Lampa Aladyna czyli Al i Jasmin w tarapatach VII
Uczta weselna była naprawdę wspaniała. Sułtan stanął na
wysokości zadania i nie poskąpił złota. Uginające się pod jadłem i napitkiem
stoły rozstawiono nie tylko w pałacu, ale i wzdłuż ulic i placów. Każdy
mieszkaniec Bagdadu mógł się posilić i napić za zdrowie młodej pa.. znaczy triady.
W przestronnej
sali biesiadnej, przystrojonej girlandami z kwiatów, doskonale się bawiono.
Dżin z szerokim uśmiechem na twarzy siedział po prawej stronie władcy. Po obu
bokach miał swoich, już na zawsze, chłopców. Wezyr oczywiście usadowił się po
lewej i nie przestawał usługiwać z kwaśną miną swojemu panu, który nie
szczędził mu dwuznacznych pochwał i aluzji. Biedak wielokrotnie to czerwieniał,
to bladł na twarzy, mając ochotę wpełznąć pod stół.
- Dżafar
chyba wyjątkowo dobrze się sprawował – Jasmin wodził wzrokiem od ojca do
zmieszanego coraz bardziej mężczyzny, którego nie było przecież łatwo zbić z
tropu. – Nie odrywasz od niego oczu. – Po tej uwadze zarumienił się również i Hassan,
który palnął zaraz bez zastanowienia.
- Zrobił mi
niesamowitego loda, nigdy nie zapomnę jego smaku. – Jego mina wyrażała czysty
błogostan.
- Nie miałem
pojęcia, ze nasz wezyr jest takim dobrym cukiernikiem. – Niewinny Jasmin nie
miał pojęcia, dlaczego obaj mężczyźni tak nagle się speszyli i ukryli twarze za
kielichami z winem.
- Taa… -
Sułtan był już lekko podchmielony i nie bardzo panował nad swoim językiem. Nie
zwracał też specjalnie uwagi na otoczenie. – Prawie cały czas jęcz… e…
mlaskałem z zachwytu.
- Może
ciasteczko?- powiedział słabym głosem Dżafar i podał wszystkim tacę z łakociami,
mając nadzieję, że w końcu się zamkną, a przynajmniej zmienią temat. Na samo
wspomnienie, co wyprawiał poprzedniego dnia, robiło mu się jakoś dziwnie miękko
i gorąco.
Tymczasem nasi chłopcy zachowywali się jeszcze dziwniej niż Hassan i wezyr.
Niby jedli spokojnie spóźniony obiad, postukując srebrnymi sztućcami i
prowadząc kulturalną rozmowę, ale co chwilę podskakiwali z cichym piskiem,
którego najwyraźniej nie mogli opanować. Rzucali przy tym na siebie i
wszystkich wokół podejrzliwe spojrzenia. Dworzanie mieli niezłą zabawę
obserwując i komentując, co się dzieje. Jeśli Hassana rozumieli doskonale, bo,
w przeciwieństwie do młodego księcia, wiedzieli, o jakiego loda mu chodziło, to
zachowania trójki nowożeńców nie mogli rozgryźć. Wiercili się, zmieniali
kolorki, zagryzali wargi, zupełnie jakby coś kąsało ich w zgrabne tyłeczki. Nic
jednak nie działo się takiego, czym można by było wytłumaczyć ich niepokój. A
może po prostu nie mogli się doczekać nocy poślubnej?
Aladyn był naprawdę głodny - oficjalne uroczystości trwały od rana i ostatnio
miał w ustach śniadanie. Nie czuł się zbyt komfortowo w obecności tylu ludzi,
obserwujących każdy jego gest. Mimo że stół był obficie zastawiony, on włożył
do ust dopiero kilka kęsów. Co prawda Eblis wiele go nauczył o właściwym
zachowaniu, ale gdzieś w środku był nadal tym samym Alem – złodziejem i sierotą
z Bagdadu. W dodatku, kiedy sięgał po pieczeń, poczuł jak czyjeś zwinne palce
zaciskają się na jego pośladku. Odwrócił się, ale nikogo nie zauważył. Napotkał
jedynie równie speszone spojrzenie Jasmina. A więc to ten mały drań zabawiał
się jego kosztem.
- Ejże,
poczekaj z tym do nocy poślubnej! – Pociągnął go za warkocz.
- To ty się
uspokój i przestań mnie macać po udzie! – prychnął w odpowiedzi książę.
- Nie
dotknąłem cię…
- Akurat ci uwierzę… Trzymaj łapy przy sobie i nie zwalaj winy na mnie!
- Akurat ci uwierzę… Trzymaj łapy przy sobie i nie zwalaj winy na mnie!
- Chyba, że…
Obaj chłopcy
jak na komendę popatrzyli oskarżycielsko na dżina, który z najniewinniejszą
miną ogryzał udko z kurczaka. Zamrugał długimi rzęsami, jakby nie miał
najmniejszego pojęcia, o co chodzi. Zdradziły go oczy, nadmiernie błyszczące i
pełne złotych iskierek.
- Jesteśmy na
uczcie, świntuchu! – wrzasnęli na niego z dwóch stron.
- Niby jak?
Przecież jem. – Rzeczywiście obie ręce miał zajęte. Chłopcy nie mogli się do
niczego przyczepić i wzruszyli tylko ramionami, przysięgając sobie w duchu, że
złapią go na gorącym uczynku. Byli przekonani o jego winie, ale nie mogli mu
niczego udowodnić. Zapomnieli o jednym, drobnym szczególe…
Na chwilę zapanował względny spokój i mogli się w spokoju najeść. Po jakimś jednak czasie zabawa zaczęła się od nowa. Jeszcze kilka razy poczuli, jak utalentowane palce spacerują po ich ciele, wyznaczając ogniste, drżące szlaki. Wkradały się pod koszulki, drażniąc wrażliwe sutki, głaszcząc napięte brzuchy, na szczęście omijając z daleka spodnie i miejsce, które najbardziej domagało się dotyku. Nie udało im się dostrzec winowajcy, za to obaj dorobili się erekcji i ukradkiem zaciskali uda pod stołem.
Na chwilę zapanował względny spokój i mogli się w spokoju najeść. Po jakimś jednak czasie zabawa zaczęła się od nowa. Jeszcze kilka razy poczuli, jak utalentowane palce spacerują po ich ciele, wyznaczając ogniste, drżące szlaki. Wkradały się pod koszulki, drażniąc wrażliwe sutki, głaszcząc napięte brzuchy, na szczęście omijając z daleka spodnie i miejsce, które najbardziej domagało się dotyku. Nie udało im się dostrzec winowajcy, za to obaj dorobili się erekcji i ukradkiem zaciskali uda pod stołem.
***
Pierwsza z uczty zniknęła para Hassan–Wezyr. Najpierw Dżafar został wysłany do
garderoby po nowy kaftan, ponieważ jego pan poplamił się sosem. Długo jednak
nie wracał i zniecierpliwiony mężczyzna udał się jego śladem. Po korytarzach
plątało się mnóstwo gości, wszyscy mocno podchmieleni i w doskonałych humorach
gratulowali mu zięciów. Droga ciągnęła się więc w nieskończoność.
Powoli
zapadała noc. Zarówno sypialnia jak i garderoba mieściły się na parterze, a ich
okna wychodziły na zatłoczony dziedziniec. Trwały właśnie pokazy wynajętych,
kuso odzianych tancerek, skąd słychać było skoczną, pełną namiętnych rytmów
muzykę. Sułtan wszedł do komnaty i zobaczył coś, co spowodowało, że krew
uderzyła mu do głowy, a z ust wydobyło się ciche warczenie. Dżafar stał pod
ścianą w rozpiętej koszuli, jego kaftan leżał już na dywanie. Przyciskany do
muru przez dwóch młodych dworzan pojękiwał, obmacywany przez cztery rozochocone
dłonie.
- Co wy tu
wyprawiacie?! – wrzasnął władca, a czerwona mgła stanęła mu przed oczami. To on
tyle lat trzymał ręce przy sobie, traktował wezyra z najwyższym szacunkiem, a
ten bladolicy zdrajca oddawał się właśnie pierwszym podpitym drabom, którzy go
dopadli.
- Wynocha! – furia
w jego głosie spowodowała, że mężczyźni zniknęli w ciągu sekundy. Dżafar
usiłował przemknąć się za nimi, ale został przetrzymany za ramię i rzucony z
powrotem na ścianę. – Ty zostajesz i pokażesz mi, jaką jesteś chętną dziwką!
- Ale, Wasza
Wysokość… - Nigdy nie był zbyt odważny. Zazwyczaj podnosił rękę jedynie na
słabszych od siebie. Teraz stał, drżąc na całym ciele. Jeszcze nigdy nie
widział tego łagodnego mężczyzny w takim stanie. Oczy ciskały na niego
błyskawice, a zęby były obnażone niczym u zwierzęcia.
- Na co
czekasz?! – padło szydercze pytanie. – Ściągaj spodnie i wypnij tyłek! - Do
Hassana nic nie docierało. Podły zdrajca zasługiwał na nauczkę. Nie był wart
lepszego traktowania. Skoro obłapiał się po kątach z byle kim, to weźmie go jak
sukę w rui. Na myśl o tym, że sam tak długo zastanawiał się, żeby chociaż
go pocałować, o mało nie trafił go szlag.
- Ja nigdy… -
Wezyr pierwszy raz naprawdę bał się swojego pana. Widział, że zupełnie stracił
nad sobą panowanie. Zawsze to on dyktował w związku warunki i był stroną
dominującą. Ogromnie dumny, nigdy nie pozwolił nikomu dobrać się do swojego tyłka.
Podszedł do dużego fotela, złapał się trzęsącymi rękami za jego poręcze i
pochylił do przodu. Rozpięte spodnie same opadły mu do kostek.
- Wypieprzę
cię tak, że już nigdy nawet nie pomyślisz o kimś innym! – Sułtanowi widok
zgrabnych pośladków, o których tak długo marzył, odebrał resztki zdrowego
rozsądku. Zbliżył się do mężczyzny i złapał za biodra tak mocno, że natychmiast
pojawiły się na nich ślady. Natarł swojego sterczącego bojowo członka oliwą ze
stojącej obok lampy, po czym pchnął brutalnie w pomarszczony otworek bez
żadnego uprzedzenia.
- Aaa… yy… -
wrzasnął Dżafar, niespodziewający się takiego ataku. Hassan zawsze był dla
niego wyrozumiały i delikatny. Teraz jednakże zmienił się w bezrozumne zwierzę,
kierujące się jedynie chucią. Jedną ręką trzymał go za biodro, nadając ostre
tempo, drugą zaś wędrował po drżącym ciele, drapiąc miękką skórę, szczypiąc
sutki, ugniatając boleśnie jądra i penisa.
- Kręć żwawo
tyłkiem! Przecież to lubisz! – Za każdym razem wdzierał się do końca, zupełnie
oszołomiony doznaniami, wyrywając z ust partnera żałosne piski, które powoli
jednak zaczynały się zamieniać w coś zgoła innego.
- Och… Hmm… -
Wezyr czuł dotkliwy ból i, co dziwne, potęgującą się z każdą chwilą
obezwładniającą go rozkosz. Jego ciało zareagowało na sprzeczne bodźce ze zwiększoną
wrażliwością. Rozsunął szerzej uda i zaczął ochoczo ruszać pośladkami. Ta
upokarzająca sytuacja zaczęła mu się, wbrew wszelkiej logice, coraz bardziej
podobać. Słyszał za swoimi plecami pomruki przyjemności i powarkiwania swojego
pana.
- Skomlij
głośniej! Błagaj o jeszcze! Chcę słyszeć, jak ci się podoba! – Hassan zupełnie
się zatracił. To było złe, dobre, wstrętne, najlepsze! Doskonałe! Dosłownie
spalał się w dzikim ogniu namiętności. Przed oczami widział szkarłatne błyski,
spiął się, wygiął w łuk i pchnął po raz ostatni, zalewając wnętrze kochanka
strumieniem spermy.
- O tak, mój
panie! – wyjęczał chrapliwie wezyr, spuszczając się na perski dywan. Jeszcze
nikt mu tak nie dogodził, zupełnie bez sił opadł na kolana. Jak przez mgłę
usłyszał oddalające się kroki. Nadal cały drżał od poorgazmowych dreszczy, a
wstyd i upokorzenie wyciskały z jego oczu palące łzy. Pierwszy raz ktoś go tak
potraktował. Tylko dlaczego, na Boga, był to z pewnością najlepszy seks w jego
życiu? Kiedy jakoś doszedł do siebie, wziął szybką kąpiel i udał się na
poszukiwanie swojego pana. Teraz wiedział, do kogo należał i nie miał już
zamiaru temu zaprzeczać. Odnalazł Hassana w gościnnej sypialni, chrapał przez
sen i mamrotał coś niespokojnie. Nagi wsunął się pod kołdrę i przytulił do
ciepłego boku. Zasnął po chwili, czując, jak silne ramię obejmuje go w pasie i
przysuwa bliżej. Pokręcił pośladkami i przycisnął je do brzucha mężczyzny.
***
Kiedy
trójka nowożeńców zauważyła brak Hassana, także postanowiła opuścić przyjęcie.
Goście w większości byli już w takim stanie, że nie potrzebowali ich
towarzystwa. Demon wziął chłopców za ręce i poprowadził na taras. Zapadła już
noc, którą rozświetlały liczne na pogodnym niebie gwiazdy oraz porozstawiane
wszędzie płonące pochodnie.
- Co teraz? –
Jasmin nie miał pojęcia, co planuje dżin. Chciał jak najszybciej znaleźć się w
zaciszu sypialni.
-
Cierpliwości, książę, zawołam tylko nasz pojazd. - Eblis zagwizdał przeciągle i
wszyscy mogli zobaczyć lecący w ich stronę wzorzysty dywan. Był sporych
rozmiarów, mógł z pewnością pomieścić kilka osób.
- Ee…? –
Aladyn wytrzeszczył oczy. – Nie wsiądę na to za żadne skarby! – taras wznosił
się wysoko nad pustynią, pod nim ziała bezdenna przepaść.
- Nawet jeśli
powiem, że czeka na nas baśniowa sypialnia z ogromnym łożem? – Demon podniósł
znacząco do góry jedną brew. Na takie oświadczenie jego młodzi małżonkowie w
ciągu ułamka sekundy znaleźli się na kobiercu. Od kilku tygodni nieznośny
sułtan trzymał ich na diecie, niby to dla dobra poddanych. Nie mogli się więc
doczekać chwili, kiedy będą mogli rzucić się w swoje ramiona. Dżin usiadł za
ich plecami, obejmując ich mocno ramionami. Dywan powoli wzbił się powietrze,
przez chwilę lecieli nad rozświetlonym, pełnym bawiących się ludzi Bagdadem.
Pili zdrowie nowożeńców i tańczyli do upadłego. Nikt nie spał, z wyjątkiem
starców i dzieci. Kobierzec wznosił się coraz wyżej i wnet wszystko przysłoniły
obłoki. W końcu ujrzeli przed sobą cel podróży. Pośród chmur, na tle
rozgwieżdżonego nieba, unosił się biały pałac o stu wieżach. Kiedy wylądowali
na rozległym dziedzińcu, zalśniły srebrno-błękitne wzory na marmurowej
posadzce. Chłopcy westchnęli z podziwem, nigdy nie widzieli czegoś równie
pięknego.
- Wspaniały!
– Aladyn stał z otwartymi ustami.
- Idealny! –
zawtórował mu Jasmin.
- Nasz nowy
dom. – Uśmiechnął się do nich dżin i poprowadził ich prosto do sypialni. –
Bardzo się napracowałem, więc liczę na odrobinę wdzięczności. Rzucił się na
łoże, które zajmowało lwią część komnaty i rozparł się na nim niczym udzielny
władca. Spoglądał na nieco zmieszanych chłopców spod długich rzęs, wyglądali
niesamowicie słodko z tymi rumieńcami i spuszczonymi głowami. Wokół płonęły
dziesiątki świec, porozmieszczane na każdym dostępnym miejscu. Roztaczały
dookoła ciepły blask. Jedwabna, ciemnoczerwona pościel wyglądała zachęcająco, a
leżący na niej uśmiechnięty mężczyzna właśnie pozbywał się koszuli i butów.
- Jest zbyt
jasno – odezwał się nieśmiało Aladyn i położył obok demona.
- Prawie jak
w dzień. – Jasmin zajął miejsce z drugiej strony.
- Chcę was
móc podziwiać. – Obdarzył ich płomiennym wzrokiem. – Pragnę widzieć dokładnie
każdziuteńki kawałeczek waszych pięknych ciał, który będę całował. – Po tych
słowach wszystkie ubrania zniknęły. Chłopcy pisnęli i zgodnie wpełzli pod
kołdrę. – Małe tchórze! – Eblis zrobił to samo, łapiąc uciekinierów za tyłeczki
i przytulił do swoich boków. Przewrócił ich na wznak, pocałował namiętnie
najpierw Ala, a potem Jasmina. Reszta utonęła w dziwnym, złocistym obłoku.
Chłopcy nie mieli pojęcia, jak to się dzieje, ale obaj czuli gorące dłonie na
swoich ciałach. Spragnione wargi wytyczały drogę na południe, a zęby kąsały
wygięte szyje, by za chwilę zacisnąć się na stwardniałych sutkach. Mieli
wrażenie, ze Eblis ma co najmniej cztery ręce i dwoje wygłodniałych ust. Leżeli
tak, jak im kazał, z zamkniętymi oczami, wijąc się i jęcząc, co i raz zaciskając
kurczowo dłonie na pościeli.
- Zrób coś,
zanim się rozpłynę! - Aladyn był już na granicy wytrzymałości, jego napęczniały
do bólu penis sączył obfite krople.
- Drażnisz
się z nami specjalnie! –pisnął książę i rozsunął smukłe uda, ugniatane właśnie
przez pożądliwe dłonie.
- Jak zwykle
niecierpliwy! – Dżin był w siódmym , może nawet ósmym niebie. Odczuwał
zwielokrotnioną przyjemność. Dzięki zaklęciom wyczarował podwójną ilość rąk,
warg i penisów. Uznał, że w ten sposób nikt nie będzie poszkodowany i zaspokoi
jednocześnie obu swoich słodkich małżonków. Twarde jak skała członki o
aksamitnych główkach ocierały się właśnie o zaróżowione, drgające wejścia.
– Przekręćcie
się na brzuchy… - zabrzmiał kolejny rozkaz, wypowiadany niskim, hipnotyzującym
głosem. Jasmin i Al uklękli i wcisnęli rozpalone buzie w poduszki. Mieli
wrażenie, że zaraz się rozpadną na tysiące kawałeczków. Każda najmniejsza
cząstka ich ciał dygotała pod wpływem namiętnych pieszczot demona. –
Postarajcie się rozluźnić… - Eblis zanurzył jednocześnie dwa penisy w wąskich
tunelach. Rozkosz była niesamowita, oszałamiająca. Miał nadzieję, że jego
młodzi małżonkowie czują to samo. Obaj ochoczo poddali się do tyłu, nabijając
do samego końca. Zatrzymał się na chwilę, by ich ciała mogły się przystosować,
potem wpadli w stary jak świat rytm.
Zabawa zajęła
im całą noc Nienasyceni, spragnieni swojej bliskości, powtarzali ją wciąż od
nowa, aż nastał świt. Chłopcy doszli do zgodnego wniosku, że magia w łożu
jest prawdziwym darem i obsypali dumnego z siebie demona setką komplementów. W
przyszłości stworzyli naprawdę zgodne małżeństwo i doczekali się wielu
niesfornych dzieci.
…………………………………………………………………………
KONIEC
betowała Kiyami
żeby? A nie ,,zęby"? :P
OdpowiedzUsuńJak już pisałam, wyszło Ci to bajecznie. Hm... Bohaterowie ,,Wandzia" mogliby się uczyć od dżina czegoś o ilości penisów :D
Wenyy :3 Rozdział cudowny... Chociaż jakoś nie odczuwam tego, że właśnie przeczytałam ostatnią część tej historii... muszę jeszcze dojść do tego, że to już koniec i nic nie będzie ;(
Całuski :*
no magia jest niezbędna w pożyciu małżeńskim :-)
OdpowiedzUsuńNajsłabsze z twoich opowiadań. Trójkąt Aladyn - Jasmin - Dżin jest po prostu okropny. I ta scena nocy poślubnej... No sorry, ale przedstawiłaś to w taki sposób, że między Aladynem i Jasminem miłość jest, ale Dżinowi zależało chyba tylko na ich tyłkach. Koszmar. Wprowadzenie Dżina jako trzeciego do tej dwójki było najgorszą rzeczą jaką mogłaś zrobić! I to co zrobił sułtan wezyrowi... to był zwyczajny gwałt! I Dżafar po tym wszystkim jeszcze myślał o tym, jak to wreszcie odkryl do kogo należy! Zupełnie nieprzemyślane. A siostra tak mi polecała twoje opowiadania...
OdpowiedzUsuńNo cóż, od początku to miał być trójkąt, takie rzeczy planuję z góry, ponieważ to tylko bajka nie ma tu jakiejś analizy uczuć musiałaby mieć o wiele więcej rozdziałów. A między sułtanem a wezyrem to jednak nie do końca gwałt. Dżafar wcale się nie bronił, a ni specjalnie nie protestował, a na końcu zaczęło mu się podobać. Wielu ludzi lubi takie brutalne gierki w łóżku. Niestety nie mogę zadowolić wszystkich, pokaż mi choć jedną osobą która cały czas tworzy świetne opa, a jak chcesz super książęk to marsz do biblioteki. :))
Usuńświetne
OdpowiedzUsuńbombastyczne ale mogłabyś napisać dodatek czy coś , jak wyglądał poranek hassana i dżafara
OdpowiedzUsuń,,....i nie przestawał usługiwać swojemu panu z kwaśną mną" ,,miną"
OdpowiedzUsuńTrojkat na poczatku nie za bardzo mi sie podobal, ale po czasie przestalo mi to przeszkadzac.
Fajnie, ze Dzin tez znalazl partnerow i nie gnije juz w tej zlotej lampie. Jedyne co mnie zastanawia to - jakim cudem on uprawial seks z dwoma penisamo? Mial oba dlugi? W jakiej pozycji chlopcy lezeli? I jaka szerokosc ciala mial skoro te czlonki normalnie wchodzily do cial lezacych obok siebie chlopakow?
Dzafar i Wezyr - No, Wezyr to chyba nie taki niewinny krol. ,,Zgwalcil" faceta i pokazal na co go stac. Troche zaskoczylo mnoe to, ze Dzafar najpierw calowal sie z innymi, a chwile potem uswiadomil sobie o milosco do wladcy.
Czekam na Chandiego z niecierpliwoscia, pozdrawiam
Damiann
Szkoda, że to już koniec. Myślałam, że historia Wezyra i Dzafara jakoś inaczej się zakończy :)
OdpowiedzUsuńMagia w łóżku mruuu :)
Chłopcy na pewno byli zadowoleni takim obrotem sprawy :)
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniale zakończyłaś tą historię, Dzafar i Hasan och to było świetne, a nasza trójka, och dzin taki niecierpliwy, no i mają wspaniałe dzieciaczki.. ten pałac jaki stworzył dzin bardzo się spodobał Allasdynowi i Jasminowi
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Miałam nadzieje na więcej seksownych opisów Ala-Dzina-Jasmina :)
OdpowiedzUsuń