Jeśli są tu jacyś fani Harrego Pottera,
to mam nadzieję, że nie dostaną zawału po przeczytaniu tych głupot. Poza tym to
wszystko wina Mikiego, on mnie do tego sprowokował. Ma na mnie zły wpływ.:))
W tym samym czasie, kiedy połączona zaklęciem para goniła sie po
Hogwarcie, zaniepokojony Black razem z profesor Minerwą zdążali właśnie do
mieszkania Severusa, żywo przy tym dyskutując, które z nich powinno przejąć
opiekę nad Harrym. Kobiecie nie podobała się, żadna z wersji,w jej ocenie chrzestny ojciec był jeszcze
bardziej nieobliczalny od Snape. Prawdę mówiąc wolałaby sama zająć się chłopcem,
który w swoim życiu miał wystarczająco dużo problemów i zasługiwał na odrobinę
spokoju.
- Nie rozumiem, dlaczego nie może zamieszkać u mnie. – Próbował
negocjacji Syriusz, gwałtownie gestykulując i omal przy tym nie rozbijając
okularów Minerwy. – Mój kot nigdy na mnie nie narzekał, zawsze ma pełną miskę,
a jego sierść aż błyszczy. Nawet Albus mówił, że to najładniejszy i najbardziej
zadbany futrzak jakiego widział. – Mężczyzna zezował na kobietę nieco obrażony,
uważał, że zwyczajnie była do niego uprzedzona.
- Bądź rozsądny, Harry to chłopiec nie jakiś zwierzak! – Warknęła w
końcu zniecierpliwiona.
- Zawsze wolałaś Seva, nawet kiedy chodziliśmy do szkoły był twoim oczkiem
w głowie! – rzucił oskarżycielsko.
- Zmiłuj się i zapomnij w końcu o tych dziecinnych kłótniach! Ile lat
będziesz jeszcze dąsał się na niego za to, że zamienił cię w króliczka?
- Zapomniałaś dodać, że był różowy i miał obrożę z napisem ,,kocham
Jamesa”. Wiesz jak długo potem musiałem mu tłumaczyć, że go nie podglądam w
łazience? Nie wspominając o pazurach Lilly na mojej twarzy!
- Syriuszu wydoroślej wreszcie! Od września będziesz uczył dzieci obrony
przed czarna magią, więc zacznij się zachowywać jak na nauczyciela przystało! –
Minerwa nie miała do niego siły, on i Lucjusz Mafloy, to była jej osobista
porażka wychowawcza. Obaj mężczyźni nadal zachowywali się jak nastoletni
chłopcy, kiedy ostatnio widziała się z Narcyzą, kobieta była załamana postępowaniem swojego męża. Spędziły prawie godzinę w kawiarni, popijając owocowe
drinki, a arystokratka wylewała przed nią swoje żale. Swoją drogą nie miała pojęcia
jakim cudem obudziła się na drugi dzień w pokoju hotelowym w samej bieliźnie.
Na stoliku znalazła jedynie elegancką, wyperfumowaną karteczkę w alpejskie
fiołki.
,, To była
szalona noc, nigdy tak dobrze się
nie bawiłam. Powtórzmy to
jeszcze raz. Mężczyźni są przereklamowani”
Twoja Cyzia
Minerwa
nie zdawała sobie sprawy, że stoi na środku korytarza i uśmiecha się, niczym
zakochana nastolatka po pierwszej, niezmiernie udanej randce. Dla Blacka przyzwyczajonego do jej
surowej miny, ciasnego koczka i tradycyjnego kostiumu w szkocka kratę było to
odrobinę za wiele. W końcu McGonagall miała już swoje lata, niemożliwe żeby
znalazł się jakiś amator tej sztywnej, starej panny. Chociaż czas w świecie
czarodziei płynął nieco inaczej, żyli znacznie dłużej niż mugole i o wiele
wolniej się starzeli. Na przykład taki Snape
miał trzydzieści osiem lat, a wyglądał najwyżej na dwudziestopięciolatka,
Minerwie nikt nie dałby więcej niż trzydzieści, może nawet mniej, gdyby zmieniła
nieco styl ubierania się i zachowania. Już miał zapytać się, czy poznała kogoś
nowego kiedy...
- Zatrzymaj się draniu! Wrzucę cię do
największego kotła! – Rozmyślania obojga przerwał wściekły wrzask Severusa.
Usłyszeli najpierw tupot stóp, a potem zza zakrętu wypadł Harry z rozwianym włosem i
schował się za ich plecami.
- Ratunku! Profesor oszalał! – pisnął, zasłaniając
się nimi niczym tarczą. Snape miotający
przekleństwa, z roziskrzonym wzrokiem, powiewający peleryną niczym
skrzydłami nietoperza, wyglądał bardzo
groźnie i interesująco. Władcza natura mężczyzny zawsze mu imponowała i miała w
sobie coś magnetycznego.
- Severusie, natychmiast się uspokój! – Minerwa odważnie
zastąpiła mu drogę. – Przecież to jeszcze dziecko, w dodatku pod naszą opieką!
Harry kochaniutki, możesz do mnie przyjść z każdym problemem – zwróciła sie
łagodnie do chłopaka.
- Jakie dziecko?! Wcielony diabeł, w dodatku bez
odrobiny rozumu! – zawarczał mężczyzna, usiłując dosięgnąć kulącego się przestępcę. –
Zdewastował mój dom!
- Pewnie pomylił tę wilgotną norę ze śmietniskiem
– rzucił, uśmiechając się złośliwie Black. – Odgryzę ci te łapy jak ośmielisz
się dotknąć nimi mojego chrześniaka.
- Zamknij się kundlu, bo tym razem zamienię
cię w coś o wiele paskudniejszego niż ostatnio! – mężczyzna nie znosił tego durnego
Gryfona. Zawsze trochę zazdrościł mu przystojnej twarzy i uroku osobistego,
który przyciągał do niego obie płcie. Ze swoim zgryźliwym charakterem i orlim
nosem, nigdy nie miał takiego powodzenia. – Spróbuj, zamkną cię w schronisku i
uśpią pchlarzu, powinni to zrobić już dawno!
- Panowie, trochę powagi! – jęknęła Minerwa,
chwytając się za głowę. – Zaraz przez was dostane migreny.
- Ciiiszaaa! – rozległ się za ich plecami wzmocniony
zaklęciem okrzyk Albusa pod wpływem którego wszyscy umilkli. – Moi drodzy, może
pójdziemy do apartamentu Severusa i ocenimy straty. Harry to dobre dziecko,
niemożliwe, by aż tak narozrabiał. – Dyrektor położył uspokajająco dłoń na
ramieniu profesora eliksirów.
- Tak... tak... Najwyraźniej jestem złym
śmierciożercą prześladującym biedne maleństwo – rzucił chłodno Snape i ruszył
przodem. Za nim podążała reszta profesorów, rozmawiając ze sobą po cichu, pochód
zamykał Harry, który zaczynał mieć maleńką nadzieję, że tym razem mu się upiecze.
Kiedy
stanęli pośrodku mieszkania, nadal prychającego ze złości Severusa, popatrzyli na niego z kompletnym niezrozumieniem. Wszędzie panował idealny
porządek, w powietrzu unosił się przyjemny zapach dobrych detergentów, sprzęty
lśniły w świetle lamp, wypolerowane na wysoki połysk.
- Zupełnie nie wiem o co ci chodzi? Mieszkasz
niczym w pałacu – pierwsza odezwała się Minerwa. – Biedny Harry się napracował,
a ty najzwyczajniej go nie doceniasz!
- Niesprawiedliwy jak zawsze, nietoperze tak
mają – rzucił słodko Black.
- O co ta cała awantura? – zapytał Albus,
który spodziewał się co najmniej ruin i zgliszczy.
- Potter rzeczywiście miał bardzo pracowity dzień
– Snape otworzył przed nimi swoją garderobę. – To tylko jeden z jego
prześwietnych pomysłów.
- Mój boże! – Wytrzeszczyła oczy McGonagall,
a potem złapała leżącą na komodzie gazetę i zasłoniła nią twarz.
- Na Salazara! – szepnął Albus, szybko wyciągnął
z kieszeni dorodne jabłko i zagryzł na nim zęby.
- W końcu ktoś odkrył twoją prawdziwą naturę
słodziaku. – Black na widok tęczowej garderoby swojego zwykle odzianego na
czarno, ponurego wroga ryknął niepowstrzymanym śmiechem, pomimo ostrzegawczych
znaków pozostałej dwójki. Po chwili chichotali już wszyscy, ocierając płynące
im po twarzach łzy.
- Miło, że moja strata kogoś bawi – odezwał się
chłodno Snape. – Ciekawe czy będzie wam tak samo wesoło na widok mojej
pracowni? Potter zrobił z niej istny labirynt.
- Niedobrze – dyrektor natychmiast przestał
się śmiać.
- Właśnie, bo to oznacza koniec dropsów Hero,
kremu Olśniewająca Ja oraz piwa Oszołom! – oznajmił z satysfakcją profesor
eliksirów.
- Harry idź do swojego pokoju i nie waż się
już niczego tutaj dotykać, my tu postaramy się jakoś zaradzić tej klęsce. – Dla
Albusa brak jego ulubionych słodyczy oznaczał koniec świata, tak samo
zareagowała pozostała dwójka. Zabrali się do pracy, starając się przywrócić
wszystko do pierwotnego stanu, a nie było to wcale łatwe, bo zaklęcia Pottera
okazały się zadziwiająco skuteczne.
Tymczasem
zmartwiony Harry udał się do sypialni, ale nie bardzo rozumiał czym właściwie zawinił.
Postąpił zgodnie ze swoją poduszkowo- robotową naturą, uporządkował świat
profesora, co przecież było jego najważniejszym zadaniem. Zrobiło mu się przykro,
najwyraźniej w jakiś sposób zawiódł Severusa. Poczuł się strasznie zmęczony, samotny i nikomu niepotrzebny. Postanowił odpocząć i spokojnie się nad wszystkim zastanowić, napuścił wody do wanny, po czym zanurzył się w niej po szyję.
Przyrzekł sobie, że następnego dnia zastosuje się do polecenia dyrektora i nie tknie
niczego, co należy do Snapa.
***
Severus,
po zwariowanym, pełnym niespodzianek dniu, siedział na kanapie przed płonącym
kominkiem z kieliszkiem wina w dłoni. Dobre kilka godzin ciężko pracował wraz z
pozostałymi profesorami, aby przywrócić ład w swoim domu. Przez ten czas o
dziwo ani razu nie widział Pottera, słyszał jednak jak się krząta w swojej
sypialni. Doszedł do wniosku, że wystraszony i zawstydzony boi się wyściubić
nosa poza próg. Dla niego oznaczało to chwilę spokoju z ulubioną książką w
dłoni. Ziewnął szeroko, najwyraźniej był bardziej zmęczony niż sądził.
- Profesorze – rozległ się nieśmiały głos. –
Nie mogę zasnąć. – Odwrócił się i zobaczył stojącego w drzwiach salonu Harrego,
ubranego w kusą, zieloną piżamę, za małą na niego o kilka numerów. Najwyraźniej
zaklęcie kurczące nie podziałało jak trzeba, bo koszulka była za krótka i
ukazywała płaski, opalony brzuch chłopaka, natomiast spodnie sięgały zaledwie
poniżej kolan i ciasno opinały się na zgrabnych pośladkach. Szmaragdowe, nie
całkiem przytomne oczy patrzyły na niego błagalnie. W ramionach ściskał
niewielką poduszkę, którą miział się po policzku. Wyglądał strasznie żałośnie i
słodko. Tym ostatnim słowem profesor omal się nie udławił.
- Chodź, nie bój się. – Snapowi niespodziewanie
zrobiło się żal głuptasa. Skinął głową w kierunku fotela naprzeciwko, a chłopak
od razu rozjaśnił się niczym słoneczko. Zamiast jednak usiąść na wskazanym
miejscu, ulokował się obok mężczyzny z nadzwyczaj błogą miną. Położył na jego
kolanach poduszkę, po czym wyciągnął się na kanapie, kładąc na niej głowę.
- Trzeba pogłaskać frędzle – zamruczał cichutko,
wziął rękę zdumionego Severusa i wsunął ją w swoje jak zwykle rozczochrane
włosy. – Można też podrapać i poklepać, to takie
przyjemne.
- Co ty znowu wyprawiasz? – Zaskoczony zachowaniem
Pottera mężczyzna nie wiedział co z tym fantem począć. Już miał zamiar palnąć
mu porządne kazanie na temat niesamowitej głupoty, niestety najpierw spojrzał
na zarumienioną, niewinną twarz Harrego i ostre słowa utknęły mu w gardle.
Bezwiednie zaczął gładzić jego czuprynę, delikatnie rozczesując palcami długie
pasma.
- Mhm... mrr... – Niczym zadowolony kot,
obracał się zgodnie z ruchem pieszczącej go dłoni. Severus miał takie zręczne,
ciepłe palce, zupełnie jakby były stworzone specjalnie dla niego. Robiło mu się
coraz przyjemniej, a powieki stawały się coraz cięższe. Po chwili odszedł w krainę marzeń,
posapując cichutko w poduszkę.
- Harry nie możesz tutaj... Harry? – Profesor
dopiero teraz zorientował się, że mały drań śpi jak zabity. Nie miał sumienia
go budzić, nie był aż takim sadystą jak myślał Black. Poza tym czuł niejakie
wyrzuty sumienia, prawdopodobnie wszystkie problemy były częściowo jego zasługą
i tego durnego zaklęcia. – Albus zrobił
ze mnie gryfońską niańkę. – Nie byłby sobą, gdyby odrobinę nie poutyskiwał pod
nosem. Wziął na ręce nieznośnego Pottera i podążył z
nim do sypialni. Tam delikatnie położył go na łóżku, sam usiadł obok
podziwiając smukłą sylwetkę chłopaka, który natychmiast przekręcił się na
brzuch i podczołgał do niego.
- Sev...? – powiedział miękko imię profesora, po czym złapał go za rękaw.
- Eh ty... dobrze, że nikt mnie nie widzi –
prychnął mężczyzna i zajął miejsce obok. – Tylko na chwilę, poza tym nadal się
na ciebie gniewam – burknął i przymknął oczy.
- Wiem, będę już grzeczny... – wyszeptał ciepłym
głosem chłopak i wtulił się w ramię mężczyzny. To było przecież jego miejsce,
tak przynajmniej podpowiadała mu intuicja. Snape przez kilka minut leżał sztywno jak
drewniana kłoda, ale równy oddech i miarowo bijące serce Harrego podziałało na
niego uspokajająco. Wkrótce spali już obaj, zdrowym, pozbawionym koszmarów snem
co zdarzało im się niezmiernie rzadko. Dwóch rozbitków życiowych znalazło w
swoich objęciach bezpieczną przystań, nawet jeżeli na razie nie zdawali sobie z
tego sprawy.
***
Rankiem
pierwszy obudził się Severus, otworzył zaspane oczy i dosłownie kilka
centymetrów od siebie napotkał słodko zarumienioną od snu twarz chłopaka. Coraz
łatwiej mu przychodziło przyznanie się przed sobą, że Harry, jeśli tylko nie
pyskuje z tą miną gryfońskiego buntownika, potrafi być naprawdę uroczy.
Skierował wzrok nieco niżej i napotkał USTA. Wyglądały na miękkie i delikatne,
a jednocześnie soczyste i kuszące niczym pierwsze, zerwane wczesnym latem
maliny. Oblizał się bezwiednie, po czym przybliżył jeszcze bardziej, poczuł na
swoim policzku ciepły oddech. Chciał odwrócić głowę i nie wiadomo jakim cudem
natrafił na rozchylone wargi. Zamruczał i zaczął je powoli pieścić, wiedział,
że to co robi jest złe, ale nie potrafił się już powstrzymać. Wrażenie było oszałamiające,
rozkoszne i niewinne niczym powiew wiosennego wietrzyka na nagiej skórze. Harry
poddawał się mu ulegle, bynajmniej nie protestując, zacisnął jedynie na jego ramionach palce. Pocałunek z sekundy na sekundę stawał się coraz
bardziej namiętny. Nagle zielone, lekko zamglone oczy otworzyły się, a źrenice
gwałtownie rozszerzyły, co nieco otrzeźwiło Severusa.
- Przepraszam... nie powinienem... to był
impuls... – odskoczył gwałtownie do tyłu, to samo zrobił zawstydzony do granic
możliwości chłopak.
- To ja przepraszam... – pisnął, złapał
leżące na krześle ubranie i umknął do łazienki. Tam włożył od razu głowę pod
kran i puścił zimną wodę. Nie mógł uwierzyć w swoje zachowanie. Właśnie oddał
swój pierwszy, prawdziwy pocałunek złośliwemu profesorowi od eliksirów.
Tego z Cho Chang nie liczył, to była zwykła wymiana śliny, zresztą obrzydliwa i
kompletnie nieudana. Tym razem było jak w romantycznym filmie słyszał anielską
muzykę, poczuł tęczowy zawrót głowy, a serce zatańczyło w rytmie walca. Nie
miał jednak pojęcia jak on teraz spojrzy Snapowi w oczy, pewnie umrze przy tym ze
wstydu. Może opiekunka Gryfindoru mogłaby mu coś doradzić? W końcu powiedziała,
że może do niej przyjść z każdym problemem. Zaczął się szybko ubierać, nasłuchując
odgłosów z mieszkania. Wkrótce dobiegło go trzaśnięcie drzwiami, co niewątpliwie oznaczało,
że Severus wyszedł z domu.
Tymczasem
profesor szedł korytarzem, trzymając się za nadal szalejące z emocji serce.
Dotykał przy tym co chwilę wąskich warg, a jego zwykle blada twarz robiła się coraz
bardziej czerwona. Dzisiaj nadszedł ten dzień, którego zawsze się obawiał.
Oszalał i nic nie mogło go uratować, a wszystko za sprawą małego, upierdliwego
Gryfona o szmaragdowych niczym morska toń oczach i zbyt kuszących ustach. Zmolestował
swojego śpiącego ucznia i musiał poddać się do dymisji, najlepiej natychmiast.
Nie miał tylko pojęcia, jak o tym wszystkim opowie Albusowi, który mu zaufał i
powierzył odpowiedzialne zadanie czuwania nad Wybrańcem. Zatrzymał się i klepnął w głowę, jakby chciał
tym gestem uporządkować zburzony przez Harrego ład. Jeden niewinny całus
zupełnie zachwiał jego światem.
- Wstrząsasz przed użyciem? – usłyszał rozbawiony
głos Blacka. – Słusznie, zawsze wiedziałem, że coś z tobą nie tak. – Zrobił na
czole wymowne kółko.
- Czy to aż tak widać? – Snape wbił w niego
oszołomiony wzrok, zamiast mózgu miał w tej chwili jakiś dziwny, galaretowaty twór,
który ciągle odtwarzał tą samą scenę. Scenę zakazanego pocałunku.
- Przyznajesz, że jesteś stuknięty? – Syriusz przez chwilę gapił się na niego z otwartymi ze zdumienia ustami. Świat najwyraźniej się walił, albo nadal śnił. Ohydny Ślizgon po raz pierwszy w życiu przyznał mu rację. Miał malinowe policzki i błyszczące oczy. - Sev, może ty jesteś chory? – zapytał wbrew sobie. W końcu mieli być jednak kolegami z pracy, a piwo Nietoperza należało do najlepszych na świecie.
- Przyznajesz, że jesteś stuknięty? – Syriusz przez chwilę gapił się na niego z otwartymi ze zdumienia ustami. Świat najwyraźniej się walił, albo nadal śnił. Ohydny Ślizgon po raz pierwszy w życiu przyznał mu rację. Miał malinowe policzki i błyszczące oczy. - Sev, może ty jesteś chory? – zapytał wbrew sobie. W końcu mieli być jednak kolegami z pracy, a piwo Nietoperza należało do najlepszych na świecie.
- Grypa... tak grypa... – Snape odwrócił się
i trzymając ściany podążył w kierunku gabinetu Albusa, ścigany wzrokiem Blacka,
który właśnie zaskakując samego siebie zastanawiał się, czy nie powinien go jednak
odprowadzić.
Uaaa to się porobiło. Haha, Harry narozrabiał, ale jak wiadomo nikt nie umie się na niego długo gniewać, nawet sam Severus Snape postrach Hogwartu :D
OdpowiedzUsuńAwww tak słodko....!!! Harry w za małej piżamce, śpi na kolanach profesora.
Całus,, a racze pocałunek... O_O o kobieto.,, ja też tak chce xD
Pięknie rozdział. Zdziwiona mina Syriusza, myśli Sev'a że zwariował haha :) Świetne:D
Twoja Maru;3
Hahahaha, Harry narozrabiał. Piwo oszołom? Chyba moja ulubiona nazwa :)
OdpowiedzUsuńSnapuś się nam zakochał, a Harry to i nie lepszy. Ciągnie ich do siebie oj ciągnie. Jednak największe zaskoczenie dnia to?
Minerwa i Narcyza! No ja nie wierzę, musiały nieźle zabalować!
Ty to lepiej ogranicz rozmowy z Miki co?:D na mnie złego wpływu to jeszcze nie ma:D chyba ;P
Eh TY! :D
Się porobiło he he :) No wspomnienie McGonagall o upojnej nocy z Narcyzą mnie nieźle rozbawiło (^^) Severusa i Harrego coś do siebie ciągnie niczym siła grawitacji czego dowodem był wspólny wieczór i poranek - bardzo urocze wręcz ^^. Też mi się podobała nazwa piwa :D porządki Harrego wprowadziły lekki zamęt, ale profesorowie mieli sporą motywację...
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał i pomimo tego, że lubię serię książek o Potterze, fajnie jest czasem przeczytać tak szalone wariacje :) Dziękuję. Weny Ci życzę i pozdrawiam.
Tak, tak, tak... Moja wina.. moja PRZEOGROMNA wina... haha
OdpowiedzUsuńNie no, rozdzialik jest przecudowny. Kocham to opko (jak każde twoje bo jestem fanem przez duże F) Ale poduszka jest genialna. Zacznę może po kolei:
1. Romans z Nazcyzą Malfoy a.k.a. Cyzia. Bezbłędny. Oj wiedziałem że ułożone wiedźmy mają niepoukładane w głowie.. haha
2. Biedny Harry.. tak się napracował... ( co z tego że wyrzucił wszystkie magazyny PLAYWIZARD z rozbieraną sesją m.in. Bellatrix, kondomy, a szaty Snape'a wyglądają jakby na nie z radością zrzygał się jednorożec...) Troszeczkę miłości powinien okazać poduszeczce.. (Dumbledore ma odwyk od narkotyzowania się dropsami..)
3. Mizianie poduszeczka było B.O.S.K.I.E (Bardzo orzeźwiające super kochane i ekstra!) Harry w za małej piżamce to po prostu cudeńko.... mrrr... Chodź taka mała moja dygresja się pojawia czy Snape to pedofil..
4. Buziaczek był mega uroczy, Seviś chce Harrego jednak udaje że jest twardy... haha.. twardy...
Na Sam koniec przyznaję się z ręką na sercu do złego wpływu na Stregunię.
Twój Sama-Wiesz-Kto
♥♦♣♠
Piękne. Nie wiem czemu się tak obawiasz.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł Nrcyzy i Minewry. Tego jeszcze nigdy nie czytałaś. Syriusz jak zwykle nadpobudliwy ale nie mogło być inaczej. Taki pocałunek od razu poprawił mi nastrój. Było słodko i jak najbardziej naturalnie. Severus tracący zmysły oby tak dalej bo z tego niezłe rzeczy jeszcze wyjdą. No i uroczy Harry który nie do końca wie jak się zachować. To coś co lubię najbardziej.
Już czekam na kolejną notkę
Dużo dużo weny i chęci:)
SWEET!!! <3 Haha ^^ Słodkie, Snarry jest kochane! :) ...ja się zastanawiam ile ci jeszcze pomysłów zostało! :)
OdpowiedzUsuńPomysły są jak stonka ziemniaczana. Kiedy wydaje ci się, że wyzbierałaś już wszystkie, pasiaste robaczki, odkrywasz kolejny liść, a tam siedzi cała gromada uśmiechniętych mordek i piszczy - Weź mnie! Nie bo mnie! :))
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńhahha rozdział świetny, Harry narozrabiał, ale on tak bardzo się starał... piwo oszołom niezła nazwa, rozdział słodki, taki ach, aż ma się uśmiech na twarzy...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia