Albus postanowił zwołać walne zebranie w
sprawie Harrego. Po Hogwarcie włóczyło się kilka obijających się bez celu osób,
miał tu oczywiście na myśli Lucjusza, Draco oraz Hermionę, postanowił więc ich
wtajemniczyć i zagonić do pracy. Uznał, że jego gabinet nie nadaje się dla tak licznego grona, z
tego powodu przeniósł spotkanie do biblioteki. Podczas wakacji zamek był cichy i
opustoszały, jedynie snujące się po korytarzach duchy i rozplotkowane portrety
dotrzymywały im towarzystwa. Wszyscy uczniowie udali się do swoich domów, nikt
więc nie będzie im przeszkadzał. Szedł zamyślony w stronę szklarni zastanawiając
się, czy z Kanady przyślą mu dzisiaj paczkę najnowszych dropsów, ponoć hit na
amerykańskim rynku. Miał nadzieję, że wieczorem będzie je mógł przetestować.
-
Łup...! – Wpadł prosto w rozpostarte ramiona Blacka, którego po prostu nie
zauważył.
-
Dyrektorze... – Uśmiechnął się na jego widok mężczyzna.
-
Dobrze, że cię widzę. Bądź tak dobry i powiadom Harrego, że spotkamy się w
bibliotece.
-
Oczywiście, to żaden problem. – Ukłonił się grzecznie, władza to jednak władza,
choćby wyglądała jak siwowłosy staruszek, który wcale nie był taki bezbronny i
dobroduszny na jakiego wyglądał. Zawrócił w stronę lochów, w sumie to był
zadowolony z polecenia. Zdobył pretekst, by trochę powęszyć po jaskini
ślizgońskiego potwora. Postanowił porozmawiać ze swoim chrześniakiem i dowiedzieć
się, czy ten paskudny nietoperz dobrze go traktuje. Poszperać tu i tam, może znajdzie
jakiś powód, by zabrać stamtąd to niewinne dziecko. Starał się iść jak
najciszej i nie zwracać na siebie uwagi ani duchów, ani drzemiących portretów. Snape
o tej porze przebywał zwykle w swojej pracowni i lepiej, żeby nikt go nie
zaalarmował inaczej jego misja spali na panewce.Wyszedł zza zakrętu i wszystkie jego postanowienia uleciały niczym
dym.
Przed
nim, kręcąc ponętnymi biodrami odzianymi w obcisłe dżinsy, szedł Lucjusz. Smukła,
zgrabna sylwetka jak zwykle nienagannie ubrana i uczesana od razu przyciągnęła
jego spragniony wzrok. Tik tak, tik tak - głowa Blacka natychmiast zaczęła
kołysać się w rytm kroków mężczyzny. Oblizał się i skradając się niczym ninja ruszył za
nim. Miał wrażenie, że właśnie dostał się pod wpływ hipnotyłkozy. Wciągnął w nozdrza
kuszący zapach perfum i uśmiechnął się szeroko na widok wnęki z kotarą do
której właśnie się zbliżali. Ten jasnowłosy Ślizgon musiał być jego, bez względu na cenę.
Narcyza już wystarczająco się nim nacieszyła, teraz była jego kolej. Zwinnie
skoczył do przodu i wepchnął zaskoczonego tym niespodziewanym atakiem Malfoya
za zasłonę. Przyparł go do ściany i bezczelnie wepchnął mu kolano między uda.
-
Ty gryfoński głupku! – Ugryzł go w ucho wściekły mężczyzna. – Omal nie dostałem
zawału!
-
Ajajajaj...! – zaskowyczał. – Boli! – Brązowe oczy okolone długimi, miękkimi
rzęsami spojrzały na niego z wyrzutem. Z potarganymi włosami i przepraszającą
miną, wyglądał zupełnie jak skarcony szczeniak.
-
Ma boleć durniu! Nie pokazuj mi tu psich zwyczajów. – Lucjusz nie umiał się na
niego długo gniewać, choć jego serce nadal tłukło się w piersiach.
-
Naprawdę ich nie lubisz? – Syriusz lizną go w nos, potem w policzki, aż w końcu
dobrał się do smukłej szyi. Sprytny, ruchliwy język zaczął ją zapamiętale
pieścić, a zęby podszczypywać w najwrażliwszych punktach.
- Ohyda... - próbował zaprotestować Lucjusz, ale zabrzmiało to bardzo
nieprzekonująco. Kolano delikatnie pocierało jego członka przez cienkie
spodnie, a gorące usta schodziły coraz niżej. Zassały się właśnie na wrażliwych
sutkach. Nie miał pojęcia, kiedy ten drań zdążył rozpiąć mu koszulę.
-
Może to zależy od miejsca? – Black spojrzał na niego z dołu niewinnie i padł
ochoczo na kolana. – Co powiesz na mały eksperyment? – Sprawnie rozpiął spodnie
drżącego mężczyzny i opuścił mu je aż do kostek.
-
Mieliśmy... najpierw... wynegocjować... rozejm... – wyjęczał bezradnie,
bardziej gotowy do igraszek niż byłby skłonny się przyznać.
-
Przecież negocjujemy. – Syriusz sprawnie owinął język wokół sterczącego
zawadiacko członka. – Widzisz! On mówi tak... tak... , lubię tego drania! –
Wsunął go sobie głęboko do ust.
-
Rób tak dalej, a może zawrzemy nawet pokój! – Lucjusz musiał oprzeć się mocno o
okrytą gobelinem ścianę by nie upaść. Z piskiem pouciekały z niego tańczące
nimfy, zakrywając sobie nawzajem oczy. Zręczne dłonie rozsunęły mu uda i
zaczęły bawić się jądrami.
-
Rozumiem, że jeśli wystrzelisz, to będzie oznaczało przypieczętowanie paktu? –
zapytał przebiegle Black.
-
Myślisz, że to takie proste? Malfoyowie walczą do końca! – Spiął się w sobie,
nie mógł dać temu Gryfonowi tak łatwo wygrać. Zamknął oczy i zaczął liczyć
liście na kotarze, starając się opanować. – Jeden, dwa, trzy... – miał coraz
pewniejszy głos.
-
Więc tak chcesz się bawić? Nic z tego mój piękny – warknął zaborczo Syriusz i
wyciągnął z kieszeni oliwkę, noszoną tam zawsze na czarną, a raczej czerwoną
godzinę. Wylał jej trochę na palce, a potem wsunął je gładko do gorącego
wnętrza kochanka. – Raz.., dwa..., trzy... – uderzył celnie w prostatę i potarł
ją delikatnie.
-
Tego... nie było... w umowie... – wystękał zaskoczony Lucjusz.
-
Nie mieliśmy umowy kochanie... – Ponowił swój zmasowany atak. Jego ofiara wiła
się i jęczała bardzo obiecująco. Czuł, że był już bliski zwycięstwa.
-
Och... aaa... cholera... – Starał się ze wszystkich sił powstrzymać wytrysk,
choć każda komórka jego ciała krzyczała o spełnienie. Kiepsko mu szło, zboczony
łajdak u jego stóp pożerał jego nabrzmiałego penisa i zasysał się na nim niczym
odkurzacz. Palce brały go od tyły w szybkim, drapieżnym tempie. – Ooo...! –
głośny okrzyk spełnienia, ogłosił zwycięstwo Gryfindoru. Slytherin drżącymi
dłońmi wciągnął na tyłek białą flagę, a raczej eleganckie, jedwabne majtki, po
czym padł w ramiona Blacka.
***
Harry prawdę mówiąc zupełnie zapomniał o
zebraniu i gdyby nie Pyłek pewnie wcale by na niego nie poszedł. Szybko
przyczesał niesforną, czarną grzywę i wygładził na sobie ubranie. Zerknął na
zegar, który pokazywał już dwudziestą. Ruszył biegiem korytarzami Hogwartu,
zdyszany dobiegł do gabinetu dyrektora i zatrzymał się przed strzegącymi go
chimerami. Rzucił hasło i drzwi stanęły przed nim otworem. Wszedł na palcach do
środka, pewny, że zastanie tam spory tłum, jednak w pokoju nie było nikogo.
Zaskoczony doszedł do wniosku, że być może pomylił godziny. Postanowił z
kwadrans zaczekać, mając w pamięci poprzednie awantury usiadł wyprostowany w
fotelu, niczym wzorowy gość oczekujący aż gospodyni się nim zajmie. Przez
kilka minut machał beztrosko nogami, ale jego żywa natura nie pozwoliła mu zbyt
długo pozostać w bezczynności. Blat biurka był przeźroczysty, Harry wstał i
zaczął zaglądać do wnętrza. Sądził, że zobaczy tam jakieś ważne dokumenty, albo
starożytne księgi, nic jednak bardziej mylnego. Na kilku drewnianych półkach stały małe pudełeczka. Każde z nich wypełniono kolorowymi
dropsami i starannie podpisano. Niestety przez szybę nie
dało się odczytać napisów. Zaciekawiony pociągnął za znajdujące się z przodu
mebla drzwiczki, zrobił to jednak zbyt gwałtownie i jedna z desek obsunęła się,
wywołując efekt domina. Pojemniczki zaczęły wypadać jeden za drugim, po kilku
sekundach u stóp chłopca, leżała już spora sterta dropsów we wszystkich
kolorach tęczy. Wziął jeden z nich do buzi, miał przyjemny cytrynowy smak.
Zdjął z szafy porcelanowy półmisek i zaczął zbierać do niego cukierki, napędzany
nadzieją, że może dyrektor nie będzie się za bardzo na niego gniewał. Ledwo
skończył poczuł dziwne mrowienie w nogach. Stanął pośrodku pokoju, a jego lewa
stopa zaczęła sama podrygiwać. Ze stojącego na komodzie radia popłynęła żwawa
muzyka.
W tym samym czasie w bibliotece zebrali się już
wszyscy zaproszeni. Zajęli miejsca za owalnym stołem z uwagą słuchając
wyjaśnień Albusa. Jego opowieść o tym jak to Snape pokręcił zaklęcie, wywołała
na ich twarzach uśmiechy. W głowach im się nie mieściło, że nieomylny i obłędnie
precyzyjny zwykle Severus zrobił coś podobnego. Zwłaszcza Hermiona i Draco
gapili się na profesora z szeroko otwartymi oczami, jakby nagle wyrosła mu co
najmniej druga głowa.
-
Jeśli dobrze zrozumiałam Harry pamięta tylko niektóre rzeczy ze swojej
przeszłości i to bardzo wybiórczo. Mam wrażenie, że wypchnął ze swojej głowy
wszystkie złe wspomnienia – odezwała się w końcu Gryfonka.
-
Bardzo cenna uwaga panno Granger. – Dyrektor był pełen podziwu dla inteligencji
tej młodej czarownicy. Nikt wcześniej nie zwrócił uwagi na ten istotny
szczegół. - Uległ też zakłóceniu jego sposób spostrzegania rzeczywistości,
przez co bywa niebezpieczny dla siebie i otoczenia. Poduszka sprawiła, że stał
się miękki, bardziej uległy i podatny na wpływy. Przeznaczenie robota domowego
spowodowało nieustanną chęć uporządkowania świata.
-
Niech pan jeszcze doda, że ponieważ obie te rzeczy należały do Snapa, czuje do
tego Nietoperza bezsensowne przywiązanie. – Dorzucił swoje spostrzeżenia Syriusz i
rzucił profesorowi eliksirów nieprzyjazne spojrzenie. – Biedny Harry nie zdaje
sobie sprawy, co się z nim dzieje.
-
A co w tym dziwnego Kundlu? To chyba jasne, że mając do wyboru twoją zapchloną
osobę, a kogoś inteligentnego na odpowiednim poziomie, wolał zamieszkać ze mną –
prychnął wyniośle Severus.
-
Panowie, uspokójcie się natychmiast! – Albus stanął pomiędzy zaciskającymi pięści
mężczyznami. – Proponuję pracę w parach, tak będzie łatwiej. Co dwie głowy to
nie jedna – rzucił pojednawczo. – Może...
-
Black – Lucjusz
-
Hermiona – Draco
-
Minerwa oczywiście ze mną
-
Sewerus zostaje bez pary, ale tak naprawdę na jego profesji nikt z nas się nie
zna. Ma ktoś jakieś pytania? – rozejrzał się po sali.
-
Ja mam – odezwał się niespodziewanie Draco, zachwycony, że wszystko idzie po
jego myśli. Będzie miał wiele okazji do przebywania sam na sam z tą piękną
Gryfonką. Na pewno uda mu się jakoś przekonać ją do siebie, w końcu był Malfoym,
znanym w kręgach arystokracji zdobywcą dziewczęcych serc. – Dlaczego nie ma z
nami Pottera i kto go pilnuje, skoro bywa niebezpieczny?
Na
to proste pytanie wszyscy umilkli jak zaczarowani. Dorośli popatrzyli po sobie
zdjęci trwogą.
-
Syriuszu, miałeś go zawiadomić o zmianie miejsca zebrania – zwrócił się do
mężczyzny Albus, groźnie marszcząc brwi.
-
Zupełnie wyleciało mi z głowy – zarumienił się mężczyzna. – Wszystko przez te
negocjacje.
-
W takim razie lepiej go odnajdźmy! – Lucjusz stanowczo pchnął Blacka w stronę
drzwi i ukradkiem uszczypnął go w bok. – Bądź cicho, bo cię wykastruję – szepnął
mu do ucha.
***
Oczywiście
cała, zaniepokojona gromadka pobiegła najpierw do gabinetu dyrektora. Portrety
i duchy miały ponowną okazję śledzić ich galop przez korytarze Hogwartu. To już
trzeci raz widziały spanikowane stadko, gnające na złamanie karku. Życie w zamku
robiło się coraz ciekawsze, zwykle w czasie wakacji było tu straszliwie nudno.
-
Chyba mi wyskoczy serce – niesamowicie zdyszana Hermiona oparła się o chimerę.
Pierwsza dotarła na miejsce, napędzana wizją przyjaciela w tarapatach, a Harry
miał do nich prawdziwy talent.
-
Złapię je dla ciebie – stwierdził szarmancko równie zmęczony Draco, omal na nią
nie wpadając. Błądził przy tym wzrokiem po jej falujących piersiach, widocznych
w niewielkim dekolcie. Dziewczyna wyglądała niesamowicie powabnie w zwiewnej,
letniej sukience.
-
Zjadłeś na śniadanie coś dziwnego, czy dyrektor poczęstował cię dropsem? –
zapytała zaskoczona jego przyjaznym nastawieniem.
-
To chyba te mugolskie ciuchy, niesamowicie działają na bezbronnych czarodziei –
uśmiechnął się do niej szeroko.
-
Czy ty mnie podrywasz? – Popatrzyła na niego groźnie.
-
Gdzieżbym śmiał – Draco spojrzał na nią niewinnie błękitnymi oczami.
-
Na co czekacie? Właźcie do środka! – Usłyszeli za sobą głos Blacka, któremu
wyrzuty sumienia nie dawały spokoju. Pierwszy wpadł do gabinetu i zatrzymał się
zaraz za progiem z niemądrze otwartą buzią.
-
Czego blokujesz wejście durniu? – Severus wepchnął się za nim w samą porę, by
zobaczyć jak niemożliwie spocony i czerwony z wysiłku Harry wykonuje zręczny
piruet na czubkach palców. – Co ty znowu wyprawiasz przestań! – Gabinet wyglądał
jak pobojowisko, a ponieważ nie było tu zbyt wiele miejsca pląsający chłopak
przy każdym większym zamachu strącał coś na podłogę.
-
Kiedy... nie... mogę... – wystękał i zaczął wyrzucać wysoko nogi, ponieważ
radio zaczęło grać kankana. – Zatrzymajcie to jakoś, tańczę już tu ze dwie
godziny!
-
Podjadałeś cytrynowe dropsy co? – zapytał zrezygnowany Albus, rozglądając się po
okropnym bałaganie. W sumie to była także jego wina, nie powinien zdawać się na
roztrzepanego zwykle Blacka, tylko sam załatwić sprawę. Machnął różdżką i Harry
przestał tańczyć, byłby upadł, gdyby nie ramiona Snape, który natychmiast go złapał
i wziął na ręce. - Zabierz go stąd, musi odpocząć.
-
Uciekajmy zanim się zdenerwuje – szepnął na ucho swojego wybawcy Harry. Severus
nie pytał już o nic więcej tylko pośpiesznie ruszył do drzwi. Skoro mały
twierdził, że trzeba się ewakuować, to na pewno nie mówił tego bezpodstawnie.
Kiedy
tylko wyszli Albus zaczął oceniać straty, a pozostała grupka tylko wzdychała
trzymając się za głowy. Wszędzie walały się porozbijane szczątki cennej porcelany,
postrącane książki i obrazy. Zniszczeniu uległo też kilka artefaktów, w tym
myśloodsiewnia.
-
Nie martw się, pomożemy ci posprzątać – Minerwa poklepała mężczyznę po
ramieniu. Doskonale wiedziała jak się czuje, kilka dni wcześniej przeżywała to
samo.
-
Jestem mistrzem w układaniu puzzli – przytaknął jej z zapałem Draco, który grając
w domu w piłkę, rozbił już niejeden ukochany wazon matki. Do perfekcji opanował
zaklęcie scalające.
-
To miło z waszej strony – zaczął Albus, ale zaraz zbladł wpatrzony w swoje
biurko. – Gdzie moje dziecinki...! – zawył rozdzierająco, padając przed meblem
na kolana. – Zbierałem je od pięćdziesięciu lat! Za tydzień miałem je zabrać na Międzynarodowy Zjazd Dropsomaniaków!
-
Spokojnie, przecież Potter nie mógł ich wszystkich zjeść. – Lucjusz zaczął rozglądać
sie dookoła.
-
Mam! – krzyknęła tryumfalnie Hermiona, ale kiedy przyjrzała się dokładniej półmiskowi
popatrzyła ze współczuciem na dyrektora. – Może pan jednak usiądzie. – Wskazała
na fotel.
-
Pokaż! Co ten dewastator zrobił moim dziecinkom?! – mężczyzna wyrwał naczynie z
jej rąk. Zajrzał do środka i poczerwieniał, jakby miał zaraz dostać ataku
apopleksji. – Moje biedne maleństwa! Ten potwór wlał do nich alkoholu, wszystkie
się rozpuściły! – wyjęczał dramatycznie.
-
Wody? –zaproponowała troskliwie Minerwa.
-
Złapać, związać i do lochu z nim! Zabił moje cudowności! – krzyczał, wymachując
rękami.
-
Albusie nie przesadzaj, nie żyjemy w średniowieczu. Harry na pewno nie chciał tego
zrobić. – Kobieta zaczęła wachlować go podręcznikiem do zielarstwa. –
Przynieście z apteczki jakieś leki na uspokojenie.
***
Severus
słysząc z oddali wrzaski i wycie dyrektora przyspieszył kroku. Dumbledora
niełatwo było wyprowadzić z równowagi, Potter musiał tym razem musiał trafić w
jego czuły punkt. Przytulony ufnie do niego wyglądał niewinnie i słodko jak świeżo wykluty aniołek.
Do jego obowiązku należało jednak przywołanie rozrabiaki do porządku.
-
Dlaczego znowu nie posłuchałeś, miałeś niczego nie dotykać! – Rozpoczął swoje
kazanie.
-
Chciałem tylko popatrzeć, same wyleciały – wymamrotał nieśmiało chłopak, kładąc
głowę na ramieniu profesora. Nie czuł specjalnych wyrzutów sumienia, poza tym
był strasznie zmęczony. Zostawiali go samego na całe godziny, nie pozwalali
samemu wychodzić na zewnątrz jakby był dzieckiem. W końcu miał wakacje, nie miał
zamiaru nudzić się w zamknięciu. Do głosu zaczęła dochodzić jego niepokorna
natura.
-
Powinieneś dostać lanie, ale na to jesteś już za stary – ględził Severus coraz
bardziej denerwując Harrego. Przez całą drogę słuchał w milczeniu kazania na
temat swojej nieodpowiedzialności, gryffońskiej beztroski i braku rozumu. Kiedy
dotarli do łazienki w apartamencie profesora, miał już dość słuchania tych
bzdur. Urządzona w soczystej zieleni i srebrze, bynajmniej nie podziałała na
niego uspokajająco. Został posadzony na skrzyni z ręcznikami, a Snape puścił
wodę do wanny i nalał pachnącego płynu do kąpieli.
-
Wykąp się i do łóżka. - To niewinne z pozoru zdanie przelało czarę goryczy.
Dyrygowano nim jak przedszkolakiem. Nawet ciotka Petunia tak się nie rządziła.
-
Nie mogę, nie mam siły – stanął na chwiejnych nogach, po czym założył ręce na
piersiach z buntowniczą miną. Uniósł dumnie rozczochraną głowę i spojrzał
odważnie prosto w oczy paskudnego nudziarza.
-
Chyba nie chcesz taki spocony iść spać? Twoje ubranie jest całe mokre, możesz
się przeziębić – tłumaczył mu spokojnie mężczyzna, prosząc wszystkie duchy
Hogwartu o świętą cierpliwość.
-
Nie dam rady – wydął usta niczym rozgrymaszona księżniczka. Był ciekaw, kiedy
Snapowi puszczą nerwy. Widział jak w czarnych oczach zapalają się szkarłatne
iskierki. – Chcę śmierdzieć, więc będę śmierdział, jestem już prawie dorosły! –
prychnął i dla podkreślenia swoich słów zaczął tupać nogą.
ulalala, Black i Lucek coraz śmielej sobie pogrywają. Podoba mi się tak parka, są słodcy.
OdpowiedzUsuńAlbus się doigrał w końcu. Jego piękne cuksy zmrawione, młahahahah xD W końcu i jego dopadł porządnicki Harruś ;)
Co do Snapa i Harrego, oni są tacy nieogarnięci. Ciągnie ich do siebie a jednak nic się nie dzieje. Harry się w końcu stawia i dobrze, jako potulny dzieciak wydawał mi się dziwny xD
Czekam na ciąg dalszy
Syriusz i Lucjusz ukradli i zdominowali opowiadanie całkowicie. Są świetni i mam nadzieje że będę razem a nie tylko będziemy ich oglądać... a co ja mówię te sytuacje są wspaniałe.
OdpowiedzUsuńAlbus poczuł na własnej skórze Klątwę Porządnickiego Harrego:) Nieźle. Draco i Hermiona tu jeszcze o nich mało ale mam nadzieję że to rozwiniesz.
Severus i Harry.... oni do siebie po prostu pasują żeby tylko profesor nie był tak uparty. A Harry nie jest jednak taki potulny więc też to duży plus.
Dużo dużo weny i chęci:)
.... Harry poduszka jest tutaj słodki, ale niewątpliwie Sev dostanie prędzej zawału lub namiocika. ;P
OdpowiedzUsuńWENY ^^
Haha xD Nie wiem już z czego bardziej się śmiać! :D
OdpowiedzUsuńCzy z Harry'ego, który prowokuje Snape'a czy z Dyrektora xD
Na brodę Merlina! Harry lepiej unikaj Dropsa przez jakiś czas, a najlepiej do końca życia xD
Rozwalił mnie kompletnie ten rozdział.
A Syriusz i Lucjusz, mhm mhraśna z nich parka:D I zawarli rozejm xDhaha ah ci podstępni Gryffoni :D
Twoja Maru;3
No, no... coś za coś he he. Igraszki z Lucjuszem okazały się ważniejszą kwestią niż taki tam szczegół, jak informacja dla chrześniaka o zmianie miejsca zebrania. Konsekwencje były jakie były i Albus na własnej skórze doświadczył porządkowej natury Harrego. No cóż, ucierpiały dropsy, ale sam był sobie winien idąc na skróty zamiast osobiście przekazać wiadomość. Rozdział świetny i widzę, że pary zostały przydzielone he he. Czekam na kolejny i weny życzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Witam,
OdpowiedzUsuńLucjusz i Black coraz śmielej sobie poczynają, bardzo mi się podobają tak słodko wyglądają... hahha no i samego dyrektora dopadł porządnicki Harry, stracił wszystkie swoje dropsy.... Harry zaczyna się stawiać, dość ciekawie się zapowiada kiedy Snapowi puszczą nerwy...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń