Ron z Remusem nawzajem się podpierając,
mocno chwiejnym krokiem wrócili do Hogwartu. Postanowili najpierw zająć się wrednym Śmierciożercą, którego obaj nienawidzili. Okazało się, że szczęście im
sprzyja. Drzwi do lochów były otwarte, a przejście do apartamentu profesora
niezablokowane. Salon i kuchnia okazały się puste, więc skierowali się prosto
do pracowni, gdzie postanowili zrobić małą akcję dywersyjną. Doskonale
wiedzieli, że Severus uwielbiał eliksiry i wszystko co się z nimi wiązało.
Traktował je nie przymierzając jak swoje dzieci. Lupin otwarł największą szafkę,
gdzie stały najcenniejsze okazy. Odsunął się do tyłu i popatrzył na
wyciągającego różdżkę Rona, który oparł się o ścianę dla zachowania równowagi.
- Celuj w ten zielony u góry,
ma właściwości podobne do kwasu i jest bezwonny. Zniszczy całe pomieszczenie
zanim ktokolwiek zdąży się zorientować – poinstruował chłopaka.- Zawsze można
będzie powiedzieć, że buteleczka sama uległa uszkodzeniu.
- Dobra, ten śmierdziel
zapłaci za zabranie mi Harrego. – Wymierzył i bezbłędnie trafił w eliksir.
Pękła i gęsty płyn zaczął się po kropli sączyć na półkę poniżej z cichym sykiem
trawiąc wszystko na co napotkał.
- Nie ma na co czekać,
uciekamy przez kominek. – Stwierdził zdenerwowany Remus. Od zakończenia wojny
Snape nie widział powodu, aby go zamykać, jego adres znali jedynie przyjaciele.
Nikt inny nie odważyłby się bez zaproszenia przekroczyć progu jego domu. - Ten
złośliwy łajdak na pewno niedługo tu wróci. – Wepchnął zataczającego się
Wesleya do rusztu. Po chwili obaj zniknęli otoczeni przez zielone płomienie.
Zamroczeni przez alkohol nawet nie zauważyli, że drzwi od sypialni są zamknięte
i dochodzą stamtąd podniecające odgłosy. Wylądowali na tyłkach w małym domku,
który należał do Remusa, znajdującym się na obrzeżach Londynu. Cali w popiele
na czworakach wygramolili się z kominka.
-
Co teraz? – wymamrotał niewyraźnie Ron. Wyciągnął z kieszeni piersióweczkę z
rumem, którą zdążył zwinąć z salonu profesora i pociągnął z niej spory łyk. –
Chce pan? – wyciągnął rękę z butelką do mężczyzny. W głowie huczał mu ocean,
ale nie czuł się z tym źle. Miał kompana, który towarzyszył mu w jego niedoli.
Ten fakt dodawał mu odwagi i pomagał złagodzić cierpienie po stracie
przyjaciół.
-
Pewnie, odrobina dla kurażu. Teraz do rodziny podstępnych blondasów.
Puszczalski Lucjusz złapał mojego Syriusza na bachora, a Draco zwędził ci
Hermionę. Trzeba zniszczyć to gniazdo węży!
-
Ale jak to zrobić? Ich rezydencja jest dobrze chroniona przed zaklęciami –
westchnął Ron. Ta część planu wydała mu się o wiele trudniejsza od poprzedniej.
-
No właśnie, przed zaklęciami. Użyjemy mugolskich sposobów. Za mną! –
Zaprowadził chłopaka do garażu, gdzie stał nieduży miejski samochód. – Wsiadaj!
-
Chce pan prowadzić po pijaku? Zabijemy się! – Zaparł sie w drzwiach. Mimo
oszołomienia alkoholem, pozostały w nim resztki zdrowego rozsądku.
-
Nie być głupi szczeniaku, wprowadziłem w nim sporo zmian – warknął. To on był w
tym stadzie alfą i żaden smarkacz nie będzie podważał jego decyzji. - Jeździ
sam, wystarczy podać adres. – Załapał chłopaka za pasek od spodni i bez
najmniejszego trudu wrzucił do środka, jakby zupełnie nic nie ważył. - Po
drodze musimy jeszcze kupić benzynę.
-
Po co? – Ron nie był zbyt obeznajmiony z mugolskimi wynalazkami, nie
interesował się nimi tak jak jego ojciec.
-
Benzyna jest łatwopalną cieczą, spalimy tą Ślizgońską budę. – Lupin ruszył
wąskimi ulicami miasta w kierunku najbliższej stacji paliw. Tam zaopatrzył się
w kilka wypełnionych po brzegi kanistrów, które schował do bagażnika.
Podjechali od tyłu do Mafloy Manor. Stojąca na niewielkim wzgórzu, pośród
pięknych ogrodów wielowiekowa rezydencja wspaniale się prezentowała na tle
zachodzącego słońca. Stanowiła połączenie wielu stylów połączonych ze sobą z
wielkim smakiem i dbałością o szczegóły. Widać było, że zamożni właściciele
bardzo ją cenią i ogromnie o nią dbają.
-
Nieźle sobie blondasy mieszkają. – Wilkołak zmrużył żółte oczy pełnie gniewnych
iskierek.
-
Przeklęci arystokraci, musieli kraść przez całe stulecia – mruknął chłopak, z
zazdrością patrząc na budynek i porównując ze swoim skromnym, rodzinnym domem.
Nie ma się co dziwić, że Hermiona wolała takie luksusy, od życia u jego boku.
Nie przyszło mu do pływającego w rumie mózgu, że dziewczyna wykazała się wprost
anielską cierpliwością bezskutecznie czekając na niego przez wiele lat. Żaden
ogień nie będzie płonął wiecznie, jeśli nie dostarczymy mu paliwa.
-
Na co czekasz? Łap za kanistry! O tej porze służba przygotowuje kolację, więc
staraj się być cicho, a na pewno się uda! – Wyskoczył z samochodu i otworzył
bagażnik. Remus był równie rozżalony jak chłopak. Pijany i wściekły na cały
świat zupełnie stracił zdrowy rozsądek. Sam pełen kompleksów nigdy nawet nie
próbował zawalczyć o uczucie Syriusza, a kiedy się zdecydował było już za
późno.
Akcja przebiegła bardzo sprawnie. Nikt nie
zauważył skulonych postaci przebiegających pod murem. Udało im sie oblać
benzyną prawie wszystkie ważniejsze pokoje i wszcząć pożary w kilku miejscach
naraz. Kiedy ogień zaczął płonąć trawić zasłony i zabytkowe meble uciekli
chyłkiem przez tylną bramę. Po chwili byli już daleko od rezydencji, kupili
jeszcze kilka butelek wódki oraz trochę prowiantu i schronili się na polanie w
Zakazanym Lesie. Mieli nadzieję, że w razie wpadki nikt ich nie będzie tam
szukał. Było całkiem ciepło, więc rozłożyli wyciągnięty z bagażnika koc i
zrobili sobie piknik.
-
Udało się, naprawdę się udało! - Ron wyszczerzył zęby w szerokim, pijackim
uśmiechu. Miał nadzieję, że Snap wyje teraz z rozpaczy po stracie swoich
ukochanych eliksirów, a Draco skacze z wieży Astronomicznej załamany po
spaleniu domu. Harry rzuci teraz profesora, bo zorientuje się, że kochał więcej
te głupie eliksiry od niego. Natomiast Hermiona zerwie z Malfoyem, ponieważ nie
miał już pałacu w którym mogła by robić za księżniczkę. Ta wizja wydała mu się
nad wyraz piękna. Nie zdawał sobie sprawy jak bardzo krzywdzi swoich przyjaciół
podobnymi przypuszczeniami. Nigdy nie należał jednak do zbyt empatycznych osób.
-
Tak szczeniaku, mieliśmy sporo szczęścia! – Lupin stuknął się z chłopakiem
swoją butelką. Dla niego sprawa była jeszcze prostsza, Lucjusz zaatakował i
skrzywdził jego stado, ukradł jego towarzysza. Musiał się przecież bronić,
żaden porządny wilk nie pozwoliłby na coś podobnego. Nie odzyskał co prawda
Syriusza, ale wziął honorowy odwet na rywalu niszcząc jego legowisko. Właściwie
to powinien jeszcze dla równowagi porwać jego młode i wcielić do swojego stada,
ale z tym postanowił trochę poczekać.
***
W czasie tych dramatycznych wydarzeń
nieświadomi niczego Harry i Severus w zaciszu sypialni, przeżywali
najpiękniejsze chwile swojego życia. Obaj zupełnie zapomnieli, że poza tą
komnatą istnieje świat. Szybowali w ciepłym oceanie uczuć, z początku bardzo
nieśmiało i powoli, poznając nawzajem swoje ciała. Dłonie błądziły po drżącej z
przyjemności skórze od czasu do czasu splatając się ze sobą, w takich momentach
czarne oczy patrzyły głęboko w zielone za każdym razem odnajdując w nich całą
gamę emocji, które tak bardzo pragnęły zobaczyć. Słowo miłość, zawsze będące dla
profesora pusto brzmiącym dźwiękiem, właśnie nabrało znaczenia. Stanowcze usta
mężczyzny przesuwały się pieszczotliwie po gładkiej szyi, by zaraz potem zejść
na szczupłe ramiona i skierować się ku nabrzmiewającym sutkom. Harry wzdychał
cichutko ufnie poddając się jego woli. Dryfował w bezpiecznych ramionach,
unosił się oraz opadał zgodnie z rytmem serca. Ocierał się i wtulał w twarde
ciało kochanka, chcąc być jak najbliżej tych oszałamiających doznań.
-
Aaa... - ! – zakwilił, kiedy gorące wargi zacisnęły się na jego delikatnych sutkach.
Rozsunął szeroko nogi, pokazując, że tamte okolice także były spragnione uwagi.
Severus natychmiast zaczął zsuwać się coraz niżej, wytyczając wilgotny szlak w
bardziej wrażliwe rejony. Harry swoją uległością i oddaniem podniecał go w niesamowity sposób. Drobne, smukłe ciało
nie miało sobie równych.
-
Trochę cierpliwości, mamy cały czas tego świata – zamruczał prosto w rozedrgany
brzuch, który pokrywał właśnie drobnymi pocałunkami. – Pokaż jak bardzo mnie
pragniesz. - Chuchnął żartobliwie na sterczącego dumnie penisa, który
natychmiast powiększył swoją objętość i zaczął sączyć pierwsze krople. Szczupłe
biodra poderwały się do góry.
-
Sev... Sev... zrób coś... już nie mogę...- wysapał z trudem chłopak. Uwielbiał
tego mężczyznę, jego stanowczość i siłę. Uwielbiał czarne, gorejące oczy, które
wypalały piętno na jego omdlewającej z rozkoszy duszy za każdym razem jak na
niego spojrzały. Uwielbiał duże, szorstkie od wytwarzania eliksirów dłonie,
które doprowadzały go do szaleństwa, ugniatając niczym ciasto.
-
W takim razie może zajmiemy się tym, tak reklamowanym przez ciebie tyłeczkiem.
– Złapał wijącego się Harrego w pasie i przekręcił na brzuch. Ukąsił najpierw
jeden, potem drugi kształtny pośladek.
-
Za... dużo... mówisz... – wymamrotał i podniósł się na kolana, wtulił rozpaloną
twarz w chłodne prześcieradło, wypinając się do kochanka. Ten podniecający
widok spowodował, że profesor omal nie wybuchnął. Opanował się dosłownie w
ostatniej chwili.
-
Nie prowokuj mnie mały Gryfonie jeśli nie chcesz potem przez tydzień siedzieć
na poduszce – Severus z zapałem zachłannie całował aksamitne półkule.
-
Przechwałki - prychnął Harry i pokręcił zachęcająco pupą. Nie miał pojęcia skąd
wziął tyle śmiałości, ale miał wrażenie, że za chwilę rozpadnie się na tysiące
drgających, małych kawałków.
-
Piekielnie ciasny - jęknął Severus, który zatoczył kilka kółeczek wokół
zaróżowionego wejścia i zaczął wciskać do środka nawilżony oliwką palec. Sam
był już na skraju wytrzymałości. Musiał jednak dobrze przygotować dziewiczego
kochanka, żeby mu nie zrobić krzywdy.
-
Aaa... och... hmm... oo... – ponaglające piski Harrego powodowały, że na czole
wyszła mu pulsująca żyła, a członek nabrzmiał aż do bólu.
-
Rozluźnij się nieznośny elfie. – Rozsunął mocno smukłe uda i zaczął się
ostrożnie wsuwać do śliskiego wnętrza. Mięśnie otoczyły go tak ściśle, że
musiał się na chwilę zatrzymać, by nie skończyć przed czasem.
-
Rozerwiesz mnie na pól...- wystękał
zaciskając zęby na poduszce. Zaraz potem jednak zmienił zdanie, kiedy jedna z
dużych dłoni zaczęła pieścić jego napięte jądra, a członek wewnątrz nagle otarł
się o prostatę. – Co to? – wciągnął gwałtownie powietrze.
-
Magiczny punkt Panie Potter! – warknął Severus i powtórzył uderzenie.
-
O cholera! – Harry zadarł wysoko pośladki, by ułatwić mu dostęp. Cały drżał,
miał wrażenie, że wszystka krew spłynęła właśnie do tego punktu. Mężczyzna nie
czekał juz dłużej, wpadł w szalony rytm, raz po raz wyrywając z ust chłopca
coraz głośniejsze okrzyki. Po którymś kolejnym, wydał przeciągły skowyt i
wyrzucił z siebie obfity strumień spermy. Profesor zanurzył się w wilgotne
wnętrze jeszcze kilkakrotnie, by zakończyć niskim pomrukiem spełnienia. Opadli
na splątane prześcieradła tuląc się w swoich objęciach. Wsłuchiwali się w
odgłosy dwóch serc bijących w idealnej harmonii.
-
Myślisz, że pasuje? – zapytał żartobliwie profesor po chwili odpoczynku.
-
Najwyraźniej tak, świetnie dobrany rozmiar – zamruczał w jego pierś Harry
czerwieniejąc na twarzy. Zaczął ocierać sie policzkiem o karmelowy sutek, który
miał przed swoim nosem. Zacisną na nim delikatnie żeby by zbadać smak i
fakturę. Zaskoczony mężczyzna głośno jęknął. Chłopak zajęty swoim podniecającym
eksperymentem w ostatniej chwili
usłyszał w korytarzu znajome kroki. Ledwie zdążył zanurkować pod kołdrę kiedy
rozległo się natarczywe pukanie, po czym drzwi się gwałtownie otworzyły.
-
Severusie, natychmiast wstań, mamy poważny problem – usłyszał rozkazujący głos Dumbledore'a
i rozpłaszczył się między nogami kochanka, mając nadzieję, że uniknie
konfrontacji.
-
Co się stało? – Zarumieniony Snape spojrzał na dyrektora. Ten niemądry Gryfom
chuchał właśnie na wewnętrzna stronę jego uda, dlatego z ogromnym trudem udało
mu się zebrać myśli.
-
Remus i Ron zupełnie stracili rozsądek i podpalili Mafloy Manor. Musimy ich
dopaść pierwsi zanim zrobią to Dementorzy lub mugolska policja. Okazało się, że
Lucjusz jest całkiem nowoczesny. Jego posiadłość ma system przeciwpożarowy i
zainstalowany monitoring. Wszystko się nagrało na kamerach. – Nerwowo pogładził
białą brodę. – Wiedziałem, że są rozżaleni, ale nie przypuszczałem, że do tego
stopnia.
-
Co za głąby! – Mężczyzna sięgnął po szlafrok, po czym wstał z łóżka. – Masz pojęcie,
gdzie są te głupole? Czy komuś coś się stało?
-
Na szczęście nie, ale wiesz jak przewrażliwieni na punkcie rezydencji są
Malfoyowie. Syriusz musiał zamknąć Lucjusza w bibliotece, bo ze szpadą w dłoni
chciał biec do Lupina i posiekać go na kawałki – westchnął ciężko. - Namierzyłem
ich w Zakazanym Lesie, nie mam pojęcia co tam robią.
-
Narwany jak zawsze, powinien pomyśleć o dziecku. – Snape błyskawicznie wciągnął
spodnie.
-
A ty nie idziesz Harry? – Na dźwięk swojego imienia chłopak podskoczył pod kołdrą
zdradzając swoją pozycję.
-
Chciałbym – wydusił, nie mając jednak odwagi wyjść i spojrzeć w oczy dyrektora.
Wiedział, że został najprawdopodobniej zdemaskowany. – Powinienem porozmawiać z
Ronem, musiał poczuć się zdradzony.
-
Za późno na żale. Z tobą też mamy sobie wiele do wyjaśnienia – Albus pogroził
Harremu, który ze spuszczonymi skromnie oczami i malinowymi policzkami, owinięty
w prześcieradło niczym mumia, umknął do łazienki, by się ubrać.
No Ron i Remus nieźle narozrabiali. Nie lubię jak Remus jest zły ale tu akurat mi się podobało. Ciekawe co będzie jak ich złapią. Kara się należy.
OdpowiedzUsuńSeverus i Harry tu brakuje słów piękny opis. W końcu są razem szkoda że dyrektor przerwał im tak szybko.
Dużo dużo weny i chęci:)
Ułła, to się porobiło.Dwa dekle! Nie wierzę, że byli w stanie odwalić taką akcje! Naprawdę. Jeden głupszy od drugiego.
OdpowiedzUsuńOh, Sev i Harry w końcu się bzyknęli i całkiem im przyjemnie było. Hihi, brakowało mi mojej ulubionej parki czyli Lucka i Blacka xD
Weny xD
Remusie! Myślałam, że jesteś bardziej rozsądny! Wiem że masz w sobie wilka, ale coś takiego?!
OdpowiedzUsuńRonaldzie !!! Ciebie to zatłukę! Harry i Hermiona,,, nie mam pojęcia, jak w ogóle będziesz w stanie spojrzeć im w oczy po tym co zrobiłeś!
Ja bym im tego nie wybaczyła. Co jak co, ale coś takiego? Mogli ich wszystkich zabić! Nie... ja im nie wybaczę...
Twoja Maru;3
O ja cie.. super rozdzial, zwlaszcza z tym podpalaniem :D Dobrze tak Potterow. Niech ma za swoje. Zamiast sie zainteresowac swoim przyjacielem to sie wolal sie .. ciupciac xD
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze od razu nie zajdzie w ciaze, chociaz.. po Tobie wiem, ze to nastapi.
Pozdrawiam
Damiann
O kolejny super rozdział; fajnie że snarry się rozwija a tu dyrektor przerywa; be Ron i Remus (musi być taki zły, może będzie parring). Pozdro i dużo weny życzę
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńbardzo dobry, ciekawy rozdział, gorąca scena między Harrym a Snapem, jak dobrze, ze dyrektor nie pojawił się wcześniej, już wiedza o podpaleniu rezydencji Mafloy, ale o tym co zrobili w pracowni profesora jeszcze nie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia