Wstawiam wam fick autorstwa Ariany. To
bardzo zabawna historia opisująca przygotowania do ślubu Hermiony i Rona,
oczywiście z przymrużeniem oka. Mamy tu kilka dobrze znanych wam par,
oczywiście w wersji yaoi. Ja uśmiałam się serdecznie, czego i wam życzę. Zapraszam do czytania.
Teatr
Umyślnie Straconej Wolności
Ma
zaszczyt zaprosić
Severusa
Snape’a oraz Harry’ego Pottera
Na
przedstawienie pod tytułem
„A
potem żyli długo i szczęśliwie”
Adaptacja
sztuki przez życie pisanej w III Aktach
Premiera
20
październik 2000 r.
Obsada
W
rolach głównych:
Panna
Młoda: Hermiona Jane Granger
Pan
Młody: Ronald Billius Weasley
W
pozostałych rolach:
Mistrz
Ceremonii, Świadkowie, Rodzice, Goście i Gapie
Akt
I „Dla duszy”
Ślub
odbędzie się o godzinie 16:00
w
Sali numer 15 w Ministerstwie Magii
Akt
II „Dla ciała”
Uroczystość
weselna odbędzie się
W
rezydencji rodu Blacków przy Grimmauld Place 12 w Londynie
Akt
III „Noc poślubna”
Bez
udziału widowni!
Obowiązują
stroje wieczorowe. Dla panów, szata wyjściowa, dla osoby towarzyszącej balowa
suknia
Harry wiedział. Po prostu wiedział, że
powierzenie Fredowi i George’owi tak odpowiedzialnego zadania jak adresowanie i
rozsyłanie zaproszeń nie było dobrym pomysłem. Pewności nabrał raptem kwadrans
wcześniej.
Wszystko zaczęło
się od tego, że Ron z Hermioną ulegli wreszcie presji rodziców i zdecydowali
się pobrać. Przygotowanie wesela pozostawili całkowicie na głowach swoich
szczęśliwych matek, zastrzegając sobie tylko prawo wyboru kreacji, w jakich
wezmą ślub oraz świadków. To ostatnie było właściwie jedynie formalnością. Wszyscy
zdawali sobie sprawę, że świadkiem Rona zostanie jego przyjaciel Harry Potter,
a Hermiony przyszła szwagierka Ginewra Weasley. O ile Ginny nie miała
najmniejszego problemu z namówieniem partnera, do towarzyszenia sobie na tej imprezie
(w końcu każdy wiedział, że Neville jest przyjacielem państwa młodych, a swojej
dziewczynie był gotów podarować gwiazdkę z nieba jeśli tylko by poprosiła), o
tyle Harry musiał się nieźle nagimnastykować, by skłonić męża do przyjęcia
zaproszenia. I to dosłownie. Miał zdecydowanie dość zadowolonej miny Severusa i
domyślnych uśmieszków uczniów, gdy po tym „przekonywaniu” przez trzy dni nie
mógł wygodnie usiąść na krześle.
Jakby tego było
mało, niedyspozycja profesora stała się przedmiotem żartu uczniów. Harry był w
stu procentach pewien, że to sprawka Ślizgonów. W końcu Puchoni i Krukoni są za
spokojni na takie numery, a Gryfoni nie kpiliby z uwielbianego nauczyciela. Na
pewno też nie podarowaliby mu kiczowato różowej poduszki z napisem „Poduszka
– mięciuszka. Nawet najnamiętniejsza noc, nie będzie odczuwalna dla twojej
pupy.” I nawet logo Magicznych Dowcipów Weasleyów nie przekonało go do winy
przedstawicieli innego domu. W końcu po upadku Voldemorta sklep bliźniaków stał
się niezwykle popularny wśród mieszkańców domu węża. Fred nawet śmiał się raz,
że jeśli dotąd przyczyną ubóstwa wśród czysto krwistych rodów był głównie
hazard, to oni stanowią całkiem niezłą konkurencję dla nielegalnych kasyn.
A potem doszły
do niego plotki o planach pań Weasley i Granger… Uroczystość miała się odbyć w
Ministerstwie Magii. Udało im się nawet przekonać Kinsleya Shacklebolta,
wybranego po wojnie na Ministra Magii, by osobiście udzielił młodej parze
ślubu. Tylko to, że ceremonia miała się odbyć w trakcie roku szkolnego
przekonało je, by nie urządzać wesela w Hogwarcie. Ich łupem padło zamiast tego
Grimmauld Place 12. Syriusz był tak przerażony zmianami jakie w jego domu
wprowadziły, że zdecydował się prosić swojego wroga numer jeden, Severusa
Snape’a, o pozwolenie na zamieszkanie w Hogwarcie do czasu, gdy całe to
szaleństwo ustanie. Severus przez tydzień chodził z miną kota, który wypił
miseczkę najlepszej śmietanki w całej Anglii.
A dziś rano do
Hogwartu dotarły zaproszenia na ślub. I niby Harry wiedział, że skoro zajmują
się nimi bliźniacy, to trzeba się spodziewać jakiegoś dowcipu, ale paczka jaką
od nich dostał zdecydowanie była przesadą.
Wychodząc
z założenia, że nie posiadasz odpowiedniego stroju, pozwoliliśmy sobie zamówić
coś specjalnie dla Ciebie. Mieliśmy mały problem z odpowiednim rozmiarem, ale
mamy nadzieję, że przynajmniej kolor będzie Ci odpowiadał.
Fred
i George
Po otwarciu
dołączonej do listu paczki Harry, ku uciesze uczniów i kolegów z kadry
pedagogicznej, wyjął z niej… suknię balową! I to jaką! Zielona kreacja sięgała
ziemi, miała naprawdę głęboki dekolt i mnóstwo drobnych falbanek.
- A gorsetu panu
do tej kreacji nie przysłano?
Na dnie paczki
leżało coś srebrnego, co po wyjęciu okazało się, a jakże, sznurowanym z przodu
gorsetem!
- Madame Malkin
się pomyliła i wysłała panu strój druhny, a nie drużby?
- Pan profesor
chyba nie chce nam powiedzieć, że jest dziewczyną?
- Niech się pan
nie martwi profesorze, będzie panu w niej do twarzy!
- Przynajmniej
pan profesor będzie wreszcie miał strój odpowiedni dla ŻONY dyrektora. I nawet
barwa odpowiednia.
Każda kolejna
uwaga rzucana przez uczniów sprawiała, że Harry na przemian bladł i czerwieniał
z gniewu. Nie zdążył jednak odpowiednio zareagować, bo ubiegł go mąż.
- Minus
pięćdziesiąt punktów, miesięczny zakaz wyjść do Hogsmeade i szlaban w każdą
sobotę z panem Filchem do odwołania dla każdego, kto obraził profesora Pottera.
A jeśli ktoś jeszcze odezwie się choćby jednym słowem, to Hogsmeade nie zobaczy
do końca swojej nauki w Hogwarcie.
Zimne słowa
dyrektora sprawiły, że nikt nie śmiał nawet głośniej odetchnąć, gdy ten wraz z
mężem opuszczał Wielką Salę. Spojrzenie, jakie profesor Potter rzucił
szóstorocznym Ślizgonom zapowiadało krwawą zemstę na lekcji obrony przed czarną
magią. Nikt jednak się nimi nie przejął.
***
Profesor Potter nigdy nie cieszył się
specjalnymi względami u Ślizgonów. Wiadomo, Gryfon. Oczywiście czuli do niego
coś na kształt szacunku. Zarówno ze względu na jego zasługi dla świata magii,
jak i ze względu na to, że był naprawdę dobrym nauczycielem. Uważali też, że jest sprawiedliwy. W przeciwieństwie do starego
Slughorna, który pobłażał swoim ulubieńcom, czy faworyzującej Gryfonów
McGonagall, przyznawał i odbierał punkty nie ze względu na przynależność do
domu, a za faktyczne zasługi. Co prawda krążyły legendy o tym, jakoby Tiara
Przydziału chciała go umieścić w domu węża, ale kto by wierzył plotkom.
Tak więc
Ślizgoni na swój sposób szanowali nauczyciela OPCMu, niektórzy nawet
przyznawali się w duchu, że go lubią, ale się go nie bali. Dlatego byli pewni,
że profesor mścić się nie będzie, a w każdym razie niezbyt okrutnie, i szybko
zapomnieli o zdarzeniu w Wielkiej Sali. Jak wielki błąd popełnili przekonali
się dopiero po tygodniu.
Już na początku
roku Harry obiecał szóstoklasistom, że gdy tylko znajdzie bogina będą mogli
przećwiczyć zaklęcie Patronusa. Oczekiwali tego z niecierpliwością, więc gdy
tylko na początku zajęć profesor oznajmił, że ma dla nich niespodziankę z
trudem opanowali podniecenie.
- Jak zapewne
pamiętacie, obiecałem wam, że w tym roku będziecie mogli przećwiczyć zaklęcie
Patronusa. Swoją ciężką pracą zasłużyliście na to, bym dotrzymał słowa.
Niestety, szkoła cierpi na niedobór boginów, musiałem więc użyć swoich wpływów
na Ministra Magii i naszego kochanego dyrektora, by sprowadzić do szkoły jego.
Po tych słowach Harry otworzył drzwi do
swojego gabinetu, a salę lekcyjną wypełniło przenikliwe zimno. Uczniowie z
przerażeniem zdali sobie sprawę, że nie doceniali wykładowcy.
To, co działo
się przez dwie godziny Obrony Przed Czarną Magią stanowiło najbardziej
wstydliwe wspomnienia dziesięciorga nieszczęśników. Pot, drżące dłonie,
szczękające zęby, a nierzadko i mokre szaty skutecznie przekonały Ślizgonów, że
Harry Potter jest niebezpiecznym przeciwnikiem, którego należy się bać. Jednak
tym, co najbardziej przeraziło uczniów nie był wcale dementor, a słowa jakimi
nauczyciel zakończył lekcję:
- I uważajcie,
bo jeśli na temat wydarzeń z Wielkiej Sali choć jedno słowo, jedna aluzja,
padnie z ust jakiegokolwiek mieszkańca Slytherinu, to włożę wspomnienie tej
lekcji do jakiegoś pojemnika i przypadkiem zgubię je w pokoju wspólnym
Gryffindoru.
***
Cztery dni po
pamiętnej lekcji obrony o azyl w Hogwarcie poprosił Ron Weasley.
- Stary, one są
po prostu nie do wytrzymania! – żalił się przyjacielowi, krążąc nerwowo po jego
gabinecie. – W całym domu poniewierają się jakieś katalogi, wykresy, plany,
próbki materiałów i Merlin wie co jeszcze! Ojca to nie rusza, bo większość
czasu spędza w pracy, a na dodatek skumał się z moim przyszłym teściem i ciągle
rozmawiają tylko o jakichś mugolskich wynalazkach. Wszystko byłoby właściwie
dobrze – dodał po chwili zastanowienia – gdyby zostawiły w spokoju mój pokój.
Ale nie! Usunęły z niego wszystkie plakaty, przemalowały ściany na jakiś łososiowy
kolor. Łososiowy! To róż przecież! Czy ja jestem dziewczyną?! Nawet nie wiesz
jak żałuję, że nie zrobiliśmy z Hermioną tak, jak ty i Snape. Pobrać się w
sekrecie i dopiero po roku czy dwóch powiedzieć o tym rodzinie i przyjaciołom.
Harry zmieszał
się słysząc te słowa. Uznawszy jednak, że przyjaciel potrzebuje jego wsparcia,
zdecydował, że pora opowiedzieć mu o pewnych bardzo wstydliwych wydarzeniach,
które doprowadziły do tego, że jest dziś szczęśliwym człowiekiem.
- Wiesz, to nie
do końca tak, że sami podjęliśmy decyzję o cichym ślubie.
Słowa Harry’ego
sprawiły, że Ron wreszcie zatrzymał się i usiadł.
- Jak to nie wy?
Myślałem, że ten cichy ślub był ze względu na to, żeby Voldemort się o niczym
nie dowiedział i nie wykorzystał profesora do zwabienia cię do siebie, tak jak
to było z Syriuszem.
- No cóż,
pobraliśmy się właśnie ze względu na bezpieczeństwo Severusa.
- Nie no, stary,
ja już niczego nie rozumiem.
- Nigdy nie
zapytałeś jak właściwie doszło do tego, że Severus i ja jesteśmy razem.
- Tyle razy
narzekałeś na brak poszanowania dla twojej prywatności, aż Hermiona uznała, że
o nic nie będziemy pytać, bo powiesz, gdy będziesz na to gotowy.
- Teraz jestem.
Ale musisz mi coś obiecać.
- Co tylko
chcesz.
- Pozwól mi
wszystko opowiedzieć. Nie przerywaj, nie komentuj, a przede wszystkim nie
oceniaj.
- Słowo.
Harry westchnął
i po chwili zaczął mówić.
- Właściwie, to
wszystko zaczęło się po wydarzeniach w ministerstwie, pod koniec piątego roku.
Kiedy Syriusz… Kiedy Syriusz trafił do Św. Munga i nie było wiadomo, czy
kiedykolwiek odzyska przytomność, ja… zdemolowałem gabinet Dumbledore’a.
Zniszczyłem wszystko, co miał na biurku, naubliżałem mu od kłamców i oszustów,
a broniącego go Fineasa Nigellusa obraziłem tak, że zaczął się do mnie odzywać
dopiero, gdy powiedziałem mu, że Tiara Przydziału chciała mnie umieścić w
Slytherinie.
- Tiara chciała
cię wysłać do Slytherinu?!
- Miałeś mi nie
przerywać – upomniał przyjaciela Potter. – Ale tak, chciała. Prosiłem ją, żeby
tego nie robiła i tylko dlatego ostatecznie przydzieliła mnie do Gryffindoru.
Ale nie o tym mieliśmy rozmawiać. Na czym to ja skończyłem?
- Na
zdemolowaniu gabinetu Dumbledore’a.
- No tak. Jak
już skończyłem, przypomniałem sobie o Snape’ie. Że stan Syriusza jest też jego
winą, bo nawet słowem nie wspomniał o tym, że zna sposób by się z nim
skontaktować i może wtedy to wszystko by się nie wydarzyło. Nie polecielibyśmy
do ministerstwa, a Syriusz byłby zdrowy. No więc poszedłem do niego. Gdy tylko
otworzył mi drzwi do swoich kwater uderzyłem go pięścią w twarz. Potem rzuciłem
się na niego i trochę się poszarpaliśmy. W końcu złapał mnie za nadgarstki i
przygwoździł do podłogi. Powiedział, że zna lepsze sposoby na wyładowanie się
niż bicie. No i wtedy mnie pocałował.
- Rany, całowałeś
się ze Snape’m jak miałeś piętnaście lat?
- Ron, nigdy,
przenigdy nikomu o tym nie mów, ale my wtedy na pocałunkach nie skończyliśmy.
Weasley otworzył
szeroko oczy i usta ze zdumienia.
- Chcesz
powiedzieć, że ty… że on… że wy… wy ten no teges…
- Tak, my ten no
teges. I to nie raz. Przychodziłem do niego zawsze, gdy miałem problem. To był
tylko seks. Dziki, namiętny, czasem niemal brutalny seks. Pod koniec szóstego
roku mieliśmy pecha. Podczas jednego ze „szlabanów” Severus zapomniał
zablokować kominek.
- I ktoś was
przyłapał.
- Nie ktoś,
tylko Dumbledore.
- O kur…
- No właśnie.
Obaj mężczyźni
na chwilę zamilkli.
- I co on
zrobił? – Zaciekawił się Ron.
- Powiedział, że
w tej sytuacji mamy dwa wyjścia. Pierwsze było takie, że on zwalnia Severusa,
donosi na niego do Departamentu Przestrzegania Prawa o uwiedzenie nieletniego
ucznia, a tym samym skaże go na dożywocie w Azkabanie, lub śmierć z ręki
Voldemorta. Drugie wyjście… Drugim wyjściem był nasz ślub. Powiedział, że
wszystko załatwi tak, żeby nikt się nie dowiedział. No i załatwił. Nie wiem
jak, i chyba nawet nie chcę wiedzieć, ale w trzy dni później wezwał nas obu do
swojego gabinetu i podpisaliśmy odpowiednie dokumenty.
- No dobra, ale
to nie wyjaśnia dlaczego nadal jesteście razem. Przecież po wojnie z łatwością
mogliście uzyskać rozwód. Ba, biorąc pod uwagę to, że Dumbledore praktycznie
was do tego zmusił, mogliście nawet to małżeństwo unieważnić. I nie mów mi, że
seks z nim jest aż tak dobry, bo tak naiwny nie jestem.
- Ron, kiedy się
zorientowałeś, że mój stosunek do Severusa się zmienił?
- We
Wrzeszczącej Chacie, kiedy wykrwawiał się po ataku Nagini, a ty błagałeś, by
nie zostawiał cię samego, bo go kochasz.
- Wtedy i ja
zdałem sobie sprawę, co tak naprawdę do niego czuję i jak bardzo mi na nim
zależy.
- A on?
- Kiedy
powiedział, że nie kocha? Nigdy. Severus nie jest typem osoby, która potrafi i
lubi mówić o swoich uczuciach. Woli je okazywać. Na tysiące drobnych i z pozoru
nic nie znaczących sposobów.
- O Merlinie. To… - Ron przez chwilę szukał
właściwego słowa. – To urocze – wykrztusił w końcu. – Ale kiedy…
- Kiedy po raz
pierwszy zauważyłem co on do mnie czuje? Podczas procesu. Mógł powiedzieć o
naszym małżeństwie już przy aresztowaniu, mógł powiedzieć podczas przesłuchań,
czy nawet podczas procesu, a jednak tego nie zrobił.
- I to cię
przekonało?
- Acha. Sam
przecież mówiłeś, że ty i Hermiona nie pytaliście o nic, bo zdawaliście sobie
sprawę z tego, jak bardzo zależy mi na prywatności. Nikt poza osobami, którym
na mnie zależy nie zwraca na to uwagi i wiele osób wykorzystuje znajomość ze
mną do własnych celów. Severus, gdyby mu na mnie nie zależało, bez chwili
wahania użyłby jako argumentu na swoją korzyść tego, że jest moim mężem.
- A zamiast tego
pozwolił, żebyśmy razem z Hermioną i Neville’m go bronili.
Obaj przyjaciele
uśmiechnęli się na wspomnienie zszokowanego wyrazu twarzy profesora, gdy
najbardziej dręczony przez niego uczeń opowiadał, jak chronił uczniów przed
Carrowami dając im szlabany z Hagridem.
- Ale i tak nic
nie przebije twojego „Profesor Snape i ja od roku jesteśmy małżeństwem.”
- No nie wiem.
Twoja mama, łapiąca się za serce mamrotająca coś o biednej Ginny i
przygniatająca siedzącego za nią Colina Creeveya też była niezła.
Rozmowę młodych
mężczyzn przerwało pukanie do drzwi i pojawienie się Syriusza.
- A tu się
chowacie. Wszędzie was szukałem. Co robicie?
- Właśnie
prosiłem Harry’ego o zorganizowanie mojego wieczoru kawalerskiego –
odpowiedział przytomnie Ron.
- A ja właśnie
mu tłumaczyłem, że nie bardzo mogę się tym zająć, bo mam lekcje i uczniów na
głowie – podjął grę Harry.
- Ja się mogę
tym zająć. Mam dużo wolnego czasu – zaproponował Black.
- Ale nie
trzeba.
- Ale ja chcę!
- Syriusz,
naprawdę mogę się obyć bez jakiejś wielkiej imprezy. Zabunkrujemy się w Pokoju
Życzeń, wypijemy morze Ognistej i…
- Ron, proszę,
błagam – Syriusz padł na kolana z błagalnym wyrazem twarzy – daj mi to zrobić.
Z domu musiałem uciekać, błagałem Smarkeusa o pomoc… No daj mi trochę
przyjemności z przygotowań do tego ślubu.
- Łapo, ale do
tego jest potrzebny ktoś delikatny.
- Na drugie mam
Delikatny.
- A ja myślałem,
że Napalony Pies – rzucił kpiąco Harry.
- To moje
pierwsze drugie imię – odparł z godnością Black.
- Będę tego
żałował, ale zgoda. Tylko nie zrób czegoś, za co Hermiona urwie mi głowę, a
tobie Lupin odgryzie klejnoty rodowe.
Słowa Rona
utonęły w triumfalnym wyciu Syriusza.
***
- Sev, myślisz,
że oni przeżyją ten wieczór kawalerski? – Harry z cichym westchnieniem wsunął
się do łóżka i ułożył u boku partnera.
- Weasleyowie i
Longbottom zapewne tak, ale Black… Nie byłbym tego pewien. – Severus
machinalnie objął męża i mocniej przyciągnął do siebie. Choć nigdy się do tego
nie przyznał, uwielbiał czuć go rozciągniętego u swojego boku.
- Dlaczego? –
Harry przesunął bosą stopą po łydce mężczyzny.
- Potter,
pomyśl! Lupin jest wściekły, a bliźniacy są na tyle sprytni, by skierować całą
złość obecnych i przyszłych pań Weasley na twojego chrzestnego. A teraz
przestań mnie macać i śpij już.
- Ale fajnie
było, co nie? – nie dawał za wygraną Potter, drażniąc czubkami palców sutki
towarzysza.
- Na pewno –
zadrwił Snape mocniej obejmując partnera. – Black miał naprawdę „cudowny”
pomysł z zabraniem trzech homoseksualistów do mugolskiego klubu z damskim
striptizem.
- Nie mów, że ci
się nie podobało, jak te wszystkie skąpo ubrane panienki zręcznie unikały
ocierania się o nas obu – Harry potarł policzkiem o bark męża i pocałował go w
szyję. – Nawet one nie wytrzymały siły twojego spojrzenia.
- O wiele
bardziej podobała mi się mina twojego przyjaciela, gdy ta blondynka usiadła mu
na kolanach i przystawiła swój wydatny biust do twarzy.
- Nie musiałeś
jednak pożyczać od Łapy aparatu fotograficznego i robić mu wtedy zdjęcia –
Potter zaczął skubać zębami długą szyję partnera.
- Odmawiasz mi
odrobiny przyjemności z tego żenującego wieczoru?
- Nie. Ale
śpijmy już. Na jutro jesteśmy zaproszeni na obiad do Nory i czeka nas tam
zapewne sądny dzień – Harry pocałował czule męża i chciał się odsunąć, ale
przeszkodziły mu dłonie ciasno obejmujące go w pasie. – Sev?
- Chyba nie
sądzisz, że pójdę teraz spać, ty mały kusicielu.
Pod wpływem
pieszczot partnera śmiech Harry’ego szybko zmienił się w jęki rozkoszy.
***
Powiedzieć, że
Molly Weasley jest władczą osobą, to spore niedopowiedzenie. Niska i
przysadzista kobieta była budzącą postrach wśród krewnych dyktatorką. Dlatego
też, gdy zarządziła rodzinny obiad na tydzień przed ślubem najmłodszego syna,
nikt nie śmiał się jej sprzeciwić. Ani żadne z jej dzieci, ani Syriusz Black z
partnerem, ani stanowcza babka jej przyszłego zięcia Augusta Longbottom, ani
nawet przybrany zięć, dyrektor Hogwartu Severus Snape. Wszyscy potulnie stawili
się w Norze.
Nie był to już
jednak rozpadający się domek, jaki Harry pamiętał z pierwszej wizyty u państwa
Weasley. Ta pierwsza Nora została spalona przez śmierciożerców w dniu ślubu
najstarszego z braci, Billa z piękną Francuzką, Fleur Delacore. Po wojnie
synowie, wdzięczni za trud, jaki rodzice włożyli w ich wychowanie, wybudowali
dla nich nowy, przestronny dom. Młodzi Weasleyowie zadbali, by znalazło się w
nim miejsce na przytulny salon, przestronną małżeńską sypialnię, pracownię pana
domu, oraz osiem sypialni dla każdego z nich. Osiem, bowiem Artur i Molly
szczycili się posiadaniem siedmiorga własnych dzieci, oraz honorowego członka
rudego klanu, Harry’ego Pottera. Prawdziwe serce domu nie znajdowało się jednak
w żadnym z tych pomieszczeń. Biło ono w olbrzymiej jadalni, oraz przylegającej
do niej kuchni. To właśnie tu zebrała się cała rodzina na uroczystym obiedzie.
Atmosfera była
tak gęsta, że można było ją kroić nożem. Wściekłe spojrzenie Molly Weasley
przesuwało się od męża, przez synów, po Syriusza Blacka. Ten, zupełnie nie
zwracając na to uwagi, zachwalał kuchnię pani domu, bezczelnie stwierdzając, że
jego Remus małżeńskie obowiązki wypełnia świetnie, ale do kuchni zupełnie się
nie nadaje.
Harry nie był
pewien kto po tej uwadze był czerwieńszy na twarzy. Remus z wściekłości na
partnera, czy może jednak Tonks z zażenowania. Gapowata aurorka co prawda już
się pogodziła z tym, że przegrała walkę o względy wilkołaka z własnym kuzynem,
ciężko jej jednak było słuchać o jego szczęśliwym pożyciu małżeńskim. Młodego
mężczyznę zastanawiało, kiedy kobieta w końcu zauważy zakochanego w niej
Charliego.
- … i wtedy Ron
zrzucił z kolan tą cycatą blondynę i uciekł do toalety!
Głośny śmiech
Syriusza wyrwał chłopaka z zamyślenia. Instynktownie przysunął się bliżej męża,
jakby szukając u niego ochrony, gdy rozwścieczona Molly oparła obie dłonie na
stole i uniósłszy się syknęła w stronę Blacka:
- Ty…
- Oj Molly,
nawet ty musisz przyznać, że oddałem wszystkim przysługę.
- Ty…
- No co? –
Syriusz nie tracił dobrego humoru. – Nic tak nie sprawdza wierności mężczyzny,
jak stadko półnagich bab. No przyznaj Hermiono – zwrócił się do przyszłej panny
młodej – nie jesteś spokojniejsza o wierność Rona wiedząc, że potrafi się
oprzeć nawet najpiękniejszym, najskąpiej ubranym i najbardziej chętnym
kobietom?
- Ja Rona byłam
pewna zawsze – odpowiedziała spokojnie. – Nawet bez twoich testów. Poza tym –
Hermiona uśmiechnęła się domyślnie – ty wcale nie zabrałeś ich do tego klubu by
przetestować wierność mojego narzeczonego.
Uśmiech Syriusza
znikł błyskawicznie.
- Nie no, Miona.
Niby z jakiego innego powodu Syriusz miałby nas tam zabrać. Raczej nie dla
siebie. Chociaż jest biseksualny, to jednak zawsze przecież powtarza, że Remus
mu wystarcza i nie potrzebuje żadnej kobiety.
- Och, to chyba
oczywiste – Hermiona nie zwracała uwagi na coraz bardziej przerażoną minę
Blacka. – Łapa myślał, że Severus nie będzie chciał z wami pójść. Zapewne miał
zamiar upić Harry’ego i zacząć przekonywać do rozwodu. Założę się, że zapłacił
jednej z tych panienek za uwiedzenie chrześniaka, bo liczył, że wtedy sam
Severus złożyłby papiery. Wtedy tak czy inaczej ich małżeństwo byłoby
skończone.
Po wypowiedzianych
przesłodzonym głosem słowach Hermiony w jadalni zapanowała cisza, a oczy
wszystkich zgromadzonych w niej osób zwróciły się w stronę Syriusza.
Przerażenie widoczne na jego twarzy aż za dobrze potwierdzało domysły
dziewczyny.
- Syriuszu, jak
mogłeś!
- Ale numer.
- To oburzające!
- Jesteś
niereformowalny!
- Ty się chyba
nigdy nie zmienisz.
Obecni przy
stole przekrzykiwali się jedno przez drugiego, by dać wyraz swojej dezaprobacie
dla poczynań Blacka. Tylko dwie osoby milczały. Łajany przez wszystkich Syriusz
Black, oraz Severus Snape.
Dyrektor
Hogwartu od momentu, gdy dowiedział się kto organizuje wieczór kawalerski
najmłodszego z braci Weasley, spodziewał się podstępu. Zbyt dobrze i zbyt długo
znał Blacka, by nie wiedzieć, że ten wykorzysta każdą okazję do rozbicia jego
małżeństwa.
Syriusz siedział
przecież w pierwszym rzędzie widzów podczas jego procesu. Był też pierwszym i
jedynym, który spróbował podważyć zeznania Harry’ego. Nawet odpis aktu
małżeństwa nie był w stanie go przekonać, że ukochany chrześniak związał się z
jego największym szkolnym wrogiem. Jeszcze przez kilka miesięcy próbował
przekonać go do rozwodu, albo lepiej do unieważnienia małżeństwa. Przestał, gdy
pewnego dnia, tuż przed zapowiedzianą wizytą Blacka, Severus zapomniał nie
tylko o wizycie, ale również o zablokowaniu kominka i dokładnym zamknięciu
drzwi sypialni. Gdy wreszcie wraz z małżonkiem ją opuścił, biedny Łapa był cały
czerwony na twarzy. Godzinne wysłuchiwanie jęków chrześniaka i jego okrzyków Mocniej!,
O taaak…, Jeszcze!, Kocham cię Sev, sprawiło, że nie był w stanie spojrzeć
żadnemu z nich w oczy.
Przez niemal
pięć lat Severus i Harry mieli spokój, a teraz…
- To może
zostawimy panów samych i przejdziemy do salonu?
Propozycja Fleur
spotkała się z akceptacją wszystkich pań, które szybko opuściły jadalnię. Zaraz
za nimi wyszedł Artur Weasley z synami, oraz Neville. Gdy w pomieszczeniu
zostali tylko Harry z Severusem, oraz Syriusz i Remus, Potter postanowił
rozmówić się z ojcem chrzestnym.
- Rozczarowałeś
mnie Łapo – oznajmił. – Myślałem, że już zrozumiałeś, że Sev i ja się kochamy i
jesteśmy razem szczęśliwi.
- Kochacie? Ty
może i go kochasz, ale on? Nie jest zdolny do jakichkolwiek uczuć poza
nienawiścią!
- Nic o nim nie
wiesz!
- Założę się, że
nigdy nie powiedział, że cię kocha!
Harry umilkł.
Domysły Syriusza były słuszne. Severus nigdy nie wypowiedział tych słów. Na
jedną, krótka chwilę w sercu profesora obrony zagościło zwątpienie. W tej samej
jednak chwili poczuł, jak Severus splata swoje palce z jego i delikatnie je
ściska. Odwzajemnił uścisk i spojrzał na męża z pełnym czułości uśmiechem.
- Nie musi. Ja i
tak wiem, że mnie kocha. - Przeniósł spojrzenie na chrzstnego. - Okazuje to o wiele lepiej niż ty – Harry bez
chwili namysłu przeszedł do kontrataku.
- O czym ty
mówisz? Przecież wiesz, że cię kocham! Jestem twoim ojcem chrzestnym!
- No to dlaczego
robisz wszystko, żeby udowodnić, że jest inaczej?
Syriusz zamilkł.
Nie wiedział co odpowiedzieć na taki zarzut. Harry był jedną z dwóch osób, dla
których dałby się nawet zabić. Nie mógłby zrobić nic, co by go
unieszczęśliwiło.
- Ja…
- Syriusz, Harry
ma rację – wtrącił się do rozmowy Remus. – Kochasz go, ale mu tego właściwie
nie okazujesz. Powinieneś pozwolić mu żyć tak, jak on chce i z kim chce. To
dorosły, odpowiedzialny mężczyzna, który wie czego pragnie i potrafi o to
walczyć. Musisz się pogodzić z tym, że chce dzielić życie akurat z Severusem,
albo go stracisz. – Widząc, że partner znów chce powiedzieć coś niemiłego pod
adresem Snape’a dodał szybko: - Zrobisz to, albo osobą, która poważnie
zastanowi się nad złożeniem pozwu rozwodowego nie będzie Harry, ale ja. Nie
mogę żyć z kimś, kto nie potrafi zapomnieć o przeszłości. Nie byłbym pewny, czy
i mi wybaczyłeś moją wiarę w to, że zdradziłeś Lily i Jamesa.
Syriusz już miał
powiedzieć, że to nie to samo, gdy zobaczył wyraz oczu męża. Remus był…
zraniony i rozczarowany jego postępowaniem. Gdzieś głęboko kryło się też
postanowienie, że dotrzyma słowa i odejdzie. A tego jednego Syriusz by nie
przeżył. Black przesunął spojrzenie z partnera na chrześniaka i jego męża. Ze
zdumieniem spostrzegł, że ich ręce są złączone, a znienawidzony Smarkeus z
trudem panuje nad sobą, by nie objąć drżących ramion drobnego chłopaka
stojącego u jego boku. Zauważył niebezpieczne błyski w oczach wroga i zrozumiał,
że jeśli wypowie jeszcze choć jedno słowo, to może się zacząć sprawdzać, czy
przypadkiem w spożywanych posiłkach nie znajdzie trucizny, a przynajmniej
silnego środka na przeczyszczenie.
- Syriusz?
- Zgoda.
Wygraliście. Już nigdy nie zrobię nic, co mogłoby zagrozić małżeństwu Harry’ego
ze Smar… To znaczy z Severusem. Słowo Huncwota.
Obietnica
Syriusza zadowoliła najbliższych mu mężczyzn, dlatego postanowili dołączyć do
czekających w salonie przyjaciół. Gdy przekraczali próg Severus niby
przypadkiem nachylił się do Syriusza i wysyczał mu do ucha:
- Nie myśl, że
wykpisz się tak tanio. Jeśli jeszcze raz zrobisz cokolwiek co choćby zasmuci
Harry’ego, to opowiem twojemu mężowi o tym, że wcale nie miał bogatego
krewnego, który zostawił mu majątek, a za wszystkim stoisz ty.
Black zbladł.
Wiedział, że Snape nie daruje mu tej akcji z klubem, ale nie spodziewał się, że
pozna jego najbardziej skrywaną tajemnicę. Odkąd pamiętał Remus cierpiał na
kompleks niższości. Uważał, że ze swoim futerkowym problemem, brakiem pieniędzy
i pochodzeniem z niższej sfery społecznej nie nadaje się na partnera kogoś z
rodu Blacków. Dlatego Syriusz wykorzystał śmierć jakiegoś dalekiego krewnego
kochanka i przekupił… to znaczy przekonał kilku urzędników by sfałszowali
testament starca i przekazali jego jedynemu krewnemu sporą sumkę w złocie. Skąd
jednak Snape o tym wiedział? Ach, no tak. Septimus Lupin był przecież mistrzem
eliksirów. Przeciętnym i niezbyt znaczącym, ale ktoś taki jak Snape znał ich
przecież wszystkich. I zapewne wiedział, że rzekomo zamożny krewny umarł w
nędzy.
Syriusz pokiwał
smętnie głową i przywoławszy na twarz sztuczny uśmiech wkroczył do salonu.
***
Tydzień po
nieszczęsnym obiedzie grono rodziny i przyjaciół państwa młodych zebrało się w
ministerstwie magii. Panna młoda, wraz z matką, przyszłą teściową i druhną
przygotowywała się do ceremonii w gabinecie ministra. Jej przyszły mąż, w
towarzystwie tylko najlepszego przyjaciela zabunkrował się w gabinecie swojego
ojca. Przy czym określenie zabunkrował należy traktować jak najbardziej
dosłownie. Do ślubu zostało bowiem zaledwie pół godziny, a pan młody dygotał ze
strachu niczym osika.
- Nie dam rady.
Nie dam rady. Nie dam do cholery rady!
- Ron, dlaczego
tak panikujesz?
- Bo nie dam
rady!
- Ale co nie
dasz rady? Dojść do urzędnika czy wypowiedzieć przysięgi małżeńskiej?
- Nie dam rady
być dobrym mężem dla Hermiony! – krzyknął z rozpaczą Weasley. – Będę
odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale i za Hermionę.
- I za wasze
dzieci – wtrącił z uśmiechem Harry.
- I za nasze
dzieci – zgodził się Ron. – Zaraz, jakie dzieci? To my mamy mieć dzieci?
Potter roześmiał
się na cały głos widząc osłupiałą minę przyjaciela.
- Sądzę, że za
jakiś czas na pewno. Przecież tyle razy mówiłeś, że chciałbyś mieć córkę tak
piękną jak Hermiona.
- No tak, ale co
jak sobie nie dam rady?
- Nie zapominaj,
że nie jesteś w tym sam. Masz Hermionę.
- A jak ją
zawiodę?
- Przywykła –
zażartował Potter.
- To nie było
zabawne – obruszył się pan młody. – Sęk w tym – dodał po chwili – że ja się
boję. Do tej pory mieszkałem albo z rodzicami, albo w dormitorium. A teraz?
Teraz mamy mieć z Hermioną własny dom, o który sami będziemy musieli dbać.
- Hej, uspokój
się. Przecież się kochacie, macie stabilną sytuację finansową, rodzinę i
przyjaciół, którzy pomogą wam w każdej potrzebie. Czego ty chcesz więcej?
- Nie wiem.
Chyba nie jestem… Nie mogę się do tego wszystkiego przyzwyczaić. – Ron zamilkł
na chwilę, po czym zapytał: - A ty? Kiedy w końcu doszedłeś do siebie? To
znaczy, jak długo trwało zanim poczułeś się normalnie jako partner Snape’a?
- Dam ci znać,
jak nadejdzie ten moment.
- O Merlinie.
To… - Ron przez chwilę szukał odpowiedniego słowa. – To urocze – wykrztusił w
końcu.
- Tylko nie mów
tego przy Severusie.
Przyjaciele
roześmieli się i Ron poczuł, że przynajmniej część jego lęków mija. Po chwili
usłyszeli dobiegający zza drzwi głos Artura Weasleya:
- Chłopcy?
Jesteście gotowi?
- Już idziemy
tato.
Mężczyźni
spojrzeli na siebie i jednocześnie ruszyli w stronę drzwi. Harry przystanął z
ręką na klamce.
- Jesteś gotowy?
- Jestem.
***
Sześć godzin
później Harry i Severus stali na samym końcu rozentuzjazmowanego tłumu gości
żegnających nowożeńców. To oni pomogli przyjaciołom w na tyle dyskretnym
opuszczeniu wystawnego przyjęcia, że o nieobecności państwa młodych goście dowiedzieli
się na tyle późno, że zdołali im tylko pomachać na do widzenia . Oni też
podarowali im w ramach prezentu ślubnego prawo do wyłącznego użytkowania przez
dwa tygodnie małej wysepki na Karaibach i obiecali zaopiekować się kotem panny
młodej.
Severus ostatni
raz rzucił okiem na czarną limuzynę uwożącą młodych Weasleyów, po czym zwrócił
wzrok na stojącego u jego boku małżonka. Spojrzał prosto w jego zielone, teraz
lekko zamglone ze wzruszenia oczy i powiedział:
- Mówiłem ci już
kiedyś, że cię kocham?
Harry zamrugał
ze zdziwienia.
- Dobrze wiesz,
że nie.
- Cóż, kocham
cię.
Mąż spojrzał mu
uważnie w oczy i uśmiechnął się.
- Wiem. Zawsze
to wiedziałem – przysunął się odrobinę bliżej w poszukiwaniu ciepła. – Naprawdę
myślałeś, że o tym nie wiem?
- Cóż, Zawsze
przypuszczałem, że sam na to wpadniesz.
- Więc skąd te
słowa? Ach, już wiem – na usta Pottera wkradł się domyślny uśmieszek. – Liczysz
na to, że jednak przymknę oko, gdy przerobisz Krzywołapa na jakiś paskudny
eliksir? – Zapytał drapiąc jednocześnie znajdującego się w jego ramionach kota
za uchem. – Nic z tego. Hermoina nigdy nie darowałaby mi, gdyby coś się stało
jej ulubieńcowi.
- Mogła poprosić
o opiekę nad tym potworem rodziców. – Severus skrzywił się patrząc na ozdobioną
trzema głębokimi ranami po kocich pazurach dłoń.
Radosny śmiech
Harry’ego wzbił się w powietrze. Wiedział jak poprawić humor zrzędliwego
małżonka. A Krzywołap na pewno się nie pogniewa, gdy jego tymczasowi
opiekunowie zamkną się na kilka godzin w sypialni.
..............................................................................................................................................
Autor Ariana
..............................................................................................................................................
Autor Ariana
<3 zakochałam się :DDDDDDDDDDDDDDD w To opko jest zaaaaaaaaaajebiste :D xDDDDDDDDD NAjbardziej podoba mi się ralacja między partnerami oraz rozmowy rona z Harrym :3 są zabawne i urocze :))) Wszystko wyszło ci zajebiste daje 100000000000 pkt xD :D :D, Sevi x Harry :3 kocham ten paring <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życze duuuuużo weeeeeeeeny :3
Kitsune :3
....MRRRR Brawo ^^ Cudowne "opowiadanko" proszę o więcej takich. ^^
OdpowiedzUsuńświetna historyjka.Zabawna ale nie bez pięknych momentów. Mam nadzieje, że kiedyś jeszcze przeczytam coś podobnego:)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńto było wspaniałe, Harry okazał się wspaniały profesorem, ale i jednocześnie takim, który potrafi się okrutnie zemścić na żartownisiach, jak widać Save go bardzo kocha...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia