Ron długo błądził korytarzami Hogwartu w
poszukiwaniu przyjaciółki. Niestety ani portrety, ani żaden z duchów od dawna
jej nie widział, przynajmniej tak twierdziły. Dzięki prawie godzinnej wędrówce ocknął się nieco z szoku i wrócił mu
zdrowy rozsądek. Usiłował sobie przypomnieć, czy rzeczywiście Harry zachowywał
się jakoś podejrzanie na lekcjach eliksirów, ale nic nie przychodziło mu do
głowy poza tym, że był zawsze wyjątkowo roztargniony i czerwony jak pomidor,
kiedy Snape się do niego zwracał. Nie widział w tym jednak nic dziwnego,
ponieważ profesor zwykle na niego krzyczał lub rzucał złośliwymi uwagami. Jeśli
jednak głębiej się nad tym zastanowić, to przyjaciel gapił się wtedy na
mężczyznę swoimi wielkimi oczami nawet
nie mrugając. Z doświadczenia wiedział, że te zielone ślepia o miękkich rzęsach
potrafią zrobić z człowieka galaretę w ciągu kilku sekund. Zdarzyło się nawet,
że Snape kilka razy przerwał jakieś wyjątkowo kąśliwe zdanie, odwracał się na
pięcie i odchodził. Wesley wcześniej myślał, że mierzyli się wtedy pogardliwym
wzrokiem jak to zwykle robią wrogowie, starając się zmusić przeciwnika do odwrotu. Teraz jednak widział to
wszystko w nowym świetle. Czyżby wredny Ślizgon już w tym czasie miał na
Harrego ochotę, a on niczego nie zauważył? Westchnął głośno i przyspieszył
kroku. Jeden Merlin wie, co ten pokręcony Śmierciożerca, zaaplikował biednemu,
naiwnemu chłopakowi. W tym momencie przystanął, bo niespodziewanie został trafiony papierową
kulką prosto w nos. Odwrócił głowę i zobaczył unoszącego się nad sobą złośliwe
uśmiechniętego Irytka.
-
Głupi Wiewór, tak się zagapił, że obu przyjaciół mu ukradli. – Pokazał mu język i
wywinął w powietrzu kilka koziołków.
-
O czym ty gadasz?! Gdzie Hermiona? – Zdenerwował się Ron.
-
Rozczochrana Gryfonka w japońskim ogrodzie zawiera bliską znajomość z Panem
Ulizanym. Spóźniłeś się Wesley! – zachichotał i rozpłynął się w powietrzu.
Chłopak pognał na złamanie karku we wskazane miejsce. Kiedy tam dotarł gwałtownie
się zatrzymał, po czym zaczął cicho skradać. Już z daleka słyszał śmiech
przyjaciółki i wtórujący jej niski, męski głos, który doskonale znał i z całego
serca nienawidził. Stanął za ozdobnym
krzakiem, wychylił powoli głowę, chcąc najpierw zbadać sytuację.
Ociekająca wodą dziewczyna opatuliła się ręcznikiem, a pochylony nad nią Draco
delikatnie ją wycierał pieszczotliwymi ruchami, szepcząc coś poufale do ucha.
Chłopakowi na ten obleśny widok krew uderzyła do głowy z siłą gejzera.
-
Hermi, może pojedziemy do mnie? Przedstawię ci mamę, pokażę dom – kusił Malfoy,
zbliżając się niebezpiecznie do ust Gryfonki.
-
Lepiej najpierw chodźmy do mnie, na pewno nie byłeś nigdy w mugolskim domu –
zaproponowała na jednym wdechu, bo bliskość mokrego, ładnie umięśnionego ciała
Draco mieszała jej w głowie. Był o wiele lepiej zbudowany niż myślała. Luźna
szata czarodziejów skutecznie ukrywała większość jego zalet.
-
Mały całus na zachętę dodałby mi odwagi – zamruczał i wziął w posiadanie
miękkie, rozchylone zapraszająco wargi.
-
Nieee...! – zawył rozdzierająco Ron, zanim zdążył pomyśleć i wyskoczył zza
krzaka. Wymierzył niespodziewającemu się ataku Ślizgonowi silny cios pięścią w
szczękę, a ten poślizgnął się, wypuścił z ramion dziewczynę i upadł na tyłek.
-
Co robisz idioto?! – Hermiona na widok przyjaciela poczerwieniała, a potem bez
namysłu wymierzyła mu cios kolanem między nogi, tak tak uczył ją ojciec. Chłopak
z bolesnym jękiem zwinął się w kłębek.
-
Mionka, co ty? – Nigdy nie widział jej tak wściekłej. – Chyba nie lubisz tego
wybladłego arystokraty? Zawsze się z ciebie wyśmiewał, ciągnął za włosy,
nazywał szlamą!
-
To było dawno, byliśmy dziećmi i jakoś z tego wyrósł, w przeciwieństwie do
ciebie. Za to ty, nigdy nie zabrałeś mnie na prawdziwą randkę mimo, że mieniłeś
się moim chłopakiem, bo nie można było zostawić samego Harrego. W Sylwestra zostałam bez pary, ponieważ nie umiałeś tańczyć i musiałeś pomagać mamie. Wakacje z kolei
potrzebował cię z niewidomych powodów brat. – Wzięła się pod boki i dosłownie
zaczęła zionąć ogniem. Ten durny rudzielec śmiał mieć do niej pretensje, to
zakrawało na kpiny. Tupnęła nogą i zacisnęła pięści. – Jakim prawem wtrącasz
się w moje sprawy? Walnąć cię jeszcze raz?! Nigdy nie wyznałeś mi swoich uczuć,
nie przytuliłeś jak byłam smutna. Wiesz, co ja myślę? Ty nie kochałeś nikogo,
ani mnie, ani Harrego! Chciałeś nas mieć na własność! – W jej oczach zabłysły
łzy.
-
Ale przecież my nie zerwaliśmy ze sobą, mieliśmy porozmawiać jak wrócę – Mocno oszołomiony
Ron nie wiedział już, co o tym wszystkim myśleć. Kątem oka zauważył, jak
rozjuszony Draco podnosi się z ziemi i rusza w jego stronę.
-
A kto tak zdecydował? Oczywiście ty, w krótkim liściku! Nie miałeś odwagi
spojrzeć mi w oczy tchórzu! - Warknęła i wyciągnęła różdżkę.
-
Może ja wrócę, kiedy się uspokoisz. – Jedna wściekła wiedźma i zdeterminowany
czarodziej, z groźnym błyskiem w oczach stanowili nadzwyczaj groźnych przeciwników. Bez wsparcia Harrego nie miał z nimi szans. Zaczął się powoli wycofywać do
wyjścia.
-
Nie pokazuj mi się więcej na oczy. Jak mnie zdenerwujesz to pojadę do ciebie, dmuchnę,
chuchnę i zwalę twój dom! Najlepiej na ten pusty łeb! – Tupnęła nogą i dźgnęła
go różdżką niczym szpadą.
-
Ale... – Próbował ponownie szczęścia Ron, drzwi były już bardzo blisko. Nie mógł
uwierzyć, że wolała towarzystwo tego Ślizgona, niż swojego wieloletniego
przyjaciela. Wszystko się poplątało, sam już nie wiedział, co powinien zrobić. Liczył
na jej pomoc, a ona wymierzyła mu w serce drugi cios, jakby ten od Harrego nie
bolał wystarczająco.
-
Czego nie rozumiesz Wiewór? Hermiona zostanie panią Mafloy, a to nie twoja
liga, więc nie licz na zaproszenie na ślub. – Drako delikatnie położył rękę na
ramieniu roztrzęsionej dziewczyny. – Jak chcesz mogę ci to napisać, przeczytasz sobie kilka razy i może do ciebie dotrze. I jeszcze jedno. Nie waż się więcej
jej nachodzić i denerwować. Każda łza mojej narzeczonej, będzie cię od dzisiaj
drogo kosztować!
-
Zjeżdżaj synu Śmierciożercy! – Wrzasnął Ron, chwycił z tyłu za klamkę i zatrzasnął
przed atakującym chłopakiem drzwi. Zaryglował je starannie, po czym ruszył
korytarzem w kierunku wyjścia z Hogwartu. Musiał wszystko przemyśleć, w głowie
latało mu stado rozwrzeszczanych wron i nie potrafił się skupić. Czyżby
naprawdę stracił oboje przyjaciół? Został sam jak ten palec? Już nigdy nie
zobaczy uśmiechu Mionki, ani nie obejmie Harrego. Musiał się napić, czym
prędzej tym lepiej. W piersiach wyrwano mu dzisiaj dwie dziury i miał wrażenie,
że poszarpane rany palą go żywym ogniem. Miał nadzieję, że alkohol rozjaśni mu horyzont. Skierował
się przez błonia prosto do Hosmegade.
***
Lupin siedział już od godziny w karczmie
madam Rosemarty. Pił szkocką z niewielkiej szklaneczki i dumał nad swoim ciężkim
losem. Właśnie bezpowrotnie stracił swoją wielką miłość. Doskonale zdawał sobie
sprawę, że honorowy Black na pewno nie zostawi dla niego ciężarnego mężczyzny.
Najwyraźniej był zadurzony w tym bladym Wężu, nawet podniósł na niego rękę. Wstrętny
Lucjusz odebrał mu przyjaciela, wszystko mu się udawało odkąd pamiętał, zawsze
puszczano mu w niepamięć najgorsze grzeszki, upiekło mu się nawet przystąpienie do Czarnego
Pana. On nie wierzył w przemianę Malfoya, uważał, że zmienił
strony, kiedy zrozumiał kto wygra tę wojnę. W dodatku spał z kim popadnie, a
wpadł akurat z Syriuszem. To też wydało mu się podejrzane, na pewno polował na jego pieniądze.
-
Mogę się przysiąść? – usłyszał głos Wesleya. Równie blady, spięty i smutny jak
on, usiadł ciężko obok. Najwyraźniej też mu się dzisiaj nie poszczęściło.
-
Napijesz się? Wyglądasz jakbyś potrzebował – nalał chłopakowi do pełna. – Mów, co
cię gryzie.
-
Olali mnie oboje. Harry i Hermiona przeszli do obozu wroga. Te śmierdzące Węże,
Snape i Draco ukradli mi przyjaciół. Teraz pewnie migdalą się i śmieją ze mnie –
westchnął i pociągnął potężny łyk.
-
W głowie mi się nie mieści, że zrobili coś takiego. Syriusz nie jest lepszy,
udało mu się nawet zbrzuchacić Lucjusza. Kolejny, cholerny Malfoy, a właściwie
Malfoyówna przyjdzie na świat! Życie jest podłe! – Stuknął się szklaneczką z
załamanym Ronem.
-
Powinno się wybić wszystkich Ślizgonów, podłą rasę złodziei i czarnoksiężników!
– Wybełkotał chłopak, który rzadko pijał coś mocniejszego niż kremowe piwo. –
Ten wstrętny Snape, lepiej traktuje swoje eliksiry niż uczniów, a głupi Dumbledore,
dalej go trzyma.
-
Fakt, Sev zawsze był dupkiem. Do gara z nim! – Zamówił kolejna butelkę.
-
Do gara! – Zawtórował mu mocno zawiany Wesley.
-
A ten puszczalski Lucjusz nic nie lepszy, złapał faceta na dziecko śmieć jeden.
Mało mu jednej fortuny, teraz będzie miał dwie. Ozłoci sobie podłogi w
rezydencji! – Warknął, a oczy dziko mu zalśniły.
-
Precz z Wężami! – zapiszczał słabym głosem Ron.
-
Precz! – zawył przeciągle Remus. Ten cwany puszczalski odebrał mu jego stado,
nie miał zamiaru tak tego zostawić. Należało zniszczyć wrogie gniazdo, wypalić
do fundamentów. – Chodź, pokażemy im, co znaczy zemsta Gryfonów! – Wziął chłopaka
pod ramię i poczuł się nieco lepiej. We dwóch zawsze raźniej, a ten rudy szczeniak
był zupełnie sam, może więc go przygarnąć.
***
Harry od rana siedział w bibliotece,
ponieważ Lucjusz z Severusem okupywali ich salon, ględząc do znudzenia na temat
eliksirów, jakie mogłyby mu pomóc w uwolnieniu się od zaklęcia, które prawdę mówiąc
już dawno przestało działać. O tym jednak chłopak nie miał zamiaru nikogo powiadamiać.
Przeżywał właśnie najszczęśliwsze chwile swojego życia, więc nie widział sensu
w przerywaniu tej sielanki. Z przyjemnością utwierdzał profesora, że mania
porządkowa nadal trwa i co chwilę poprawiał jakiś szczegół jego ubrania, na
przykład krawat stając na palcach i zaglądając mu głęboko w oczy z niewinną miną.
Zwykle dostawał za to kilka podniecających całusów. Jeśli o niego chodziło
chętnie zamieszkałby ze Snapem na zawsze. Obawiał się tylko co będzie, kiedy
jego małe oszustwo wyjdzie na jaw. Malfoy spryciarz jeden świetnie sobie
poradził. Złapanie faceta na dziecko nie wydawało mu się złym pomysłem.
Zwłaszcza jakby maleństwo miało oczy Seva. Uwiedzenie jednak tak doświadczonego
mężczyzny nie wydawało mu się wcale takie proste. Chociaż na pewno warto spróbować.
Postanowił natychmiast wcielić w życie swój plan. Wziął pod pachę pożyczone
książki i ruszył pogwizdując do lochów. W środku nie zastał nikogo, widocznie
przenieśli się teraz do gabinetu dyrektora, który miał wrócić w godzinach popołudniowych
z jakiejś tajemniczej wyprawy. Rozebrał się i wszedł pod prysznic, po czym natarł
się pięknie pachnącym balsamem, który dostał od profesora. Uczesał, to znaczy
usiłował uczesać bujną grzywę sięgającą mu prawie do pasa. W końcu zniechęcony przewiązał
ją w połowie zielona wstążką, pięknie podkreślającą kolor jego oczu. Włożył
skąpe majteczki, świetnie eksponujące zgrabne pośladki, a na to kusy
szlafroczek, spod którego wystawały długie, ładnie opalone nogi. Usłyszał
znajome kroki i zaczekał aż skrzypnie kanapa w salonie. Wziął głęboki oddech i...
-
Severusie! W łazience jest coś włochatego! – Wpadł z impetem do pokoju i bez
ceremonii wdrapał się na bezpieczne kolana. – Tutaj mnie nie dostanie. – Objął zaskoczonego
mężczyznę za szyję i odwrócił się do niego przodem.
-
Ile ty masz lat, żeby bać się pająków? – W pierwszej chwili Snap nie zrozumiał
sytuacji. Dopiero, gdy szlafroczek zaczął się jakimś cudem spadać ramion, a
chłopak przysuwać coraz bliżej, coś mu zaświtało. Położył dłonie na smukłych
udach i przesunął je wyżej, dosięgając nagiego tyłeczka. Zaraz! Jak to
nagiego?! – Dlaczego nie masz na sobie majtek? A gdyby tu wszedł ktoś inny?
- Eh, nie umiesz się bawić. – Harry zmarkotniał
i wstał z jego kolan. – Poza tym jestem ubrany. Mogę udowodnić – Obrócił się
tyłem i podniósł szlafroczek. To co miał na pupie trudno było nazwać inaczej
jak zestawem eleganckich sznureczków. – To najnowszy trend. – Wydął usta i
opuścił ubranie, zakrywając cudowności, na widok których mężczyzna omal nie
dostał krwotoku z nosa. – Zepsułeś nastrój, nie chcę już robić małych Snapów!
Lepiej pójdę potrenować na miotle! – Pokazał oniemiałemu profesorowi czubek różowego
języka i ruszył do sypialni. Tam zaczął szukać w szufladach czystej koszulki i
dżinsów, mrucząc pod nosem coś na temat beznadziejnych staruszków.
-
Nie gniewaj się. – Poczuł na karku gorące usta. – O co chodzi z tymi małymi
Snapami? – Silne ramiona obróciły go niczym kukiełkę.
-
Myślałem, że zrobimy TO. Zajdę w ciążę tak jak Lucjusz i wtedy się ze mną
ożenisz – wymamrotał w szeroką pierś i schował w niej zawstydzoną twarz.
-
Panie Potter, czy pan mi się właśnie oświadczył w ten nieco dziwny sposób? –
Rozbawiony i jednocześnie wzruszony Severus, gładził delikatnie drżące plecy.
Po raz pierwszy ktoś chciał zostać właśnie z nim, nie dla seksu, nie dla
pieniędzy, ale dla złośliwego profesora eliksirów z haczykowatym nosem.
- Ile ty tych dzieciaków planujesz? Wiesz, mój dom, nie jest aż tak duży jak
rezydencja Malfoyów.
-
To znaczy, że się zgadzasz? – Szmaragdowe oczy rozbłysły nadzieją.
-
No nie wiem, nie dostałem pierścionka – droczył się z nim mężczyzna. Nie mógł
oderwać od niego wzroku. Drobna twarz dosłownie rozkwitła pod wpływem pełnego
szczęścia uśmiechu. – Nie chcę wyjść na łatwego.
-
Kupię ci najładniejszy jaki znajdziemy – powiedział poważnie Harry i pocałował
ufnie twarde wargi.
-
W takim razie możesz mnie wykorzystać. – Sewerus z diabelskim uśmiechem zrzucił
czarną szatę, pod którą miał tylko obcisłe spodnie. – Myślę, że powinieneś
dokładnie sprawdzić towar przed nabyciem.
-
Więc... – Zarumieniony chłopak dotknął znacząco jego paska i wetknął pod
niego jeden paluszek, odpinając nieco oporny guzik. Postanowił zachowywać się jak na dorosłego uwodziciela przystało. – Skoro tak, to musimy najpierw pozbyć się opakowania.
-
Oczywiście mój książę. – W ciągu sekundy spodnie zniknęły, a szeroko otwartym z
ekscytacji oczom Gryfona, ukazał się zawadiacko stojący penis mężczyzny. Harry popatrzył
z niedowierzaniem, a potem cofnął się dwa kroki do tyłu, łóżko podcięło mu
nogi i padł na nie jak długi. – Coś nie tak? – Profesor z każda chwilą bawił się
coraz lepiej.
-
Ee... Chyba rozmiar się nie zgadza – wymamrotał zawstydzony chłopak.
-
Nie możesz tego stwierdzić, dopóki nie przymierzysz. To zupełnie jak z butami –
położył się obok małego głuptasa, który nie do końca wiedział, czy ma zostać i
ulec pokusie, czy natychmiast uciekać, ratując swój dziewiczy tyłek. Duża dłoń
zaczęła zataczać kółeczka wokół pępka i przesuwając się coraz niżej. Zielone
oczy starły się z czarnymi. Widocznie wyczytały w sobie nawzajem coś ważnego,
bo gorące nagie ciała natychmiast do siebie przylgnęły.
-
Ufam ci – wyszeptał Harry i objął mężczyznę za szyję.
-
A co będzie jak nasze dzieci odziedziczą mój wielki nos i bladą skórę? – Nie mógł
się powstrzymać od żartowania z tego słodkiego smarkacza.
-
Mogą też biedactwa dostać w spadku moje kościste kolana i mizerny wzrost – odparował
natychmiast. – Chyba stać cię na operację plastyczna dla własnego potomka?
-
Skoro tak stawiasz sprawę, to słowa stają się zbędne. – Wpił się w nabrzmiałe usta,
zwłaszcza wydęta dolna warga od dawna go kusiła, więc w pierwszej kolejności
zajął się więc właśnie nią. Nie miał zamiaru dłużej zwlekać, chciał uczynić tego
drobnego chłopaka swoim, bez względu na wszystko. Na pewno potrafi mu dać
szczęście, w każdym razie będzie się bardzo starał do końca swoich dni, aby ten
piękny uśmiech jak najczęściej gościł na jego twarzy.
Dobrze że Ron usłyszał trochę słów prawdy należało się mu. On i Lupin kto wie może to nieszczęście ich połączy w jakiś dziwny sposób. Dobrze by było.
OdpowiedzUsuńNajbardziej jednak podobał mi się tu Harry i już czekam na kolejny rozdział bo tam pewnie będzie się dużo działo.
Dużo dużo weny i chęci:)
Kończyć w takich momentach - ZBRODNIA!!!!! Mam nadzieję, że Lupin i Ron nie zrobią nikomu krzywdy. Ile dzieci będą mieć Snape i Harry, a ile Lucjusz i Syriusz (bo chyba ich córka jedynaczką nie będzie) ?
OdpowiedzUsuńEwa
O jeju *.* mały Snape Jak słosko. Jaki pomysł :) złapać męża na brzuch haha. Mam nadzieję, że Lupin i Ron odpuszczą sobie. Czekam na scene z Lucjuszem I Syriuszem. Dużo weny
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Harry i Snape wzięli się do roboty, ale jeśli uda im się spłodzić potomka to co powie Dyrektor? Wszyscy myślą, że Harry jest dalej pod wpływem zaklęcia. Mam nadzieję, ze Harry w końcu się przyzna :)
OdpowiedzUsuńDrraaacoo!! Bądź mój ! Hermiona ty szczęściaro, mojego męża mi zabrałaś!! :D haha
Ron dostał za swoje i dobrze, tylko się boję, żeby niczego głupiego z Remusem nie wymyślili. Mam nadzieję, że nie są skłonni skrzywdzić Snape'a, Lucjusza albo Draco ? Prawda? Powiedz, że nie!
I jak mogłaś skończyć w takim momencie!!! :D Eh... już nie mogę się doczekać kolejnej notki:)
Ja dzisiaj zabieram się za The allies i już w nocy, albo rano wstawię rozdział :)
Twoja Maru;3
hihihi, Malfoyowie górą. Oczywiście Ronowi się należało, wszystkie słowa, które otrzymał, zasłużył na nie. Zdecydowanie lepiej Draco traktuje Hermionę.
OdpowiedzUsuńAh, Lupin i Ron, oby oni czegoś nie zmalowali, bo będą mieli problemy, tym bardziej małej Malfoyównie. Bo Black chyba by ich pozabijał.
Co do Harrego i Snapea. Jeju, oni są dziwni. Ale jakoś przyzwyczaiłam się do ich związku, jest dziwny ale jakoś hm..., pasują do siebie, całkiem nieźle.
Czekam na poród maluszka z rodziny Blacków i ślub mojej ulubionej parki czyli Lucka i Blacka. ;)
Szkoda mi strasznie Rona. Mam nadzieje, ze zemsci sie na wszystkich. Tak to juz jest kiedy ma sie falszywych ,,przyjaciol ktorzy stana za toba murem''..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Damiann
No i sweet! ^^ hehe ... słodko, krótko i... szybko ;P
OdpowiedzUsuńWENY ^^
Jejciu... Harry będzie dzieciaty jak Lucek! ^^ Ich dzidzie będą na jednym roku! ^^ Hehe
ojej ale fajne nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńHarry wpadł na genialny pomysł sposób oświadczenia się Snapowi, biedny Ron stracił dwójkę przyjaciół w jego mniemaniu, Hermiona ostro go potraktowała...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia