niedziela, 14 grudnia 2014

Lampa Aladyna czyli Al i Jasmin w tarapatach V

Wezyr również wyszedł do ogrodu za chłopcami, tylko o wiele dyskretniej. Stał za rozłożystą palmą, kiedy Aladyn ściągnął turban. Od razu rozpoznał żebraka, którego zatrudnił do odzyskania cudownej lampy. Najwyraźniej drań stał się właścicielem dżina i korzystał z dobrodziejstw oferowanych przez artefakt. Musiał się go szybko pozbyć, zbyt wiele widział i wiedział, mógłby zdradzić przed sułtanem, że para się czarną magią, co w Bagdadzie było zabronione i surowo karane. Nie mówiąc już o innych grzeszkach, które miał na sumieniu. Trzeba było działać szybko, nie miał czasu na wymyślanie szczegółowego planu. Zobaczył jak książę Jasmin wymyka się z tarasu w pomiętym i porozpinanym ubraniu z rozanieloną mina i zazgrzytał zębami. Ten brudny złodziej chciał ukraść mu z przed nosa nie tylko sułtański tron, ale i rękę tego gówniarza.
- To ci się nie uda! W końcu jestem najpotężniejszym magiem w tym kraju! – Wyszeptał, marszcząc gniewnie brwi. Podkradł się po cichu od tyłu do Aladyna, który właśnie podziwiał zachód słońca nad pustynią z równie maślanym uśmiechem, co książę, zupełnie nieświadomy czającego się niebezpieczeństwa.
    Pałac znajdował się nieco na uboczu, zbudowano go na skalistym wzniesieniu i królował dumnie nad miastem. Z tarasu był rzeczywiście piękny widok na odległe góry. Z tej strony nie wystawiano nawet straży, bo oddzielała go od wydm bezdenna przepaść. Szeroka na kilkanaście metrów i niezmierzona, żaden człowiek nie byłby zdolny jej przebyć. Podobno na samym dole znajdowało się słone jeziorko, ale nikt go nigdy na własne oczy nie widział.
   Niedaleko, przywiązany grubym łańcuchem do jednej z kolumn, na puchowej poduszce spał Radża, ukochany tygrys i przyjaciel Jasmina. Często bywał agresywny i nieobliczalny, słuchał jedynie swojego pana. Nie lubił zbytnio gości, zdarzyło mu się w przeszłości na kilku zapolować, dlatego więc na czas uczty został tutaj przeniesiony. To nasunęło wezyrowi pewien pomysł. Nikt się przecież nie zdziwi, że znudzona kicia poturbuje kolejnego konkurenta.
Dżafar przy pomocy zaklęcia odpiął obrożę zwierzęcia, z cichym brzękiem łańcuch opadł na marmurowe płyty. Ku jego jednak zdziwieniu tygrys podniósł jedyne łeb i zamiast zaatakować, spokojnie przyglądał się  wychylającemu się prze barierkę Aladynowi.
- Szlag! – Zasyczał wezyr, najwyraźniej fortuna go dzisiaj nie lubiła. Głupi zwierzak nie miał najmniejszego zamiaru się ruszyć. Wykonał kilka zawiłych gestów i barierka, o którą opierał się Aladyn pękła.  Nie spodziewający się niczego chłopak poleciał głową w dół prosto przepaść.
- Aaa…! – Krzyczał rozpaczliwie, ze strachu zapominając o dżinie. W ostatniej dosłownie chwili tygrys skoczył mu na pomoc, chwytając za nogawkę, niestety materiał mnie wytrzymał i pękł. Chłopak zamachał rękami, a całe jego krótkie życie przeleciało mu przed oczami. Wiatr zaświstał mu w uszach, wiedział, że zbliża się koniec. Brudnozielona tafla wody zbliżała się z zadziwiającą prędkością.
***
   Wezyr odczekał chwilę, aż umilkł pieszczący jego uszy wrzask zdrajcy i przybrawszy zmartwiony wyraz twarzy wrócił na ucztę, która nadal trwała w najlepsze. Mocno podchmieleni biesiadnicy prześcigali się w niemądrych żartach, chcąc rozweselić księcia, który nieoczekiwanie dla wszystkich wrócił do komnaty. Jasmin widząc, że minister wraca od strony ogrodu zmierzył go podejrzliwym wzrokiem. Doskonale znał nadmiernie ambitnego Dżafara. Najwyraźniej znowu coś knuł. Miał nadzieję, że ten zimnokrwisty drań nie widział jak migdalił się z Aladynem w krzakach, bo na pewno naskarżyłby ojcu.
    Mężczyzna nie podszedł do niego, jak to zwykle miał w zwyczaju, rzucając kilka nieszczerych komplementów, ale od razu do sułtana i nachylił się, szepcząc coś z przejęciem. Wiedział, że władca nie lubił kiedy przerywano zabawę bez ważnych powodów. Wymagał od wszystkich dyskrecji, jeśli nagle wydarzyło się coś nieoczekiwanego.
- Co się stało? Nie możesz z tym poczekać do jutra? – Niechętnie skłonił ku niemu głowę. - Mam prawo do odrobiny odpoczynku w gronie przyjaciół!
- Wybacz Wasza Wysokość, ale miał miejsce straszny wypadek. Jednego z naszych gości zaatakował ten przeklęty tygrys. Chciał mu chyba odgryźć nogę, nawet nadal ma w pysku kawałek spodni. Barierka nie wytrzymała i biedaczysko spadł w przepaść zanim zdążyłem podbiec.
- Niemożliwe! – Krzyknął na głos władca, a wszystkie rozmowy i chichoty umilkły. – Kazałem go przywiązać do kolumny! Kim był ten nieszczęśnik?
- To Aladyn panie, taki młody! Co za tragedia! – Wezyrowi udało się nawet uronić jedną łzę, oczywiście radości, ale o tym przecież nikt nie wiedział.
-Na Allacha! – Blady jak płótno Jasmin, który doskonale słyszał każde słowo, poderwał się z miejsca. – Znowu wygadujesz jakieś kłamstwa! To nie może być prawda, nie mógł zginąć teraz, kiedy go wreszcie odzyskałem! – Zachwiał się, bo zrobiło mu się słabo. Czyjaś litościwa ręka podała mu pucharek z wodą.
- Spokojnie dziecko, chodźmy zobaczyć co się stało. Prawdę mówiąc ten tygrys, miewał już różne wyskoki. – Otoczył syna ramieniem. Teraz dopiero zrozumiał, że Jasmin naprawdę polubił tego nieznajomego. Pierwszy raz okazał komuś zainteresowanie, a tu taki dramat.
- Nieprawda, Radża nigdy nie atakował bez powodu. Nikogo też nigdy nie ugryzł! – Zaprotestował gwałtownie. – Tatusiu, czy on mógł przeżyć? – Zapytał cicho, wtulając się w rękaw ojcowskiego kaftana. Właśnie świat znowu runął mu na głowę.
- Zobaczymy Gwiazdeczko, zobaczymy. – Pogładził go uspokajająco po drżących plecach. Nie potrafił mu powiedzieć, że nie ma na to żadnych szans. Nikt nigdy nie przetrwał upadku w tą przepaść. Wyszli powoli na taras, gdzie Radża siedział machając nerwowo ogonem. Obok niego rzeczywiście leżała nogawka od spodni. Jasmin natychmiast ją poznał, faktycznie należała do ukochanego. Pociemniało mu w oczach i osunął się na zimne płyty.
- Tak mi przykro książę. – Dżafar podszedł z ciepłym szalem i nakrył jego ramiona. – Wyprawimy mu godny pogrzeb. – Powiedział pełnym współczucia głosem, a jego dusza tańczyła właśnie walca i wywijała hołubce w radosnych podskokach. – Zdechł, trafił go szlag, ten głupi bachor będzie mój! – Powtarzał w myślach ledwie nad sobą panując.
- Nie dotykaj mnie! - Jasmin miał wrażenie, że owinął się wokół niego wąż i próbuje zacisnął swoje zwoje, odcinając mu dopływ powietrza.
- Przykro mi kochanie, ale Dżafar ma rację. – Sułtan obejrzał uważnie miejsce zdarzenia i uklęknął obok pogrążonego w rozpaczy syna. – Nic więcej nie możemy dla tego biednego chłopca zrobić. –  Spojrzał na leżącą obok obrożę z łańcuchem i zmarszczył brwi. Odwrócił się do swojego ministra. – Nikogo tutaj nie widziałeś?
- Skądże. Wszyscy byli na sali, a nikt obcy się tutaj nie pałęta. Straże go nie wpuszczą. – Władca patrzył na niego z taką uwagą, że poczuł się nieco niepewnie. Hassan był łagodnym człowiekiem, ale bynajmniej nie głupim. Nikt władający z taką wprawą miastem nie mógłby nim być. Musiał zdwoić ostrożność. Czyżby coś wypatrzył?
Przyglądający się im Jasmin, mimo targającego nim dojmującego bólu,  natychmiast zrozumiał, o co chodzi ojcu. Łańcuch był cały, obroża nie potargana, jakby to było w przypadku, gdyby zwierzę samo się zerwało.
- To morderstwo! Ktoś ją celowo odpiął, spuszczając tygrysa z uwięzi. Radża polubił Aladyna, na pewno nie rzuciłby się na niego bez powodu… – Wstał z podłogi i wbił w oczy w ministra. – Chyba sprawy niezupełnie miały się tak, jak je nam przedstawiłeś. – W jego piersiach narastał gniew. Jeśli ten gad był winien, będzie długo i boleśnie umierał. On jeden miał powód, by pozbyć się Aladyna. Jeśli widział ich w ogrodzie, wiedział na co się zanosi.
- Gwiazdeczko, wiem , że nie lubisz wezyra. Ale żeby kogoś skazać, trzeba mu udowodnić winę – odezwał się łagodnie władca. – Po co niby miałby to robić? Czego mu brakuje? Jest przystojny, bogaty, ma sporo władzy. – Hassan nie uwierzył w słowa syna, a raczej nie chciał mu uwierzyć. Zdawał sobie sprawę, że Dżafar miał sporo wad, ale żeby był zamieszany w zabójstwo… Tego jakoś nie potrafił przyjąć do wiadomości.
- To proste ojcze. - Jasmin spojrzał z mocą prosto w oczy sułtana. - Korony! – Pewnie śni o niej po nocach i dostaje orgazmu za każdym razem, kiedy dotknie tronu.
- Ależ panowie, skąd takie pochopne wnioski? – Minister, któremu dusza uciekła właśnie w pięty, zaczął się cofać w kierunku przepaści. Z pośpiechu pokpił sprawę i mógł jedynie ratować się ucieczką. Odnajdzie lampę, a potem wróci i zabierze to, co mu się słusznie należało - tron Bagdadu. Następnie dobierze się do zgrabnego tyłka rozpieszczonego smarkacza i zrobi sobie kilku następców. Krok po kroku zbliżał się do krawędzi…W razie potrzeby potrafił latać. Teraz już było wszystko jedno, czy Hassan dowie się o jego magicznych umiejętnościach czy nie. Prawdę mówiąc będzie mu trochę brakowało sułtana, mimo wszystko odrobinę się do niego przywiązał. Niestety nie mogło być przecież dwóch władców.
***
   Demon nie wiedział co robić, zaklęcie pętało go dosyć mocno. Aladyn musiał wyrazić życzenie, aby mógł działać. Tymczasem ten cholerny dureń tylko darł paszczę. Równie przerażony krążył wokół spadającego chłopaka. Zdążył już polubić, ba… nie ukrywajmy pokochać… swojego nowego pana. Pieprzona magia, trzymała go silniej niż jakiekolwiek mury. Wyglądało na to, że straci przyjaciela, zanim na dobre się zaprzyjaźnili. Dżin kompletnie spanikował, próbował go podtrzymać i zwolnić pęd, ale miał tyle siły, co nowo narodzone szczenię.
Aladynowi, zanim uderzył w taflę wody, co przy tej prędkości równało się natychmiastowemu skręceniu karku, zaświtała jedna świadoma myśl. Widział jak demon bezskutecznie próbuje mu pomóc, a w jego szkarłatnych oczach dostrzegł rozpacz.
- Uwalniam cię dżinie… - wyszeptał posiniałymi wargami zanim stracił przytomność.
Eblis nagle poczuł przypływ potężnej magii, pierwszy raz od tysiąca lat był znowu panem samego siebie. Ten niemądry chłopak o szczerozłotym sercu zamiast się ratować, uwolnił go od klątwy. Nabrał powietrza i dmuchnął z całej siły. Powierzchnia jeziora ugięła się, co złagodziło upadek Aladyna. Demon wziął go w ramiona i mocno do siebie przytulił wiotkie ciało, pokryte kropelkami wody.
- Mój pan, mój słodki, kochany pan… – wyszeptał, całując wilgotne czoło. Ulga jaką poczuł, słysząc bicie jego serca, niemal strąciła go z powrotem w brudnozielone fale. – Spójrz na mnie… - Zobaczył jak długie rzęsy lekko drgnęły.
- Straszne przeciągi w tym piekle. – Aladyn otworzył brązowe oczy i zobaczył nachylona nad nim znajoma twarz. W szkarłatnych źrenicach było tyle czułości, że natychmiast zrobiło mu się cieplej. – Gdzie my jesteśmy i dlaczego wszystko się kołysze?
- Spokojnie mój panie. Lecimy z powrotem do pałacu. Staraj się nie ruszać zbyt gwałtownie, uderzyłeś się mocno w głowę i możesz mieć wstrząs mózgu. – Nie mógł się powstrzymać i dotknął opuszkiem palca rozchylonych ust chłopaka, które nabrały już naturalnego, różowego koloru.
- Przestań mnie macać! – Zaprotestował słabo Aladyn, rumieniąc się delikatnie.
- Ja tylko sprawdzam twój stan zdrowia. – Demon posłał mu pełen radości, przewrotny uśmieszek.
- Akurat – burknął, ale jednocześnie złapał dżina za szyję i przytulił się do niego ufnie. Nie znosił bujania, tylko raz był przez chwilę na łódce, po czym  wyrzygał śniadanie.
- I jesteśmy. – Wylądowali cicho za plecami Dżafara, który zajęty dyskusją ze sułtanem, zupełnie tego nie zauważył. Demon postawił swój słodki ciężar na podłodze. Mężczyźni naprzeciwko, pootwierali ze zdumienia usta i powytrzeszczali oczy.
- Ty żyjesz?! To nie złudzenie?? – Oszalały ze szczęścia Jasmin z przeciągłym piskiem rzucił się na Ala. Przewrócił nie czującego się jeszcze zbyt dobrze złodzieja na podłogę, tak że klapnął na nią tyłkiem. Wczepił się w niego niczym małpka rękami i nogami, ściskając i szlochając na przemian. – Kiedyś mnie zabijesz, o mało nie stanęło mi serce…- Całował raz po raz jego usta, zupełnie zapominając o widzach.
- Szsz… już dobrze… przecież jestem…- Przycisnął go do siebie najpierw delikatnie i nieśmiało, potem coraz pewniej i zaczął z zapałem oddawać całusy, mimo, że głowa go bolała jak diabli. Ale kto by pamiętał o takich szczegółach w takiej chwili.
- Rozumiem, że mam szybko przygotować ślub? – Mruknął sułtan z zadowoleniem, obserwując młodą parę. – Pokój dziecinny pewnie też, sądząc z zapału. – Zreflektował się nagle. W końcu jego syn nie był byle kim i nie mógł dawać poddanym złego przykładu. – Hola, panowie hola! – Złapał zajętą sobą parę za kołnierze i postawił do pionu, lekko nimi potrząsając.
- Tato…! – Nadąsał się Jasmin, układając usta w podkówkę. Jego szczęście było ogromne. Wydawało mu się, że za chwilę wybuchnie jak świąteczna raca i zamieni się w różnokolorowe konfetti.
- My tylko… - Poczerwieniał gwałtownie Al, dopiero teraz zauważając władcę. – To znaczy chciałem prosić o rękę księcia…- Popatrzył niepewnie na Hassana. – Wiem, że nie jestem go wart, ale będę się naprawdę starał… Przysięgam! – Uderzył się z rozmachem w pierś.
- Spokojnie dzieci, niczego nie będę wam bronił. Ale do ślubu, żadnego macania! – Popatrzył na nich groźnie. – Odległość pół metra!
- Jesteś okropnym tyranem! – Mruknął książę i zaczął tupać gniewnie nogą. Ojciec chyba zwariował, nie było mowy, by trzymał się od Ala z daleka. Jego miejsce było w ramionach ukochanego, już teraz o krok od niego czuł się jak opuszczona sierota.
- Oczywiście Wasza Wysokość! – Złodziej, nauczony moresu oraz szacunku do starszych i możniejszych od siebie natychmiast przytaknął władcy, za co dostał solidnego kuksańca w bok od Jasmina.
- Nie podlizuj się tak! – Fuknął niezadowolony. On tam nie miałby nic przeciwko, żeby skończyli, to co zaczęli pod krzakiem jaśminu.
***
   Tymczasem Dżafar widząc, że wszyscy są zajęci postanowił się ulotnić. Jedyna droga prowadziła w dół i przez bezkresną pustynię. Zaczął cicho mruczeć zaklęcia, które miały mu dać skrzydła, były jednak dość skomplikowane i wymagały skupienia.
- A ty, co znowu kombinujesz? – Demon złapał go za ramię, wybijając z rytmu. Zaczął się trząść ze strachu. Musiałby znowu zaczynać wszystko od początku, a na to nie miał już czasu. – Najwyższy czas odesłać cię do piekła! Pożeraczu dusz przybywaj! – Niebo nagle pociemniało i gdzieś daleko uderzył grom. Z przepaści zaczęła się wyłaniać ogromna, bezkształtna postać otulona w ciemność. Wszyscy poczuli tchnienie chłodu.
- Aladynie, powstrzymaj go! Na pewno nie chcesz mieć mojej śmierci na sumieniu! – Zaskomlał Dżafar, upadając na kolana. Wiedział, że dobroduszny złodziej, był jego ostania deską ratunku. Nie chciał umierać, nie w taki sposób. – On cię posłucha, jesteś jego panem.
- Prawdę mówiąc już nie, wyzwoliłem łobuza, więc raczej zrobi co zechce. – Chłopakowi zrobiło się odrobinę żal dumnego ministra, który teraz czołgał się u jego stóp. Nie miał jednak zamiaru, zbyt łatwo mu odpuścić, nie tylko jemu wyrządził krzywdę. Najwyższy czas by w końcu się czegoś o życiu nauczył.
- Panie! – Wezyr złapał za poły kaftana Hassana i wbił w niego błagalne spojrzenie. – Służyłem ci przez tyle lat… - Mężczyzna zacisnął usta w wąską kreskę. Miał jednocześnie ochotę sprać tego podłego drania na kwaśnie jabłko i przytulić, by przestał się tak trząść.
- Wiesz, że próbuje tobą manipulować. – Upomniał władcę Eblis. – Zasłużył na śmierć po wielokroć. Gdyby to on dorwał się do lampy strącił by cię z tronu bez chwili wahania, a może i zrobił jeszcze coś gorszego. – Widział jak sułtan się waha zdjęty litością, a być może czymś jeszcze.
- Daj mi go, dopilnuję, żeby już nigdy nikogo nie skrzywdził. – Nie potrafił patrzeć jak cierpi. Wyglądał teraz tak bezbronnie. – Będzie moim niewolnikiem, najniższym z sług.
- Al? Jasmin? – Obaj chłopcy skinęli zgodnie głową. – Niech się stanie wasza wola – powiedział donośnym głosem i grom ponownie uderzył. Na szyi klęczącego wezyra pojawiła się skórzana obroża, nabijana metalowymi ćwiekami na których widać było zawiłe runy. Sułtan ze zdumieniem zobaczył na swoim nadgarstku podobną bransoletkę.
- Co to takiego? – Dotknął jej ostrożnie i poczuł ukłucie magii.
- Jesteś teraz panem tego psa. Nie może ci zrobić ci krzywdy, musi cię słuchać we wszystkim. – Uśmiechnął się złośliwie demon. – Powiesz mu ściągaj gacie, a on to zrobi bez wahania.
- Chyba śnisz! – Warknął były minister, który nadal drżał, ale charakterek nic a nic mu się nie zmienił. Nie mógł jednak wstać z klęczek i musiał tkwić w tej upokarzającej pozie.
- Chyba coś nie wyszło z tym zaklęciem. – Hassan przyglądał się słudze z prawdziwą ciekawością. Tysiące możliwości, które przyszły mu do głowy spowodowały, że jego oczy rozbłysły niczym latarnie.Wziął go pod brodę i spojrzał mu prosto w pełne uporu oczy. Drań zbladł, ale nadal mruczał coś do siebie pod nosem.
- Eh, wszystko w porządku. Co by to była za frajda, gdyby nie mógł się trochę buntować­? – Dżin poklepał po przyjacielsku władcę po plecach. Widać było, że mężczyźnie podoba się nowa zabawka. Sam miał jeszcze sporo pracy, bo chłopcy się uparli, żeby wesele było najpóźniej za miesiąc. Nie było wiec zbyt wiele czasu, a on przygotowywał niespodziankę. Wspaniałą niespodziankę, która miała posłużyć wszystkim trzem. Przystojną twarz demona rozjaśnił przekorny, tajemniczy uśmiech. On wiedział już co robić, a innym… no cóż… Innym nie pozostanie nic innego niż się do niego przyłączyć.

9 komentarzy:

  1. Ej, ej, ej...! To nie może być koniec, rozumiemy się?
    Dawać mi tu ciąg dalszy...!
    A tak na poważnie: zdarzyło się parę niejasnych zdań (,,Mocno podchmieleni biesiadnicy prześcigali się w niemądrych żartach, chcąc rozweselić, który nieoczekiwanie dla wszystkich wrócił do komnaty"), ale sam rozdział i tak był wspaniały.
    Dżin uwolniony... Ciekawe :3 Byłoby miło, gdybyś zrobiła trójkącik ;) (spłonę w Piekle za te zberezeństwa).
    Skoro już mowa o dżinie... TEŻ CHCĘ TAKIEGO!!! Proszę...
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału... Kiedy będzie??? (25. grudnia mam urodziny, możesz zrobić mi mały prezent ;) ).
    Serdecznie pozdrawiam i życzę mnóstwa weny,
    Sarabeth M.

    chamskie ogłoszenie, jakżeby inaczej: nie-tylko-yaoi-czlowiek-zyje.blogspot.com :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpewniej koniec nastąpi w VI rozdziale, to jednak nic pewnego. Mam jeszcze kilka naprawdę niemądrych pomysłów, ale myślę, że moi zaprawieni w bojach czytelnicy nie będą zbytnio zaszokowani.

      Usuń
    2. Kocham Twoje pomysły, więc się nie ograniczaj :D (a epilog może być PO rozdziale VI :D )
      Jest jeden pomysł, który mi się nie podoba: zakończenie opowiadania w następnym rozdziale!!!

      Usuń
  2. Gdyby to byl koniec to na koncu pisaloby koniec.
    Cionza znów super ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chodziło mi o to, że niedługo może być koniec :(
      Ciąża - Bianca i ciąże w chyba każdym opowiadaniu. Przyzwyczaiłam się, a nawet zaczęłam tolerować :/

      Usuń
  3. Cieszę się, że wszystko się dobrze ułożyło i teraz Jasmin i Aladyn mogą być razem :)
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! <3
    Co zrobi Sułtan z Wezyrem? *_* hihi oh chce to już!!
    I wesele też!
    Tylko szkoda mi trochę Dżina :( został taki sam jak palec ... A właśnie! Co on tam kombinuje?:D
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Senpai Bianca juz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Chcę koniecznie przeczytać akcję Sułtana z Dżafarem. Wierzę, ze będzie gorąco c:I to nie może być koniec! Kategorycznie się nie zgadzam, więc pisz pisz i pisz ile wlezie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    Alladyn ma naprawdę szczere serce, zamiast ratować siebie, uwolnił demona, zwracając mu wolność, jak widać podstępny Dzafar chcąc pozbyć się Alla wpadł w kłopoty i stał się niewolnikiem Hassana, oj chętnie przeczytałabym o pomysłach sułtana, jak widać Radza nie miał zamiaru atakować Alladyna w zasadzie to nawet mu chciał pomóc, ciekawe co takiego dzin planuje...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, co za podstępny Wezyr ale na szczęście nie osiągnął tego co chciał, a tygrysek Jasmina nie miał zamiaru atakować Aladyna, dżin uwolniony ha jaki szczęśliwy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń