Severus stawiał bardzo duże
kroki, przemieszczał się szybko zawiłymi niczym labirynt korytarzami Hogwartu i o wiele niższy od niego Harry nie mógł za nim nadążyć. Znalazł
jednak na to sposób. Podbiegł do przodu i włożył rękę pod ramię profesora. Teraz już całkowicie zadowolony spokojnie dreptał u jego boku. To co zrobił nie
wydało mu się bynajmniej niestosowne. Skoro należał do tego mężczyzny,
oczywistym dla niego było, że powinien mu towarzyszyć w każdych okolicznościach.
Poza tym czarna szata pachniała całkiem przyjemnie egzotycznymi przyprawami,
przywodziła mu na myśl coś ciemnego z brązową skórką zwanego chyba piernikiem.
- Harry co robisz? - Snape był nieco zaniepokojony zachowaniem chłopca i
jego kompletną beztroską. Jeśli ktoś ich zobaczy idących niczym para kochanków jeszcze pomyśli, że ma wobec Gryfona
jakieś niecne zamiary. Wtedy Black dostanie wścieklizny, o ile już jej nie ma i napadnie go ciemną nocą podczas jednego z patroli. Przegryzie mu
gardło, śliniąc się niemiłosiernie i sapiąc smrodliwym oddechem prosto w nos. – Ohyda! – wyrwało się nagle z jego ust. Taka
śmierć wydała mu się nad wyraz obrzydliwa.
- Też tak myślę – przytakną mu ochoczo Harry. – Niby znam ten zamek, ale
nigdy wcześniej nie zauważyłem jak tu brudno. Nawet pająki plotą krzywo
swoje sieci – wskazał na jakiś ciemny kąt. – Co to jest piernik?
- Ee...? – Severus przy całej swojej inteligencji popatrzył na chłopaka z całkowitym niezrozumieniem. Nie pojmował sensu jego wypowiedzi. Tory jakimi biegły myśli tego dzieciaka stanowiły dla niego kompletną zagadkę. – Piernik to takie ciasto,
smaczne i aromatyczne. Ale o co chodzi? – Miał niewielką nadzieję, że to
pytanie wyjaśni zawiłą kwestię przeskoczenia od bałaganu do placka.
- Ładnie pachniesz – Harry przysunął się jeszcze bliżej i włożył nos w
rękaw szaty mężczyzny. Zaciągnął się kilkakrotnie zapachem z błogim wyrazem
twarzy. Profesor poczuł się bardzo nieswojo i jakoś dziwnie przyjemnie. Te
zielone oczy wpatrzone w niego z niewinnym uśmiechem całkowicie zamieszały mu w
głowie. Zaczęły piec go policzki. Przyśpieszył, aby pozbyć się niechcianych wizji z Potterem w roli głównej i po chwili zatrzymał
się przed ścianą, pomiędzy dwoma portretami rycerzy w lśniących zbrojach.
- Powinniśmy zająć się kolacją, już późno. – Szepnął jakieś hasło i mur rozsunął się przed nimi, ukazując wnętrze mieszkania. Podniósł nogę by
przejść przez próg i zatrzymał się wpół kroku, tknięty niepokojącą myślą. Czy
on czasem nie uciekał w tej chwili przed smarkatym potomkiem swojego
największego wroga, wypłoszony wpatrzoną w niego parą szmaragdowych oczu i
słodkim uśmiechem? Gryfoni zawsze mieli na niego zły wpływ, wystarczyło wspomnieć takiego
Blacka. Ile razy się z nim spotkał, natychmiast tracił swoje słynne opanowanie
i chłodny image, myślał tylko o tym na jaki eliksir przerobić drania i to najlepiej w tej chwili. Ich małe móżdżki wydzielały pewnie jakieś feromony, powodujące, że nawet
najmądrzejszy człowiek tracił rozsądek. – Chyba czas na kolację, ale musimy ją zrobić sami, bo kuchnia hogwardzka nie działa, a Pyłka nadal nie ma.
- Proszę się nie martwić – Harry od razu ruszył do aneksu kuchennego i
zaczął szperać w lodówce. – Mam w tym niezłe doświadczenie, ciotka Petunia
szkoliła mnie od przedszkola na swojego pamagiera. Proszę sobie usiąść, za
kwadrans podaję do stołu. – Zaczął wyciągać potrzebne produkty i kroić z niezłą
wprawą. Widać było, że rzeczywiście zna się na tym co robi. Po chwili na patelni złocił się puszysty omlet, a Harry podrzucał go do
góry ze śpiewem na ustach. Zupełnie zapomniał o obserwującym go profesorze, podkręcił
radio, mugolski wynalazek, którego nie spodziewał się tutaj zastać. Nie utracił
zupełnie pamięci, miewał przebłyski wspomnień i coraz lepiej odnajdywał się w
nowej rzeczywistości. Nucąc przebój lata kołysał biodrami i robił czosnkowe,
chrupiące tosty. Miał wdzięczne kocie ruchy i bardzo miły, jasny głos. Mimo, że
Severus miał właśnie w ręce interesujący artykuł o eliksirach, nie mógł oderwać
od niego oczu. Jakaś niepojęta magia ciągnęła go w stronę tego młodego
mężczyzny. Uznał, że to pewnie skutki pokręconego zaklęcia i przymknął oczy. Kiedy
je otworzył zobaczył na stole srebrną wstążkę, była idealna. Nawet nie zdając sobie
z tego sprawy wstał i podszedł do chłopaka. Delikatnie przeczesał palcami jego
ciemne włosy, to było coś dobrego, lepszego od wszystkiego co znał do tej pory. Związał jedwabiste pasma w luźny kok,
ale nie udało mu się na tym poprzestać.
- Kucharz powinien wyglądać schludnie – zamruczał mu do ucha aksamitnym
głosem. Nie miał pojęcia co go opętało, a Harry zamiast się odsunąć, poddawał się tym zabiegom wzdychając
z przyjemności. Dłonie mężczyzny miały nad nim hipnotyzująca moc. Skóra na smukłej szyi
wydała się Severusowi taka miękka i cudowna, po prostu musiał jej dotknąć. Pieszczotliwie
przesunął po niej kilka razy samymi opuszkami. Ale jak smakowała? Koniecznie
trzeba było się tego dowiedzieć. Pochylił się i już miał przyłożyć do niej
usta, kiedy Harry upuścił trzymany w ręce talerz. Upadł na kamienną posadzkę i
rozbił się z głośnym brzdękiem. Ten dźwięk w połączeniu z piskiem, jaki wydał z
siebie chłopak otrzeźwił mężczyznę. Odskoczył gwałtownie do tyłu, nie mogąc uwierzyć
w to co się przed chwilą wydarzyło.
– Nałóż na talerze, zaraz wracam – rzucił zduszonym głosem, po czym zwyczajnie uciekł do łazienki. Potem wziął najpierw gorący prysznic, potem zimny i dopiero tak przygotowany odważył się spojrzeć na swoje odbicie w lustrze. – Snape – pogroził sobie palcem. – Wariujesz! Gryfoni obedrą cię ze skóry kawałek po kawałku! Mało brakowało, a zrobiłbyś własnemu uczniowi malinkę!
– Nałóż na talerze, zaraz wracam – rzucił zduszonym głosem, po czym zwyczajnie uciekł do łazienki. Potem wziął najpierw gorący prysznic, potem zimny i dopiero tak przygotowany odważył się spojrzeć na swoje odbicie w lustrze. – Snape – pogroził sobie palcem. – Wariujesz! Gryfoni obedrą cię ze skóry kawałek po kawałku! Mało brakowało, a zrobiłbyś własnemu uczniowi malinkę!
Tymczasem Harry stał dobrą
chwilę przy piecu z kompletnie otumanionym wyrazem twarzy. Nadal czuł ręce profesora i wciąż od nowa przeżywał upojną chwilę, kiedy
go dotykały. Wydało mu się to najzupełniej właściwe, w końcu należał do niego,
a tak sobie chyba wszyscy okazują uczucia. Nie znał się zbytnio na tym, ale w
filmie, który kiedyś udało mu się ukradkiem obejrzeć zanim ciotka Petunia przyłożyła
mu ścierką, ludzie obejmowali się i całowali. Na myśl o tym, co mógłby poczuć,
gdyby Sev, jak w myśli nazywał mężczyznę wpił się w jego usta gwałtownie poczerwieniał.
Nigdy nie uważał się za specjalnie atrakcyjnego. Był drobnym, szczupłym
chłopakiem, zawsze rozczochranym i ubranym w zbyt duże ciuchy. Nie to co na przykład Draco. Nie znosił tego bladolicego wymoczka z całego serca, ale
musiał przyznać, że zawsze był elegancki i miał to coś, co zawsze wyróżniało go
z tłumu. Snape jako arystokrata, na pewno miał wysokie standardy. Z pewnością
nie zainteresowałby się kimś tak zwyczajnym jak on. W dodatku jako Gryfon, nie
miał szans u opiekuna Ślizgonów, swoich odwiecznych wrogów. Nie wiedział jak to
się dzieje, że pamiętał tylko niektóre fakty ze swojego życia i to bardzo
niewyraźnie, ale niespecjalnie się tym przejmował. Jakby jego podświadomość mówiła mu, że lepiej poprzestać na tym co tu i
teraz.
- Jestem, wygląda smakowicie – Severus usiadł za stołem. Zerknął
ukradkiem na chłopaka, który w tym samym momencie wpadł na identyczny pomysł.
Szmaragdowe oczy spotkały się z czarnymi i zdawało im się, że w powietrzu
posypały się iskry.
- Dziękuję, starałem się - wyjąkał nieśmiało Harry i spuścił wzrok. Pod wpływem gorejącego spojrzenia profesora zrobiło mu się dziwnie miękko w środku. Od
tej chwili jedli powoli, starannie dobierając neutralne tematy do
rozmowy i omijając się wzrokiem. Potem profesor zaprowadził gościa do wolnej sypialni.
- To będzie teraz twój pokój. - Pożegnali się krótkimi mruknięciami i każdy udał się na spoczynek, udając przed samym sobą, że nie wydarzyło się nic szczególnego.
- To będzie teraz twój pokój. - Pożegnali się krótkimi mruknięciami i każdy udał się na spoczynek, udając przed samym sobą, że nie wydarzyło się nic szczególnego.
***
Następnego dnia Severus miał
sporo pracy, więc wstał dość wcześnie. Kończył już jeść śniadanie, kiedy przyczłapał
rozespany Harry ubrany jedynie w jego koszulę. Wystawały z niej długie zgrabne
nogi, a gdy się pochylał w poszukiwaniu sztućcy, raz po raz migał mu zgrabny tyłek w opiętych bokserkach.
- Dzień dobry panu – zaświergotał radośnie i rozsiadł się na krześle. Właśnie
zaczął smarować sobie dżemem kanapkę, kiedy w kominku coś trzasnęło, błysnęło, buchnęły
zielone płomienie i z rusztu wyszedł nieśmiało Pyłek. Wyglądał dość żałośnie jakby zaliczył wszystkie bary z alkoholem w Londynie. Małe oczka miał
czerwone i podpuchnięte, a bulwiasty nos wydał się Snapowi większy niż zwykle.
- Przepraszam za spóźnienie, ale kuzyn tak się pochorował...– zaczął się tłumaczyć cichutko, przestępując z nogi na nogę. Jego pan zawsze napełniał go nabożną trwogą, tym większą odkąd w jakiejś gazecie przeczytał, że wątroba skrzata domowego była poszukiwanym składnikiem
wielu eliksirów.
- Mizerny jakiś biedulek – odezwał się niespodziewanie Harry. – Może kiepsko
go pan karmi? – Zawsze uważał, że gdyby ciotka Petunia nie była sknerą, to
na pewno nie byłby taki niski.
- To jest chłopcze przykład, że skłonność do nałogów raczej nie poprawia
urody – rzucił złośliwie Severus, patrząc groźnie na skurczone ze strachu
stworzenie. – Byłby z niego większy pożytek, jakbym wrzucił go do kotła! – W tym
momencie skrzat pisnął, spanikowany, przebiegł pod stołem i schował się za Harrym,
który właśnie wstał z krzesła.
- Niech pan go tak nie straszy – odezwał się współczująco chłopak.
- No tak, mogłem się tego spodziewać. – W jakiś sposób obaj byli do
siebie podobni. Pyłek trzymał się kurczowo nogi Harrego, jakby to była jego
ostatnia deska ratunku. – Skoro masz takie litościwe, gryfońskie serduszko, to
zagoń tego lenia do pracy. Jak wrócę do domu ma tu błyszczeć, chociaż widziałem
ostatnio nowy przepis, jednym ze składników jest ucho skrzata...
- Pyłek będzie grzeczny, wysprząta wszystko – stworzonko zaczęło bić pokłony
do samej ziemi. – Pyłek nigdy już się nie spóźni.
- Zajmę się nim, słowo Gryfona. – Harry wyprostował dumnie swoją
szczupłą sylwetkę.
- Lepiej najpierw się ubierz, szkoda by było tych pięknych nóżek, gdybyś
nabawił się reumatyzmu. Tutaj jest dość zimno i wilgotno. – Dopiero kiedy skończył i
zobaczył czerwoną twarz Pottera, zorientował się co właśnie palnął.
Porwał z wieszaka wierzchnią szatę i umknął, co chyba zaczęło mu już ostatnio wchodzić w
nawyk. Już po chwili maszerował energicznie zamkowym korytarzem, wymachując rękami.
- Severusie Snape, co ty do jasnej cholery wyprawiasz?! Jesteś już w
takiej desperacji, że uwodzisz smarkaczy?! Zadzwoń w końcu do Lucjusza, jest
chętny i dostępny, a tobie najwyraźniej doskwiera samotność! No może coś
jeszcze! – dodał dla sprawiedliwości, czując ciasnotę w spodniach.
Nie miał pojęcia, że jego monolog z pewnej odległości obserwuje zaniepokojony
Black. Na szczęście był zbyt daleko by
usłyszeć co mówił, ale zachowanie profesora zaskoczyło go na tyle, że skierował
swoje kroki prosto do Minerwy. Nie mógł pozwolić, aby jego chrześniak
pozostawał w rękach szalonego śmierciożercy.
***
Harry, oczywiście po małych
poszukiwaniach, znalazł coś do ubrania i skurczył do swoich rozmiarów zaklęciem,
które podpatrzył u Snapa. Z Pyłkiem bardzo szybko doszli do porozumienia. Mieli
te same priorytety, służyć profesorowi najlepiej jak potrafili. Zaczęli
sprzątać dom według ustalonego przez chłopaka planu. Zabrało im to kilka
dobrych godzin, ale koło drugiej po południu przystąpili do robienia obiadu,
niezmiernie zadowoleni z efektów swojej pracy. Kiedy chłopak gotował, Pyłek
pięknie nakrył do stołu, umieścił nawet we flakonie ,,pożyczone’’ ze szklarni
kwiaty, czego nigdy wcześniej nie robił. Natomiast Harry doszedł do wniosku, że
warto ładnie wyglądać podczas posiłku, więc udał się do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic i
doprowadzić do porządku. Uczesał nawet i związał srebrną wstążeczką nieposłuszne włosy. Ledwo skończył, kiedy do mieszkania wszedł zmęczony Severus.
- Całkiem nieźle wam poszło. – Rozejrzał się po lśniąco czystym apartamencie.
Wszystkie sprzęty błyszczały i pachniały jak nowe. – Wspaniale się spisałeś –
uśmiechnął się do chłopaka, pod którym ugięły się nogi ze szczęścia.
- To także zasługa Pyłka. Zrobiliśmy nawet obiad. – O mało nie pęknął z dumy, kiedy profesor go pochwalił. Jego poduszkowe ego, było w pełni usatysfakcjonowane.
- Pozwól, że się przebiorę. Trochę się zakurzyłem w tej bibliotece. –
Severus otworzył drzwi do garderoby i stanął jak wryty. – Co tu się do siedmiu
diabłów stało?! Co zrobiłeś z moimi ubraniami.
- Były czarne, wszyściutkie co do jednego, a to jest strasznie
nietwarzowy i niepraktyczny kolor – szepnął nieśmiało, widząc szok w oczach
mężczyzny. – Znalazłem jedno takie, strasznie fajne zaklęcie...
- Lepiej nic już nie mów. – Oczy Snapa zdawały się płonąć. – Nawet moje mediolańskie
surduty? – Przed sobą, rozwieszoną schludnie na wieszakach, miał dosłownie
tęczę kolorów, zupełnie jak w sklepie dla niemowląt. Jego czarne szaty były
teraz błękitne, zielone, popielate, a nawet fioletowe. Jeszce gorzej miały się
koszule i spodnie. Nie wiedział czy ma usiąść i płakać, czy zabić tego durnego Gryfona i jego jeszcze głupszego
pomocnika. Nagle naszła go straszna myśl, była tak przerażająca, że z trudem
przełknął ślinę. – Co jeszcze posprzątaliście?
- Pana pracownię – wyszeptał Harry i przezornie zrobił kilka kroków do
tyłu. – Proszę się nie martwić tylko wytarliśmy kurze i poukładaliśmy wszystko
na swoje miejsce. – Machnął uspokajająco ręką.
- Tylko nie to, chyba dostałem jakąś karę, ale nie wiem za co – wyjęczał
zdesperowany Severus i ruszył do swojej pracowni. Otworzył z rozmachem drzwi,
zaświecił światło i zaczął przyglądać się uważnie półkom. Na pierwszy rzut oka
wszystko było w porządku, ale już na drugi... – Ja cię normalnie zabiję i nawet
twój kundlowaty chrzestny cię nie uratuje! Wszystko poprzestawiałeś, jak ja tu
teraz coś znajdę?! – Komnata była ogromna, pełna regałów, szufladek i komódek,
gdzie były pochowane miliony cennych składników oraz eliksirów.
- To bardzo proste, mam system. – Bronił się Harry.
- Ciekawe jaki, to jeden wielki chaos! – Zazgrzytał zębami mężczyzna.
- Eliksiry poukładałem według kolorów, a składniki według zapachów –
odezwał się zadowolony ze swojego pomysłu chłopak.
- Czyli jeśli chcę oko elizjańskiej traszki...
- To znajdzie pan je w aromatach migdałowych – dokończył grzecznie Harry.
- A jednak cię zabiję! – krzyknął wściekle Severus i ruszył w stronę
pobladłego ze strachu ucznia.
- Może zje pan tego dropsa z mellisą od dyrektora? Profesor Minerwa
mówiła, że są bardzo skuteczne – zaproponował trwożliwie i dał susa na
korytarz, szybko osiągając prędkość światła, a przynajmniej tak mu się
wydawało. Zanim rycząc niczym ranny lew biegł Snape, powiewając ostatnią czarną
peleryną.
Hahaha!! <3 Kocham ich! <3 Biedny Severus... Maakra :/ Jeju... jak tylko sobie go wyobrażę w błękitnych szatach... OMG... A Harry stracił kur de rozum wraz z długimi włosami. x.X
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę!!! <3
Świetne :D Trochę rozumiem Severiusa w kwestii porządków Harrego i Pyłka - też padałam kiedyś ofiarą pedantycznej babci, która, chcąc dobrze, sprzątnęła moje biurko podczas pisania licencjatu he he...ale nie o tym chciałam. Fajnie się zapowiada ten związek i już nie mogę się doczekać dalszego jego rozwoju. Weny życzę i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKURWA! JEGO RZECZY SĄ KOLOROWE! AHAHAHAHAHAHAHAH!
OdpowiedzUsuńJa go uwielbiam w takiej desperacji! Harry chyba straci życie, szybciej niż mu sie to wydaje. W ogóle, kto wpadł na tak durny pomysł, by porządkować jego pracownie?
Cholera, rozdział Ci wyszedł EPICKI! ale...
JEGO RZECZY SĄ KOLOROWE!!!!!! Wyobrażasz sobie SNAPE'A w róźioffym wdzianku? !!!!!
W końcu doczekałam się na rozdział. I był wspaniały:)
OdpowiedzUsuńSnape się zakochuje i to coraz bardziej. Cieszę się też że trochę wbrew sobie bo wychodzi to zabawnie. Harry jest taki uroczy i na pewno wpadnie w jeszcze większe tarapaty których nie mogę się już doczekać. To że skumplował się ze skrzatem bardzo dobre posunięcie.
Jestem bardzo ciekawa co wymyślisz dalej.
Mam nadzieje że Malfoy;e dużo nie namieszają. Chociaż z drugiej strony to zawsze ciekawe.
Dużo dużo weny i chęci:)
,,- Też tak myślę – przytakną mu ochoczo Harry.'' A nie ,,przytaknąl''?
OdpowiedzUsuń,,Potem profesor zaprowadził gościado drugiej sypialni, która od tej pory miała do niego należeć.'' Lepiej by bylo bez tego ,,od tej pory'' , bo troszke wczesniej bylo ,,od tej chwili'' i to dosc dziwnie brzmi.
,,O mało nie pękną z dumy, kiedy profesor go pochwalił.'' ,,Pęknął''
,,Nagle naszła go straszna myśl, była tak przerażająca, że z trudem przelknąl ślinę.'' Przed ,,była'' nie powinna byc kropka?
Jesli Potter widzial tylko pare, ktora sie caluje, to nie wie czym jest seks?
Swietnie rozegrana akcja koncowa. Szkoda mi Severusa, aczkolwiek mam nadzieje na mala klotnie ^^
Pozdrawiam
Damiann
http://withthebarenecessities.tumblr.com/post/74354773883/miyuli-ive-been-spamming-twitter-with-my
OdpowiedzUsuńoto nieszczęsny link, który próbowałam wysłać przez GG. Pozdrawiam mam nadzieję, że się spodoba.
-tinka
Witam,
OdpowiedzUsuńhahah kochana świetny rozdział... Saverus ma całe mieszkanko ładnie wysprzątane, i całą garderobę zmienioną.. no teraz to będzie o wiele lepiej wyglądał niż w tych czarnych ciuszkach... Potter i Pyłek postarali się ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Normalnie Za-Je-Bis-Te!!!
OdpowiedzUsuńFiolka