Harry postanowił odwiedzić profesor
McGonagall, skoro powiedziała mu, że może z nią rozmawiać o wszystkim, to dlaczego
miałby nie skorzystać z oferty, w końcu była opiekunką Gryfindoru. Z początku miał zamiar porozmawiać o Snape z chrzestnym, ale widząc jak obaj mężczyźni na siebie
warczą porzucił ten pomysł. Kiedy znalazł się w wieży grzecznie zapukał do drzwi apartamentu.
-
Harry to ty? Wejdź drogi chłopcze i usiądź. – Wskazała na wygodny fotel i
podsunęła mu talerzyk z orzechowymi ciasteczkami.
-
Chciałem zapytać... – zaczął.
-
Chwileczkę – rozległ się dźwięk telefonu, ku zdumieniu chłopaka Minerwa
wyciągnęła z kieszeni elegancka komórkę i odebrała. – Zaczekaj tu na mnie,
muszę porozmawiać z przyjaciółką. – Wyszła na korytarz, zostawiając go samego w
mieszkaniu. To zapłakana Narcyza znowu skarżyła się na imprezującego Lucjusza.
Nie mogła zostawić jej bez kilku słów pociechy.
Harry
z początku siedział bardzo grzecznie, ale po pół godzinie, kiedy zjadł już wszystkie przysmaki zaczął się nudzić. Wyjrzał za drzwi, ale profesorka
zniknęła jak zaczarowana. Skoro jednak kazała mu zaczekać, to chyba miała zamiar
szybko wrócić. Zaczął kręcić się po nieco zakurzonym gabinecie i jak zawsze w takich chwilach włączyła się
mu mentalność domowego robota. Przez
chwilę nawet walczył dzielnie z pokusą, ale szybko doszedł do wniosku, że zakaz Albusa
dotyczył przecież jedynie mieszkania Snapa. W łazience znalazł jakąś ściereczkę
i zaczął sprzątać, pieczołowicie zmywając pył z regałów i szafek. Podśpiewywał sobie pod
nosem, a robota paliła mu się w rękach.
Ze zdumieniem znalazł jeszcze więcej mugolskich sprzętów, ukrytych za
niewielką kotarą. Zafascynował go zwłaszcza laptop i kolekcja płyt.
Zrobił też porządek ze znalezionymi w pudle zdjęciami, wkleił je do
znalezionego w szufladzie pustego albumu. Spędził naprawdę pracowite trzy
godziny, od czasu do czasu robiąc sobie przerwę, na obejrzenie co ciekawszych
fragmentów filmów. Dowiedział się z nich wielu fascynujących rzeczy, że właściwie
o nic już nie musiał pytać Minewry. Wyjście jednak bez pożegnania się z
gospodynią wydało mu się nietaktem.
Tymczasem profesor McGonagall po skończeniu rozmowy
z żoną, włóczącego się nie wiadomo gdzie Malfoya, została wezwana przez dyrektora
na naradę do jego gabinetu. Całkowicie przy tym zapomniała o pozostawionym w
domu chłopaku. Dość długo omawiali wszystkie aspekty zaklęcia, które rzucił na
Pottera niepoprawny Severus. Niestety nie znaleźli jednak żadnego rozwiązania
powstałego problemu. Biedny Harry musiał nadal egzystować jako skrzyżowanie
robota z poduszką.
-
A właściwie, to gdzie się podziewa mój chrześniak? – zapytał na koniec dyskusji Black.
-
Jak wychodziłem brał prysznic – odpowiedział spokojnie Snape.
-
A ty skąd o tym wiesz draniu? Chyba go nie podglądałeś co? – warknął na niego
Syriusz.
-
Nie jestem na twoim poziomie, to ty masz w tym niezłą wprawę - syknął
rozzłoszczony profesor eliksirów. Dobrze pamiętał jak zastał tego kundla na
gapieniu się przez okienko na kąpiącego się Lucjusza. – Słyszałem szum wody.
-
O bogowie – jęknęła Minerwa. – Zupełnie mi wyleciało z głowy, kazałam mu na
siebie zaczekać. – Załamała ręce.
-
Moja droga, nawet tak nie żartuj – westchnął Albus i wziął do ust od razu trzy
dropsy. Nie uśmiechało mu się spędzenie kolejnego popołudnia na odkręcaniu nieziemskich pomysłów dzieciaka.
-
Lepiej tam chodźmy – odezwał się rozsądnie Snape i cala czwórka ruszyła niemal
biegiem przez korytarze Hogwartu. Zaniepokojone portrety obserwowały ten marsz
plotkując zawzięcie. Co też się mogło wydarzyć, że najważniejsze osoby w szkole
pędzą w stronę wieży Gryfindoru z przerażonymi minami? Kiedy weszli zdyszani do
środka odetchnęli z ulgą na widok całego i zdrowego Harrego, siedzącego
spokojnie przy biurku Minerwy. Przed nim leżała duża, czerwona książka.
- Jak się czujesz dziecko? - Zapytał troskliwie Albus, przyglądając się mu
uważnie. – Minerwo bądź tak miła i sprawdź czy wszystko jest w porządku.
-
Dziękuję, świetnie – odpowiedział entuzjastycznie chłopak, miał poczucie dobrze spełnionego obowiązku.
-
No widzicie, nie było powodu panikować. – Machnął beztrosko ręką Black.
-
Poza tym, że powycierał kurze, chyba niczego nie poprzestawiał – odezwała się z
ulgą kobieta. Wszystkim oprócz Snapa poprawiły się humory, najwyraźniej uniknęli
niebezpieczeństwa.
-
Harry, co właściwie robiłeś przez ten czas? - zapytał podejrzliwie Severus,
dobrze znając ciekawską i psotną naturę podopiecznego.
-
Najpierw trochę posprzątałem, potem obejrzałem kilka pouczających filmów, ten
ze studniówki profesor Minerwy był naprawdę zabawny. Nie wiedziałem, że umie
tańczyć kankana, a jak wysoko podnosiła nogi, widać było nawet napis na
podwiązce ,, łap okazję” – zachichotał.
-
Zabierz go stąd natychmiast! – głos McGonagall mógłby zamrozić jezioro.
-
Napiłbym się kakałka – uśmiechnął się do
Snapa chłopak, zupełnie nieświadomy zagrożenia.Widząc, że opiekunka Gryfindoru
ma kamienną twarz postanowił ją rozweselić. – Ślicznie pani wyglądała na tym
zdjęciu z żoną pana Malfoya, wkleiłem go na samym początku. – Otwarł leżący na
biurku album. Wszyscy pochylili się nad nim, zaciekawieni kolejnymi rewelacjami na temat
surowej profesorki, uchodzącej za wyjątkowo zimną i nieprzystępną, mimo, że jej
szare oczy właśnie zaczęły ciskać błyskawice. Rzeczywiście na fotografii widać
było słoneczną plażę, gdzie na kocyku leżała Minewra ubrana w skąpe bikini. Na jej udach siedziała równie oszczędnie
odziana Cyzia z olejkiem do opalania w dłoniach, smarowała pracowicie brzuch
kobiety, gapiąc się jednoznacznie na jej piersi, można było nawet dostrzec
koniuszek języczka, oblizującego kształtne usta.
-
Zamknij buzię tego potwora i zjeżdżajcie stąd! – wrzasnęła McGonagall i walnęła
pięścią o stół. – Wszyscy!
Gromadka
mężczyzn rzuciła się do drzwi, popychając się nawzajem. Żaden nie chciał mieć
do czynienia z wściekłą Minewrą. Harry trzymał się kurczowo szaty Severusa i nieco wystraszony tulił do jego ramienia. Chciał zapytać kobietę o co się gniewa, ale nie miał zbytnio
odwagi. Doszedł jednak do wniosku, że mężczyzna lepiej mu to wytłumaczy.
***
Harry
nie znalazł jednak dogodnej chwili na porozmawianie ze Snapem. Najpierw razem z
Pyłkiem został zagnany do przygotowania obiadu, potem ledwo usiedli na kanapie, kominek
buchnął zielonymi płomieniami i w salonie pojawił się sam Lucjusz Mafloy. Z
gracją wyszedł z rusztu i zmierzył chłopaka z wyniosłą miną, odrzucając do tyłu
piękne, platynowe włosy. Fryzura mężczyzny była równie idealna jak on sam, ani
jedno pasemko nie odstawało w złą stronę.
-
Co tu robi Potter? Strasznie ci się zepsuł gust Sevi. – Wydął blade wargi. - Może trzeba zasponsorować to biedne dziecko?
Jego plebejski wygląd jest obrazą dla Hogwartu!
-
Daj spokój Lucjuszu, opiekuję się nim z polecenia Albusa – odezwał się ugodowo
profesor eliksirów. Nie chciał rozdrażniać blondyna, który był z pewnością
najlepszym towarem jaki opuścił mury tej uczelni. W łóżku nie miał sobie
równych i nieraz dotrzymywał mu towarzystwa w samotne noce. – Harry, może
zaparzysz nam kawy? – zwrócił się Gryfona.
-
Nie sądzę, aby ten pan jej potrzebował i tak już jest wystarczająco pobudzony –
prychnął chłopak, ale posłusznie pomaszerował do kuchni, gdzie trzaskając filiżankami
i talerzykami przygotował poczęstunek. Wrócił w ciągu pięciu minut, postawił na
stole tacę z takim impetem, aż Lucjusz podskoczył na swoim fotelu i puścił rękę
Severusa, po której go właśnie gładził. Dzieciak najwyraźniej zbytnio się tutaj
zadomowił i śmiał stroić fochy, mężczyzna postanowił pokazać mu jego miejsce.
-
Może pójdziesz odwiedzić tego swojego zboczonego chrzestnego? – odezwał się
wyniośle do Harrego. – Ja zajmę się profesorem.
-
Nie ma mowy. – W chłopcu zawrzała krew na widok powłóczystych spojrzeń jakie ten
wybladły arystokrata rzucał Snapowi. - Zrobię to o wiele lepiej od pana, mam już w tym spore doświadczenie. –
Harry nie do końca zdawał sobie sprawę z dwuznaczności swojej wypowiedzi. Dla
podkreślenia, że ma tu większe prawa usiadł na kolanach zdumionego Severusa,
który nie bardzo wiedział jak ma potraktować takie zaborcze zachowanie. Z jednej strony podobało mu się jak od razu wpasował się
plecami w jego tors, zupełnie jakby faktycznie robił to codziennie. Z drugiej widział,
że Malfoy był już na granicy wybuchu i jak tak dalej pójdzie straci dostęp do
jego kuszącego tyłka na długi czas.
-
No powiedz coś, jesteś tu panem domu czy nie? – zirytował się mężczyzna. W
głowie mu się nie mieściło jak ktoś mógł woleć takiego nieopierzonego smarkacza
od gwiazdy jego pokroju. Sev pewnie nie myślał jasno i bał się Albusa. – Niech go
niańczy Minewra, w końcu Gryfindor to jej dom!
-
McGonagall gniewa się na mnie, poza tym
należę do profesora. – Rozpiął koszulkę i z tryumfalnym uśmieszkiem pokazał
wytatuowany na piersi napis - ,,własność Severusa Snapa”.
-
Jestem w ukrytej kamerze? – jęknął zaszokowany Lucjusz. – Zaraz ze stresu
zaczną wypadać mi włosy!
-
Może potrzebują nawozu? – rzucił z psotnym uśmieszkiem Harry i wskazał ukrytą w
rękawie różdżką na niewielką urnę, stojącą za plecami mężczyzny na wysokiej
szafce.
-
Ty obrzydliwy Mugolu! On zrobił na mnie zamach! Moje piękne włosy! – piszczał coraz
cieńszym głosem. – Nienawidzę cię Severusie! Już nigdy się nie
zobaczymy! – Gwałtownie wstał i już po chwili jedynym śladem po nim były plamy
sadzy na podłodze.
-
Byłeś okropnie niegrzeczny dla naszego gościa Harry – westchnął profesor. – Co w
ciebie dzisiaj wstąpiło? – popatrzył w zielone oczy nadal rozjarzone gniewem. –
Należy ci się podwójne la... – Nie udało mu się dokończyć tak pięknie zaczętego
kazania, bo słodkie wargi chłopaka zamknęły mu usta. Smukłe ramiona owinęły się
wokół szyi, a jemu nie pozostało nic innego jak się poddać. Skoro i tak miał
zamiar wyznać swoje grzechy dyrektorowi, to niech chociaż ma o czym opowiadać. Zresztą o tej małej chwili zapomnienia nikt przecież nie musiał się dowiedzieć.
Odwrócił swoje gryfońskie utrapienie do siebie i pogłębił pocałunek. Szybko
obaj zapomnieli o całym świecie, namiętność zupełnie ich pochłonęła. Rozkoszne
doznania, zupełnie nieznane chłopakowi zawróciły mu w głowie do tego stopnia,
że zaczął się ocierać o mężczyznę, niczym spragniony pieszczot kociak. Dopiero gwałtownie
narastający ucisk między udami i dłonie głaszczące jego pośladki, nieco go
otrzeźwiły. Zawstydził się reakcji swojego ciała, po raz pierwszy podniecił się
do tego stopnia pod wpływem innego mężczyzny.
-
Ja... ja... och... – nie mógł z siebie wykrztusić rozsądnego słowa, tym
bardziej że gorejące czarne oczy dosłownie wypalały piętno na jego duszy.
-
Wiem Harry, wiem... Spokojnie ... szsz... ja też. – Równie oszołomiony Severus
przytulił go do swojej piersi. Lubił seks i nigdy go sobie nie odmawiał, ale to
było coś zupełnie innego. Tym razem emocje ogarnęły nie tylko ciało, ale także
dumne i uparte serce. Zapragnął z całej siły zatrzymać tego delikatnego
chłopaka dla siebie. Nie miał tylko pojęcia jak to zrobić, ale przecież nie bez
powodu uważano go za jednego z najinteligentniejszych czarodziei w tym stuleciu.
Musiał się tylko zastanowić i na pewno coś wymyśli.
***
Niezmiernie zły i oburzony na bezczelną
dwójkę, która nie uszanowała jego wspaniałej osoby, Lucjusz podążał szybko korytarzami
Hogwartu. Słyszał za sobą chichoty duchów i portretów, ponieważ oprócz włosów
umazaną miał też całą twarz. Brudny, wyglądający niczym siedem nieszczęść Malfoy
był czymś nieznanym w zamku, wzbudzał więc powszechną ciekawość.
Tak naprawdę, w głębi duszy czuł nie gniew, ale smutek. Zawsze traktował Severusa wyjątkowo, z czego ten nie bardzo zdawał sobie sprawę. Pragnął od niego czegoś więcej niż przygodnego seksu, z początku nawet byli parą, ale nie umiał się powstrzymać od skoków w bok. To prawdopodobnie zraziło do niego dumnego Snapa i bardzo tego żałował. Czasu jednak nie dało się cofnąć. Zagryzł wargi, widok Harrego rozpierającego się na kolanach byłego kochanka dotknął go bardziej niż chciał przyznać. Na widok idącego z naprzeciwka Blacka prychnął i zatrzymał się gwałtownie w miejscu, niczym rasowy rumak.
Tak naprawdę, w głębi duszy czuł nie gniew, ale smutek. Zawsze traktował Severusa wyjątkowo, z czego ten nie bardzo zdawał sobie sprawę. Pragnął od niego czegoś więcej niż przygodnego seksu, z początku nawet byli parą, ale nie umiał się powstrzymać od skoków w bok. To prawdopodobnie zraziło do niego dumnego Snapa i bardzo tego żałował. Czasu jednak nie dało się cofnąć. Zagryzł wargi, widok Harrego rozpierającego się na kolanach byłego kochanka dotknął go bardziej niż chciał przyznać. Na widok idącego z naprzeciwka Blacka prychnął i zatrzymał się gwałtownie w miejscu, niczym rasowy rumak.
-
Hasło do łazienki prefektów! – krzyknął na paskudnego Gryfona, który zawsze gapił
się na niego jak na kawałek szynki.
-
Lu, co ci się stało? – Pogładził splątane, zakurzone włosy mężczyzny. –
Wywróciłeś się w kominku?
-
Nie dotykaj mnie zboczeńcu! Jeszcze mnie czymś zarazisz! – Zadarł nos Malfoy. –
Trzeba być prawdziwym mężczyzną a nie kundlem, żeby doznać tego zaszczytu!
-
A ja niby czym jestem? – zapytał spokojnie Syriusz. W jego głosie słychać było
groźne nutki, czego nie zauważył nadąsany Lucjusz.
-
Jesteś przecież Gryfonem, a u nich zero techniki i ze sprzętem podobno
nieciekawie – skrzywił usta blondyn. Black owszem był przystojny, ale brakowało
mu klasy. Poza tym nie miał zwyczaju zadawać się z wrogim obozem.
-
Oż ty zarozumiały dupku! – warknął mężczyzna, po czym chwycił Malfoya w pasie i
zarzucił go sobie na ramię niczym dywan. – Już ja ci pokażę swój sprzęt!
Jeszcze będziesz prosił na kolanach żebym go użył! – raźno pomaszerował w kierunku
łazienki.
-
Puszczaj chamie! Nie waż się podnieść ręki na większego od ciebie! – darł się
Lucjusz wierzgając nogami, przestał dopiero wtedy, kiedy dostał solidnego klapsa w
tyłek.
-
Czy większego, to się zaraz okaże ślizgoński cukiereczku! – zarechotał,
kopnięciem otworzył drzwi i wszedł ze swoim przeklinającym, seksownym ładunkiem
wprost do basenu. Stanął za plecami mężczyzny w płytkiej, parującej wodzie na
wprost wielkiego lustra wmontowanego w ścianę. Mały delfin w rogu nagle
wypuścił obfity strumień, mocząc ich od stóp do głów. Ubranie przykleiło się do nich
niczym druga skóra. Black objął swoją ofiarę w pasie i przytulił się do jej
pleców, bezczelnie obmacując ładnie zarysowaną klatkę piersiową. Ciekawskie
dłonie podrażniły na moment sutki, by zsunąć się niżej, na coraz lepiej odznaczającego
się członka mężczyzny.
-
Ty świnio jedna! – pisnął Lucjusz, któremu robiło się coraz goręcej. – Gdzie z
tymi łapami?! – Nie miał pojęcia jakim cudem znalazł się w takiej sytuacji.
-
Chrum... chrum... – zachichotał Syriusz i wpił się w smukłą, białą szyję. – Puszczę cię, jeśli naprawdę jesteś większy.
Muszę to jednak dokładnie sprawdzić – zamruczał do czerwonego z wrażenia ucha.
Nie miał zamiaru odstąpić od swojego planu. Malfoy zawsze mu się podobał, wiele
razy marzył o nim w zaciszu sypialni Gryfindoru. Wtedy byli zaprzysięgłymi
wrogami, teraz sprawy miały się zupełnie inaczej. Odkąd go uniewinnili i wrócili
majątek, stanowił niezłą partię. Jego rodzina niczym nie ustępowała rodzinie
Lucjusza.
....................................................................................................................
....................................................................................................................
Mój nieznośny Wen vel Kulek Obrońca vel Mikosław
,,- Najpierw trochę posprzątałam , potem obejrzałem kilka pouczających filmów, ten ze studniówki profesor Minerwy był naprawdę zabawny. '' Nieladnie moja droga. Mam nadzieje, ze zauwazysz blad ^^
OdpowiedzUsuńBlack i Lucjusz sobie poczynaja widze. Szkoda mi troche tego drugiego, ale no.. nie widze ich szczerze razem. (W sensie Lu z Snapem).
Potter..Ciekawe jakie filmy obejrzal u tej profesorki. Jakos tak po powrocie zrobil sie bardzo odwazny i zazdrosny.
,,...i wziął do ust od razu trzy drosy...'' co to sa drosy?
Pozdrawiam
Damiann
Znalazłam te błędy. Dziękuję.
Usuńooooo Harry narozrabial znowu, Biedni nauczyciele, co oni maja z tym Harrym. xD Załatwienie Malfoya było niezłe, zazdrosna poduszka ;)
OdpowiedzUsuńOj Black i Lucek to będą mieli ze sobą i wszyscy inni dodatkowo, dadzą wszystkim popalić, Ale wredoto, żeby tak zakończyć rodział? O, nie ładnie xD
Matko kochana pojechałaś z tym rozdziałem i to nieźle:)
OdpowiedzUsuńHarry jest tu wspaniały a jego zazdrość, mania sprzątanie, ciekawość. Piękne. Pocałunku się nie spodziewałam ale wyszło super. Do tego Lu i Syriusz no może być ciekawie. A gdzie są uczniowie? Harry da im jeszcze pięknie popalić i na to czekam.
Dużo dużo weny i chęci:)
Mrrrrr McGonagall :) Ale z niej babka :P
OdpowiedzUsuńMrrr Sev i Harry jak słodko!!! <3
Syriusz weź przeleć Lucjusza do porządku! <3
Kochanie twój wen jest taki śliczny! :) ... Ale ten jego wzrok xD I ten ząbek! :) Sweet!
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny, Harry i ta jego mentalność domowego robocika... och cudownie, cudownie, on tak się bardzo starał a nikt tego nie docenia... Harry bardzo dobrze, żaden Malfoy nie ma prawa do Snapa....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ha ha, McGonagall popełniła spory błąd pozostawiając Harrego w swoim gabinecie... Co za filmiki ona trzyma u siebie, że Harrego tak ośmieliły, he he. Scena zazdrości Harrego była cudowna...
OdpowiedzUsuńWeny życzę i czekam na next :)
Tyle tu obiecujących par, że nie wiem komu powinnam kibicować w pierwszej kolejności.
OdpowiedzUsuńStudniówka McGonagall musiała być ciekawa :) Teraz już raczej takich pamiątek nie będzie trzymać w gabinecie. Przynajmniej Harry się czegoś nauczył. Z reszty może się szkolić u Snape'a ;)
Gabi
Zgadzam się :3 Też nie wiem już komu kibicować:D
OdpowiedzUsuńAle to nie znaczy, że to źle!~Jest wręcz bajecznie!! Im ich więcej tym lepiej:D
Syri i Lu mhm,, będzie z nimch wybuchowa para tego jestem pewna.
Minerva phi,, hahahahahaxD mało nie spadłam z krzesła:)
Nie mogę się doczekać kolejnej notki;3
Twoja Maru;3