Tymczasem Aladyn po dobrym
miesiącu przygotowań czuł się rzeczywiście
zupełnie odmieniony. Przynajmniej zewnętrznie nikt nie poznałby w nim
dawanego złodzieja i żebraka. A o to właśnie mu chodziło, bo nieco obawiał się
zemsty wezyra. Specjalnie przespacerował się kilka razy po rynku, jednak żaden
ze starych znajomych nie zareagował na jego widok, kłaniali się mu w pas jako
obcemu wielmoży. Stał właśnie przed
lustrem, wygładzając niebieski kaftan do kolan, przewiązany złotolitym pasem.
Poprawił na głowie biały turban, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę swoje odbicie
widzi w szklanej tafli. Czy ten przystojny, smukły, młody mężczyzna to on?
Wyglądał zupełnie jak syn jakiegoś szejka czy innego bogatego pana, jakich czasami
widywał na placu targowym w otoczeniu licznej służby i dworzan. Chciał zacząć
znajomość z Jasminem od nowa. Zaprezentować się od jak najlepszej strony i szturmem
zdobyć jego serce, a może nawet rękę. Sułtanowi, za namową dżina, prawie codziennie
posyłał wyszukane prezenty i ta prosta strategia okazała się jak najbardziej
skuteczna. Właśnie dzisiaj miał dostąpić
zaszczytu przedstawienia Ich Wysokościom i zjedzenia z nimi kolacji.
Oczywiście do pałacu udał się, jak na
zamorskiego księcia przystało, w bogato zdobionej lektyce, niesionej przez
rosłych, ciemnoskórych mężczyzn. Demon, zamienił się w kolczyk i wesoło dyndał
mu na uchu. Zanim wyruszył, obaj doszli do wniosku, że tak będzie najlepiej, w
razie jakiegokolwiek problemu będzie mógł natychmiast podpowiedzieć mu co zrobić.
Kiedy Aladyn wszedł do zamku, służba natychmiast zaprowadziła go do jadalni,
gdzie już zaczęła się uczta. Chłopak skłonił się nisko przed sułtanem, po czym
dyskretnie zerknął na siedzącego obok niego Jasmina. Dawno się nie widzieli i
przez cały ten czas za nim tęsknił, choć znali się tak krótko. A może to pamięć
płatała mu figle, ubarwiając rzeczywistość? Czy rzeczywiście książę był taki uroczy
jak go zapamiętał?
- Wspaniale, że wreszcie mogę cię poznać –
Hassan wyciągnął do chłopaka ramiona, niczym do starego znajomego. – Twoje dary
wszystkim się ogromnie podobały. Nasz wezyr nawet osobiście przetestował wannę.
– Puścił oko do czerwieniejącego gwałtownie Dżafara, usiłującego ukryć się za
ogromnym wazonem z kwiatami przed kpiącymi spojrzeniami dworzan. Dzięki temu manewrowi
w pierwszej chwili nie zwrócił zbytniej uwagi na przybysza. – Ten czarujący,
acz lekko naburmuszony młodzieniec, to mój syn Jasmin. Nie przepada za
konkurentami… - dodał konspiracyjnym szeptem, który oczywiście wszyscy
usłyszeli.
- Mężczyzna jak mężczyzna,
niczym się specjalnie nie wyróżnia spośród dziesiątek innych łowców fortuny
- rzucił wyniośle książę, zadzierając
nos i spoglądając chmurnie na przybysza. Prawdę mówiąc kogoś mu przypominał,
ale nie mógł sobie przypomnieć kogo. Postanowił zastosować starą, wypróbowaną
strategię – granie rozpuszczonego jedynaka bez mózgu i manier zawsze najlepiej
mu wychodziło.
- Nie przesadzaj, chłopak jak
malowany. – Sułtan złapał za rękę nie spodziewającego się niczego Aladyna i okręcił
wokół własnej osi. – Czego niby mu brak? Przystojny, zamożny, z dobrej rodziny
i ma miłą, przyjazną twarz.
- Ciekawe skąd to wszystko
wiesz? Przecież widzisz go pierwszy raz w życiu! – Jasmin nie miał zamiaru
odpuścić. Nie znosił, kiedy ojciec próbował go swatać.
- Właśnie! – Dorzucił swoje
trzy grosze wezyr, który właśnie doszedł do siebie po bezwstydnej uwadze
sułtana. Miał co prawda paskudny charakter i nieprzyjemny wyraz na bardzo
szczupłej, acz przystojnej twarzy, ale był niewątpliwie sprytny i
spostrzegawczy. – Może to jakiś rozbójnik, chcący obrabować skarbiec? – Czym
dłużej patrzył na przybysza, tym bardziej w jego umyśle rosło pewne podejrzenie.
Zamorski książę był niesamowicie podobny do żebraka jakiego wynajął, aby
odnalazł lampę. Jeśli jakimś cudem przeżył i wypełznął z Jaskini Cudów, to miał
naprawdę groźnego rywala. Należało się go pozbyć jak najszybciej. Nadal
dyskretnie obserwował mężczyznę i w myślach układał zbrodniczy plan.
- Po co miałbym to robić? Mam
dość własnych pieniędzy – odezwał się rozsądnie Aladyn. Żywił nadzieję, że
Dżafar go nie rozpoznał. Postanowił nieco nagiąć fakty, mimo, że szepczący mu
do ucha demon stanowczo mu to odradzał. Uważał, że kłamstwami nie zdobędzie
niczyjego serca. – Zobaczyłem podczas wyścigów wielbłądów księcia Jasmina i
zrobił na mnie ogromne wrażenie. Postanowiłem sprawdzić, czy jego serce
dorównuje zjawiskowej urodzie, która mogłaby zawstydzić nawet Gwiazdę Północną.
- Taa… Moje oczy są jak
klejnoty, skóra przypomina płatki jaśminu, a włosy najszlachetniejszy jedwab… - ziewnął szeroko
Jasmin. – Jakie to nuuudneee…
- Wszystko to szczera prawda,
a na dłuższą metę faktycznie nudne… - uśmiechnął się do niego Aladyn, a w
zimnym sercu księcia niespodziewanie coś drgnęło. Pod wpływem ciepła widocznego
w brązowych oczach, zatliła się w nim maleńka, drżąca iskierka. Co dziwne obcy,
coraz bardziej przypominał mu jedynego i tak szybko utraconego przyjaciela.
- Czyli jestem do niczego? –
Zapytał zaskoczony wypowiedzią mężczyzny i po raz pierwszy spojrzał na niego z
uwagą. – Pozwalasz tak traktować swojego jedynaka? - Zwrócił się do ojca płaczliwie. Nikt nigdy
nie odważył się go otwarcie skrytykować. Zazwyczaj był zasypywany setkami,
mniej lub bardziej niemądrych komplementów.
- Niezupełnie o to mi chodziło. – Aladyna jego
wyniosła poza i zachowanie godne bogatego bahora, zaczęła nieco irytować. Postanowił
dać mu niewielką nauczkę. - Chciałem jedynie powiedzieć, że uroda wabi innych,
niczym wonny kwiat motyle. Jeśli jednak nie ma tego czegoś, co przyciąga do
siebie dwoje ludzi, to prędzej czy później spowszednieje. Szczere, mądre i
kochające serce nadaje wszystkiemu sens, sprawia, że róża zakwita w naszych
oczach wciąż od nowa. – Aladyn ostatnio zaczytywał się w poezji, czerpał z nich
sporo życiowych mądrości, nawet dżin był zdumiony jego postępami w tym
kierunku.
- Czyli jestem ładny, ale
głupi i pusty? – Jasmina stwierdzenie gościa ubodło mocniej, niż gotów był
przyznać, tym bardziej, że tkwiło w nim ziarno prawdy. Traktował wszystkich
starających się z pogardą, jak zło konieczne, nigdy się nie wysilił, by
któregoś z nich bliżej poznać. Nie miał jednak zamiaru dłużej słuchać
impertynencji, tego zagranicznego bałwana. Wywiesił w jego stronę po
dziecinnemu język, zerwał się z krzesła i ruszył na taras, mimo pełnego
przygany spojrzenia ojca.
- Zaczekaj, nie gniewaj się!
– Aladyn ruszył za nim, kłaniając się po drodze wszystkim zebranym. Było mu
głupio, że tak dociął księciu. Jednak jego zachowanie i wyniosłe, zarozumiałe
miny, trochę go zdenerwowały. Podczas swojej ucieczki wydawał się miłym i
szczerym chłopcem, tutaj zgrywał rozwydrzoną księżniczkę na wieży. Łobuz był
szybszy niż wyglądał, udało mu się dopaść go dopiero w ogrodzie.
- A ty tu czego?- Zawarczał nieprzyjaźnie. – To prywatna posesja! Zmiataj podlizywać się mojemu ojcu, jak się dobrze postarasz, to może mnie odda! Będzie mógł wtedy wreszcie macać po kątach swojego Dżafara! Ja mu najwyraźniej przeszkadzam! – Dodał nieco ciszej i usiadł na ławce, pod krzakiem kwitnącego bzu.
- A ty tu czego?- Zawarczał nieprzyjaźnie. – To prywatna posesja! Zmiataj podlizywać się mojemu ojcu, jak się dobrze postarasz, to może mnie odda! Będzie mógł wtedy wreszcie macać po kątach swojego Dżafara! Ja mu najwyraźniej przeszkadzam! – Dodał nieco ciszej i usiadł na ławce, pod krzakiem kwitnącego bzu.
- Z ciebie jest naprawdę niesprawiedliwy
głuptas, mój książę. – Aladyn ulokował się obok niego. Widział smutek i
niepewność w oczach chłopaka. Najwyraźniej w złości powiedział prawdę. Bał się,
że ojciec już go nie kochał i chciał się pozbyć z domu. – Dobrze wiesz, że
sułtan cię uwielbia, sam mi to powiedziałeś. – Nie zdawał sobie sprawy, co mu
się właśnie wymknęło.
- Chwileczkę! – Jasmin był
całkiem bystrym chłopcem. Coś tu się bardzo nie zgadzało. Niczego takiego
przecież mnie mówił, a przynajmniej nie temu bęcwałowi, chyba że… Przysunął się
bliżej gościa i ujął go pod brodę, tak że ich oczy się spotkały. - Zdejmij
turban! Ale już! – Rozkazał.
- Ppo cco…? – Wyjąkał. Stracił
całą, z takim trudem uzyskaną pewność siebie, tym bardziej, że demon w jego
uchu właśnie wymyślał mu od tępaków i kazał natychmiast uciekać. Ciepła dłoń na
jego twarzy pachniała pomarańczami, nie potrafił się jej oprzeć. Podziałała jak
opium, zupełnie otumaniając jego zmysły. Nie miał zbytnio ochoty się odsuwać,
tym bardziej, ze kuszące usta, o których marzył każdej nocy, były tak blisko.
Zanim zdążył zrobić unik zwinny chłopak zrzucił jego nakrycie głowy, strzecha
czarnych włosów rozsypała mu się na ramiona.
- Aladyn?! To ty?! – Na
twarzy Jasmina najpierw rozbłysnął najpiękniejszy z uśmiechów, a w oczach,
okolonych długimi, miękkimi rzęsami pojawiły się łzy radości. W sekundę potem
drobna dłoń wymierzyła solidny policzek, aż mężczyźnie zadzwoniły zęby. – Ty
podły draniu! Ja się tak martwiłem, a ty
nie znalazłeś czasu by mnie powiadomić, że żyjesz?! – Smukłe palce wczepiły się
we włosy złodzieja.
- Aaa…! Miej litość! –
Usiłował się bezskutecznie uwolnić. Mały złośnik miał niezłą parę. Jego ciemne oczy
rzucały gniewne błyski. Prychał niczym rozsierdzony tygrys.
- Będziesz łysy wstrętny
egoisto! – Tryumfalnie podniósł do góry wyrwany pukiel. Szarpiąc się spadli z
ławki na trawę i tarzali się w niej niczym para zapalczywych dzieciaków. –
Zapłacisz mi za każdą wylaną łzę!
- Płakałeś z mojego powodu? –
Aladyn był tak zaskoczony i szczęśliwy, że zupełnie przestał się bronić. Przepełniające
go emocje, omal nie rozerwały mu serca. Wpatrywał się szeroko otwartymi,
maślanymi oczami w chłopaka, który zarumienił się zmieszany. Dopiero teraz
zorientował się, jak bardzo zdradził się ze swoimi uczuciami. – Dostanę całusa?
W końcu wróciłem zza grobu. – Przekręcił ich ciała tak, że teraz książę był na
dole. – Potem możesz mnie sprać na kwaśne jabłko.
- Ani się waż! – Jasmin
chciał być stanowczy, ale prawdę mówiąc nie bardzo mu to wyszło. Ciemne oczy
wpatrzone w jego usta strasznie go rozpraszały, a gniew – zdrajca, nagle
zniknął, przeradzając się w coś zupełnie innego. Ciało nad nim zdawało się
wysyłać jakieś wibracje, zaćmiewające jego rozsądek.
- Tylko jednego, inaczej nie
zaznam spokoju – szepnął mężczyzna i przejechał delikatnie kciukiem po miękkich
wargach, które niczym pod dotknięciem czarodziejskiej pałeczki rozchyliły się
zachęcająco.
- All, ty łajdaku…- udało mu
się jedynie wydusić. Kręciło mu się w głowie od nieznanych emocji. Zrobiło się
tak gorąco, że ledwo mógł oddychać.
- Muszę…- zabrzmiało jakoś
ochryple. – Inaczej umrę… - Sekundę później twarde, spragnione usta wpiły się w
wilgotne ciepło, a języki natychmiast splotły w miłosnych zapasach. Po chwili
słychać było jedynie słodkie jęki i szelest gniecionych rozpalonymi ciałami
liści. Chłopcy zupełnie stracili nad sobą kontrolę, zapominając o całym
świecie.
Jedynym nieco, ale tylko nieco
przytomniejszą osobą, pozostał dżin. Szalejący kochankowie sprawili, że on
także nabrał ogromnej ochoty na odrobinę, mówiąc prawdę o wiele więcej niż
odrobinę czułości. Chętnie zamieniłby się w trawę, po której się właśnie tarzali.
Omal się nie stopił w ogniu, jaki wokół nich zapłonął. Wydawało się mu, że w
powietrzu zaczęły trzaskać iskry. Jako, że był aktualnie kolczykiem na
czerwonym z emocji uchu swojego pana już myślał, że za chwilę zostanie z niego
tylko mała, złota kropla na trawie, kiedy usłyszał na ścieżce kroki sułtana.
- All, ocknij się! – Zarobił
niecierpliwe machnięcie ręką, chłopak opędzał się od niego niczym od
uprzykrzonej muchy. - All ktoś idzie! – Ryknął mu do czerwonego ucha. – To twój
przyszły teść. Uważaj, bo stracisz głowę i nie tylko, jeszcze przed
weseliskiem!
- Trzeba tak było od razu! –
Złodziej oderwał się od Jasmina, który zaskoczony jego zachowaniem zamrugał
oczami. – Chodu! – Przeturlał się razem z chłopakiem, który przywarł do niego
instynktownie, w pobliskie krzaki.
- Na Allacha, to ojciec! -
Pisnął przestraszony książę, kiedy niebezpieczeństwo już minęło. – Całe
szczęście, że nas nie widział. Wiesz, on jest bardzo konserwatywny. – Ułożył
się wygodniej na Aladynie, który aktualnie robił za materac. – Igraszki jedynie
po ślubie.
- Miło, że teraz mi to mówisz.
– Za karę ugryzł go w szyję. – Jak mi utną co nieco, to nici z nocy poślubnej. –
Wyszczerzył zęby.
- A kto ci powiedział, że za
ciebie wyjdę bezczelny draniu?! – Oburzył się nie do końca szczerze książę. Właściwie
nie miałby nic, przeciwko wspólnemu życiu. W Aladynie wyczuwał nie tylko
kochanka, ale też bratnią duszę.
- No, nie bądź taki. Powiedz,
że się zgadzasz – Zaczął rozpinać najpierw kaftan, a potem koszulę chłopaka, z
psotnym uśmiechem.
- Za nic, nie zasłużyłeś
sobie! – Nadął się Jasmin, usiłując przybrać groźną minę. Ten spryciarz chyba
nie myślał, że tak łatwo go zdobędzie?
- Może odrobina perswazji coś
zmieni? – Aladyn przesunął usta ze smukłej szyi na obojczyk, a potem z zapałem
powędrował niżej. Odsunął materiał i jego zachwyconym oczom ukazały się
zaróżowione sutki.
- Nie zrobisz tego! - Warknął
ostatkiem sił. – Ojciec nie odszedł zbyt daleko! Natychmiast przestań!
- Hm… Nie…? – Miał wrażenie,
że znalazł się w niebie. Odzyskał pewność siebie, z błyskiem w oku pochylił się
nad chłopakiem i wziął w usta stwardniały pączek. Resztką rozsądku zanotował,
że ścieżką faktycznie ktoś się zbliża. Było mu jednak wszystko jedno, sułtan
czy nie, przynajmniej umrze szczęśliwy.
- Nie to szlag… mhm… potem
cię zatłukę…- wyjęczał Jasmin, wijąc się niczym wąż zmieniający skórę. Miał
wrażenie, że zaraz się rozpuści niczym kostka lodu w upalne popołudnie.
- Jesteś pewny? – Zacząć ssać,
delikatnie pocierając językiem czubek sutka. To było lepsze niż bita śmietana i
czekolada.
- Rany… paskudny szantażysto…
Już dobrze, wyjdę za ciebie cholera jasna! – Krzyknął i wygiął się w łuk. –
Zaraz oszaleję! Aaa… - zaskomlał niczym szczeniak.
- Trzeba było tak od razu… Ciii…
- Aladyn podczołgał się do góry i zamknął mu usta namiętnym pocałunkiem. –
Chyba, że chcesz, by twój ojciec nas złapał na gorącym uczynku. – Pociągnął ich
głębiej między krzaki bzu. Tutaj mogli jeszcze nieco ponegocjować. Jeszcze nie
usłyszał z ust swojego księcia miłosnego wyznania. Uśmiechnął się szelmowsko, a
Jasmin zadrżał. Wyczuł, że to jeszcze nie koniec. Nie miał pojęcia co wymyślił ten
łobuz, ale zrobiło mu się słabo z wrażenia na samą myśl.
Coooo???? tylko nie w takim momencie.
OdpowiedzUsuńWspaniale!!! Ale boję się trochę, będą obaj mieli kłopoty gdy prawda wyjdzie na jaw a na pewno All'owi się dostanie.
OdpowiedzUsuńUrocza końcówka! <3 czemu mnie tak jakieś ciacho nie przekonuje do zmiany zdania? *_* haha
Przepraszam , że tak długo się nie odzywałam :(
Miałam trochę na głowie... Ale już wróciłam <3
Twoja Maru;3
Właśnie na to czekałam ;D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na next XP
Słabo. Totalna porażka. Weź dziewczyno coś zmień bo każda notka to kopia drugiej. Zgadzam się z niektórymi, że robisz wszystko tak samo. Każda scena dosłownie wycięta i wklejona z innego opowiadania. Mam deja vu? Przeczytaj swoje inne shoty to zrozumiesz o co nam chodzi. Widać że nawet nie ma sensu tutaj komentować i krytykować skoro autorka nie bierze sobie niczego do serca. ,, seks przed slubem, bo ojciec jest taki " ,, moze troche ponegocjujemy? " ,, a niech sobie ida ja cie musze wyruchac! " Niech uprawiają ten seks po tym ślubie zmiana naprawde dobrze wpłynie na opowiadanie /:
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie masz rację, ale ja się nie muszę z niczego tłumaczyć, nie piszę zarobkowo tylko dla rozrywki. Robię to najlepiej jak potrafię, bynajmniej nie uważam się za dobrą autorkę. Widocznie coś w mojej wenie szwankuje i jestem powtarzalna. Łatwiej to zauważyć komuś patrzącemu z boku. Wątpię, czy w przyszłości uda się uniknąć tego błędu, bo widzisz, jeśli się napisało ze 20 opowiadań, siłą rzeczy niektóre sprawy będą się powtarzać. Miłość to dość schematyczny wątek, można go jedynie ubrać inaczej, ale to zwykle to samo. Być może mnie przeceniasz, jeśli uważasz, że potrafię się wspiąć ponad to, co nie udaje się wielu lepszym ode mnie.
OdpowiedzUsuńMam jednak pytanie do ciebie. Dlaczego jeśli ktoś krytykuje, nigdy prawie nie raczy się podpisać i stanąć twarzą w twarz?
Blagam. Nigdy wiecej nie usuwaj swoich blogow.
OdpowiedzUsuńWchodze patrze a tu pisze blog zostal usuniety. Jak psychopata wpisuje Twoje inne i te tez sa usuniete. Myslalem, ze na zawal doslownie padne ;((
Damiann
ps. dzisiaj z anonimowego, bo kirzystam z cudzego telefonu.
No nie przesadzaj, opek na blogerze dostatek. Faktycznie tak zrobiłam, bo wydaje mi się, że nie jestem wam już potrzebna. Opatrzyłam się i znudziłam, pragniecie odmiany, powiewu świeżego powietrza. Ale nałóg to nałóg, więc wróciłam. ( pisanie to moje uzależnienie)
UsuńJest moze z 5 autorow blogow, ktorzy pisza naprawde dobrze :/
UsuńTy nalezysz do mojej czolowki ^^
Nie wię o co ci chodzi twoje opka zawsze są super i nie da się bez nich żyć.
UsuńJackiPerła
Spójrz na pana Anonima, ma zupełnie inne zdanie niż ty.
Usuńw pełni podpisuje się pod tym
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńcudny, oby Dzafar nie rozpoznał tak do końca Alladyna, te negocjacje mogą być długie....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Jaki ten Al zrobił się niegrzeczny ~
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och wezyr będzie teraz bardzo uważnie obserwować Aladyna, więc niech ten bedzie ostrożny
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka