże i z westchnieniem oddać‘’.

- Dlaczego przestałeś czytać? – zdziwił się Godfryd.
- Dalej są nieprzyzwoite obrazki i coś jakby instrukcja – odezwał się po chwili Wandziu. Nadobna Ksenia okazała się mocno zboczoną babą. Dawać coś takiego swojemu niewinnemu synowi na drogę do obcego kraju? To się zupełnie nie mieściło w jego głowie.
- I co teraz?
- Nic, nie mamy konfitur. - Wzruszył ramionami Wiślanin.
- Ja mam. Chyba malinowe. – Godfryd zaczął wyrzucać wszystko na podłogę najpierw z szafy, potem ze skrzyni. Kiedy komnata zaczęła przypominać pobojowisko, zapiszczał tryumfalnie. – Jest! – Podniósł do góry mały garnuszek.
- Skoro mamy pomoc naukową, to możemy kontynuować. – Złapał niczego nie spodziewającego się chłopaka za rękę i pociągnął na swoje kolana.
- Na czym polega to ćwiczenie? – zapytał wiercąc się Niemiec. Szukał najwygodniejszej pozycji, a kościste kolana narzeczonego wbijały się mu w pośladki, dlatego przesunął się do przodu, lądując na jego udach.
- Na konsumpcji, ja ciebie a ty mnie, zaczynamy od góry. – Nabrał na palec konfitur i rozmazał je na twarzy zaskoczonego Godfryda, następną porcję nałożył mu na szyję. – Nie wolno nam niczego dotykać, tylko lizanie.
- Ee…? – Wymamrotał zaskoczony chłopak, kiedy poczuł ciepły język na swoich policzkach.
- Słodziak z ciebie – zachichotał Wandziu. Powoli zbliżał się do różowych ust, które od początku były jego celem. Musnął je kilkakrotnie w delikatnej pieszczocie. Doszedł do wniosku, że koniecznie musi kupić coś ładnego teściowej za tą księgę z instrukcjami.
- Och… - westchnął Godfryd, ale nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo zaborczy język mężczyzny wdarł się między jego rozchylone wargi. Rozpoczął się namiętny taniec, pełen rozkosznych pomruków i pisków. Siły były wyrównane i nikt nie chciał ustąpić pola. Zaczęli ocierać się o siebie jak marcujące koty, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Zwykły buziak zamienił się bardzo szybko, w namiętny pocałunek.      Godfrydowi było gorąco, bardzo gorąco. Guzik nie wiadomo kiedy się urwał i potoczył na podłogę, zaraz za nim, z cichym szelestem zsunęła się koszula. Teraz doznania zrobiły się o wiele silniejsze. Niecierpliwie odepchnął Wandzia i sam nabrał na rękę konfitur. Delikatnie sunął opuszkami palców po jego twarzy. Widział jak źrenice narzeczonego rozszerzają się, zaczął coraz szybciej oddychać, a jego ramiona  mocno się wokół niego zacisnęły. Zamiast zająć się kuszącymi, męskimi ustami zwinny języczek Godfryda powędrował wprost do zaczerwienionego z emocji ucha. Polizał je delikatnie, uszczypnął lekko wargami, by zaraz potem, bez uprzedzenia wsunąć się do wrażliwego środka.
- Zabijesz mnie – wyjęczał Wandziu, który omal nie zlewitował na posadzkę razem z chłopakiem. Krew gwałtownie zaszumiała mu w uszach i wartkim potokiem ruszyła w dół, wprost pomiędzy jego uda. – Bogowie…! - Zgrabny tyłeczek właśnie naciskał rytmicznie jego nabrzmiewającego członka, doprowadzając go do szaleństwa. Uznał, że skoro rudzielec tak sobie pogrywa, to on nie będzie mu dłużny. Chwycił go w pasie, uniósł nieco do góry i powoli opuścił. Pewna część chłopaka żywo zareagowała na tą czynność, co natychmiast wyczuł na swoim brzuchu.
- Aa… proszę… - udało się wymamrotać Godfrydowi. Cały drżał, jego ciało było napięte niczym struna. Potrzebowało jedynie mistrza, który by na nim zagrał. Z rozchylonymi w ekstazie ustami, zaróżowionymi policzkami i przymkniętymi oczami wyglądał jak upadły anioł.  
Mężczyzna nie namyślając się długo dobrał się do jego smukłej szyi, lizał ją zapamiętale, jakby właśnie konał z głodu. Chłopak pod wpływem tych zabiegów kwilił coraz głośniej. Poruszał szybko biodrami, ocierając się o narzeczonego i dostarczając im obu niesamowitej przyjemności. Po chwili słychać już było tylko namiętne jęki i posapywania.
- Oaa…! – podwójny, ochrypły okrzyk oznajmił spełnienie początkujących kochanków. Siedzieli przez chwilę kompletnie oszołomieni pierwszym, wspólnym orgazmem, wtuleni w siebie tak mocno, że zdawało się, iż stanowią jedno ciało.
- Następna lekcja u ciebie – wymruczał w szyję Wandzia najwyraźniej układający się do snu Godfryd. Doszedł do wniosku, że właśnie zyskał najwygodniejszy materac na  świecie – cieplutki, pachnący malinami, z funkcją masażu i wibracji. Czegoż można chcieć więcej?
- Śpisz? Tak szybko? – Wiślanin był odrobinę rozczarowany, ale zaraz potem uśmiechnął się, wziął swój lepki ciężar na ręce i zaniósł go do łóżka. – Słodkich snów, mój malinowy mężczyzno.
***
   Tymczasem biedny Klaus, ponieważ komnaty męża znajdowały się na drugim końcu zamku, nieco po drodze ochrypł i opadł z sił. Cały czas jednak energicznie protestował, drąc dziobek i bębniąc pięściami po plecach bezczelnego chama, który niósł go przewieszonego przez ramię niczym worek ziemniaków.
   Mściwój nie reagował na wybryki chłopaka, kiedy dotarli do sypialni zaryglował drzwi na klucz, a potem bez słowa położył małego awanturnika na łóżku. Spojrzał na niego z politowaniem jak na rozkapryszone dziecko, które co prawda zasłużyło na lanie, ale jakoś nie miał serca mu złoić skóry. W tej chwili wcale nie przypominał tamtego psotnie uśmiechniętego, chętnego do igraszek pachołka jakiego poznał. Spocony, rozczochrany i najwyraźniej przestraszony odsunął się w najdalszy kąt. Łypał na niego wrogo spod jasnej grzywki.
- Nie uciekaj, nic ci nie zrobię. – Mężczyzna usiadł na brzegu łóżka. –Musimy się jakoś dogadać.
- Co ty nie powiesz? – Rozzłościł się Klaus. – Wpakowałeś nas w niezły bigos! Po jaką cholerę biliście się w tej karczmie?!
- Testowaliśmy nową wódkę, śliwowica czy jakoś tak. Zwyczajnie nas zmogło, idzie do głowy jak cholera – westchnął Mściwój. – Potem zaczęliśmy się sprzeczać na twój temat i samo poszło. Mieliśmy pecha, bo rozdzieliła nas straż miejska i zawlekła do króla. Nieprzekupne, pamiętliwe  skurczybyki! Kiedyś ograliśmy ich w kości, więc się zemścili.
- Trzeba było trzymać mordę na kłódkę, a nie robić spowiedź swojego życia – prychnął chłopak.
- Łatwo ci mówić, Krak od progu tak ryknął, że omal nam portki nie pospadały. Zbluzgał nas po królewsku z góry na dół i z dołu do góry, a potem stwierdził, że przez nas jeszcze dojdzie do międzynarodowego konfliktu. Powiedział, że jesteśmy winni zbałamucenia nieletniego i jeden z nas ma się z tobą ożenić. Nie mogliśmy jednak się dogadać, stąd ten turniej. – Próbował zbliżyć się do chłopaka, ale ten tylko na niego warknął ostrzegawczo.
- Trzech inteligentnych rycerzy nie umiało wymyślić jakiejś wymówki?! Pięknie!
- Teraz to mądrujesz, ale wcześniej przed królem, sam trząsłeś się jak galareta! – zwrócił mu uwagę Mściwój. Nie miał ochoty na kłótnię, był zmęczony, obolały po pojedynku i pragnął jedynie zasnąć, trzymając w ramionach tego uparciucha. Zadzwonił na służbę, która wniosła do komnaty wannę i napełniła gorącą wodą. – Może umyć ci plecki? – zaproponował Klausowi, który ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się jak zrzuca ubranie.
- Na takie tanie sztuczki mnie nie nabierzesz! – parsknął wyniośle, zdjął buty i spodnie, po czym wślizgnął się pod kołdrę, obracając się do męża tyłem.
- Nie to nie. – Mściwój z głośnym pluskiem wskoczył do wody. Siedział w niej dopóki nie ostygła. Miał się nad czym zastanawiać, dobrze zdawał sobie sprawę z charakteru i temperamentu Klausa. Wiedział, że niełatwo będzie okiełznać tego samowolnego łobuza. Po jakimś czasie jednak wpadł na pewien pomysł. Ostatnio, jak był w nowo otwartym kramie, sprzedawca pokazał mu na zapleczu pewną rzecz. Wtedy się z tego śmiał, ale teraz doszedł do wniosku, że skoro on musi pracować, a jego młody mąż będzie zostawał całymi godzinami sam w domu, powinien się jakoś zabezpieczyć. A skoro chłopak śpi jak zabity…
***
   Słońce ledwie wstało, kiedy Klaus otworzył oczy. Wypoczęty i w nieco lepszym humorze zerknął w bok. Pierwszy raz spał z kimś w jednym łóżku i musiał przyznać, że budzenie się w ciepłych ramionach męża było całkiem przyjemne. Przeciągnął się i sięgnął na krzesło po spodnie, kiedy chciał jednak wstać okazało się, że coś dziwnego ociera się o jego tyłek. Podniósł koszulę i jakie było jego zdumienie, kiedy zobaczył coś w rodzaju skórzanych majteczek zapiętych z przodu na fantazyjną kłódeczkę.
- Co to kurde jest? – Natychmiast podniosło mu się ciśnienie,walnął Mściwoja z całej siły poduszką.
- Czy budzenie słodkim pocałunkiem wyszło już z mody? – zapytał mężczyzna, otwierając zaspane oczy.
- Ja ci dam buziaka, ty podstępny draniu! Co to za ustrojstwo?! – Poczerwieniał ze złości i wskazał na swoje krocze.
- Podobno Niemcy tacy światli, a nie wiedzą co to pas cnoty? – Posłał mu kpiący uśmieszek Mściwój. – To oczywiście wersja ulepszona.
- Podły łajdaku, dawaj kluczyk! – Klaus rzucił się na męża. Zwinny mężczyzna uskoczył jednak w bok, złapał swoje ubranie i umknął na korytarz, blokując sobą drzwi.
- Skoro nie chcesz ze mną sypiać, to z innymi też nie będziesz! Masz cały dzień na rozmyślania. Liczę, że gdy wrócę do domu zobaczę cię w łożu, gotowego do negocjacji. – Pogratulował sobie w duchu refleksu. Mało brakowało, a miałby na policzku ślady palców, albo co gorsza paznokci. Kluczyk był bezpieczny, zawiesił go sobie na szyi na grubym łańcuszku. Miał nadzieję, że przez te kilkanaście godzin, kiedy go nie będzie złość Klausowi trochę przejdzie. Nadal pamiętał jak pięknie wyglądała jego twarz, kiedy dochodził i bardzo chciał zobaczyć to jeszcze raz.  - Do zobaczenia wieczorem – dodał o wiele łagodniej.
- Ty potomku dzika i szczura! Żeby ci jakaś klacz dupę odgryzła! – wrzeszczało wniebogłosy jego wściekłe kochanie, drąc na drobne strzępy poduszkę. – Tylko tu wróć! Już ja ci pokażę, co to znaczy zadzierać z Niemcem!

10 komentarzy:

  1. Haha wyobrazam sovie jak Msciwoj zaklada Klausowi ten pas cnoty :D Pacholek jest uroczy, ale mam nadzieje, ze nie bedzie takim placzkiem, bo na placzka bardziej nadaje sie Godfryd :p
    Podobalo mo sie to, ze mloda para od razu nie wyladowala w lozku.
    Ciekawe jestem co zrobi moj ulubiony bohater jak wroci jego rycerz Msciwoj.
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama nie wiem od czego zacząć xD Też chce taką matkę <3 haha
    Pierwszy wspólny orgazm zaliczony!! aww maliny!! Chcę tę księgę <3 Dajcie mi ją w prezencie pod choinkę... Mikołaju proszę cię!!! xD
    A co do Klausa.... hahaha, temperamencik ma ;) Ale wewnątrz jest uroczym ukesiem <3 W pasie snoty musi wyglądać przezabawnie :D Nieźle go "małżonek" podszedł :D
    Pozdrawiam i weny życzę ;3
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  3. sweet no xD inaczej nie potrafiłabym tego opisać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No Mściwój niezły numer odstawił Klausowi z tym pasem cnoty he he. A scena w komnacie Gotfryda urocza :) Dużo weny Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha, biedny Klaus, ale rzeczywiście ma paskudny charakterek. Mściwój go okiełzna w końcu i będą jeszcze sie dziko i namiętnie kochać :)
    A Wandziu i Godfryd jak zwykle słodcy

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma to jak pas cnoty, najpewniejsze zabezpieczenie przeciwko jakiemukolwiek łajdaczeniu. Do tego wersja ulepszona. Ten pomysł mnie rozbroił. Dosłownie, a jak jeszcze poszukałam tego w internecie, to nie było dla mnie ratunku, tarzałam się po podłodze xD
    Kocham Wnadzia i Godfryda, są tacy słodcy, ich relacje szybko idą do przodu.
    Czekam na następną część. Dużo weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiersz mi się podobał:) Ogólnie wspaniały rozdział i pas cnoty i mamuśka. Kurczą ta bajka jest na prawdę piękna i bardzo fajnie ją prowadzisz. No i jest długa a to też jest plus. Oby jak najdłużej.
    Dużo dużo weny i chęci:)
    Wybacz taki mały komentarz ale się spieszę bardzo:(

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    rozdział był cudowny... bardzo słodka ta scena między chłopcami.... hahha biedny Klaus pas cnoty ma założony.... ciekawe jak wróci Mściwój to co zastanie w komnacie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, nie wiem czy się w to bawisz, ale nominowałam Cię do Liebster Awards. Więcej informacji znajdziesz pod tym linkiem http://involutionis.blogspot.com/2013/12/liebster-award.html . Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    cudnie, Klaus to ma temperamencik, ale pięknie małżonek go podszedł to bedzie bardzo dlugi dzień dla niego... a i słodkie malinowe pocalunki... q ta księga świetna...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń