Dawno nie było nowej bajki, a tą myślę wszyscy
doskonale znają. Artur wraca do domu po ciężkiej pracy na budowie, zamiast
odpocząć, zostaje zmuszony przez rodzinę do odwiedzenia ciotki mieszkającej w pobliskim
lesie. Wilczek Michaś także ma problem. Aby został zaliczony do grona
dorosłych, musi ruszyć na swoje pierwsze polowanie.
Oto Artur czyli Czerwony Kapturek.
Michaś czyli Wilk
I
Artur stał w kuchni z rękami założonymi na
szerokiej piersi, powarkując cicho pod nosem. Zmrużonymi ze złości zielonymi oczami
obserwował dwie wiedźmy, czyli swoją matkę i siostrę, ogarnięte szałem
pakowania. Znowu zrobiły z niego ofiarę. Jednym słowem usiłowały mu wmówić, że jako jedyny facet w rodzinie,
to on powinien iść przez ciemny las na spotkanie przeznaczenia. Cwane baby najpierw
obiecały ciotce Balbinie dostarczyć sprawunki, a teraz gładko wymigały się od
tego obowiązku, zasłaniając się bandytami i dziką zwierzyną, czyhającą w kniei
na biedne niewiasty. Jakby w ich małym miasteczku na dalekiej prowincji, kiedykolwiek było jedno albo drugie.
Czarownica numer trzy ostatnio się
zbuntowała i odmówiła współpracy. Przestała gotować domowe obiadki twierdząc,
że czuje się staro i ma zamiar nieco odpocząć z dala od zgiełku miasta. Nie
miał pojęcia dlaczego, bo dziurę w jakiej mieszkali, naprawdę trudno było
nazwać miastem. Z dnia na dzień spakowała walizki i przeprowadziła się do letniskowego
domku w pobliskiej puszczy. Raz w tygodniu trzeba było tam iść, aby dostarczyć
sprawunki. Oczywiście panie najpierw się zaofiarowały, a teraz zwaliły całą robotę na niego. Sobota była jego jedynym wolnym dniem i miał zamiar spędzić ją
przed telewizorem, oglądając z kumplami mecze. Przez cały tydzień, jak tylko
zaczęły się wakacje harował u wujka w rodzinnej firmie budowlanej. Niestety
jego panie dostały zaproszenie na piżama party u sąsiadki i oczywiście
wykręciły się sianem. Zerknął na stojący na stole napakowany po brzegi, wielki
kosz, przykryty kraciastą
serwetką, do którego możnaby spokojnie wrzucić pół supermarketu.
- Czy ona tam mieszka z
siedmioma krasnoludkami? – Wskazał na piętrzącą się przed nim górę jedzienia.
- Nie bądź niemiły kochanie.
Wiesz, że w pobliżu kilku kilometrów nie ma sklepu. Nie mogę pozwolić by Balbina umarła na tym odludziu z głodu! – Pogroziła mu palcem matka.
- Co to dla takiego
wielkoluda jak ty! Migiem przelecisz przez las! – Zerknęła na niego niewinnie
siostra. – Tylko uważaj na złe wilki i Janosików - zachichotała wredna niewdzięcznica.
- Diablice! - Podczas, gdy
one będą sobie robić fryzurę i kolorowe szpony na tą babską imprezę, on będzie
musiał przedzierać się przez chaszcze i dzielnie walczyć z kleszczami. – Nie
obchodzi mnie jak to zrobicie, ale jak wrócę na piecu ma stać porządny obiad.
Nie jakieś tam pierogi ze sklepu! – Warknął i wziął do ręki koszyk, ukradkiem wsuwając
do niego butelkę cydru. – Nasypałyście tam kamieni? - Aż ugiął się pod jego
ciężarem, mimo, że natura rzeczywiście nie poskąpiła mu mięśni, a ciężka praca
na budowie, jeszcze pomogła się im rozwinąć. Był z nich bardzo dumny, od dwóch
lat trenował kulturystykę i miał nawet zamiar wziąć udział w tegorocznych zawodach..
- Zanosi się na burzę, lepiej weź pelerynę – Kryśka z chichotem zawiązała mu w pasie wściekle czerwone
cudeńko z kapturem, należące oczywiście do niej. Nigdy nie odważyła się w nim
jednak wyjść z domu. – Jak włożysz to na siebie, może trafi ci się jakiś
przystojny Wilczek czający się na Czerwonego Kapturka.
- Byłby już najwyższy czas.
Taka kupa chłopa się marnuje – dołożyła swoje trzy grosze matka, klepiąc go po
plecach, niczym rasowego konia przed wyścigiem.
- Nie mam zamiaru tego znowu
słuchać! – Złapał szybko za koszyk i z płonącymi policzkami wybiegł z domu.
Okropna rodzina ciągle próbowała go swatać. Jak się tylko zorientowały, że woli
chłopców, nie było w okolicy wolnego faceta, którego nie przywlokłyby do domu.
Miał dopiero dwadzieścia trzy lata, a one traktowały go jak starego kawalera na
wydaniu. Otworzył cydr i pociągnął solidny łyk, uwielbiał ten smak dojrzałych
na słońcu jabłek. Musiał sobie jakoś umilić drogę. Powarkując do siebie ruszył ścieżką w głąb lasu, który zaczynał się tuż za jego domem.
Nigdy nie spotkał w nim niczego większego od zająca lub wiewiórki. Chociaż
starsi ludzie opowiadali, że mieszka w nim spore stado wilków, uznał to jednak za bajki.
- Co tu można upolować? –
Rozejrzał się dookoła. – Pewnie biedactwa się wyniosły, albo nauczyły robić
zakupy w Biedronce. – Oczywiście zaczęło właśnie mżyć, więc chcąc nie chcąc
narzucił na siebie nieszczęsną pelerynę. Z pewnością wyglądał w niej jak
idiota, bo była za mała o kilka rozmiarów, ale skutecznie osłaniała go przed
deszczem, trzymając się jedynie na kapturze nałożonym na głowę i jedynym guziku
który udało mu się pod szyją zapiąć. Sięgała zaledwie do bioder, za to swoim
kolorem mogła wystraszyć każdego z odległości kilometra. Doszedł do rozwidlenia
ścieżki i stanął, drapiąc się po głowie. Dawno tutaj nie był i teraz nie wiedział,
gdzie właściwie ma skręcić. Niestety patrzący na niego z gałęzi dzięcioł też
chyba nie miał pojęcia.
Nagle zaszeleściły pobliskie krzaki i
wyskoczyła z nich spora, futrzasta kula odbiła się od ziemi z impetem uderzyła w
jego pierś. Oczywiście stracił równowagę i klapnął na tyłek, na szczęście
wylądował w kępie mchu, nie wypuszczając przeklętego kosza z rąk, inaczej
domowe wiedźmy wyrwały by mu flaki.
Tymczasem biedny wilk, a właściwie wilczek o ładnej płowej sierści, siedział na ścieżce potrząsając łbem, a w jego wielkich, brązowych oczach widać było lekką panikę. Przez tyle lat uczył się polować, nie żeby to lubił, ale przywódca watahy był nieugięty, a doznał takiego upokorzenia. Przyjrzał się dokładniej zaatakowanemu mężczyźnie i zaliczył opad szczęki. To miał być ten Kapturek, o którym tyle mu opowiadano?!! Zamiast drobnego chłopaczka w czerwonej kurteczce, taszczącego domowe przysmaki, zobaczył wielkoluda w kusej pelerynie, która nawet się porządnie nie zapinała, taką miał szeroką klatę. Cienka, biała podkoszulka naciągnięta była chyba siłą na potężne mięśnie.
Tymczasem biedny wilk, a właściwie wilczek o ładnej płowej sierści, siedział na ścieżce potrząsając łbem, a w jego wielkich, brązowych oczach widać było lekką panikę. Przez tyle lat uczył się polować, nie żeby to lubił, ale przywódca watahy był nieugięty, a doznał takiego upokorzenia. Przyjrzał się dokładniej zaatakowanemu mężczyźnie i zaliczył opad szczęki. To miał być ten Kapturek, o którym tyle mu opowiadano?!! Zamiast drobnego chłopaczka w czerwonej kurteczce, taszczącego domowe przysmaki, zobaczył wielkoluda w kusej pelerynie, która nawet się porządnie nie zapinała, taką miał szeroką klatę. Cienka, biała podkoszulka naciągnięta była chyba siłą na potężne mięśnie.
- Rany, hodują was teraz na
sterydach czy coś?! – Kłapnął całkiem po ludzku pyskiem. Nic dziwnego, że odbił
się od tej góry niczym piłka piłka i nadal brakowało mu
tchu.
- Co było w tym cydrze? –
Nieraz zdarzyło mu się być wstawionym, ale gadającego zwierzaka widział
pierwszy raz. Poza tym ten alkohol miał tylko sześć procent, przy jego wadze było niemożliwe, żeby się opił kilkoma łykami.
- Czy ty na pewno jesteś Czerwonym
Kapturkiem? - Zapytał z powątpiewaniem Wilczek, mrugając długimi rzęsami. Najwyraźniej znowu narozrabiał i lepiej byłoby się wycofać, tyle, że w głowie nadal mu się kręciło, a łapy
dziwnie rozjeżdżały na boki.
- Ej mały, co z tobą? –
Futrzak padł na ścieżkę z błędnym wzrokiem, podkulając pod siebie puszysty ogon.
Jedyne, co mu przyszło do głowy to wziąć go na ręce. Usiadł z nim na pobliskiej kłodzie drzewa, nie bardzo wiedząc co dalej robić. Pomyślał, że może
odrobina alkoholu mu pomoże. Wlał do kudłatego pyszczka kilka kropel.
- Chcesz mnie zabić idioto? –
Zaczął parskać, nie mając pojęcia dlaczego ten facet tak się na niego gapi, a
oczy omal nie wychodzą mu z orbit. Dopiero chłodny wiaterek na jego skórze
uświadomił mu, że zaszła przemiana.
- Wiesz, nie codziennie znajduje
się w lesie takiego uroczego golasa. Poza tym powinieneś mi chyba podziękować. –
Uśmiechnął się szeroko, a Wilczkowi zrobiło się jakoś słabo. Nie miał pojęcia
czy ze wstydu, czy od gorącego oddechu, który poczuł na swojej szyi.
- Puszczaj! – Pisnął niczym
szczeniak, zasłaniając strategiczne miejsca rękami. Nie miał pojęcia jak to się
stało, że on, największy drapieżnik w tej puszczy zamiast siać postrach, upadł
tak nisko.
- Nic ci nie zrobię głuptasie.
– Podobało mu się smukłe, opalone ciało, leżące na jego kolanach oraz szczupła
twarz, którą okalały płowe włosy, opadające na drżące ramiona. Gapił się na nie, pochłaniając wzrokiem każdziuteńki kawałeczek. Zwłaszcza ten pomiędzy zgrabnymi
udami spowodował, że w lesie zrobiło się jakoś duszno. – Upał dzisiaj. Może jesteś
głodny? – Zagaił, chcąc jakoś rozładować napiętą atmosferę.
- Zamknij oczy zboczeńcu! –
Warknął już bardziej stanowczo. Te zielone ślepia dosłownie go pożerały. –
Dawaj pelerynę! – O dziwo mężczyzna bez protestu go nakrył, pomógł nawet
pozapinać guziczki. Co prawda szło mu to wyjątkowo wolno i opornie, ale liczyły
się intencje. Pod koniec Wilczek był już cały czerwony. – Faktycznie, strasznie
tu gorąco! – Zaczął wachlować się dłonią ze speszoną miną. To narastające z
każdą chwilą, drżące uczucie ogarnęło go pierwszy raz, był najmłodszy w stadzie
i dorosłe wilki zawsze twierdziły, że na tego rodzaju sprawy miał jeszcze dużo
czasu.
- Mam na imię Michał. – Wyszeptał
nieśmiało, po czym zerwał się na równe nogi i nie odwracając się pobiegł do
lasu, gnany dziwnym niepokojem, który powstał niespodziewanie w jego sercu.
- Arturrr....! – Dobiegło go
z oddali.
II
Mężczyzna siedział przez chwilę nieco oszołomiony,
mrugając oczami. Na dobrą sprawę nie był pewien czy to wszystko mu się nie
śniło. Może w tym cydrze było coś więcej niż sfermentowany sok jabłkowy?
Podobno takie rzeczy się zdarzały. Widział też inną możliwość, dawno nie miał
żadnego partnera i jego wyposzczone ciało pod wpływem alkoholu i upału zesłało
na niego wizję tego zadziornego Wilczka.
- Michaś co? Ładnie – mruknął
do siebie. Dawno już ktoś tak bardzo nie przypadł mu do gustu. – Halucynacja czy nie, już ja cię odnajdę. Ta
puszcza nie jest znowu taka duża. – Wziął pod pachę kosz i pomaszerował ścieżką
w lewo. Wiedział, ze jedna droga była dłuższa druga krótsza, w każdym razie do
celu dotrze na pewno. Po jakiejś godzinie był już na
miejscu. Drewniany domek wysokim, z czerwonym kominem i bocianim gniazdem na
pokrytym mchem dachu, stał na małej polanie, otoczonej wysokimi świerkami. Miał zielone okna pod którymi rosły obficie kwiaty, kamienną studnię na podwórku i prezentował się nader malowniczo. Właściwie pasował idealnie na domek dla wiedźmy.
Nigdzie nie było śladu żywego ducha, ale unoszący się z komina dym dobitnie świadczył o
obecności gospodyni.
- Jest ktoś w tej chałupie?! -
Zabębnił pięściami do drzwi. Po dłuższej chwili powoli się uchyliły i pojawiła
się w nich ciotka, ubrana jedynie w szlafrok, ziewając od ucha do ucha. Całą swoją
korpulentną osoba zatarasowała niby przypadkiem wejście.
-Och, Arturek? – Zagruchała podejrzanie słodko i poprawiła niemożliwie
zmierzwione włosy. - Nie spodziewałam się ciebie dzisiaj.
- Widać. Śpisz do popołudnia?
– Popatrzył na nią podejrzliwie. Wyraźnie coś kręciła, czuł to przez skórę. Dobrze
znał Balbinę, była z niej cwana sztuka. Bajeczka o zbliżającej się starości i
potrzebie regeneracji sił na łonie natury, którą uraczyła matkę i siostrę,
bynajmniej go nie przekonała. Nie wyglądała wcale na chorą, raczej na kogoś kto
miał ciężką noc. – Kacyk męczy?
- No coś ty! – Prychnęła oburzona.
Poły szlafroka nieco się na jej bujnej piersi rozchyliły i widać było, że pod
spodem nie miała nawet bielizny. – Wiesz, że ja tylko lampeczkę wina do
kolacji!
- Tym bardziej to dziwne. – Wepchał
się po chamsku do wnętrza domu, które nagle wydało mu się nader interesujące. –
Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Taszczyłem to prawie trzy godziny w
paskudnym upale! – Postawił na kuchennym stole kosz. – Żądam w zamian prysznica
i jakiejś przekąski. – Zaburczało mu głośno w brzuchu.
- Aleś ty marudny! – Warknęła
do niego niezbyt przyjaźnie ciotka, cofając się ze zmieszaną miną w kierunku
sypialni, z której niespodziewanie wyłoniła się postać dobrze znanego chłopakowi
leśniczego Rębajły, w samych jedynie dżinsach.
- Nie bądź taka Balbinko. –
Pocałował zarumienioną kobietę w kark. – Daj nam coś dobrego, a Artur w zamian
przyrzeknie niczego nie mówić twojej siostrze.
- Hmm... nie wiem... – Przyjrzał
się rozbawiony speszonej ciotce. – Chyba, że to będzie karkówka z grilla z
dipem czosnkowym. - Nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić tej spryciuli.
Nazmyślała rodzinie, żeby spotkać się z kochankiem, którego nie trawiła jej
siostra i zepsuła mu wolną sobotę. No może niezupełnie zepsuła, tu na myśl
przyszedł mu jasnowłosy Wilczek.
- Żarłoki! – Prychnęła już o wiele bardziej ugodowo. Po jakimś czasie, kiedy to mężczyźni raczyli się zimnym piwkiem,
postawiła przed nimi półmisek z pachnącym jałowcem mięskiem oraz sałatkę z rukoli.
– Wcinaj i zmiataj szpiegu. Aha, dzięki za zakupy. – Dodała łagodniej.
- W sumie nie musi się
spieszyć. My zaraz idziemy na ognisko do kumpla i wrócimy rano. Możesz
spokojnie się rozgościć. – Leśniczy był nastawiony o wiele bardziej pokojowo.
Znał Artura od dziecka i wiedział, że z niego swój chłop.
Po posiłku zakochana para
szybko się ulotniła, a mężczyzna został zupełnie sam, nie licząc małego jeża z
przetraconą łapką, patrzącego na niego z klatki na kredensie.
- Jabłuszko, na dobry
początek znajomości? – Włożył do środka dorodną papierówkę. Zwierzak najpierw
powąchał ją nieufnie, a potem zaczął powoli obgryzać. Tymczasem chłopak udał
się do łazienki, gdzie skorzystał z dość prymitywnego prysznica składającego się
z zawieszonej na haku konewki z zimną wodą. Po sutym obiedzie i długim spacerze
w paskudnym upale zrobił się nieco senny. Nie zawracając sobie głowy ubieraniem wpakował
się do jedynego, czystego łóżka i nakrył pod szyję kołdrą. Nie miał zamiaru zostać
posiłkiem dla komarów, które coraz głośniej bzykały za oknem. Po chwili dzielna
brygada krwiopijców próbowała wlecieć mu do ucha. Najpierw walczył z nimi
wymachując co chwile rękami, ale szybko znalazł skuteczniejszy sposób. Nałożył
na głowę koronkowy, nocny czepek Balbiny, stanowiący dla upierdliwych drani
barierę nie do przebycia. Po kwadransie już smacznie chrapał, aż drżały szyby.
III
Tymczasem wilczek Michał wrócił do domu z
podkulonym ogonem. Wioska, w której mieszkała
jego wataha była dobrze ukryta przed oczyma ciekawskich. Nigdy nie zawitał
tutaj żaden człowiek. Na dobrą sprawę na pierwszy rzut oka nie różniła się wcale od tysięcy innych.
Nie miał pojęcia jak on się pokaże na oczy rodzicom. Nie tylko niczego nie upolował, ale jeszcze narobił sobie wstydu przed nieznajomym, paradując przed nim na golasa. Gdyby to od niego zależało, kupiłby sobie soczysty befsztyk u miejscowego rzeźnika. Niestety tradycja to tradycja. Pierwsze polowania było jakby inicjacją w dorosłość. Matka na jego widok załamała ręce, a ojciec warknął groźnie. Został usadzony za stołem i zmuszony do ujawnienia wstydliwych faktów.
Nie miał pojęcia jak on się pokaże na oczy rodzicom. Nie tylko niczego nie upolował, ale jeszcze narobił sobie wstydu przed nieznajomym, paradując przed nim na golasa. Gdyby to od niego zależało, kupiłby sobie soczysty befsztyk u miejscowego rzeźnika. Niestety tradycja to tradycja. Pierwsze polowania było jakby inicjacją w dorosłość. Matka na jego widok załamała ręce, a ojciec warknął groźnie. Został usadzony za stołem i zmuszony do ujawnienia wstydliwych faktów.
- Skoro to naprawdę Czerwony
kapturek nie możesz odpuścić! Masz okazję pomścić wszystkie pokolenia wilków i
zmienić zakończenie tej głupiej bajki! – Mężczyzna spojrzał stanowczo na syna.
- Ale tato, on jest ogromny!
Jak ja go niby mam złapać i zaciągnąć do wioski? – Michaś wytrzeszczył oczy na
ojca. Prawdę mówiąc, jeden niezbyt konwencjonalny sposób przyszedł mu do głowy,
ale za to zostałby chyba obdarty ze skóry. Wilki łączyły się w pary na cale
życie i o żadnych przygodach nie było mowy. Dobrze wiedział, że spodobał się
temu mężczyźnie, piżmowy zapach, który wydzielał wymownie o tym świadczył. – Nawet nie wiem, gdzie on
polazł! – Próbował się wykręcić.
- Duży, mały, co to za różnica? Ten nos i głowa
chyba do czegoś ci służą? – Zaoponowała, rozbawiona jego niemądrymi argumentami
matka.
- No dobra, pójdę jeszcze raz
– westchnął z miną skazańca. – Jak mnie pożre żywcem ten wasz cały Czerwony Kapturek,
to będziecie mnie mieć na sumieniu! – Próbował jeszcze raz zmiękczyć ich wilcze
serca, ale nic nie wskórał.
- Czy to czasem nie miało być
odwrotnie? – Ojciec z trudem powstrzymywał chichot. – Nie sądzę, aby był aż tak
głodny, żeby się na ciebie od razu rzucać. W końcu targał ten wielki kosz z jedzeniem.
- Śmiejcie się, proszę bardzo.
Jeszcze zapłaczecie za jedynakiem. – Ubrał się w wytarte dżinsy i ciemny
podkoszulek. Na nogi założył wygodne buty i ruszył z powrotem. – Żebyście się
czasem nie zdziwili! – Dla niego mężczyzna wyglądał na niebezpiecznego i bardzo wyposzczonego. Szybko
dotarł do znajomego rozwidlenia, chwilę powierzył i już wiedział, gdzie się
podział seksowny nieznajomy. Domek Balbiny nie był zbyt
daleko, często zanosił tam jajka i śmietanę od matki.
Kiedy przybył na miejsce
delikatnie zapukał, ale odpowiedziała mu głucha cisza. Wszedł ostrożnie do
środka, powitało go jedynie fukanie małego jeżyka. Powęszył ponownie i
poczuł z sypialni mieszaną woń. Na łóżku ktoś leżał, widać było jedynie czubek
głowy odziany w fikuśny czepek oraz wpatrzone w niego w popłochu zielone oczy. Panował
półmrok, dlatego nie mógł rozróżnić zbyt dobrze rysów twarzy.
Artur na widok słodkiego Wilczka,
wchodzącego nieśmiało do pokoju cały się zaczerwienił. Pod kołdrą nie miał na
sobie zupełnie nic. Nie wiedział jak wybrnąć z głupiej sytuacji, przecież nie
mógł paradować na golasa przed tym niewinnym chłopakiem. Postanowił zaczekać na
rozwój sytuacji.
- Pani Balbino? Wszystko w
porządku? – Zapytał niepewnie. Coś mu tu nie pasowało. Sylwetka pod nakryciem
była zbyt masywna jak na drobną kobietę.
- Yhy... – mruknął, nie chcąc
dać się zdemaskować. Wilczek był taki uroczy, kiedy się nad nim troskliwie
nachylał, jego jasne włosy łaskotały go po szyi. Miał ogromną ochotę zanurzyć w
nich palce.
- Dlaczego masz takie duże
oczy?- Przysiadł ostrożnie na skraju materaca.
- Żeby cię lepiej widzieć,
skarbie – Jak umiał naśladował głos ciotki.
- A dlaczego masz takie duże
uszy? – Dotknął czubkami palców wrażliwej małżowiny, a postać na łóżku jakby
zadrżała.
- Żeby cię lepiej słyszeć! –
Bliskość chłopaka zaczęła na niego oddziaływać coraz mocniej. Sypialnia wydała
mu się nagle zbyt ciasna dla nich dwóch. Zwinna ręka pogładziła jego policzek,
a stamtąd przeniosła się nieznośnie powolnym ruchem na usta, wyczyniając na
nich nieznane mu cuda. Najpierw je kilka razy obrysowała, a potem pieszczotliwie pogładziła miękką skórę. Jeden z palców zaczął wsuwać się do środka.
- Dlaczego masz takie duże
zęby? – Zapytał z autentycznym zaciekawieniem. Słyszał od kuzyna, że ludzie
miewali czasami sztuczne szczęki. Rozpiął pod szyją kilka guzików, wieczór stał
się nieznośnie parny.
- Przypuszczam, że po to, aby
cię zjeść! – Artur właśnie się poddał. Nie miał już siły walczyć z naturą.
Zwłaszcza, kiedy przybrała postać tego ślicznego Wilczka. – Nie wiem tylko z którego
końca zacząć!
- Aaa...! – Pisnął zaskoczony
Michaś, zamachał rękami i strącił z mężczyzny kołdrę. To co zobaczył spowodowało,
że jego oczy zrobiły się okrągłe jak spodki. Sterczący zwycięsko do góry penis
mężczyzny przyprawił jego serce o gwałtowne palpitacje. Chciał uciec, ale nogi się pod
nim ugięły. Nie potrafił się jednak powstrzymać od zadania nad wyraz głupiego pytania.– Dlaczego masz takiego dużego?
- To na twoją cześć kochanie.
Cieszy się, że cię widzi i prosi o chwilę uwagi. - Złapał w talii chłopaka i
wciągnął go na siebie. Przez chwilę się szamotali, ale kiedy duże dłonie
wkradły się pod koszulkę i zaczęły uspokajająco gładzić smukłe plecy, w sypialni
nastała cisza.
.............................................................................................................
Gorące podziękowania dla Mikiego za cierpliwość oraz wyszukanie i przerobienie dla was tych obrazków.
To. Bylo. Slodkie! Mega slit! Niestety nie moglem spokojnie przeczytac, bo ogladalem rodzina ,,Babcie Gandzie" :D
OdpowiedzUsuńBedzie nastepna czesc? Dla mnie moze nie byc, bo bardzo fajne i obiecujace zakonczenie :)
Pozdrawiam
Damiann
Ps. Zapomnialem dodac. Bardzo mi sie podobalo, ze to dominujacy byl Kapturkiem, a pasywny wilczkiem. W niektorych opowiadaniach jest tak, ze wilkiem jest dominujacy, a Kapturek - ukes :D
UsuńMila odskocznia ^^
Cudo *Q*
OdpowiedzUsuńTakiej interpretacji Czerwonego Kapturka jeszcze nie czytałam. Zwykle mamy dużego złego wilka i niewinnego Kapturka. To jednak podobało mi się bardziej i chętnie poczytałabym o nich jeszcze. Piękna bajeczka
OdpowiedzUsuńDużo dużo weny i chęci:)
Świetna zamiana ról. Kapturek mężnym chłopakiem i ten słodki wilczek, co kuli ogonek, super naprawdę. Najlepsza wersja kapturka jaką czytałam.
OdpowiedzUsuńCiotka też jest świetna, kurde przeprowadza się by romansować i to z gajowym xD Mam nadzieję, że z tego spotkania Michasia z Arturem zrodzi się potomstwo <3
Naprawdę czekam na ciąg dalszy
Witam.
OdpowiedzUsuńBardzo często (od chyba połowy 2012 roku czytam Twoje opowiadania a komentuję od 2013 po czym zaczęłam znowu w tym roku) zerkam na Twe blogi, Bianco. Jednakże w tym momencie przychodzę by się zareklamować... założyłąm nowego bloga o tematyce wszelakiej. http://wizje-rudej.blogspot.com/ serdecznie zapraszam i przepraszam za spam. Może się spodoba.
~ Ruda
*sorki za spam też w poprzedniej notce. ;_;
@.@ Ok...to jest dziwne... @.@ - dziwniejsze jest to, że z kolegą napisaliśmy yaoi wersję kapturka, ale w porównaniu z tym tamto to pikuś. To przebija nawet Hatsune Miku gwałcącą grzebieniami!
OdpowiedzUsuńI'm truly enjoying the design and layout of your
OdpowiedzUsuńsite. It's a very easy on the eyes which makes it much more pleasant for me to
come here and visit more often. Did you hire out a devellper tto create your theme?
Superb work!
Everyone loves what you guys tend to bbe up too. This kind
OdpowiedzUsuńof clever work and coverage! Keep up the
awesome works guys I've incorporated you guys too myy
own blogroll.
Appreciating the dedication you put into your site
OdpowiedzUsuńand detailed information you offer. It's awesome to come across
a blog every once in a while that isn't the
same old rehashed information. Excellent read! I've bookmarked your site and I'm including
your RSS feeds to my Google account.
Będzie ciąg dalszy?
OdpowiedzUsuńNie to koniec, ale już się pisze nowa bajka. Może uda mi się dzisiaj dać pierwszą część - ,,Lampa Aladyna czyli All i Jasmin w tarapatach".
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńbiedny mały wilczek, taki wstydliwy i nieporadny...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ty okrutna kobieto w takim momencie konczyc :(
OdpowiedzUsuńBędzie jakiś ciag dalszy? Wilkuś słodki i kapturek jaki uroczy! :)
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, o matko to było genialne, wielkie ukłony za taką interpretacje, chętnie bym kontynuację przeczytała, a co najbardziej mi się podobało, że to kapturek był tym dużym, a wilczek malutki niewinny...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka