Następnego dnia Przemko wstał bardzo
wcześnie, ponieważ miał do załatwienia wiele zaległych spraw. Chciał udać się do pałacu
i jakoś ogarnąć te najważniejsze. Ostatnio ministrowie ciągle narzekali, że poświęca im zbyt mało czasu. Niestety Kacper obudził się chwilę po nim i
już zaczął kręcić się w kuchni, przygotowując śniadanie. Udało mu się nawet złapać go kilka razy i
wyłudzić parę słodkich pocałunków.
- Kochanie,
muszę iść do pracy. Powinniśmy odłożyć trochę talarów na zimę –odezwał się z uśmiechem do męża.
Zaczął się pakować, zabrał lutnię i kilka kanapek na drogę. Nie lubił okłamywać
chłopaka, ale jakoś nie mógł zebrać się na odwagę i wyznać mu prawdy. Bał się,
że może zostać odtrącony, dobrze znał jego upór i dumę.
- Dobrze, ja popracuje w gospodarstwie. Słyszę jak Mućka zaczyna porykiwać w obórce – musnął
ustami jego policzek. Coś w twarzy Przemka go zaniepokoiło. Nie patrzył mu w oczy
kiedy mówił, jakby się czegoś obawiał. Poczekał aż wyjdzie, wypuścił zwierzaki
do ogródka i skradając się ruszył za mężczyzną. Najwyraźniej ten drań miał coś
na sumieniu, bo co chwilę oglądał się za siebie.
Przemko zauważył śledzącego go Kacpra, musiał więc zrezygnować ze swoich planów. Zamiast do zamku pomaszerował do gospody. Był dzień targowy, w miasteczku
aż roiło się od kupców i wieśniaków próbujących zarobić kilka talarów. Usiadł w
kącie, wyciągnął lutnię, a potem zaczął grać skoczne melodie, przytupując nogą do rytmu. Wszyscy
go tu znali i chętnie słuchali jego piosenek. Zawsze miał dla nich jakąś nową
opowieść czy balladę. Zaraz postawiono przed nim dzban wina i półmisek z
pachnącą czosnkiem kiełbasą. Posługaczki oraz atrakcyjna karczmarka nie
spuszczały z niego wzroku. Jedna z kobiet usiadła mu na kolanach, a dwie inne
szczerzyły zęby, prężąc dumnie piersi, doskonale widoczne w kusych gorsecikach.
Po kwadransie mężczyzna zapomniał o gnębiących go problemach, bawił się razem z
gośćmi i obejmował w talii piszczącą z radości dziewkę, oczywiście tylko po to,
aby nie spadła na podłogę. Taki właśnie obrazek zobaczył przez okno Kacper i
krew zaszumiała mu w uszach. Świat poczerwieniał, a mgła zazdrości i gniewu
przysłoniła mu oczy, nie mówiąc już o rozsądku. Wpadł do środka niczym małe
tornado, roztrącając biesiadników.
- Złaź stąd,
ty złodziejko z wielkim zadem! – złapał za dzbanek z winem, po czym wylał go
siedzącej na kolanach męża dziewczynie na głowę. Przerażona furią w jego oczach
padła na kolana i wczołgała się pod stół.
- Spokojnie
kochanie, ja tu tylko pracuję. – Podniósł w obronnym geście ręce Przemko. Kacper,
taki wściekły z roziskrzonymi oczami i rozwianymi włosami wyglądał niesłychanie
pociągająco. A te rozchylone, różowe usta…
- Pracujesz?! – wysyczał chłopak i wziął się pod boki. – Chyba kpisz draniu?! Obmacywanie
dziewek nazywasz pracą?! – Porwał ze stołu mokrą ścierkę i strzelił nią barda w
głowę.
- Ale twój
mąż ma charakterek – zachichotał ktoś z tłumu. – Czy w łóżku też jest taki
ognisty?
- Milcz
baranie! – warknął do żartownisia Kacper, nie zaprzestając celnych ciosów mokrą
szmatą.
- Skarbie,
czy to nie ty mi zrobiłeś wczoraj wykład na temat mojej przesadnej zazdrości i
prostactwa? – Przemko usiłował złapać narzędzie tortur, ale nie bardzo mu to
wychodziło. Chłopak był bardzo zwinny i miał niezłego cela.
- Śmiesz mi
robić wymówki?! – skoczył z rozpędu na niespodziewającego się takiego ataku
męża, który zatoczył się do tyłu. Na szczęście złapał go w ramiona zanim
zdążyli obaj upaść, podniósł do góry, zarzucił na ramię niczym worek mąki i przy gorących wiwatach podchmielonych gości wyniósł z karczmy. – Aa..! Śmieciu, karczemny podrywaczu! – darł się na
całą okolicę książę. Kopał przy tym nogami oraz bębnił pięściami o plecy barda
aż dudniło.
- Czy to o
takim poziomie kultury wczoraj mówiłeś? – Dolewał przysłowiowej oliwy do ognia
Przemko i dzielnie maszerował z rozwrzeszczanym mężem przez miasteczko.
- Nienawidzę
cię, zabierz ode mnie te łapy! Nie wiadomo ile wszy miała ta dziewka! –
Próbował ugryźć mężczyznę, ale niezbyt mu to wychodziło. Nawet nie zauważył
kiedy znaleźli się na polnej drodze prowadzącej do ich domu. W końcu udało mu
się złapać za pasek od spodni i wbić ostre ząbki w plecy barda.
- Ożesz ty! – Mężczyzna nie spodziewał się takiego ataku, poskoczył, poślizgnął się na trawie i padł jak
długi, pociągając za sobą chłopaka. Zaraz potem obaj zaczęli turlać się z górki
w dół. Bard nie puścił jednak prychającego gryzonia, kiedy się zatrzymali
przygniótł go swoim ciężarem do ziemi. – Przeproś! - Zażądał, unieruchamiając
mu ręce nad głową.
- Prędzej
zacznę śpiewać! – warknął nieprzyjaźnie Kacper i w tym momencie został tak namiętnie
pocałowany, że zaparło mu dech w piersiach.
- Trzymam
cię za słowo kochanie – mężczyzna otarł się o niego lubieżnie. Właściwie,
dlaczego by sobie nie mieli trochę pofiglować w wysokiej trawie. Ścieżka prowadziła
przez rozległą, mało uczęszczaną łąkę i niewielki, brzozowy zagajnik. Mało kto
tędy chodził, ich chata stała nieco na uboczu.
- Świntuch –
pisnął zawstydzony chłopak, kiedy ciepły język zaczął błądzić po jego szyi. –
Jest środek dnia! – Próbował się uwolnić od paskudnego natręta, którego duże
dłonie zakradały się właśnie pod jego koszulę. Guziki rozpięły się jak
zaczarowane, ukazując gładką skórę.
- Tym
lepiej, dokładnie cię sobie pooglądam. Ostatnio było dość ciemno – zachichotał bard.
– Mniam… - wziął do ust sterczący sutek, a biedny Kacper wciągnął głośno
powietrze. – Chętnie posłucham jak śpiewasz skarbie. – Zręczne palce zabrały się
za ściąganie spodni, a usta wyznaczały
gorące ścieżki na ciele wijącego się chłopaka.
- W życiu
się nie doczekasz! – fuknął mały uparciuch. Nie docenił swojego przeciwnika, natychmiast
został obrócony na brzuch, a pantalony odrzucone daleko pod krzak jałowca. – Co
ty wyprawiasz?! – zaczerwienił się gwałtownie. Ta pozycja wydała mu się
niesamowicie wyzywająca, klęczał z wypiętym tyłkiem z twarzą wtuloną w polne
rumianki.
- Już obmyślasz
piosenkę? - Zapytał uprzejmie Przemko, po czym włożył ruchliwy organ w drgającą
w oczekiwaniu dziurkę i zaczął namiętne harce.
- Zapomnij! –
sapnął zadziornie Kacper, choć uda zaczęły mu się trząść i same, bez udziału
jego woli rozsunęły się szeroko, ułatwiając bardowi zadanie.
- Podpowiem
ci słowa – wymruczał gorąco mężczyzna. – Zaczynają się od… ,,przepraszam…” , a
refren brzmi ,,przeleć mnie…” – Jedna z jego rąk powędrowała do przodu i
zaczęła pieścić nabrzmiałego penisa Kacpra.
- Cholera…
to nieuczciwe… - pisnął żałośnie chłopak i mocniej wypiął tyłek. Czuł, że
cały płonie, a rozkosz obmywa go odbierającymi rozum, ognistymi falami. Już po
chwili cały był pożądaniem, topił się jak świeże masło w rękach tego łobuza. –
P… przepraszam – wyjąkał z trudem. – Weź mnie, p… proszę!
- Już
dobrze. – Mężczyzna wbił się w to chętne, piękne ciało jednym ruchem. Nie
potrafiłby odmówić temu błagalnemu skomleniu. – A teraz zaśpiewasz! – Celnie zaczął
uderzać w prostatę, która posłała chłopaka wprost do nieba. Rozkosz jaką odczuwał,
była wprost powalająca. Poddał się ulegle odwiecznemu rytmowi, zupełnie już nad sobą nie
panując.
- Aa… aaa…!
- zakwilił, a jego świat rozpadł się na milion kawałków. Po chwili dołączył do
niego Przemko, mrucząc z przyjemności swoim niskim głosem. Jeszcze kilka spazmatycznych
ruchów i padli na aksamitną trawę. Mężczyzna przytulił, nadal drżącego chłopaka
i nakrył ich obu jego koszulą.
- To była
bardzo piękna pieśń, kochanie – szepnął do ucha
Kacpra, który natychmiast spłonął ciemnym rumieńcem. – Mam nadzieję, że
będę jej słuchał każdej nocy.
- Nie mam
pojęcia o czym mówisz. – Chłopak wtulił się w silne ciało męża. Schował twarz
na jego ramieniu, by ukryć swoje zawstydzenie. Nie miał pojęcia, dlaczego zawsze
ulegał temu grajkowi, jakby silna wola i rozsądek kompletnie go przy nim
opuszczały. Czyżby naprawdę kochał tego mężczyznę? Czyżby to dziwne, drżące
uczucie w jego sercu było miłością?
***
Gdy późnym rankiem wstał z łóżka Przemka już nie było w domu. Tym
razem nie miał zamiaru go śledzić, poprzedniego dnia nauczył się kilku rzeczy.
Między innymi tego, że wierności nie da się wymusić. Powinien po prostu zaufać
mężowi w tej sprawie. W gospodarstwie nawarstwiło się wiele robót do wykonania.
Na codziennych czynnościach zastało go południe. Kiedy mył się w
strumieniu, mając zamiar zabrać się potem za gotowanie posiłku, podeszła do
niego zanana mu z widzenia wieśniaczka. Mieszkała niedaleko, w pobliżu rzeki.
- Panie
Kacprze, nie chciałby pan zarobić? Moja córka jest pokojową w zamku i złamała
nogę. Potrzebuje kogoś, kto ją zastąpi na jakiś czas. Praca nie jest zbyt ciężka
i dobrze płatna. – Od razu przystąpiła do rzeczy. – Pomyślałam o panu, bo wiem,
że potrafi pan czytać i pisać. Niewiele osób w miasteczku spełnia ten warunek.
- To miło z
pani strony, pójdę tam i zapytam. Zimą przydadzą się odłożone pieniądze. – podziękował serdecznie kobiecie. W sumie, to chętnie zobaczy zamek
sławnego króla Drozdobrodego. Nie sądził by ktokolwiek poznał w nim dumnego,
humorzastego księcia. Ubrał się skromnie w prostą, białą koszulę i dopasowane, lniane
spodnie, zaczesał długie włosy z jednej strony na twarz, po czym ruszył w
drogę. Nie miał zamiaru pytać męża o pozwolenie, bo ten zazdrośnik jeszcze zabroniłby mu pracować, a przecież potrzebowali talarów. Kiedy dotarł do zamku, w
bramie został zatrzymany przez straże, ale wytłumaczył po co przyszedł i bez
problemów wpuścili go do środka. Ruszył na poszukiwanie ochmistrzyni do której
miał się zgłosić. Gdy przechodził przez dziedziniec, z ogrodu obok, usłyszał
znajomy głos. Wspiął się na niezbyt wysoki mur i zerknął ciekawie. Bokiem do
niego w pobliżu eleganckiej, marmurowej fontanny stał nie kto inny, ale jego mąż, którego
z trudem rozpoznał w bogato odzianym mężczyźnie. Usiadł i nastawił uszu.
- Wasza wysokość,
musisz skończyć z tą maskaradą, potrzebujemy cię tutaj – tłumaczył mu siwowłosy
dworzanin. – Twój małżonek też powinien wreszcie się pokazać, krążą o was coraz
dziwniejsze plotki.
- Wiem, ale
to nie takie proste. Niepotrzebnie go okłamałem i teraz boję się jak zareaguje na
prawdę. Jest strasznie porywczy i uparty – westchnął Przemko alias Drozdobrody.
- Obaj
zachowujecie się dziecinnie, a państwo na tym cierpi – odezwał się surowo
staruszek. – Zawsze myślałem Wasza Wysokość, że wychowałem mężczyznę nie mięczaka!
- Dobrze już
dobrze, idę mu powiedzieć. – Król nie bardzo miał ochotę na konfrontację z mężem.
Dopiero co się pogodzili, a tu szykowała się nowa awantura. – Przygotuj lepiej
ziołowe okłady na siniaki, mogą się przydać.
- Ty
tchórzu, żadne okłady ci nie pomogą jak cię dopadnę! – warknął z muru Kacper i zeskoczył
na ziemię, tuż przed nosem pobladłego Przemysława.
- Skarbie –
jęknął przestraszony nie na żarty mężczyzna i padł przed chłopakiem na kolana. –
Wybacz, wiem, że to było głupie, ale inaczej nigdy byś się nie zgodził za mnie
wyjść. Skorzystałem tylko z nadarzającej się okazji. – Nie musiał
przecież wiedzieć, że planował małą zemstę za złe traktowanie oraz kpiny. Kochał
go z całej duszy i nie wyobrażał sobie, co by było, gdyby go opuścił. – Poza tym
tu będzie nam wygodniej, niż w chacie.
- W tamtym
małym domku, spędziłem najpiękniejsze chwile swojego życia głuptasie. –
Uśmiechnął się promiennie książę. – Nie sądzę by jakikolwiek pałac, miał coś więcej do
zaoferowania. A za te kłamstwa znajdzie się na pewno jakaś kara – mrugnął do
niego z psotnym błyskiem w oku.
...............................................................................................................
KONIEC
O tak bardzo mnie się podobało to zakończenie <3 Naprawdę słodkie.
OdpowiedzUsuńDziewczyno piszesz naprawdę świetnie i uwielbiam Twoje opo i pomysły
Fajnie zakończyłaś to opowiadanie :) Cud miód i orzeszki!
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się koniec opowiadania. Kacper dużo zrozumiał i to dobrze:) Przemko świetnie zapanował nad rozpieszczonym księciem, ale wszystkie niepowodzenia zostały mu wynagrodzone.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co wymyślisz teraz.
Dużo dużo weny i chęci:)
Buuu jak to koniec? Tak szybko to zleciało i to miłe wpomnienia każdego rozdziału.
OdpowiedzUsuńCudownie. Mam nadzieje, że pojawi się coś nowego
Jaka szkoda, że już się skończyło...Mam nadzieję, że kolejna bajka będzie równie fajna. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHaha, obaj mają bojowe charakterki... :) Nie dziwię się, że byli zazdrośni:)
OdpowiedzUsuńNa targowisku tyle mężczyzn się łasiło do księcia,, :) haha
A Przemko? haha ta dziewka na jego kolanach,,,, brawo Kacper <3
Bzykanko w trawie ? haha :) Ładne przeprosiny ;)
I sprawa się wyjaśniła, Kacper przez przypadek się wszystkiego dowiedział haha aż się boję myśleć jaką to karę wymyśli dla niego Rafał :)
Niestety tego się już nie dowiem :( Będę tęsknić za tym opowiadankiem :3
Twoja Maru;3
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniałe zakończenie tej bajki.... Kacper zazdrosny.... tak łatwo dał się za uwarzyć Przemko.... a ta akcja w zamku jak poznał prawdę.... boska.... no i tak jak sam powiedział, najlepsze chwile przeżył właśnie w tej chatce....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
To było genialne, ale żełuje, że to już koniec i nie dowiemy się jaką kare nasz książę mu zafundował
OdpowiedzUsuń^,^
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, trochę niedosytu czuje, obydwaj są bardzo porywczy, Kacper pokazał w tej karczmie swoją zazdrosną stronę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka